Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Intermission VIII: Zemsta Ss'ildra Tor
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:22, 22 Maj 2021    Temat postu: Intermission VIII: Zemsta Ss'ildra Tor



[>>>SOUNDTRACK<<<]

Wszyscy

Jeńców i zrabowane dwukrotnie towary sprawnie ładowano na zacumowane okręty w postaci Dumy, Pięści Mathlaana i Karaho. Gdzieniegdzie dało się słyszeć jęczenie niedobitego druchii, ale wkrótce i tak martwego od odniesionych w wyniku ostrzału ran, a także trzask i gruchot zapadających się budynków. Na tym etapie mało kto zwracał już uwagę na wojenne pobojowisko, sporadycznie tylko zerkając na drogę ucieczki kawalerii.
Mijający Kaletha ludzie Daza oraz Kapłanki, nieświadomi jego rozmowy z właścicielem pierścionka, z politowaniem kręcili głowami jako świadkowie jego niedawnego paraliżu i duszenia się. O ile ludzie Lorda również nie byli do końca wtajemniczeni, o tyle wśród nich widoczna była obawa i współczucie, jakby wpadł w zastawioną pułapkę.

- Ty, ty, niedobry - słychać było przepity głos Thulgurima, grożącego zamkniętej w słoiku biżuterii.

- O tym też napiszesz o tym balladę? - spytał Jaskra Prospero przekazując mu drewnianą fajkę, gdy obaj stali oparci o burty.
- No jak nie jak tak. O majestatycznej szarży Dumy Khaine'a w czternaście wrogich armat, która samym taranowaniem zatopiła galeon.
Prospero popatrzył na niego krzywo. Mimo wszystko, był to prosty speluniarz, mimo że też bajarz.
- Tego łaknie publika, tego chcą uszy. Nie chcesz w knajpie przy kielichu słyszeć, jak wilki rozrywają sarny. Chcesz historie pełne brawury, farta z pogranicza niemożliwości, taaaaakiej ryby. - wytłumaczył Jaskier udając, że wcale nie zdaje sobie sprawy z głośności dialogu.
- O tym jak kapłanka wyrwała salwę od kuszników też napomkniesz?
- Przeżyła, prawda? Wzmianki zawsze warte. Słuchaczom należy pozostawić ocenę czy była to najwyższa odwaga, czy też głupota - nonszalancko zaciągnął się z podanej mu fajki, po czym dodał ciszej - No i aktualnej poprawności politycznej. - wypuścił dym zapatrując się w powstałe kółka, unikając zarazem spojrzeń.

Syndra zdawała się kompletnie nieobecna, siedząc na nabrzeżu na jednej z wkrótce załadowanych skrzyń. W dłoniach trzymała dziennik kapitana galeonu, który pozwoliła sobie sama przeczytać. Dziewczyna z wypiekami na twarzy przerzucała strony pełne zapisków oraz analizowała dołączone kartki z rysunkami, a sporadycznie zaś parskała śmiechem.

Grizelle na swoim zimnokrwistym dokonała obiegnięcia resztek obozu, zatrzymując się na środku centralnej alei. Półnorskanka, widocznie czymś zainteresowana, wyskoczyła z siodła i przyjrzała się ziemi oraz resztkom budynku, który wcześniej stanowił klatkę dla asurskich jeńców.
- Mai! Til meg! - krzyknęła nie odrywając wzroku. Rzucone Maiowi norskańskie "do mnie" zwróciło uwagę Kaletha. Mocno zdziwiony tropiciel pospieszył do łowczyni za niecodziennym wezwaniem. Wskazane palcem przez kobietę rzeczy, które wzbudziły jej zainteresowanie, natychmiast ożywiły chłodnego elfa, który z dużą wstrzemięźliwością wstrzymał kiwnięcia głową. Mai gwizdnięciem przywołał jednego z podwładnych, któremu na szybko wydał polecenia i skierował żołnierza do Kaletha.
- Panie Lordzie - odezwał się dobiegający Kopytko, niedawny kandydat na dowódcę. - Porucznik Mai kazał zameldować, że dowódca pokonanych sił obrońców jeszcze ciężko ranny na ucieczce. Według Grizelle, nie mogli odbiec daleko, jeśli chcą mu uratować życie. Ślicznotka nalega, by zacząć polowanie z Maiem i nami, korzystając z wolnych koni. Porucznik Mai popiera tę inicjatywę. Ja, jeśli wolno mi dodać, też.

- Eeee! Psubraty! - dał się słyszeć wrzask od strony morza. Lipali wpłynęła w zatokę w pośpiechu zwijając żagle, co nieomal zakończyło się podobnym lądowaniem na nabrzeżu, jaki wykonał slup Ss'ildra Tor, gdyby nie w porę zrzucony kabestan. Po nieudanym entree, na pokładzie Lipali podjęto decyzję o spuszczeniu szalupy by dotrzeć na i tak zatłoczone już nabrzeże.

Na pokładzie Pięści zapanowało bliżej niezidentyfikowane poruszenie. Po chwili dało się słyszeć wulgaryzmy i groźby, gdy korsarze Dumy próbowali doskoczyć do załogi Pięści, ale obie strony usiłowali rozdzielić ludzie Karaho. To co wywołało poruszenie, udało się natychmiast zidentyfikować - przybite dwa martwe szczury do obu stron drzwi kajuty kapitańskiej umiejscowionej pod kołem sterowym.

- Dhead Rhat - skomentowała słyszalnie Melva, pomimo kierowania słów do Ariadne. - Piętna zdrajców.


Dekappian

- Powinieneś na to zerknąć - zaczepiła Admirała Syndra przekazując otwarty dziennik. - Odtąd do końca.
Nie wdając się w wyjaśnienia, ruszyła nabrzeżem w kierunku płynącej szalupy zawierającej Vaasa, Drummond i kilka innych osób.

Daz spojrzał na trzymany w rękach dziennik pokładowy kapitana galeonu. Zaznaczone miejsce przez Syndrę zaczynało się od wpisów od początku października.

1 października

Mi'dira otrzymała jakąś nagłą wiadomość od chuj-mu-na-imię przybocznego Nelosi, że mamy pilnie zdać swojego kharibdysa w Ss'ildra Tor, a sami mamy oczekiwać na rozkazy w przyczółku obserwacyjnym u ujścia rzeki. Nie w smak mi oddawać bestię razem z wiedźmą, co więcej na pojedynczym niechronionym slupie gdy dookoła roi się od asurskich partyzantów. Skeggi niby zobowiązali się nas nie atakować, ale kto im udowodni jeśli rzucą się na pojedynczy okręt? Tak czy inaczej, odprawiłem dziewczynę z potworem, a sam z galeonem Lilaka i slupami jeszcze przed wieczorem skierowaliśmy się do wyznaczonej przystani. Mam nadzieję, że pozostali grzecznie czekali.

2 października

Zwykły ochlaj i wyżerka, bo co innego robić w punkcie, który ma tylko raportować ruch okrętów, a opcjonalnie zwracać uwagę czy jaszczurki nie zapędzają się na północ albo Alith Anar czegoś nie knuje.
Koło południa dotarł do nas zdyszany konny goniec, ze stolycy. Sporo informacji wyharczał na bezdechu, a jeszcze więcej po gorzałce. Primo, jedzie tu jakaś Cirerah. Ponoć mam się bać, bo to kawał wkurwionej baby. Szuka jakichś zdrajców, którzy wyjebali w powietrze ambasadę i rozpieprzyli lesbomancką relację Nelosi ze Staruchą (czego nigdy nie byłem w stanie pojąć - nie wiem, czy to zemsta wzgardzonej uczennicy Morathi by się bratać albo siostrzyć z najbardziej fanatyczną nałożnicą Khaine'a i zarazem wrogiem chaosu). Ponoć charakterystyczni. Łysy kapitan jakiejś krypy i kapłanka na pegazie. No kurwancka mać, co drugie takie jest. Tyle dobrego, że niecodzienna reszta załogi. Ponoć mają trochę ludzi i elfio-norskańskiego kundla, którzy nie są niewolnikami. No to już coś. Bo imiona Ariadne i Dekappian mówią mi cały chuj.
Dowiedziałem się też czemu zabrano nam kharibdyssa. Brakuje sztuk na wylęg, zwłaszcza samców. Praktycznie każdego kapitana i admirała Ss'ildra Tor zobowiązano do oddania samca lub świeżo dojrzałej samicy. Gdzie się podziały czasy, że płacono za najlepszych rodziców, byle trafiły do armii?
Wracając do Morathi - ponoć będzie wojna. Tako rzekł mi goniec jak już pochlał. Nic nowego, ale jak pisałem wcześniej, najpilniejsza uczennica przeciw Matce Króla Wiedźm? Obie znają swoje sztuczki na wylot, obie grają tak samo nieczysto. Że Hellebron się z jedną układa zamiast, jak zwykle, wołać o ścięcie obu na raz jest zdecydowanie powyżej mojej głowy. Tak czy inaczej, możemy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach zawitamy Starożytnego Miasta Quintex. Nie będę narzekać, zawsze znajdzie się coś do rabowania.

3 października

Spokój w obozie, dzień bez wydarzeń.

Dobra, nieważne. W środku nocy przybyła ta cała Cirerah. Pierwsze wrażenie robi może i dobre, bo potencjalnego dzieciaka z nią już chciałem nazwać "któryś z dwudziestu razy jednej nocy", ale jak tylko się odezwała to cały czar prysł. Ani dobry wieczór, ani przepraszam że budzę, tylko od razu chce raporty, mapy i wypytuje o kapłankę z kapitanem. Moj pierwszy zdążył tylko burknąć, że gówno wiemy bo siedzimy w porcie od czasu rozkazu to tak mu przypierdoliła, że chłopa ocknąć nie mogliśmy po tym jak upadając mi biurko rozwalił. Jak się cokolwiek odezwać spróbowałem, to od razu mnie zjebała, że jej lordem nie tytułuję i czemu w ogóle śmiem na nią patrzeć, zamiast klęknąć na kolano. Jak Khaine'a kocham, tak tych skurwiałych szlachciurów wręcz przeciwnie. I już jej miałem powiedzieć co o tym myślę, ale potem zobaczyłem ile ludu ze sobą przytargała. Nie wiem co ta kapłanka i kapitan naodpierdalali, ale miała ze sobą wojska jak na roczne oblężenie, gdyby konie mogły się wspinać po murach. No i wiele kurwa zdzierże, ale męskich magów to miała tyle, że gdyby ktokolwiek szepnął słówko Malekithowi... Ss'ildra Tor by zniknęło z mapy a przodków dla pewności by wykopano i spalono kości.

4 października

O poranku zacząłem się zastanawiać, czy cała ta lordowska mość to mi się przypadkiem tylko nie przyśniła. Śladu po wojsku nie byłoby żadnego, gdyby nie rozdeptane końskimi kopytami ścieżki i pozostawiony przez nią jeden mag. Kai'sar, bo tak się ten zakazaniec nazywa, oświadczył że w nocy otrzymali wiadomość od ich informatora gdzie znajduje się admirał, lord i najwyższa kapłanka. Tak kurwa, dopiero teraz mnie uświadomili, że "kapitan krypy" to admirał, "dupencja na pegazie" to najwyższa kapłanka Khaine'a, a jakiś "norskański półkrwiak co o dziwo nie jest niewolnikiem" to pierdolony lord. Przetrąciłbym kark temu zawszonemu gońcowi, gdyby nie popędził do stolycy z moimi wiadomościami przed przybyciem Cirerah. Nosz kurwa mać. Takie persony to władają swoimi prowincjami i armiami, a ci chcieli bym się na nich porywał ze swoimi dwudziestoma slupami, trzema galeonami i pięcioma brygami.
[dłuższe kilka zdań przekreślonych]
Po namyśle stwierdzam, a także dalszych rewelacjach Kai'sara, że na dobrą sprawę... Jakim cudem nie słyszałem w ogóle o takich personach? Ja wiem, że na południe wieści wolno docierają, ale skoro mieli to być moi sąsiedzi? Brzmi to wszystko dla mnie jak kolejna z dupy intryga usnuta przez wiedźmy z sabatu w dogryzanie sobie marionetkami.
Nie wiem w którym momencie Cirerah przejęła nade mną dowództwo. Najwyraźniej to jakiś szlachecki zwyczaj, bo tak wynikało z poleceń przekazywanych przez Kai'sara. W trakcie jak Jej Zajebista Dupa z Posranym Łbem robi marsz na południe (powodzenia z Hexoatl i setkami jaszczurów po drodze), naszym zadaniem jest wspierać pozostawione siły do zabezpieczenia całego półwyspu na wschód. Dwa regimenty ruszają lądem by wyplenić ludzi Alitha, o których położeniu wiedzą od... kurwa Dekappiana. Tego admirała, którego mam niby szukać. A raczej, jakiegoś zdrajcy u niego. Generalnie, w środku nocy mam wyruszyć ze swoimi siłami i rozdzielić je częściowo na kilka godzin przed dotarciem do właściwego portu asurów. Ma to robić za jakąś zasadzkę, bo imć admirał się wybiera ustrzelić kilka asurskich łbów, podczas gdy na miejscu ma zastać naszą niespodziankę. A potem my mamy wjechać mu w dupkę jak norskański maruder w bretońską dziewkę klasztorną. Na lądzie ma czekać na nas jakaś Tris'hia dowodząca jednym z dwóch regimentów pozostawionych do czyszczenia półwyspu z asurów.

Na wieczór Kai'sar mnie poinformował, że Dekappian wypływa z samego rana, a jego siły zostały uszczuplone do 3 okrętów (dwa transportowce i jeden bryg), a na dodatek pozbawione kharibdyssów. Szczerze stwierdzam, że jeśli mamy takich informatorów, to Morathi w Quintexie powinna zacząć nosić bieliznę, a najlepiej pieluchy. W takiej sytuacji wypływamy zaraz, żeby dotrzeć o pierwszym brzasku, kiedy elfie oczy widzą najgorzej. Ni to nasze widzenie w ciemnościach, ni to światło dnia. Pojmani bretończycy mówili mi kiedyś, że to kurza ślepota, ale woleli ją i tak od kompletnego mroku.

5 października

Pierdolony Kai'sar, pierdolona Cirerah i pierdolony Dekappian z jego pierdoloną kapłanką i pierdolonym lordem. Jebany kaprys Mathlaana zmusił nas do cumowania środku morza, ale mimo to była zbyt silna. Połamane maszty, zalania, zamokły proch, o stratach w załodze nie wspominając. W zasadzie do dalszej rejzy zdatne miałem tylko wszystkie galeony i cztery slupy. Niech jeszcze raz mi jakiś szczur lądowy powie, że nie ma czasu na pierdoły jak modły do boga morza. Wszystkim uszkodzonym nakazałem odwrót, a co by nie byli bezbronni, kazałem jednemu galeonowi ich ubezpieczać. Jeśli informator się nie mylił, przy takiej przewadze sił i tak damy radę z palcem w dupie. Kai'sar został na galeonie z wracającym do bazy Lilakiem, dla bezpieczeństwa. I żeby mi dupy nie zawracał. W obecnej sytuacji nie będę rozdzielać sił. Raz, że dwie mniejsze grupy przy odrobinie pecha mogłyby przegrać, a dwa... Niech ta cała Tris'hia nie zacznie mi potem dupy truć jak każdy żołdak bez znajomości morza, że byle burza i floty nie ma.
Czas na bitwę.

Kurwa, tak łatwo z Alith Anarem jeszcze nigdy nie poszło. Zgodnie z założeniem otworzyliśmy ogień jak tylko port znalazł się w zasięgu dział, a obudzeni obrońcy wycofali się licząc na przewagę w mieście albo podczas odbijania go. Nie przewidzieli, że za obozem czekała na nich liczona w dziesiątkach konnica. Nim dobiliśmy do nabrzeża, już było po wszystkim.
Poznałem Tris'hię. O niebo ciekawsza persona niż Cirerah. Zawadiacka, pyskata, ale nie z uniesionym nosem. W piździe ma politykę, interesuje ją przede wszystkim sieczka asurów, a przynajmniej tak mówi. Wymieniliśmy uprzejmości, upewniłem ją, że plan działa jak należy, ale tak szczerze, to chcę dać się wykazać swoim ludziom w otwartej walce. Niech zdobywają imię dla siebie, a co. Przeszło mi przez myśl, że przyjdzie mi się gesto tłumaczyć z braku wsparcia jakby sprawy przybrały zły obrót, no ale na litośc boską. Co mogą dwa transportowce z jednym brygiem?

Biorąc pod uwagę jak sprawnie nam poszło, uzgodniłem z Tris'hią, że biorę część łupów i pochwyconych oficerów do bazy. Jeśli zdrajcy dopiero trzy godziny temu wyruszyli, to nie ma szans by tak szybko dotarli do nas z południa zatoki. Ba, zakładam nawet, że pewnie jeszczą liżą rany po burzy, bo po takim kaprysie Mathlaana to nawet w porcie łajba nie była bezpieczna. Zakładam nawet, że zdążę obrócić z powrotem z częścią sił jako rzekome wsparcie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 18:13, 13 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:35, 24 Maj 2021    Temat postu:

Kaleth

Z otwartymi ustami ale jednak chrapliwie, wciągał powietrze w obolałą pierś. Oparł dłonie o kolana i z trudnością uspokajał oddech, gdy ciało żądało kolejnych łapczywych haustów. Otarł twarz i rozejrzał się wokół. Zauważył ślady na pancerzu i ręce. Z dezaprobatą pokręcił głową widząc porysowane zdobienia. Zgarnął słoik od Thulgurima i rzekł, siląc się na obojętny ton mimo irytacji na całą tą sytuację:
- Na wschodzie od Imperium leży kraina zwana Khuresh. Ichnia królowa Sunandha podróżowała do pałacu, forsowali łodzią rzekę. Statek wywrócił się wskutek silnych prądów i poszedł na dno. Wszyscy obecni wokół, w tym cały orszak i świta, idąc za przykładem elitarnej gwardii, nie wyciągnęli pomocnej ręki. Stosowali się do starego i surowego khurewskiego prawa, które karało śmiercią osoby poślednich stanów za dotknięcie członka rodziny królewskiej. Królowa w ozdobnych szatach się topiła, podczas gdy wszyscy po prostu stali i patrzyli.
- Więc… Czy ja Wam wyglądam na królową?
– parsknął śmiechem widząc ich miny w reakcji na pytanie i schował słoik, z zamiarem dodatkowego opatrzenia go później siatką z dwimerytu czy innego tam antymagicznego gównolitu.
- Nie dotykać. Dustin, przechowaj to do mojego powrotu. - oddał mu pakunek, nie chcąc ryzykować zgubienia artefaktu.

Przestąpił nad świeżymi zwłokami Asurów i podziękował Ariadne za uleczenie.

Akurat podbiegł jeden z Cieni, z przekazem od Maia. Wysłuchał w skupieniu meldunku i zdecydował, wydając rozkaz:
- Kto potrafi konno, za mną. Zaczynamy polowanie na rannego dowódcę S’sildra Tor z obstawą. Spodziewamy się bełtów i magii, więc brać lekkie tarcze i wypatrywać zasadzek.
- Pozostali: strzelcy na wieże, halabardnicy jako odsiecz, miecznicy barykady. Gauwalt i Dustin w gotowości.

Wskoczył na swojego rumaka który poczuwszy krew i dym, zaczął pochrapywać z ekscytacji. Podążył w stronę Maia i Griz, wskazując tropicielom wolne konie. Spodziewał się, że oprócz regimentu Maia i Griz, dołączy także Demien skoro w ichniej Bretonii podobno w siodle się dzieci płodzi.

Do Ariadne, o ile nie była już w zasięgu słuchu, przekazał telepatycznie:
- Jeśli nie weźmiemy dowódcy żywcem, miej pod ręką wskrzeszenie. I worek z krwią gdyby jeszcze dychał.

Gdy podjechał do Griz i Maia, spytał:
- Po czym poznaliście, że ranny to dowódca?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pon 20:05, 24 Maj 2021, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:20, 24 Maj 2021    Temat postu:

Daz

- Każdy może trzymać ster, gdy morze jest spokojne - rzucił filozoficznie mijając Jaskra i Prospero na pomoście, nawiązując do walki o port.

Minawszy ich zatrzymał się na moment. Ignorował dźwięki przeładunku napawając się wonią prochu w powietrzu i podziwiając falujące okręty. W głowie kalkulował logistykę i bezpieczeństwo operacji przewozu łupów i nie podobały mu się rezultaty.

Wyrwany z zamyślenia przejął od Syndry księgę z zapiskami i przysiadł na wystającym słupku pomostu.
- Kuskus, sprawdź, co tam się dzieje i zaraportuj - polecił jeszcze zaufanemu korsarzowi wykonując gest w stronę zgiełku na Pięści.

Pogrążył się w lekturze, najpierw pobieżnie sprawdzając wpisy. Chrząknął pod nosem z zadowoleniem czytając o swoich dokonaniach. Następnie wczytał się dokładnie, zaklął butnie, po czym wstał i poszedł na poszukiwanie Ariadne. Fakt, że wyruszył osobiście, świadczył o wadze poczynionych odkryć. Po drodze polecił jednemu z marynarzy, by przekazał kapitan Kyrian, coby wśród niewolników odnalazła druchii imieniem Kai'sar, bądź wywiedziała się o jego losie, ostrzegając, jednocześnie spluwając, że typ może mieć zdolności magiczne. Był na pokładzie galeonu zatopionego na redzie portu.

- Pani - skłonił się lekko i podprowadził ją na bok, poza zasięg słuchu pospólstwa, dopuszczając towarzystwo "wewnętrznego kręgu" obu ugrupowań. Liczył, że Vaas, Syndra i Drummond dołączą, jak już dobiją do brzegu. - Cirerah przybyła i nas szuka. - wskazał dziennik. - Niestety robi to lądem, armią na koniach pod osłoną drzewostanu i zieleni. Wyruszyła 3 dni temu z bazy, która jest w promieniu 4 godzin rejsu od nas - zawyrokował na podstawie wpisu, w którym kapitan galeona liczył, że zdąży popłynąć z ładunkiem, zrobić przeładunek i wrócić z wojskiem w czasie mniejszym niż planowana podróż Dumy z Zatoki do Posterunku. - Trudno mi oszacować ile czasu zajmie im dotarcie do Przedwiecznej Czaszki, lecz to, że tam zmierzają, jest bardziej jak pewne. Mamy zdrajcę w szeregach floty...

Przerwał, słysząc tętent koni i widząc wyruszającą grupę pościgową.
- Hmm, Lord może zechcieć wiedzieć, że wedle zapisków, mierzyć mu się przyjdzie z "dziesiątkami" konnicy, w pomniejszonej zapewne liczbie, acz niech ma baczenie. Jest też mowa o dwóch regimentach przydzielonych na tenże półwysep. I o potencjalnej odległości od bazy wypadowej przeciwnika. - rzekł, zmieniając temat i zostawiając decyzję Kapłance czy przekaże dalej tę informację. Zawiesił wzrok na idącej nadbrzeżem Drummond i uświadomił sobie jak przez te kilka dni brakowało mu Pierwszej.

Nie przejmując się erekcją, odetchnął głębiej, zanim wypowiedział kolejne słowa.
- Pani, są też informację, o których nasza mocodawczyni wydaje mi się, że powinna usłyszeć. O intrydze rosnącej, o planie szczwanym, o podstępnym ataku na Królową Matkę. Elfie gady rozmnażają gady, mężczyzn magów werbują, na Quintex się zamierzają. Tak, wiem, że mogą to być bajania pijanego gońca, lecz nie mnie oceniać, a nuż jest w tym jakiś kawałek układanki, który będzie pasował tym, co widzą całą planszę. - odruchowo skłonił się z szacunkiem na myśl o Malekithcie i Morathi oraz ich świtą. Decyzję o przekazaniu tej informacji również pozostawił Kapłance.

Wrócił do tematu Cirerah i jej konnej armii.
- Nie wiem ile czasu zajmie Cirerah dotarcie do Zatoki - powtórzył się. - Mimo wszystko, musimy być gotowi. Należy ostrzec bazę i znaleźć przeciek. Ganeshowi możemy zaufać, jednak nadal ma połamane nogi; może dowodzić, ale nic nie załatwi. Należałoby wysłać Riina z obstawą na daleki, maksymalnie dyskretny zwiad. Przydałaby się też jakaś łączność z bazą. Gołębie? Ważki? Może Shifu coś zaproponuje? - zastanawiał się. - Zanim flota wróci, minie trochę czasu, chyba, że Maathlan dalej będzie nam sprzyjał - przeżegnał się. - Lecz jest to kapryśny bóg, więc należałoby założyć iż wahadło losu zaczęło podróż ku drugiemu biegunowi. - wyciągnął i zapalił papierosa. Poczęstował zebranych, jeśli chcieli i kontynuował monolog.

Wypuścił dym i widać po nim było, że robi to niechętnie, gdy rzekł:
- Liczę na pomoc Waszej Kapłańskiej Mości w namierzeniu szczura. Twe manipulacje umysłem są niesłychane, więc spojrzenie w myśli oficerów i kapitanów obecnych na porannej odprawie powinno temat rozjaśnić - zakładał, że Kapłanka takie umiejętności posiada. - Każę stanąć im, Pani, przed twym obliczem, co byś mogła ich wyczuć; na pewno byli tam: Kyrian i Prospero z Karaho, Eref i Velac z Pięści, Syndra z Lipali, Jaskier, Kuskus, Ganesh, korsarz, którego imienia nie pamiętam, co marzyło mu się bohaterstwo i chwała, bądź kilku nawet - liczył, że coś przypomni mu ich imiona. - Jak zdołali oni poinformować wroga o naszym wypłynięciu? Może trzeba przeskanować wszystko w poszukiwaniu magii pierścieni? Jakie są inne magiczne sposoby komunikacji na odległość - i to znaczną? - zapytał Ariadne, którą uważał za autorytet w sferze magii.

Gdy Drummond i Vaas dołączyli do nich, przerwał wypowiedź.
- Witaj Pierwsza, jakie owoce niesie wasze polowanie? - zapytał, gdy skończył rozmowę z kapłanką.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Pon 22:25, 24 Maj 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:22, 13 Cze 2021    Temat postu:

Ariadne

Po całej szopce z miotającym się Kalethem udała się w stronę jeńców. Tego, kto ich pilnował spytała, czy wśród nich są jacyś łucznicy, którzy zranili jej pegaza. Jak tylko zostali wskazani, wybrała pierwszego z brzegu, złapała za włosy, odgięła głowę i poderżnęła mu powoli gardło sztyletem, dodając z sykiem, ale by wszyscy dookoła słyszeli:
- Mojego... pegaza... się... nie... tyka...
Upuściła ciało na ziemię i odeszła jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Odpowiedziała Kalethowi w myślach:
- O ile nie będzie potrzebne wcześniej. A worków z krwią jest pod dostatkiem. Informujcie na bieżąco jak sytuacja, proszę.

Gdy podszedł do niej Daz, wysłuchała go spokojnie:
- Jeśli o zdrajców chodzi, coś się działo teraz między załogami Dumy i Pięści. Jakieś przybite przy kajucie kapitana szczury, Melva określiła to jako "Dhead Rhat". Może zaraz zdrajca zostanie znaleziony?

Lordowi zaraz przekażę informację, co go może czekać, chociaż wątpię, że to go powstrzyma bądź sprawi, że będzie czujniejszy, a stanie się wręcz na odwrót.

Mamy dużo jeńców, więc dużo "paliwa" na rozmowę. Nawiąże połączenie z Heartkeeper i przekażę jej czego się dowiedzieliśmy i jak aktualnie wygląda sytuacja, chyba nie będzie miała nam tego za złe.

Do Ganesha też się zaraz odezwę, niech połączy siły z Missisi i zabezpieczą zatokę dopóki tam nie wrócimy. Jej też w pełni mogę zaufać. No może jednak nie do końca

Jeśli o namierzenie szczura chodzi, to proponuję inne rozwiązanie. Poszukam magii w okolicy, może coś już na tym etapie znajdziemy. Ale zamiast takiej bezpośredniej konfrontacji, zrobię nabożeństwo. Poświęcimy paru jeńców, może Khaine nas wspomoże, ale ogólnie postaram się o jakąś otoczkę, że gniew jego spłynie na zdrajcę i tak dalej. Potrzebne będzie jednak wtedy kilka zaufanych osób, które będą obserwować tłum i jego reakcje. Można też rozpuścić plotki, ale każdej podejrzanej grupie inną, oczywiście fałszywe informacje. Wtedy będzie można zawęzić grono podejrzanych, gdy wróg się o czymś dowie.


Będąc jeszcze przy Dekappianie namierzyła najpierw w myślach Kaletha i, mówiąc jednocześnie na głos, zwróciła się do niego:
- Mam ważne informacje. W stronę, w którą się udaliście, udała się również Cirerah ze swoją konną armią. Jeszcze wiemy, że zostały przydzielone tutaj dwa regimenty. Docelowo ruszyli do zatoki, zaraz dam im znać na miejscu, żeby się przygotowali. Jeśli jeszcze nie jesteście daleko, może zawróćcie, omówimy plan działania, bo chyba trzeba wracać, albo chociaż część z nas. Dodatkowo jest jeszcze jedna kwestia dotycząca bezpieczeństwa, ale to do przekazania osobiście.

Namierzyła następnie pierścionek Ganesha:
- Ganesh, tu Ariadne. Znajdź Mississi, Zatoka w niebezpieczeństwie. Duża ilość konnicy pod dowództwem Cirerah do Was zmierza, przygotujcie się. My zaraz działamy, żeby Was wspomóc. Informuj na bieżąco co się dzieje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:04, 13 Cze 2021    Temat postu:

Ariadne

Z uwagi na okrętowy rozgardiasz, mało który z ludzi Dekappiana był świadkiem egzekucji w imię pegaza. Zauważyła jednak, że jeden z Cieni, które imię brzmiało chyba Kopytko, chciał się o coś spytać bądź skierować prośbę prowadząc w jej stronę nowego wierzchowca. Słysząc jednak powód dla którego zabito wartościowego niewolnika, udał że jednak się rozmyślił i zawrócił.

Kaleth

Żołnierze nie byli pewni czy śmiech jest akceptowalną reakcją na przypowieść o królowej, czy też lepiej zachować milczenie w obliczu całego zajścia. Lordowi usłyszał w odpowiedzi kilka niepewnych "tajest".

Po wydaniu rozkazów tryby poszły w ruch. Mai wraz ze swoimi podwładnymi pospiesznie ruszyli wybierać konie, jednak zauważalna była wśród nich rezerwa. Wycofujące się wojsko pozostawiło co prawda uzdy i lejce, jednak nie ostały się żadne siodła. O ile nie stanowiło to większego wyzwania dla Cieni, o tyle Mai i jego ludzie podchodzili do jazdy na oklep z wyraźną obawą. Wezwany Demien, choć nie próbował się wymigać od zadania, również wyglądał, jakby kalkulował w myślach swoje szanse na skręcenie karku.
Kusznicy zgodnie z poleceniem zajęli pozycje w obu wieżach gwarantujących świetny widok zarówno na zatokę, jak i całe pole pomiędzy wioską a górską ścieżką. Zasygnalizowali jednak, że sporą obawę wzbudzały w nich liczne skalne półki górujące nad portem.
Bez oczekiwania na wyznaczenie z palca, Aena przejęła dowodzenie w kwestii prowadzenia obrony, nakazując stworzenie ciasnych slalomów z barykad na ulicach. Naprzemienne przeszkody nie stanowiły żadnego utrudnienia dla piechoty, ale uniemożliwiały jakąkolwiek szarżę kawalerii i zmuszały ją do przeciskania się zygzakiem.
- Zaimprowizować obronę na przedpolu i natychmiast wycofać się do miasta. Jak wejdą na główne ciągi, będą drobić jak dzierlatka po stracie dziewictwa w dupie. Jeśli Raki ze swoimi schowają się w budynkach i wyjdą im wtedy na tyły, to nawet będzie się zgadzać z tym bólem dupy. - wyjawiła na głos swój plan dowódczyni mieczników. Dopiero gdy spojrzała na zatokę, nieco spochmurniała. - O ile ktokolwiek z nich odważy się podejść w zasięg armat.

Celem potwierdzenia tożsamości rannego jako oficera Grizelle wskazała palcem przysypanego gruzami budynku martwego konia oraz obfite ślady krwi, które kierowały się w stronę górskich wąwozów.
- Robiona na zamówienie oficerska kulbaka - pokazała ruchem głowy. - Zdobiony rożek z imieniem Tris'hia, profilowane łęki do konkretnej sylwetki i sposobu walki, haftowane herby na skrzydełkach i rząd kieszeni z nożami do rzucania po prawej stronie stronie widelca, też robionych na zamówienie. No zwykły szwej na tej kobyłce dupy nie woził. - oświadczyła tonem jakby mówiła coś nad wyraz oczywistego. Po chwili wstała i sięgnęła za siodło biorąc pod pachę zwiniętą derkę. Na zdziwione spojrzenia zareagowała z podobnym zdziwieniem. - No co? Derka z prawdziwej skóry mamuta.

Uwagę Kaletha przykuł jego gromadzący się nowy oddział kawalerii. Lord dostrzegł, że nikt z nowych jeźdźców nie posłuchał polecenia by wziąć ze sobą tarcze. Przyglądając się im jednak zrozumiał, że nie licząc Cieni, każdy jeździec poświęcał całe swoje skupienie by utrzymać się na wierzchowcu pozbawionym siodła. Sami łucznicy natomiast posiadali ze sobą tyle przedmiotów, że zabieranie czegokolwiek dodatkowo bez możliwości przytroczenia do kulbaki wymagałoby drugiej pary rąk.

Dekappian

Posławszy Kuskusa do rozeznania się w sytuacji podczas gdy sam zagłębił się w lekturze, Daz sporadycznie słyszał jego krzyki próbujące górować nad pozostałymi. Gdy admirał zakończył czytanie i wezwał Kyrian, dostrzegł zbliżającą się Drummond w towarzystwie Vaasa. Pierwsza wyglądała na przeraźliwie wycieńczoną, z workami pod oczami koloru sinego. Nie przypominało to jednak zwykłego zmęczenia, a samo jej zachowanie kojarzyło się z udawaniem dzikiego zwierzęcia, pełne nagłych ruchów głowy i rąk. Daz pamiętał opowieści o niektórych dziczejących wiedźmach, które zbyt długo przejmowały kontrolę nad kharibdyssami. Nie znał powodu, dla którego tak się działo, ani czy było to odwracalne. Kiełkowała mu myśl, że może jednak Drummond nie powinna jakiś czas zajmować się bestią.
Kapitan Karaho przyjął polecenie i ruszył robić rozeznanie wśród niewolników, poniekąd ignorując scysję na Pięści.

Dekappian & Ariadne

Gdy Admirał zaczął ujawniać rewelacje, Melva podniosła rękę w momencie gdy wspomniał o bazie w zasięgu 4 godzin rejsu.
- Myślałam, że planowo to czekało nas ponad dwanaście godzin rejsu, gdyby nie przychylność boga morza.

Słysząc dalszy tok rozmowy i kwestię nawiązania rozmowy z Felicion, Polin chrząknęła.
- Z tym może być problem - odezwała się nieśmiało, a mimo to skupiając na sobie uwagę. - Przypominam, że do tego potrzebujemy trzech wiedźm i kapłana. Trzech, oprócz mówiącej. A jedna, która nawiasem mówiąc była obecna przy wszystkich wcześniejszych rozmowach, zmieniła strony barykady.

Ariadne

Zapytana przez Daza na temat sposobów komunikacji, rozpętała u siebie gonitwę myśli. Wiedziała o podstawowych rytuałach, o których przed chwilą rozmawiali by nawiązać łączność z Felicion. Wiedziała, że są też tworzone często artefakty, najczęściej lustra, umożliwiające komunikację parami przez dowolnego użytkownika. Inną formą było zaklinanie swojej esencji, jak to sama uczyniła z pierścionkami, którą to z kolei zdolny mag mógł wykorzystać do rzucania innych zaklęć. Najczęściej używano tego do przedłużenia zasięgu czaru, poprzez materializację od cząstki esencji, albo... Tak jak została użyta na nieostrożnym Lordzie. Pozostawała jeszcze kwestia telekinezy. Jej podstawowa forma miała wady w postaci bycia ograniczonym do zasięgu wzroku, jednak bardzo silne związanie emocjonalne z konkretną osobą pozwalało na pozbycie się tego ograniczenia. Ariadne słyszała swego czasu o guślarzach, którzy potrafili się z kimś porozumiewać, jeśli zawczasu stworzyli lalkę na podobieństwo danej osoby i umieścili w niej coś do niej należącego, jak włosy bądź krew. Na koniec pozostawali magowie, którzy swoje arkana opierali na ametystowym wietrze magii Shyish lub na cienistym Ulgu. Ci ostatni potrafią nadawać swoje myśli do konkretnej osoby w dowolnym miejscu na świecie, jednak bez możliwości odbioru wiadomości, co często uczniowie wykorzystywali do żartobliwych "nawiedzeń". Ametystowi magowie, zakłócając czas, potrafią z kolei sami rozpoczynać dialog z osobą z dowolnego miejsca, a w miarę postępów w tej sztuce - podtrzymywać zbiorowe konwersacje z dowolną liczbą ludzi, bez potrzeby robienia za przekaźnik jak przy podstawowej telekinezie. Pozostawała jeszcze kwestia dharu, zwanego też magią mroku. Na dobrą sprawę, nikt nie potrafił stwierdzić jakie są limity tej dziedziny magii, która zakrzywiała pozostałe, gdyż w oparciu o nią magowie zwyczajnie tworzyli własne zaklęcia i niechętnie dzielili się wiedzą. O ile potrafili przeżyć proces tworzenia czaru.

Dekappian

Powróciwszy, Kuskus nachylił się do Admirała i odezwał szeptem.
- Ktoś wskazał Erefa i Velaca jako zdrajców. Nasi chcą ich z miejsca rozerwać.

Daz dostrzegł, że w trakcie prowadzonego dialogu powróciła również Kyrian. Nie wtrącała się w rozmowę, a jedynie pokręciła głową na znak, że żadnego Kai'Sara nie ujawniła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 17:12, 13 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:47, 14 Cze 2021    Temat postu:

Kaleth

Skontestował, że chyba jego nowa ranga działa deprymująco na co po niektórych, postanowił nie wyprowadzać ich z takiego przekonania, zwłaszcza że nie chciał roztrząsać czy ‘tajestowanie’ oznaczało pozytywne odpowiedzi do pytania retorycznego, czy jednak było odruchem gdy nie miało się nic mądrego do powiedzenia do kogoś wyższego stopniem.

Z zadowoleniem zauważył, że weteranka Aena mądrze wypełnia rozkazy i naturalnie przejęła dowodzenie.

Westchnął widząc konsternację wśród tych, co nie potrafili jeździć na oklep. Przecież tak się przecież zaczyna naukę jazdy… Ich wartość bojowa byłaby zerowa gdyby całą uwagę poświęcali na utrzymanie się na wierzchowcu. Rozważał przekonanie Maia do użycia znaleźnego damskiego siodła, ale to raczej nie przystoi a i komfort saczka wątpliwy. Co do tarcz, skoro nie było uprzęży, z całym szpejem się faktycznie nie załadują, poniechał więc tematu. Zadecydował więc:
- Griz i Cienie konno za mną. Mai z oddziałem oraz Demien - za nami, na spokojnie, jako odsiecz. W razie okazji, atak z ukrycia.
- Dasz radę tropić w siodle?
dopytał grasantkę proforma, bo nawet on sam widział powoli brązowiejące na powierzchni gleby smugi posoki.

W oczekiwaniu na jej potwierdzenie, pobliskiemu krzątającemu się żołnierzowi rozkazał załadować znalezione siodło do swojej kajuty (skoro Griz poczęstowała się egzotyczną derką), i przekazać do Admirała żeby wypatrywali flar jako celów do bombardowania. Poklepał się po pasie, upewniwszy się że ma zapas co najmniej dwóch.

‘Odmyślał’ do Ariadne:
- Skąd te informacje? Najwyraźniej są błędne. Ciężko ranna dowódczyni oddziału który łupił ten przyczółek nazywa się Tris'hia i po nią właśnie wybywamy. Konne siły które dostrzegliśmy lądując na pewno nie były armią. Wyzwaniem będzie kilku Czarowników, których dostrzegliśmy, dlatego wziąłem flary.

- Poza tym, żadna konna armia nie przejdzie tyle mil niezauważona przez Jaszczurki, niemal pod ich stolicą, ani nie przejdzie szybko przez tę dżunglę nawet plażą. Może wyślijcie Dumę napędzaną Kharibdyssem wzdłuż plaży, na ewentualną odsiecz Zatoce, a my wrócimy transportowcami najszybciej jak się da gdy skończymy pościg? Zostań też ty, gdyby była potrzeba reanimacji informatora, pegazem ich dogonisz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Wto 9:29, 15 Cze 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:39, 17 Cze 2021    Temat postu:

Daz

Zmartwił się na chwilę widząc stan Drummond i rozpoznając potencjalne objawy. Pożałował przez sekundę, że spuścił ją ze smyczy za Seraną. Zastanowił się także, jak to zdziczenie mogłoby się przejawić się w jego kajucie i zadrżał z ekscytacji. Rozproszył się jednak z tych myśli i wrócił do rozmowy z Kapłanką.

- Melvo - zaczął bezceremonialnie, bo w sumie nie wiedział jak za bardzo ją tytułować. - Jest to liczone na nasz dwunastogodzinny rejs, albowiem rozładowanie galeonu, a następnie załadunek wojska i amunicji to co najmniej trzy, jak nie cztery godziny. Zostaje im więc osiem na podróż w tę i na zad, ergo po cztery w jedną stronę. A jeszcze liczyli, że nas zaskoczą, więc ich rotacja musiałaby zakończyć się przed upływem dwunastej godziny, a zważ też, że wiezione wojsko na wsparcie rozładować by musieli. Stąd też te cztery godziny są bezpiecznym założeniem. - wyjaśniał, starając się utrzymać konwersacyjny ton, lecz nie uniknął protekcjonalnych nut.

- A ja, admirał, nie mógłbym kapłana zastąpić? - rzekł. Zafrasował się uświadamiając sobie, że Serana faktycznie partycypowała w ich konwentach z Felicion. - Niemniej uważam, iż jest to priorytet, coby chociażby zminimalizować jej wersję wydarzeń.

Zwrócił oblicze do Kapłanki i z uwagą słuchał jej słów, zaciągając się papierosem.
- Khaine niekoniecznie jest z nas zadowolony - mruknął posępnie sugerując fiasko nabożeństwa przed wypłynięciem oraz wpadkę z Nurglem. - Lecz niech tak będzie, być może oficerska krew musi zostać przelana na przebłaganie bóstwa - skomentował słysząc uwagę o zamieszaniu na pokładzie. Zbiegło się to z powrotem Kuskusa i jego rewelacją. Odpowiedział mu głośno. - A więc pierwszy sąd mamy nad załogą Pięści... Jakie są dowody i kto je wnosi? Rozumiem, że na chęciach rozszarpania na razie stanęło i zdążymy tu dokończyć, zanim zmarnuje się krew? - zapytał przybocznego. - Może poddać ich "próbie Khaine'a"? - zapytał zebranych, szukając najlepszego sposobu ujawnienia prawdy i zakończenia polowania na czarownice, które zaczynało przypominać wal-w-łeb-skavena. Wyrzucił niedopałek do wody i spojrzał oczekująco na Kapłankę.

Czekał także na Vaasa i Drummond i ich relację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:11, 23 Cze 2021    Temat postu:

Ariadne

Odpowiedziała Kalehtowi:
- Syndra znalazła dziennik kapitana galeonu wroga, wszystko jest tam zapisane. Ale jeśli nie wierzysz, to ruszaj dalej. Skonsultuje Twój pomysł z Dekappianem.

Przekazała Dekappianowi informacje od Kaletha, po czym dodała:
- Jakiś pomysł co dalej? - wróciła potem do odpowiedzi na jego słowa -Jeśli chodzi o rytuał, to z kapłanem nie problem, bo mamy w razie czego Kezemreela. Wiedźmy brak. Kojarzę inne sposoby, aby skomunikować się szybko z kimś daleko, ale nie wiem czy podołam stworzyć takie połączenie. Muszę porozmawiać jeszcze z resztą "magicznych".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:24, 23 Cze 2021    Temat postu:

Kaleth

- Spojrzę na te zapiski po powrocie. - odpowiedział jej i ruszył tropem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:50, 27 Cze 2021    Temat postu:

Kaleth

Grizelle tylko się uśmiechnęła na zadane pytanie i ruchem głowy oraz brwi przekierowała uwagę na Ogle. Zimnokrwisty nerwowo oblizywał pysk od wręcz groteskowego ślinotoku, a półprzymknięte oczy zdradzały, iż całkowicie zatonął w rozkoszowaniu się wonią świeżej posoki.
- To raczej ty za mną - rzuciła z lekkim uśmiechem wysuwając się na prowadzenie. - denne jakten er min... - dodała nieco ciszej po norskańsku, a następnie zaczęła lekko nucić po nosem, gdy po pierwszym wyrwaniu się do przodu Ogle złapał kierunek zapachu i jednostajne tempo.
[>>KLIK KLIK<<]

Pozostali w grupie pościgowej dołączyli pospiesznie, choć niezgrabnie. Dopiero po kilkunastu metrach zdali się okrzepnąć na grzbietach wierzchowców, albo chociaż przypomnieć sobie podstawowe zasady jak nie skręcić karku.



Minąwszy przedpole za obozem, pełne drobnych kamieni i niskich krzaczków, wiedziony nosem zimnokrwistego oddział wpadł w wąską ścieżkę pomiędzy piaskowymi turniami. Zew krwi zwierzęcia wiódł go pośród głazów bez zastanowienia, a na pierwszym rozstaju znajdującym się zaledwie kilkadziesiąt za linią grani - zignorował drobną ścieżkę na zachód i pognał prosto na północ. Rzut oka na odnogę pozwolił stwierdzić, że pierwsza odnoga umożliwiała wejście na skalne półki górujące nad portem.

Ogle zdawał się nie zważać na nierówne podłoże, które większe problemy stwarzało końskim kopytom, jednak jego pęd za ofiarą mimo wszystko nie stanowił wyzwania prędkością dla zdecydowanie szybszych rumaków nadrabiających odległość na łatwiejszych odcinkach. Piaskowa nawierzchnia wijącej się slalomem pod górę ścieżki z czasem zaczęła ustępować normalnej glebie, co raz częściej upstrzonej zielenią i żółcią traw. Odczuwalna zaczęła też być zmiana powietrza, które o dziwo, im dalej od morza, wydawało się mieć więcej wilgoci. Kolejnych kilka zakrętów później pośród to ciaśniejszych przejść pośród skał lub niewielkich polan, wychynęli finalnie półkę skalną z północnej strony góry, rozciągającą się w kierunku wschód-zachód.



Ogle zatoczył koło węsząc coś zaciekle, aż złapał trop na niewielkie, acz gęste i cierniowe krzaki.
- Tutaj! - wskazała zarośla, zauważalnie mocując się z przerośniętym jaszczurem chcącym zanurkować pośród ciernie.
Na pierwszy rzut oka nie było w nich nic podejrzanego, ale po podejściu bliżej widoczne było miejscowe wygniecenie gałęzi, jak gdyby coś dużego w nie wskoczyło. Kolejne spojrzenie ujawniło, iż kolce na łodygach błyskały w słońcu zakrzepłą krwią. Niewielkie acz liczne liście rośliny uniemożliwiały zajrzenie do wnętrza krzaka.
- Tu też coś mam - odezwał się Mai wskazując miejsce zaraz po lewej stronie ściany, którą minęli wjeżdżając na półkę skalną. Na ziemi leżała włócznia, hełm oraz kałuża krwi. Było to o tyle dziwne, że ślady posoki nie rozchodziły się w żadnym kierunku od pierwotnej plamy.

- Ostrożnie z tym habaziem! - syknęła Grizelle, widząc zbliżające się do krzaka osoby. - W takich są gniazda żmij, a mamy końcówkę okresu lęgowego.

[Grizelle - zużyte szczęście]

Dekappian & Ariadne

Melva, stojąc w kompletnym bezruchu, wysłuchała całości monologu Admirała, utrzymując pozycję nawet dłuższą chwilę po jego zakończeniu.
- Duży zapas na bezpieczne założenia - podsumowała, jednak nie rozwijała dalej swych myśli.

Kuskus, choć niechętnie patrząc na osoby spoza załogi, odezwał się celem streszczenia zamieszania.
- Nie wiadomo jeszcze kto oskarżył kapitana i jego pierwszego, bo nikt się nie poczuwa do ujawnienia. Poniekąd rozumiem, na konfidenta zawsze się będzie krzywo patrzeć, jeśli to ktoś z ich załogi. Tak czy inaczej, takiego oskarżenia nie rzuca się bez powodu, nawet jeśli to tylko jakaś zemsta za chuj wie co.

Gdy zapadła cisza, w obowiązku do przejęcia głosu poczuł się Vaas.
- Więc tego... no. - rozejrzał się niepewnie.
- Ssłapałam trop od ssamego początku - weszła mu w słowo Drummond. Niczym szykujący się do ataku drapieżnik oblizała zęby górnej szczęki na samo wspomnienie swojego zadania. - Śślisska ssuka nie jesst ssama. O ile całkiem daleko płynęła o włassnych ssiłach s Nessie, o tyle saras sa półwysspem czekał na nią okręt. Albo kilka. S kharibdyssami. Więcej niż pięć. Sapachy saczęły się mylić, sa dużo.

Vaas spróbował dyskretnie pokazać gest kręcenia palcem przy skroni, jakoby Drummond zaczynała być niespełna rozumu. Na jego nieszczęście, czarodziejka błyskawicznie obróciła nie tylko oczy, ale i całą głowę dostrzegając uwłaczający gest. Syknęła wściekle łapiąc go dłońmi za poły odzieży, zaś głową wzięła zamach i ruszyła rozwartą szczęką wprost na twarz kapitana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:31, 27 Cze 2021    Temat postu:

Kaleth

- Følg ledelsen – mruknął i popędził konia do biegu za zimnokrwistym z grasantką. Co jakiś czas obracał się tylko kontrolnie, czy jego minioddział nadąża.

Nie pakował się oczywiście do środka krzaka, miał niejasne przeczucie, że coś w nim śmierdzi i nie było to zapewne truchło Trishy. Słuszność ostrożniejszego postępowania, po pamiętnej przygodzie z pierścieniem, potwierdziły słowa Griz. Rozejrzał się po okolicy, a nuż on albo jego zwiadowcy kogoś wypatrzą korzystając z dużego wreszcie pola widzenia.

- Koń spanikował od węży, zrzucając jeźdźca? Albo coś ich zjadło? – rzucił swoje wstępne teorie. Zwrócił uwagę, czy jego koń jest niespokojny. Ogle może traktować inne gady jak przyjaciół, ale on wolałby nie fiknąć kozła z siodła w dół zbocza.
- Potrafisz wykryć iluzje? – spytał cicho Griz.

Rozkazał Baretkowym zająć pozycje na okolicznych skałach.
- Nie powtórzyć takiego błędu. Zbadajcie ślady na ziemi i roślinach. Podjechał do Maia żeby obejrzeć ekwipunek, może i po nim da się poznać, czy był oficerski czy szeregowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:29, 04 Lip 2021    Temat postu:

Ariadne

Oczekiwała na odpowiedź Daza odnośnie tego, co dalej zamierza, szczególnie, że Kaleth nie był zainteresowany powrotem, a informacje przez nich zdobyte uznał za nieprawdziwe.

Widząc co robi Drummond, krzyknęła szybko:
- Melva, pomoż!
Po czym wyjęła zza pasa biczomiecz, aby złapać wiedźmę za rękę bądź kostkę, i wytrącić ją z równowagi, a docelowo unieruchomić do czasu uspokojenia się. Rozważała również przejąć jej rozum, aczkolwiek mogło to być, w obecnym stanie Drummond, nie do końca łatwe i bezpiecznie zadanie.

W trakcie zwróciła się do Daza:
- Admirale, radzę coś z nią zrobić. Odpoczynek jej się przyda, a może i rytuał oczyszczenia pomoże. Jak tak dalej pójdzie, to jest ryzyko, że ją stracimy, i razem z Khasią będą dla nas zagrożeniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Nie 15:36, 04 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:27, 10 Lip 2021    Temat postu:

Daz

- Drummond! Jemu i tak już nic nie pomoże - krzyknął przenosząc wzrok na pierwszą oficer, licząc, że przywoła ją to do porządku i nie uszkodzi swojej pięknej buźki.

- Nowe informacje wymagają nowego podejścia - rzekł w odpowiedzi do Ariadne. - Najpierw myślałem, coby ewakuować złoto i kosztowności do Czaszki, następnie wrócić po resztę, a w międzyczasie zapolować na port macierzysty SSildrasów. Lecz teraz gra się zmieniła. Wydaje mi się, że kontakt z Felicion to priorytet. Muszę naradzić się z moimi oficerami, preferowalnie, zanim kadra się uszczupli. Następnie wrócę do ciebie, Pani. - skłonił się, skinał na swoją świtę i ruszył na okręt, gdzie trwało zamieszanie.

- Drummond, jesteś w stanie trzeźwo myśleć? - zapytał po drodze.

Po wejściu na okręt, twardo wszedł między dwie zwaśnione strony i zażądał wyjaśnień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:41, 29 Lip 2021    Temat postu:

Kaleth

[<<<SOUNDTRACK>>>]

- Ciężko stwierdzić... - odparł Mai oglądając ślady. - Krwi nie ma dużo, a hełm jest nietknięty - na potwierdzenie swych słów przekazał typowy elfi szyszak Kalethowi do obejrzenia. Pancerz wydawał się do bólu przydziałowy, oszczędny nawet w podstawowe wzory frakcji Ss'ildra Tor. - Ziemia tylko wydeptana jakby spędzili tu dłuższą chwilę - wskazał palcem granice niewielkiego okręgu w jakim się znajdowali, w którym trawa rzeczywiście była wbita całą swoją długością w częściowo piaskowe podłoże.
Gdy rozważali nad jestestwem powiązania szewstwa i flory, Mai skierował dwóch podkomendnych w kierunku podejrzanego krzaka oferując im zawczasu znalezioną włócznię.

Grizelle wycofała Ogle na zad, gdy obaj żołnierze podjęli próbę rozsunięcia kolczastego krzaka.
- Jeśli pytasz czy uważam, że wiesz co robisz jako lord, to tak. Takie iluzje jestem w stanie przejrzeć - odparła po norskańsku Grizelle. Pomimo nieodpartej chęci na złośliwość, powstrzymała się najwyraźniej od wygłoszenia opinii w sposób zrozumiały dla wszystkich.
O ile jeden z żołnierzy radził sobie sprawnie z użyciem drzewca w sprawdzaniu niespodzianek w krzewie, o tyle drugiego zgubiła zbytnia pewność siebie gdy stwierdził, że wyciągnie widziane przez siebie znalezisko. Ciernie dotkliwie pocięły mu przedramiona a także prawą nogę gdy obsunął się do przodu pod ciężarem wywlekanych zwłok. Ukryte ciało było ubrane w mundur kawalerzysty Ss'ildra Tor, aktualnie poszarpany po wydobyciu go z niedawnego schronienia. Elfi mężczyzna miał pozbawioną hełmu twarz zastygłą z zamkniętymi oczami, zaś wśród licznych lecz drobnych ran, których źródłem był zapewne krzak, najbardziej rzucało się w oczy poderżnięte gardło i podcięte nadgarstki.

Dekappian & Ariadne

Zarówno bicz Ariadne jak i Melvy nie należały do humanitarnych narzędzi pacyfikowania wściekłych czarownic, jednakowoż były w tym całkiem skuteczne. Zębate elementy broni Kapłanki owinęły się wokół buta Drummond na wysokości łydki natychmiast przebijając się przez odzienie i po szarpnięciu zdobiąc je czerwienią. Stojąca po drugiej stronie celu i pozbawiona subtelności Siostra Rzezi swoim pełnym haczyków biczem przecięła powietrze tuż przed twarzą Vaasa oplątując szyję czarodziejki. Silnym pociągnięciem w przeciwnym kierunku od Kapłanki zwaliła ofiarę z nóg rozciągając ją wspólnym wysiłkiem na ziemi. Napiętą o własny łokieć broń dla pewności przydepnęła utrudniając Drummond podniesienie się a zarazem i odzyskanie głosu.

Krzyk Admirała zdał się na chwilę ostudzić spętaną, dotychczas wściekle wymachującą rękoma w powietrzu. Chwilowy przebłysk świadomości powrócił, gdy wiedźma zaczęła sygnalizować brak dostępu do powietrza poprzez bezradne wpijanie paznokci w ściskający krtań bicz.

- O tym właśnie mówiłem. - odezwał się Vaas, a w jego głosie brzmiała nuta strachu. Dookoła zaroiło się nagle od niewolników Ariadne, którzy nie wiedzieli może co się dzieje, jednak działania Pani oraz jej Siostry uznali za sygnał do wyjęcia broni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:17, 29 Lip 2021    Temat postu:

Kaleth

Griz w jego postrzeganiu zaczęła przekraczać granicę pomiędzy byciem pyskatą zawadiaką, a wkurzającą zrzędą.
- No no Thulgurimie, w dobrym humorze dzisiaj jesteście. - odpowiedział w ichnim.

Chwila lustrowania zwłok dała mu mniej więcej pojęcie co mogło się zadziać w tym miejscu. Rany widoczne na martwym żołnierzu pasowały do śladu po ostrzach (być może nawet rytualnych), używanych przy leczeniu magią krwi - tak jak to obserwował u Ariadne. Użyli go niczym worka z krwią żeby przywrócić zdrowie rannej dowódczyni, a jego ekwipunek i wierzchowiec oddalają się coraz dalej z wypełnioną świeżymi siłami oficer. A po wszystkim, cisnęli truchło w krzaki.

Z ciekawości zwrócił jeszcze uwagę, czy na zwłokach były ślady walki albo skrępowania sznurem. Jeśli nie, znaczy że poświęcił się dla dowódczyni. Jeśli owszem, to były raczej dobre wieści co do morale gonionych.

Podzielił się tymi spostrzeżeniami z pozostałymi i nakazał tropicielom wyszukanie ścieżki którą podążyli uciekający, oraz wybadania jak dawno to się mogło odbyć. Proforma kazał obszukać zwłoki, nie spodziewał się znaleźć czegokolwiek.
Zerknął czy skaut się opatrzył, jeśli zaś brakło bandaży, podał mu fiolkę maści.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Śro 11:33, 11 Sie 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin