Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Intermission VIII: Zemsta Ss'ildra Tor
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:07, 23 Lut 2022    Temat postu:

Daz

Skinął głową.
- Porozmawiam z nią. Raczej nie odmówi uczestnictwa w tym przedsięwzięciu, a jest to na ten moment priorytet w mojej ocenie. Albo chociażby istotne dane wywiadowcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:50, 23 Lut 2022    Temat postu:

Ariadne

Gdy uszły emocje, planowana drzemka Ariadne przerodziła się w twardy kilkugodzinny sen. We śnie obserwowała samą siebie z perspektywy posągu Khaine'a, który z jakiegoś powodu znajdował się w jej jaskini obok Primogena. Khaine bacznie obserwował jak jego Kapłanka, w odnowionej sali o ścianach wyłożonych dziwnym drewnem z wąskich belek o skorupowatej budowie oraz skórami i kocami wyłożonymi na podłodze przechadza się pośród licznych świec i dewocjonaliów. Wierni stoją na baczność przed nią w oczekiwaniu, podczas gdy ona rozkłada na ołtarzu koc, a na nim z kolei dwie głębokie misy i dwa rytualne sztylety. W tym czasie jej przyboczne, Missisi i Melva, prowadzą pokornego niewolnika asurskiego pochodzenia do znajdującego się na tyłach groty oczka wodnego, które teraz z jakiegoś powodu posiada podłogę zmieniając je w mały basen. Siostra Rzezi pomaga elfowi wejśc do basenu, zaś wiedźma zaczyna go obmywać.
Khaine nie rozróżnia wypowiadanych przez swoją Kapłankę słów, ale obserwuje jak każdy z tłumu powtarza jej wypowiedzi i uderza się ściśniętymi w pięści prawicami w pierś.
Przyboczne Kapłanki w tym czasie prowadzą nagiego asura w stronę ołtarza ofiarnego i trzymając go za ręce kładą go na plecach w pozycji krzyża.
Bóg obserwuje jak Ariadne przekazuje Melvie i Missisi po jednej ofiarnej misie i ostrzu, pozwalając by każda z nich rozcięła jej wnętrze jednej ręki. Gdy kobiety zebrały do naczyń po kilka kropli krwi swojej przewodniczki, powróciły do niewolnika, każda stając koło jego ręki.
Khaine z ciekawością patrzył, gdy Kapłanka zrzuciła z siebie szaty i przemawiając naga do tłumu weszła na ołtarz. Boga nie interesowały słowa, lecz czyny, których dopuszczała się kultystka. Gdy wzywała Jego imię ujeżdżając przed tłumem swojego wroga, jej przyboczne podcięły mu żyły. Serce ofiary wściekle pompowało krew do naczyń, mieszając ją z kroplami Ariadne.
Uznawszy, że zebrały wystarczająco, Missisi i Melva położyły sztylety wzdłuż bioder prowadzącej obrzęd i udały się z naczyniami w tłum. Asystentki mijały każdego z wiernych pozwalając mu zamoczyć dłoń w zebranej krwi, a następnie przetrzeć nią po swojej twarzy. Posąg widział jak Ariadne zaciska powieki nasycając się z bezbronności ofiary ku jego czci, a także jej radość, gdy po otwarciu oczu zobaczyła całe szeregi z odciśniętymi krwawymi dłońmi na twarzach. Zgrabnym ruchem chwyciła za dwa noże i cięła krzyżowo przez tętnice szyjne ofiary, zalewając całe ciało falą gorącej substancji.

Zbudziła się zgrzana, spocona z wypiekami. Szybko skojarzyła, że to był tylko sen, a ona dalej znajduje się na pokładzie Dumy Khaine'a.
- Wszystko w porządku? - spytał wyraźnie walcząc ze śmiechem Rerinar. Siedział na krześle w rogu pomieszczenia z widokiem na drzwi. - Po dźwiękach przez sen, nie śmiałem budzić. Miejmy nadzieję, że nikt sobie nic nie pomyśli, bo dawno nie słyszałem by ktoś tak wzywał imię Pana.

Wszyscy

Obwieszczone przez Daza zwycięstwo spotkało się z hucznym aplauzem, zarówno po stronie tych co brali udział w wypadzie, jak i tych co obeszli się smakiem. Następujące po tym polecenia kolejnych zadań spotkały się z kolei pomrukami powracających i śmiechami witających.

- GANESH! CHOLERO JEDNA! - rozległ się damski wrzask, przypominający wściekłą harpię. Felia wypadła po schodach wieży na nabrzeże odgrażając się chochlą. - Miałeś mi dać znać cymbale połamany jak ich zobaczysz na horyzoncie, żeby kuchnia ruszyła! Sam teraz drób będziesz z piór i ryby z łusek czyścił! Już na górę!
- Mówisz, że Gustaw sam ją sobie wziął na brankę? - ktoś spytał głośnym szeptem, gdy kucharka wskazywała korsarzowi kierunek narzędziem przemocy domowej, a ten odganiał się jedną z prowizorycznych kul, na których walczył o równowagę.
- Może same z Sanią mamy zapierdalać dla wszystkich?! No won na górę mówię!
- Ale admirał właśnie mi kazał...
- Sradmirał! Przez ciebie będzie siedział z pustą kichą! Ghaaaa!
Gdy wydała z siebie okrzyk wylewając resztki złości, obróciła się na pięcie i powędrowała na górę pozostawiając za sobą niezręczną ciszę.
Wstrzymywane wdechy zaczęły ustępować wyrywającym się pojedynczym parsknięciom, zmieniając się finalnie w falę śmiechu.
- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni! - wrzasnęła Felia z okna najwyższego piętra wieży.

Pozostawieni samopas robotnicy najwyraźniej się nie obijali, ale winda nie stanowiła priorytetu. Zakończyli natomiast post-kharibdyssowe naprawy około trzech czwartych nabrzeża, umożliwiając swobodne przejście od Primogena, aż do każdego z wejść do tuneli. Jeśli dać im odpocząć w nocy, do południa następnego dnia byłyby gotowe pomosty zdolne pomieścić jednocześnie pięć okrętów. Kolejne dopiero możliwe by były w dalszej perspektywie, po rozbudowie dookoła Primogena.

Młodziutka Haena przebiła się z uśmiechem do przodu ciągnąc za sobą zawstydzonego Artiego.
- Armia konna powiadacie? No, pochwal się - ponagliła go.
- Także, tego no... Tak wyszło, że znaleźliśmy miejsce gdzie rośnie od cholery twardego bambusa, a że jest on łatwy do ścinania...
- Na bogów! - wybuchła. - Mamy ostrokoły rozstawione dookoła całego obozu, trochę wilczych dołów od zachodniej strony, a także projekt szybkiej wieży!
- Dzięki łatwości pozyskania.. - odezwał się ponownie Arti - ... i tego, że liany od razu też mamy na miejscu, mogliśmy małym kosztem znacząco zwiększyć potencjał obronny. Wieża obserwacyjna lub strzelecka, przy materiałach dostarczonych w miejsce docelowe to kwestia około godziny pracy. Zgłosiłem pomysł pani podporucznik Naesali i...
- Zaakceptowałam od razu. Jeden ostrokół robili w ciągu zaledwie minut, a w kilka godzin otoczyli nim cały obóz. Podwójnie.

Dekappian

Zmierzając do swojego kapitanatu, gdzie gestem zaprosił go Ganesh dostrzegł ociągających się kapitanów. Eref z Vaasem wymienili spojrzenia dezaprobaty. Ten drugi chwilę prowadził niemy dialog za pomocą wskazywania siebie i Erefa naprzemiennie palcem, o to który ma się odezwać. W końcu zrezygnował pod spojrzeniem kapitana Pięści i westchnął biorąc na siebie odpowiedzialność za wypowiedź.
- Dajmy ludziom trochę luzu. Jest noc. Nim się rozładujemy, to wszyscy będą padać na pyski, do tego suche bo bez gorzały. Zresztą... Kto nas tu znajdzie?
- Patrole już dawno mieliśmy ustalone. Wachty dobowe na morzu ze zmianami o zmierzchu, żeby nie rzucać się w oczy wpływaniem i wypływaniem. - dodał szorstko Eref.
- Dajmy z tym spokój do jutra. Nie traktuj załogi jak Kyrian. - Vaas pozwolił sobie położyć rękę na ramieniu Admirała dla zaakcentowania wypowiedzi.
Przechodząca obok Kyrian fuknęła mamrocząc coś pod nosem o żenadzie.
- Zresztą, tobie też się przyda odpoczynek, jeśli chcesz od niej korsarzy z przetrąconymi stawami. Bosch się tym do tej pory zajmował, i ja bym tego nie psuł.
- Dopnę się do tego pomniejszego buntu - dorzuciła się Syndra, gdzie już wszyscy weszli do kapitanatu. - Tym bardziej że, bez obrazu Kuskus, ale z ciebie dupa wołowa a nie żaden mentor.
- Eeeej... Ganesha wziąłem pod skrzydła i zobaczcie jak...
- No właśnie - przerwała mu chórem kadra Lipali.
Kuskus podniósł ręce do góry na znak kapitulacji.
- Przynajmniej pić bym ich nauczył jak porządne wilki morskie.

Siedząca na rogu swojego biurka Kyrian patrzyła na pozostałych znudzonym spojrzeniem.
- Jak już przestaniecie udawać, że mnie tu nie ma, dajcie mi znać na czym w końcu stanęło.
W świetle drzwi oparty o futrynę stał rozbawiony Prospero.
- Jeśli wolno mi wtrącić, to mam propozycję. Odpierdolicie się na wstępie od nieswojej piaskownicy - rzucił oficer Karaho nie czekając na reakcje. W ramach uciszenia protestu, uniósł palec dłoni wciąż skrzyżowanych na piersi rąk. Skinieniem głowy przekazał uwagę na Kyrian.
- Wśród pojmanych jeńców jest dwunastu korsarzy, nie wymagających przeszkolenia. Czterech spośród nich zaproponowało służbę w naszej flocie od razu, nie chcąc wylądować na targu niewolników. Pozostałych ośmiu zakładam, że czeka z decyzją aż zobaczą co się stanie z tymi.
Napięcie zdało się zostać rozładowane, chociaż Syndra nadal słała pioruny z oczu w kierunku Prospero. Ten natomiast w odpowiedzi puścił jej oczko, ponownie podnosząc jej ciśnienie.
- Nie ma wśród nich oficerów, żadnej kadry ani weteranów. Sami byli dopiero co niewolnikami.
- No nie mogłaś tak od razu, kurwa no... - westchnął z rezygnacją Vaas.
Kyrian w odpowiedzi tylko przekrzywiła głowę z politowaniem.

Kaszlnięcie Imry skupiło uwagę na niej. Zamierzała to zrobić, ale nie spodziewała się tuzina morderczych wejrzeń, przed którymi odruchowo zasłoniła się naręczem pergaminów pełnych zapisków.
- Admirale, można na słówko? Taka tam, dobra nowina, przełom, te sprawy?
W ramach zachęty pokazała szkic Primogena.
Gdy się zbliżył, rozłożyła kartki na biurku i pospiesznie zaczęła je układać w kolejności.
- Riin pożyczył mi swoje zapiski z nauk archeologicznych sprzed lat, jak jeszcze miał dostęp do biblioteki Hoetha, dzięki czemu coś odkryłam. Nie wnikamy we względy religijne, ani istotę samej czaszki. Skupiamy się na samych zapisach. - Imra wyjmowała komplety po 4 kartki, w sumie tworząc trzynaście zestawów. - To jest kopia malunku z czaszki. To jest kaligraficzna wersja Riina z podręcznika w bibliotece Hoetha. To są aktualnie używane znaki. To są moje wskazania części wspólnych i różnic, powstałych przez czynniki zewnętrzne, takie jak deszcz, wiatr, uszkodzenia mechaniczne i transport. A także, zmiany kulturowe, przez to, że dany zapis obecnie wygląda inaczej - tłumaczyła wskazywane 4 obrazy. Pierwszy od drugiego, a tym bardziej trzeciego potrafił się w każdym z kompletów różnić znacząco, ale obecność czwartej wersji autorstwa Imry nabierała sensu. Zebrała plik ośmiu czwórek i ułożyła je w stos.
- To są kolory magii. Dlaczego magowie ich nie rozpoznali, może admirał pytać... Nie, to nie ich nieudolność. Znak magiczny, jest jak... Krasnoludzka runa. To są pierwotne zapisy, archaiczne, nieczyste, nieużywane, z błędami. O, tak jakby napisać zdanie z błędem. Niby da się zrozumieć, ale to nie to samo. W ramach czasu znak poprawiano, jego kształty, ortografię, tak by działał lepiej. Jak to Naesala mówi, lepsza dłuższa prosta lufa, niż krótka i krzywa. Hihi.
Poprawiła okulary.
- Generalnie, muszę tu podziękować Dustoi, który rozpoznał zmieniony znak Azura, myśląc, że to jakaś wypaczona wersja, a także Remkelowi, który tłumaczył mi szlif runów, że każda chropowatość ma znaczenie w ich mocy. Skracając, mamy tu wszystkie 8 kolorów magii, w ich pierwotnej postaci. Brudnej, mętnej, niestabilnej, grożącej zawałem i impotencją. Te cztery zestawy, to cztery strony świata... ze szkicami urządzenia.
Wyjęła zestawy kartek, których obrazy niczym puzzle pasowały do siebie w 16 wariantach, prezentując koliste coś, niczym wzór posadzki w szlacheckiej łazience. W każdym zestawie brakowało jednak części środkowej.
- Finalnie powinno wyglądać to tak.
Rzuciła kartkę, niczym asa na stół. Na pergaminie widniał obraz przedstawiał obelisk lub menhir stojący w kręgu. Pod rysunkiem widniało pisane drżącą ręką "KAMIEŃ DROGI! KURWA MAĆ! JEB SIĘ HOETH I TWOJE ŚLUBY MILCZENIA!" Pospiesznie wzięła pióro z biurka i zaczęła przekreślać treść dalszą niż pierwsze dwa wyrazy.
- Także tego. Brakuje nam jednej części, która jest przekaźnikiem energii, albo w zasadzie nadajnikiem. Mówiąc brakuje, mam na myśli fizycznie nam go brakuje. Nie ma fragmentu czaszki, gdzie mógłby się znajdować. Sam okrąg umożliwi nam stworzenie teleportera tylko do nas... W teorii. O ile trafimy ten jeden właściwy układ. Biorąc pod uwagę kolejność następujących po sobie kolorów, tych układów będą tylko dwa. W teorii, brakująca część może też leżeć gdzieś tu na dnie portu. Bo... jak wspomniałam... Jednym z czynników uszkadzających czaszkę był transport. Ona nie jest stąd.

- To zależy - zarejestrował za swoimi plecami głos Kyrian. Zaabsorbowany próbą nadążenia za Imrą nie zauważył wchodzącej Missisi, która najwyraźniej przyszła wykonać uzgodnioną wcześniej kwestię.
- Od?
- Od efektu jaki zamierzamy. Jeśli ofiara ma być do jakiegoś rytuału, któremu nikt nie będzie świadkować, to po co się przemęczać w jakąś selekcję. Jeśli to ma być do nabożeństwa, to już kwestia czy zależy nam szybkim przewerbowaniu druchii, czy ogólnym złamaniu ducha. W tym pierwszy przypadku, wiadomo że decymujemy asurów, nie przelewając ani kropli wspólnej krwi. W drugim przypadku, nie rozróżniamy pochodzenia, ale pozbywamy się najsilniejszych i stopniowo idziemy w dół łańcucha pokarmowego.
Daz odniósł wrażenie, że Kyrian bardziej kieruje słowa do niego, aniżeli do wiedźmy, jakby nie chcąc decydować o wydawaniu zapasów.

Ariadne

Gdy zeszła na ląd, Missisi powitała ją z uśmiechem.
- Chodź Pani, będziesz zadowolona. Nie zdążyliśmy ze wszystkim, bo nie zakładaliśmy tak szybkiego waszego powrotu.
Melva i Polin wymieniły spojrzenia, z czego ta druga wykazywała znacznie większą ciekawość.
Missisi doprowadziła je pod wejście do groty, znacznie węższe niż było wcześniej. Po obu stronach dołożone zostały ściany, zwężając wejście do rozmiaru potrójnych drzwi. Ściany zrobione zostały z nieznanego jej drewna, przypominającego tuby różnej szerokości: od wąskich rurek po grubość pięści.
- To jest bambus - wyjaśniła. - Wczoraj znaleźli go niedaleko obozu. Lekki, szybko się go zbiera, łatwo przerabia. I rośnie w zawrotnym tempie. No, wchodźcie - ponagliła.

Zwężenie najwyraźniej miało na celu stworzenie pomieszczeń zaraz przy samym wejściu. Ariadne dostrzegła, że pierwsze po lewej zawierało kilkunastu niewolników, którzy natychmiast się zerwali na równe nogi i ukłonili. Kapłanka zauważyła, że byli zajęci wyplataniem mebli z drobniejszych wici bambusa, przypominających wiklinę. W efekcie, wytworzyli małe stoliki, ramy łóżek oraz stoły. W dalszej części dostrzegła kolejne ścianki działowe z gęsto splecionego bambusa, z zasłonami zamiast drzwi.
- To jest moje...To dla Melvy, to dla Polin... - wskazywała kolejne pomieszczenia.
- Tylko nie ciesz się za bardzo, bo wszyscy pójdziemy z dymem - rzucił czarodziejce Rerinar. W odpowiedzi zobaczył żartobliwie wystawiony język. Obie natychmiast zniknęły w sobie wskazanych sekcjach. Ariadne zauważyła, że nie licząc podłogi i niedokończonego sufitu, nie dałoby się stwierdzić, że znajdują się w grocie.
- Mam wzmacniane łóżko! - dało się słyszeć z pokoju Polin.
- A to dla Pani - wskazała pokój, który najwyraźniej rozciągał się od lewej wzdłuż tylnej ściany aż do połowy szerokości groty.
Ariadne stanęła na środku czegoś na wzór salonu z niskim kwadratowym stołem i rozrzuconymi dookoła poduszkami.
- Felia i Sania na moją prośbę zbierały całe pierze, jakie im się nawinęło - oznajmiła.
Dookoła nowego salonu dostrzegła liczne szafki z półkami, na których poustawiano nieliczne dewocjonalia. Przy tylnej ścianie tlił się żeliwny kocioł, wypełniony węglem, dając ciepło na całość pomieszczenia. Po swojej lewej Kapłanka dostrzegła dodatkowe pomieszczenie, które tym razem było sypialnią. Po wejściu do niej zastała duże łóżko, oczywiście też z bambusa, które wyłożono futrami i poduszkami. Resztę pomieszczenia zajmowały szafy, w której poukładano cały jej dobytek. Trzecie pomieszczenie znajdujące się po przeciwnej stronie salonu niż sypialnia, bliżej oczka wodnego, było przedzielone zasłoną. W nim z kolei wyłożono podłogę bambusem i zamontowano prowizoryczny sufit, zaś na środku ustawiono balię, tym razem z normalnego drewna.
- Reszta z nas się będzie myć w oczku. Wyłożyliśmy je podłogą.
- Mów za siebie, ja się tu zamierzam wpraszać regularnie! - rzuciła Polin wchodząc przez kotarę i rozglądając z dziecięcymi wypiekami na twarzy. - I gwarantuję, że będzie tu sauna.
Grymas wiedźmy na swobodę czarodziejki był trudny do ukrycia.
- W moim pokoju nie ma łóżka - oznajmiła zza pleców Melva.
Nim Missisi zdążyła się odezwać, Melva natychmiast dodała:
- Wskaż mi niewolnika... Odpowiedzialnego... Za... Tę matę do medytacji.
Polin zaśmiało się wpół parskająco, wpół prychająco, przechodząc w klapanie rękoma po swoich udach niczym niema foka.
- To nie jest śmieszne, czarodziejko - odezwała się rzeźniczka. - Muszę wiedzieć, jakiej krwi użyto do namalowania symboli na niej.
- Asurskiej. Sama dopilnowałam.
Melva skinęła głową. Polin ponagliła ją gestem ręki.
- Nie rozumiem?
- Magiczne słowo?
Melva zrobiła minę bardzo zbitej z tropu.
- Przecież nie znam się na arkanach magicznych. Nie piętnuj mojej niewiedzy.
- Maniery to faktycznie najbardziej tajemnicze arkana - przewróciła oczami z rezygnacją.
- To jeszcze nie wszystko, chodźcie - rzuciła Missisi wychodząc przed pokój i kierując się w stronę oczka wodnego. Oprócz podłogi, bambusowej rzecz jasna, i podmurówki dookoła oczka wodnego, bambusowej rzecz jasna, oraz podłogi wewnątrz wody, bambusowej rzecz jasna, nie było nic. Mimo to, Ariadne rzuciło się w oczy, że droga od oczka wodnego aż do wejścia do ich groty nie przechodziła przez żadne pomieszczenie, a przygotowane miejsce było w stanie zmieścić, choć stłoczonych, około setki wiernych.
- Najpierw kwestia wody. Naesala podsunęła pomysł. Ta podłoga co widzicie, jest przytwierdzona na stałe. Można po niej chodzić, skakać, mordować, powinna wytrzymać. Ale pod nią, około metra niżej, jest druga. Trzyma się tyle o ile, bo żaden korsarz nie chciał tam zanurkować, myśląc że chce go zabić. Do niej jest przymocowany sznurek, który prowadzi do... - wskazała palcem ponad ich głowy na dzwon.
- Nie lepiej było zaminować? - spytała Polin.
- No następna. Naesala też chciała nas wszystkich powysadzać. Według mnie wystarczy. Jeśli chodzi o ołtarz, to jeszcze poczekamy. Niewolnicy zerwali największy stalaktyt i go rzeźbią. Po ociosaniu powinien być we wzorze Har Ganeth, tak by zmieścić jednego człowieka do złożenia w ofierze z odpływem krwi. A Vestana przeniosłam do niewolników, żeby widokiem nie gorszył. Zwłaszcza, że zaczął gadać sam do siebie, to go uciszają. A niestety, ale słychać wszystko co się dzieje u sąsiada... Polin.
- Zawsze będziesz wtedy u mnie mile widziana. Tak jak Rerinar, dla którego łóżka nie widziałam, a nie sądzę by medytował.
Widząc na sobie oceniające spojrzenia Melvy, Missisi, Ariadne oraz wyczekującej reakcji Polin, na prędce spytał:
- A gdzie miejsce dla Abaddona?
- Kurwa! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam!

Wybiwszy Missisi pytaniami wracającymi do rzeczywistości, Ariadne nie uzyskała żadnej niepokojącej wiadomości na temat zakulisowych działań Dekappiana lub Kaletha.
- Tak po prawdzie, to najbardziej odpoczęli ludzie kundla. Przestał zawracać im dupę co dwa kroki jakby byli jakimiś upośledzonymi niedojdami.
Dowiedziawszy się o potrzebie kontaktu z Felicion, niezwłocznie udała się do Kyrian celem doboru ofiar.

Kaleth

Doszedł do wniosku, że najwyraźniej kwestia koni pozostanie przez kilka nierozstrzygnięta. Musiały pozostać albo na okrętach, co zapewne zaowocuje konfliktem z kapitanem, albo na nabrzeżu, co może grozić wypadkiem i masą upierdliwości.

Przeprowadzenie rozmowy z Ariadne i Dekappianem odpadło z miejsca, gdy natychmiast zostali porwani przez swoich ludzi do nadrobienia spraw.

Zapał Haeny i Artiego, którzy najwyraźniej byli dumni ze swojej inwencji wywołał mieszane uczucia, ponieważ rozkazy brzmiały inaczej. Z drugiej strony, trudno było nie docenić wykorzystania okazji, na którą zgodę wyraziła również Naesala.
- Opierdalałeś się lordzie. Nawet rysy na pancerzu nie widać. - rzuciła zaczepnie puszczając oczko.
- Znajdźcie se pokój... - mruknęła mijając ich Grizelle w drodze do czekającego nań syna. Glam natychmiast przytulił się do jej bioder i coś zaczął mówić pod nosem.

- Żadnych odpraw, chodźcie na górę. I tak spieprzyliście tym szybkim powrotem - krzyknął Raki machając ręką by szli za nim do baszty i na piętro. Jeśli zamierzał protestować, ponaglające klepnięcie w tyłek od Naesali wybiło go natychmiast z oporu.

Idąc po schodach, zdziwił się, że nie zastał Gorra leżącego na stole. Pomieszczenie stało puste i całkowicie wyczyszczone.

Po wyjściu na powierzchnię, uderzył go zapach powietrza, uświadamiający drastyczną zmianę między tym co było w jaskini. Pod nocnym niebem w obozie było dosyć pusto, ale pośród pochodni zmiany były widoczne.
- Prawie wszyscy są na swoich posterunkach, poza tym nikt się was nie spodziewał - rzucił wyjaśniająco dowódca halabardników.

Palisada dookoła obozu została zrobiona w około jednej czwartej i widać było dokładny moment w którym porzucono pracę na rzecz produkcji ostrokołów. Jednak ani ostrokoły, ani palisada, ani nawet podesty dla strzelców nie zwracały tak uwagi, jak rozstawione obok placu apelowego dwa okrętowe maszty, nachylone do siebie wzajemnie tworząc z przybitych do ziemi żagli trójkąt rozwartokątny. pod jedną połową rozstawiono nowe ławy i stoły z bambusów, zaś pomiędzy nimi stały wstawione na ogniu kociołki i grille ze smażącym się już mięsem i rybami. Drugą połowę oddzielono ścianami z plecionego bambusa, osłaniając jej zawartość.
- Lazaret z rannymi. Część jest w stanie chodzić, to żeby mogli jeść ze wszystkimi i czasem pogadać, to tam ich umiejscowiliśmy. Póki nikt nie ma żadnej zarazy, to nie przeszkadza. No i zawsze mamy Gorra na oku. - oświadczył Raki.
- A maszty patrol znalazł jak morze wyrzuciło je na brzeg. Najpierw chcieli zabrać same żagle, ale potem chłopaki stwierdziły "czemu nie?" - dodała Haena.

Gdzieś pod żaglami czmychnęła znajoma sylwetka olbrzyma, próbująca poprawić czapkę. Osobnik na szybko pozapalał pochodnie, dając więcej światła na swoją twarz. Zamachał ręką zapraszająco.
- Ino chybcikiem! Nie po to żem wstawiał ogień, co by teraz sie syćko sfajczyło! - ponaglił Gustaw.
- A, mistrzu Thulgurimie. - Kaleth usłyszał szept Haeny za swoimi plecami. - Cirara kazała podziękować za recepturę. I spróbować. I w sumie my też dziękuję.
- Ty mi dziewuszko jeszcze nie dziękuj. Poprzednia partyjka może i była dobra, ale twój dowódca to jeszcze z tydzień chorować będzie. I ciesz się, że imć Lordzinka nie prowadzi księgi uraz... Albo wiesz co... Nie ma się co kryć. Turlaj beczułkę, jeno jemu pierwszemu i więcej chluśnij. Od serca tak.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Śro 22:02, 23 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:50, 23 Lut 2022    Temat postu:

Kaleth

Widząc/słysząc powitalną scenkę rodzajową, machnął ręką i skomentował tylko:
- Przypomnijcie mi w razie czego, abym się nie żenił.

Stwierdził, że nie ma sensu dobijać się do admirała i kapłanki, w końcu to nie jego okręt czy grota będzie rankiem wypełniona amoniakowymi pączkami.

A i tak się zejdą wszyscy w końcu na kolację na górze i będą obgadywać łupy.

Odebrał meldunek Haeny i Artiego z milczeniem, jednak w głębi był zadowolony dobrze że wykazali inicjatywę w związku z odkrytymi nowymi przesłankami. Kolejna linia obrony tego rodzaju lepiej przysłuży się niż tradycyjna palisada.
A w wilcze doły po ciemku może nawet wpadnie coś na śniadanie.

Rozkazy były wydane w oparciu o nieaktualny stan sytuacji i wiedzy, więc samowolka w tym przypadku miała pozytywne znaczenie efektywności strategicznej. W związku z tą konkluzją, obdarzył podwładnych lekkim uśmiechem aprobaty.

- No dobrze, zobaczę jak to wygląda. Tamy w porządku? – dopytał proforma, ale gdy poczuł klepnięcie i upewnił się że nie była to ręka Thulgurima, skupił się na odpowiedzi na flirt podporucznik:
- Za szybko uciekali. – skwitował i poczłapał po schodach do Sama na górę, zastanawiając się, za ile dekad te przeklęte stopnie, wszechobecna wilgoć i ciężka zbroja odcisną piętno na jego kolanach.

Znalazłszy się na powierzchni stwierdził, że inspekcję budowli obronnych zostawi sobie na rano, podobnie jak opierdolenie Sarga.

Zaciekawiły go jednak same maszty:
- Wiadomo z czyjego statku i jak stare? Po zdobieniach albo materiałach ktoś poznał?

Rzut oka na stoły starczyłdo konstatacji, iż do kolacji jeszcze chwila, więc udał się do swojej kwatery żeby oddać zbroję do oporządzenia i założyć coś wygodniejszego.

Gdy usłyszał za sobą wymianę zdań Thulgurima i Haeny, westchnął zrezygnowany i rzucił tylko:
- Póki co postawcie przy stole oficerskim. Pod strażą. Nie zamierzał pić na pusty brzuch, w którym przeciągle zaburkotało tylko gdy usłyszał dźwięk skwierczącego pieczystego zza żagla.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Czw 0:12, 24 Lut 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:55, 24 Lut 2022    Temat postu:

Daz

Z zadowoleniem ocenił progres napraw nadbrzeża. Teraz, w ramach pobytu w bazie, liczył na to, że projekt zostanie zakończony i ruszy ponownie budowa zadaszenia i windy. Przy pierwszej nadarzającej się okazji zamierzał nadać kierunek Remkelowi.

Wszedł do kapitanatu i bezwiednie powiódł wzrokiem po wyposażeniu, uderzony dziwną świadomością, że jest u siebie. W swoim porcie. Lecz było to uczucie zupełnie inne niż powroty do Clar Karond. Przez moment, króciutką, prawie niezauważalną chwilę miał ochotę udać się do swojej kajuty na Dumie i zajrzeć do małego pudełeczka wciśniętego w głębinę szuflady kapitańskiego biurka. Skrywającego jedyną rzecz, jaką zabrał uciekając z rodzinnego domu tyle już lat temu. Rzecz, która, jak zrozumiał w tym ulotnym momencie klarowności, wypychała go stale w morze. Niepozorny, mały, podłużny, wisiorek z seledynowego kamienia na srebrnym łańcuchu. Nigdy nie mógł się go pozbyć, choć wiele razy chciał. Teraz wiedział dlaczego, jednocześnie nie wiedząc. Moment minął, a chrapliwy głos Erefa przywrócił go do rzeczywistości.

Odwrócił się do niego, przybierając admiralską pozę, jakby zakładając z powrotem maskę.
- Masz racje, teraz jest czas na świętowanie. I mnie od tego pędu w gardle zaschło - zażartował. Lecz dodał zaraz poważnie. - Serana zna lokalizację Czaszki. Znają więc ją nasi wrogowie, dlatego nie możemy stracić czujności. Trzeba będzie umocnić posterunek "Latarnia", może umieścić tam ze dwie armaty - zaczął rozważać, ale nie dokończył myśli. Zrobił tylko mentalną notatkę, by i ten kierunek nadać Remkelowi.

- Potrzebujemy sprawnych korsarzy - mruknął zmieniając temat. - Bosch jest na morzu, wywiązując się ze zobowiązania, jakie powzięliśmy na Meranice. Mater go ubezpiecza. - ujawnił kapitanom i oficerom. Ukłon zaufania w stronę podwładnych. Z zadowoleniem przyjął słowa Prospero. - Źle nie będą mieli, byle byli lojalni, a kiesa będzie pełna i ostrze... ostre. Zajmijcie się nimi - chciał powiedzieć coś innego, ale myśl o kasie go rozkojarzyła. Wypowiedź skierował do Prospero.

Żołd zwykle wypłacała Drummond, lecz tej nie namierzył wzrokiem. Skinął na swojego przybocznego, Kuskusa. - Przed świętowaniem pierw uregulujemy zobowiązania - polecił mu przyniesienie złota do wypłat i rozdzielenia udziałów w pryzie. Zamierzał obsypać kapitanów i oficerów złotem i zapłacić każdemu członkowi floty podwójny żołd, a korzystając z okazji z każdym załogantem zamienił kilka słów, roztaczając admiralską aurę dookoła.

W międzyczasie słuchał słowotoku Imry. Zastanawiał się, czy skończy, zanim wróci Kuskus z pieniędzmi.
- Czyli otworzylibyśmy wejście do nas, tak?- - upewnił się, że dobrze zrozumiał. - Jesteśmy w stanie przeszukać okolicę i dno? - wyobraził sobie Drummond rozdzielająca wodę niczym obłąkany mędrzec z opowieści, którą kiedyś słyszał, ale szybko pozbył się tego obrazu. - Bańka Dustoi? - zapytał i podparł kolejnym pytaniem. - Macie możliwość ustalić skąd ona tu się wzieła? Mając sprawny teleporter, świat stawał otworem. Uznał, że to jest absolutny priorytet.

Słysząc rozmowę Mississi z Kyrian, wtrącił się, ucinając temat.
- Trzech asurańskich oficerów w ofiarę, trzech w dyby i przesłuchanie. Dwóch dorodnych wieśniaków do użytku kapłanki. Druchii mają wybór: albo armia, albo flota. Co ładniejsze asury do tawerny, niech Felia i Caede znajdą odpowiednie miejsce i je przygotują. Myślę, że będą chętni, żeby im pomóc ukończyć przybytek jak najszybciej. Resztą niech się kult zajmie.

Przybycie Kuskusa uginającego się pod ciężarem wielkiego worka wprowadziło atmosferę niecierpliwego wyczekiwania.
- Szanowni. Nasza pierwsza wspólna wyprawa. Mówiłem, że kto ze mną, ten w sandałach chodzić nie będzie. Lecz miejcie świadomość, że premia jest głównie uznaniowa, a dobro floty nadrzędne, gdy będzie trzeba zainwestować, dodatki mogą się zmniejszyć. Podchodźcie proszę w uporządkowanej kolejce, poświadczając odbiór w tej księdze. - rozłożył zdobiony ledger. - Wiem, że jesteście zmęczeni, lecz dzisiaj zostało już tylko to i napitek. O resztę będziemy się martwić jutro.

Stłumił ziewnięcie i z pomocą Kuskusa wypłacił żołd i premie każdemu kapitanowi, oficerowi i korsarzowi i wręczył kapitanom pulę do wypłacenia swoim załogom, by zdążyć na ucztę, zanim darmozjady z armii wszystko zeżrą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Czw 1:58, 24 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 1:24, 21 Mar 2022    Temat postu:

Ariadne

Trochę zmieszana komentarzem Rerinara, bez słowa wstała, "przypudrowała nosek" i wyszła z kajuty, aby zaraz potem zejść na ląd. Była zadowolona, że nic nie wybuchło podczas ich nieobecności, a nawet poszło do przodu! Zauważyła na szybko, że nadbrzeże wygląda trochę inaczej, ale przede wszystkim interesowała ją "kultowa" jaskinia.

Była mile zaskoczona jak Missisi z niewolnikami zajęli się wystrojem wnętrz. Bardzo spodobał się jej również system alarmowy, gdyby ktoś lub coś chciało pojawić się w oczku. Korzystając z posiadania własnej komnaty, od razu tam świtę zaprosiła celem krótkiej narady i streszczenia co się działo podczas wyprawy.

- Wiem, że szybko wróciliśmy, trochę pomogła w tym erupcja wulkanu, ale i walka poszła nie tak źle. Na szybko - Abaddon trochę oberwał, ale świetnie się spisał, Polin była w swoim żywiole, ja teleportowałam koło sterowe z okrętu wroga - szkoda, że nie widzieliście ich min! Oczywiście korsarze i żołnierze też walczyli, i pewnie dowódca tych ostatnich całą chwałę przypisze sobie. Idiota, który założył na palec magiczny pierścień i zaczęło nim miotać - też żałujcie, że tego nie widzieliście. Było tak blisko, żeby stracił rękę, albo chociaż palec... Trochę nowych niewolników przywieźliśmy, muszę obmówić z Dekappianem i Kalethem kwestię co z nimi, ale na pewno będzie coś na ofiary - Missisi możesz po spotkaniu od razu udać się do Kyrian, będziemy potrzebować kogoś do rozmowy z Felicion, ale i na nabożeństwo. Na koniec wyprawy Kaleth z ludźmi pojechał konno na rekonesans, dopóki lawa ich nie zawróciła. Prawdopodobnie konnica wroga przedziera się przez dżunglę w naszą stronę, więc trzeba mieć to w pamięci i nie zaprzestawać treningu ludzi. - wysłuchała ewentualnych komentarzy i kontynuowała - A teraz skupiając się na tym co tu i teraz. Widziałam, że niewolnicy tworzą jakieś meble z tego... bambusa? Czy ktoś poza nimi coś takiego tworzy? Co jeszcze są w stanie z tego zrobić? Jeśli byłby popyt, to mogą wystawiać swoje rękodzieło na sprzedaż, 3/4 tego co zarobią idzie do budżetu kultu, resztę mogą wykorzystać jak chcą. Korzystając z tego, że teraz nabożeństwa możemy robić w zamkniętym pomieszczeniu, myślałam jeszcze o tym, żeby pobierać darowizny na kościół i jego rozbudowę, ustalić minimalną kwotę za wejście, za nabożeństwo w konkretnym celu itd. Przeczuwam, że mogą być problemy jeśli chodzi o podziały łupu z bitew, więc musimy się zabezpieczyć. Macie jeszcze jakieś pomysły?

Po zakończonym spotkaniu wyszła w miejsce, gdzie miał stanąć ołtarz i zwołała wszystkich swoich ludzi, w tym niewolników.
- Moi Drodzy! Niech Khain nad nami czuwa jak to robi do tej pory! Zwyciężyliśmy walkę, ale jeszcze wiele starć z wrogiem przed nami. Dzisiaj idźmy świętować, zapraszam Was test na nabożeństwo dziękczynne i aktywny w nim udział. Pamiętajcie jednak, żeby być czujnymi, wróg nie śpi i będzie próbował atakować! Rozglądajcie się też wokół siebie podczas świętowania, coraz nas więcej w zatoce i nigdy nie wiadomo czy pośród nas nie ma szpiegów... Dzisiaj odpoczynek, ale od jutra musimy dalej prężnie pracować i przygotowywać się na nadchodzące walki!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Pon 11:11, 21 Mar 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:52, 03 Kwi 2022    Temat postu:

Ariadne

Słysząc poruszoną kwestię treningów niewolników, Melva odważyła się zabrać głos.
- Z bólem stwierdzam, że będziemy musiały w tym aspekcie dojść do porozumienia z lordem. Sarge i Huriof akurat faktycznie wykazują się wiedzą szkoleniową i mają oko rokujących żołnierzy. Ja i Missisi, zgodnie z naszymi ślubami, nie możemy szkolić na razie nowych wiedźm. Zaznaczam jednak, że nadal jestem zwolenniczką stworzenia areny. Darmozjady się wyeliminują, a ci co coś już potrafią podszlifują swoje umiejętności w normalnej walce.
Ariadne zdawała sobie sprawę, że punkt widzenia Melvy wynikał z jej doświadczenia. Siostry Rzezi nie są poddawane żadnemu treningowi oprócz fanatycznemu zgłębianiu wiary oraz faktycznym walkom na śmierć i życie. Jedynym nauczycielem pozostawała selekcja naturalna i Kapłanka musiała brać pod uwagę, że jeśli będzie zamierzała znaleźć Melvie koleżanki, populacja niewolników drastycznie się zmniejszy.
- Czarodziejek nowych z dnia na dzień też nie wykrzesamy - dodała Polin. - Nauki w Ghrondzie trwają całe dziesięciolecia, nawet jeśli ktoś ma naturalny talent. Nie liczyłabym też na łatwe zmuszenie do współpracy asurskich magów. Aaaaleee... - uśmiechnęła się tajemniczo Polin migocząc iskierkami w oczach. - Za wszelką cenę musimy dotrzeć na Sabat i nie możemy się tam zjawić z pustymi rękoma. Znajdujemy się w praktycznie nieznanym albo zapomnianym skarbcu magii i wiedzy, mocno negowanym przez opinię jakoby jaszczurki stosowały zacofane i prymitywne gusła, podczas gdyby my zaczynamy panować nad Dharem. Sam Primogen, jakkolwiek szokujący by nie był, może zostać potraktowany jako archeologiczna ciekawostka. Potrzebujemy czegoś mocnego, co zainteresuje nie tyle młode adeptki z uczelni, a poważane czarownice, które zobaczą okazję by zasłynąć i zyskać potęgę.
- Znaczy się zdradzieckie kurwy. Już z jedną taką mamy problem - skrzywiła się Missisi.
- No coś za coś. Dopóki żadna z nas nie potrafi niewolić dusz jak Morathi, zawsze będziemy spać ze sztyletem pod poduszką.

Poruszywszy kwestię otwarcia manufaktury meblowej Kapłanka wywołała konsternację. Missisi rozejrzała się po grocie, dekorowanej właśnie wcześniej stworzonymi gobelinami.
- Niby by mogli się tym zająć, ale nie mamy tego komu póki co sprzedać. Wojsko też podchwyciło ten pomysł i sami zaczęli robić porządne łóżka i stoły. A jeśli na handel okrętami...
- To nie będą ćwiczyć tylko strugać taborety - wtrąciła Melva.
- Druchii nie kupią, przynajmniej nie tłumnie - wydała swoją opinię Polin. - Na modę Naggarothu brakuje w tym stali, kamienia, złota i przepychu. No chyba, że wymyślimy coś na czego punkcie by oszalały najbardziej próżne zgredy, a nie widzę by Kaleth się tu czymś nadto podniecał.

Uznając rozmowę za zakończoną Missisi oddaliła się do powierzonych zadań, podczas gdy Ariadne zajęła się większą grupą wiernych. O ile przypomnienie o byciu czujnym przyjęli z rozwagą, o tyle zgoda na udział świętowaniu wywołała jawne zdziwienie. Rozległo się kilka szeptów, jednak nikt nie miał odwagi zadać pytania bezpośrednio Kapłance. Dopiero kilka pytań zadanych naganiaczom zmusiło Aramisa by osobiście się odezwał w ich imieniu.
- Niewolnicy pytają czy wolno im zasiąść do jednych stołów z korsarzami i żołnierzami w obozie, czy mają zaczekać na resztki aż im przyniesiemy.
Melva wzięła głębszy wdech by zaprotestować, jednak powstrzymała się od wypowiedzi. Najwyraźniej zdała sobie sprawę, że choć często prezentuje odmienne zdanie od Kapłanki Khaine'a, to nie zamierzała pokazywać konfliktu poglądów przez niewolnikami.

Powróciwszy po spotkaniu Misissi zdała krótką relację z przebiegu rozmowy z Dekappianem.
- Jeśli mogę zasugerować, to nabożeństwo proponowałabym zrobić jutro. Z tego co zaobserwowałam, to każdy myśli tylko wyżerce i jakiejś niespodziance Thulgurima. To drugie podejrzewam ma mało wspólnego z trzeźwością i chwaleniem Pana.

Dekappian

Prospero, nadal oparty o framugę, skinął na wydane polecenia, ale jego szybka wymiana spojrzeń z Kyrian potwierdziła, że oboje dostrzegli lekceważący stosunek Admirała do kapitana. A przynajmniej tak odebrali pominięcie kobiety w dialogu.

- Czyli otworzylibyśmy wejście do nas, tak? - Daz upewnił się, że dobrze zrozumiał.
- Bez centralnej części - tak. Mamy szanse pół na pół na to, że będzie działać albo nie. Wszystko zależy od tego czy trafimy we właściwy układ - odparła Imra.
- Jesteśmy w stanie przeszukać okolicę i dno?
Kobieta wydęła policzki powietrzem zastanawiając się.
- Suchy dok albo nurkowanie. Nie jest tu jakoś skrajnie głęboko, ale z drugiej strony nie sądzę by korsarze dali radę ot tak przeczesać dno. Zawalenie wpływu do groty i osuszanie... Potrwa wieczność.
- Bańka Dustoi?
Imra uniosła palec jakby na coś wpadła.
- Szybciej bąbelki Drummond, ale... Może kharibdyss? Przecież potrafi go bezpośrednio kontrolować.
- Macie możliwość ustalić skąd ona tu się wzięła?
Rozłożyła ręce i pokręciła głową.
- Wiemy, że jest zdecydowanie starsza od przygotowanego miejsca w jakim się znajdowała. Mówimy tu bardziej o liczbie tysięcy lat. Ślady erozji od słońca, wiatru, wilgoci i soli są natomiast datowane jednakowo jak jej ołtarz. Znaczy to więc, że była przechowywana wcześniej miejscu z zerowym dostępem do światła, z grubsza hermetycznym i chłodnym. Powiedziałabym, wręcz sterylnym. Co więcej, malunki dotyczące kamienia drogi są właśnie nowsze, dlatego bezpiecznie zakładamy, że brakująca część jest gdzieś tutaj. To jest założenie oczywiście. Pozostałe instrukcje mogły dojść później, być udoskonaleniem tego co proponuje brakująca część, ale to nasze czarnowidzące gdybanie. Zwłaszcza, że niektóre zapisy są dla nas nadal kompletną tajemnicą, a datujemy je właśnie na ten okres "wcześniej". Chcę się tym jeszcze podzielić z Polin i Drummond, może zobaczą coś więcej.

Szybkie ustalenia pomiędzy Dazem, Kyrian i Missisi zafrasowały panią kapitan.
- Resztę? To znaczy... oddać im wszystkich posiadanych asurów?
Niezależnie od udzielonej odpowiedzi, Kyrian nie protestowała. Rzuciła Missisi tylko krótką instrukcję by przyszła z nadzorcami niewolników, gdy będą gotowi.

Buchalteria poszła nad wyraz sprawnie, przy założeniu, że nikt ze zmęczenia się nie pomylił przy cyferkach. Stopień zorganizowania w kolejce przerósł jego najśmielsze oczekiwania, wywołując nawet lekki żal, że nie wszystko na co dzień wykazuje ten poziom dyscypliny.

Kaleth

- Wiadomo z czyjego statku i jak stare? Po zdobieniach albo materiałach ktoś poznał?
- Asurskie, to na pewno - odparł Raki - Ale czyje konkretnie to się nie dowiemy, bo sól wypłukała wszelką farbę. I raczej niedawno zatopiony, bo drewno było nadal w świetnym stanie.
- Arti ocenił po złamaniach, że mogli paść ofiarą huraganu - dodała Haena.

Na wyrażoną zgodę, Thulgurim, Haena, a także kilka osób wyszczerzyło radośnie zęby. Najwyraźniej krąg wtajemniczonych był większy, niż mu się pierwotnie zdawało. Z drugiej strony, zapewne ciężko było wśród wojska zachować proceder bimbrowniczy w tajemnicy. Dotarło też do Kaletha, że uśmiechający się stary zrzęda sam w sobie jest rzadkim, acz ciepłym widokiem.

Lord, powróciwszy do strażnicy celem przebrania się w coś bardziej adekwatnego, zobaczył złożoną na pół lnianą szmatkę na swojej poduszce. Gdy wziął ją do ręki, z fałd tkaniny z brzdękiem wypadła na podłogę moneta z ciemnego złota. Oprócz tego, zawiniątko skrywało kartkę z koszmarnie koślawo nakreślonymi literami.
"Nie jedźcie na sabat. Czekają.
Przepraszam za proszek. Nie mogłem nie wziąć.
Zostawiam zapłate. Moneta jest Imrika. Jedną już mam.
"


Wszyscy

[>>>SOUNDTRACK<<<]

Gdy Kaleth się oporządził, usłyszał jak pozostali mieszkańcy portu z parteru również zbierają się na wieczerzę. Dekappian oraz Ariadne wspólnie ze swoją świtą wyczłapali się po schodach na powierzchnię, gdzie po nozdrzach uderzała już woń pieczonego mięsa nie tylko ptaków i ryb, ale najwyraźniej innej zwierzyny. Przebijały się również inne, nieznane zapachy, zwiastujące coś słodkiego.

Na placu nocą skrzyło się już od dostawionych pochodni, zaś krzyżujące się ze sobą dwa białe maszty odbijały światło od swojej kopuły jeszcze bardziej rozświetlając wnętrze pełne stołów. Dla dowództwa przygotowano miejsce na środku w postaci 3 długich ław ustawionych w trójkąt z wolnym przejściem na każdym wierzchołku. Na wolnym i szerokim środku ustawiono 3 ogromne rożna, najwyraźniej przeznaczone tylko dowództwa oraz stół szefów kuchni - Gustawa i Felii. W pozostałych częściach kantyny nie brakło innych kociołków, obsługiwanych przez pojedynczych żołnierzy lub niewolników.

Bez większych ustaleń każda frakcja zajęła po stole dla siebie, zaś w tle rozległo się brzdąkanie harf, podsumowane klaśnięciami wojsk. Uśmiechnięte elfie bliźniaczki uśmiechnęły się wzbudzonym zainteresowaniem i posyłały na przemian oczka oraz buziaki publice, przystępując do grania do kotleta. Dumny z siebie Jaskier wskazywał palcem to na harfistki, to na siebie, przypominając każdemu, że to on je wyłowił wśród niewolnic. Gdy wszyscy usiedli przy stołach, nastąpiła konsternacja wynikająca z nieznajomości sporej ilości potraw oczekujących na spożycie. Małżeństwo kucht na bieżąco zostało zmuszone do tłumaczenia czym są gotowane ziemniaki lub ich pieczony wariant w postaci frytek, a także te gniecione. Zdziwienie wywołały kromki chleba z mąki kukurydzianej, tak jak i sama kukurydza. W trakcie gdy zachwycano się cudem w postaci dyni, Thulgurim pokazywał cytrynę nazywając ją 'swoim tajnym składnikiem', choć nie wszyscy zdawali się rozumieć o czym mówił. Jego wywód został przerwany przez niewolników stawiających przed każdym parujące miski zrobione z przepołowionych kokosów. Srebrne sztuće nie miały zamienników i pochodziły ze zrabowanych wcześniej skarbów.
- Powoluteńku jeno chłeptać. Micha może zimna, ale gupio się sparzyć i smaku nie czuć, e? - przestrzegł Gustaw.
- Co to jest? - spytała podejrzliwie Melva przelewając zupę przez łyżkę.
- ORGAZM W USTACH! - odparła jej zachwycona Polin.
- Nie, tamto inaczej smakuje... - zachichotała Haena uciekając wzrokiem przed męskimi spojrzeniami.
- Grzybowa z marchewką i mięsem... co to było Griz?
- To rogate? Jakiś bawół albo tur - odparła norskanka wycierając kącik ust i podając kromkę Glamowi. - Wydaje mi się, że każda jego część może zgoła inaczej smakować.
- A no i się nie mylisz panienko. Tu karczek smażę - wskazał Gustaw na grill. - Tylko nie wim czym toćke nie przesadził z tymi papryczkami. Ususzył żem je, starł w moździerzu i posypał. Liznął żem z palca i wydawało się słodkie, to obsypał mocniej mięcho. Jak nie pirdulło mi w gardło ostrością po chwili dopiero...
- Jak za ostre to zapijemy, żaden problem - skwitował Vaas.
- Skoro o piciu mowa... Mistrzu Thulgurimie?
Krasnal wstał i przetarł brodę po czym podrapał się w nos.
- No nie wiem, nie wiem...
Kilka osób klasnęło, pochwyciły to inne, a finalnie krasnolud dostał od wszystkich stołów owacje na stojąco. Chłopina zarumienił się i machnięciami rąk kazał się uspokoić.
- No dobra... Wytoczcie baryły!
Nie wiadomo skąd, w kilku punktach kantyny natychmiast znalazły się 4 beczułki.
- Dla wojska mamy czyścioche, czyli to co lubicie mam nadzieję. Jeno rozważnie, bo smaczna, a kto powie inaczej... - teatralnie zagroził pięścią.
- Samobójców u nas brak! - odkrzyknął mu głos ze strony korsarzy.
- Panie, panowie, oficerowie! Dla nas mam rodowy specjał. Receptura przechodziła z dziada na sona, z sona na borikssona, aż się kiedy nam relacyje popsuły między brodami a długouchami i to o to maleństwo pozostało tylko we wspomnieniach. - Thulgurim uniósł oburącz w górę cytrynę, jakby prezentował legendarny artefakt. - Mili państwo, o to dla waszych gardziołek dziś oddaje w degustacyję nie byle pomyję. Przed wami, Cytrynówka Grimbringerów!
Krasnolud wziął do ręki duży dzban i nabrał do niego z beczki, stawiając po jednym na każdy stół.
Polali, wypili. Zaniemówili.
- Admirale... - odezwała się przez wyciśnięte łzy Syndra, pierwsza przerywając ciszę. - Zrobimy zrzutkę i zapłacimy za niego w złocie ile waży?
Kilka osób się zaśmiało z propozycji, ale wszyscy gromko pogratulowali Thulgurimowi wynalazku. Sam krasnolud jednak stał skrzywiony.
- Kierwa, bardziej kwaśne niż powinno.
- Mistrzu, nie grymaście, bo i tak niebo w gębie. Lepszego nigdy nic piłem. - Podsumował Mai.
- To może jaki toast wnieśmy? - podsunął pomysł Jaskier.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 18:54, 03 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:11, 04 Kwi 2022    Temat postu:

Kaleth

Widząc zacieszoną mordkę krasnoluda, zaczął mieć wątpliwości czy to był dobry pomysł im na to zezwolić. Nie miał natomiast żadnych wątpliwości co do tego, że w razie sprzeciwu jego truchło posłużyłoby za zagryzkę.

Nauczony wcześniejszymi doświadczeniami dnia bieżącego, ostrożnie wziął w dłonie monetę z kamiennej posadzki i obejrzał wizerunki obracając krążek w palcach i oceniając wagę.
Przejrzał notatkę i poskrobał się z frasunkiem po głowie. Wydawało mu się, że cały proszek poszedł do badań nad ratlingiem, ale widać posłaniec coś wywęszył. Nie sądził, że stary szczur się pofatygował do ich obozu osobiście.
A i ten sabat… niby się elf łudził ale wiedział. Ciekawe, czy dotyczy to ‘tradycyjnej’ podróży która biorąc pod uwagę ramy czasu była niemożliwa, czy jednak jakieś zakrzywienie destynacji wiedźmiego teleportu, czy może już na samym miejscu…? No nic, podpyta kapłankę przy okazji, a póki co nie będzie psuł imprezy i schował notatkę do kieszeni spodni.
Imrik, smoki… Caledor. Schował bilon do wewnętrznej kieszeni szaty aby nie wymieszać z resztą kosztowności. Czy dobór frakcji na monecie może być związany z notatką? – pomyślał.

Przypomniał sobie o jednej rzeczy. Ze stosu swoich gratów wyjął harganeski szalikaptur, z zamiarem przekazania go Maiowi przy okazji.

Z przyjemnością wciągnął w nozdrza zapach ognisk i pieczystego, aż włosy na plecach mu stanęły. Miał wrażenie, że festywna uczta po bitwie przed dzieleniem łupów rozkosznie gra na norskańskiej części jego jestestwa. Tylko znaleźć jeszcze jakąś chętną towarzyszkę na noc… albo i dwie. Jak na przykład te jasnowłose harfistki. Ale nie zamierzał nic działać w tym kierunku, po prostu da się ponieść nocy.

Widząc że wszyscy zasiadali do swoich stołów, nie widział potrzeby robienia za gospodarza i usiadł na odpowiednim miejscu przy stole ‘armijnym’, uprzednio przywitawszy gości. Próbował z ciekawości kolejnych kąsków, próbując odgadywać razem z pozostałymi co akurat mogli jeść. Z zainteresowaniem dziubnął ziemną bulwę. Smakowała mączyście więc nada się do zmielenia i wysuszenia, długiego przechowywania w zimnej piwnicy, i zapewne na bimber. Warto zabrać kilka ze sobą na północ.
Niemal wypluł nieznaną zupę, słysząc akurat przy siorbnięciu łyka słowa o orgazmie w ustach, ale opanował odruch i tylko łypnął do pąsowej Haeny.
Z ciekawością powąchał polany kielich cytrynówki, żółty kolor nie był zachęcający… ale dżunglowy aromat kusił. Siorbnął łyka i pozwolił trunkowi otulić usta i język. Odetchnął oparami przez gardło do nosa, by lepiej wyczuć aromaty, gdy język łapał smak. Dziwne… nie było czuć alkoholu chociaż ścinający się nabłonek w ustach sugerował szatańską moc. To był wyjątkowy trunek, którego jakości jeszcze nie zdarzyło mu się poznać z poziomu paska dotychczasowej wypłaty. Zdał sobie sprawę, że po ostatniej łupieżczej wyprawie siedzi na dosłownej kupie złota, to jeszcze los zesłał mu takiego podwładnego, który i wygenerować kupę złota będzie potrafił. Pomysł założenia tawerny jako miejsca wydawania złota przez żołnierzy i marynarzy wywołał uśmiech na jego twarzy.

Wstał, wznosząc naczynie. Gdy miał uwagę, huknął ohoczo: - Za pomyślność łowców, kucharzy i gorzelników!

Nie widział problemów aby wypijać toasty takze z szeregowymi żołnierzami, ale baczył niczym pan młody, aby był one symboliczne - nie mógł zrobić z siebie pośmiewiska.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pon 0:18, 04 Kwi 2022, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:13, 19 Kwi 2022    Temat postu:

Daz

- Wszystkich, którzy nam się nie nadadzą. A test prosty: umie zrobić węzeł, ma potencjał na marynarza - doprecyzował Kyrian.

Uderzony w nozdrza zapachem strawy i wizją napitku nieznacznie się rozluźnił. Rozglądał się za Drummond i stanem w jakim się znajdowała, bo tego, że nie ominęłaby uczty był pewien. Nie chciał prowadzić ciężkich rozmów, wolał skupić się na niezobowiązujących rozmowach z załogą, ucztowaniu i piciu, ale przeczuwał, że nie będzie mu to dane. Póki jednak nie wydarzyło się nic znaczącego, trzymał się pierwotnego planu.

- A róbcie co uważacie, macie ładny budżet do dyspozycji - odparł żartobliwie Syndrze. - Jak dla mnie, możecie go nawet porwać - dodał ze śmiechem.

Gdy padł pierwszy toast, uniósł swój puchar i skierował przede wszystkim do swojej części stołów. Z szacunku dla tradycji nie wstał. Teatralnie nakazał swoim oficerom to samo, prezentując swoje zaufanie do nich.
- Dziś przede wszystkim, za nieobecnych przyjaciół i tych co na morzu! - rzekł poważnie, na krótką chwilę wybiegając myślami do Almy i Boscha. - Niech Mathlaan im sprzyja jak nam wybrał by sprzyjać.
Zrobił krótką przerwę.
- Niechaj proch nie zamoknie, a w szkle nie wyschnie - dodał z uśmiechem.

Skosztowawszy, aż klasnął językiem. Jakby z rumem to złączyć, to i szkorbut nie straszny, pomyślał i zaczął poważnie rozważać adopcję krasnoluda.
- Dobry by był zeń Remkel - przyznał na głos po cichu. Skwapliwie wyciągnął puchar po dolewkę i zanurzył się w wir ucztowania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Wto 22:14, 19 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:50, 23 Kwi 2022    Temat postu:

Ariadne

Niezbyt ucieszyła ją wypowiedź od Melvy odnośnie szkolenia niewolników. No ale cóż zrobić, będzie trzeba z Kalethem porozmawiać i jakoś się ugadać. Odpowiedziała jej:
- Będę musiała z nim w takim razie pomówić. Na pewno będzie czegoś chciał w zamian. Mogłybyście jednak w jakiś sposób szkolić nowych żołnierzy? Trening wytrzymałościowy, odporność na tortury itd.? Muszę mieć jakąś kartę przetargową. A co do areny... Jeszcze się zastanowię, ale myślę, że raz na jakiś czas można by coś takiego urządzić. Ku czci Khaine!

Zestresowała ją wzmianka Polin o zbliżającym się sabacie. Czasu rzeczywiście pozostawało coraz mniej, a nadal nie wiedziała do końca jak szybko na niego dotrzeć i co na nim zaprezentować, aby uzyskać uznanie.
- Co do Primogena, to chyba Admirał zlecał swojej Pani naukowiec jakieś dokładniejsze badania. Spróbujesz z nią porozmawiać? Jak się nie uda, to ja porozmawiam z Dekappianem. Myślę, że im będzie zależeć na tym, żeby o nich i ich osiągnięciach wspomnieć wśród innych wiedźm. Jak skończymy powierzone nam zadanie, to Admirał i jego flota na pewno nie pogardzą kolejnym zleceniem.

Poczuła niezadowolenie, kiedy jej pomysł otwarcia manufaktury meblowej okazał się fiaskiem. Mimo to zaleciła podwładnym, aby poszukali czegoś, poza nabożeństwami i wstępem na arenę, na czym Kościół mógłby zarabiać.

Słysząc pytanie Aramisa, chwilę się zachowała, po czym zadecydowała:
- Wyczuj sytuację. Idźcie grupami, nie wszyscy na raz, jeśli inni nie będą się krzywo patrzeć - niech biesiadują razem z innymi. Jeśli będzie coś nie tak - odwrót. W końcu wszyscy walczyli po równo i tak samo biorą udział w budowie przyczółka, ale wiadomo, że może być różnie. Albo będą bójki, bo niektórzy za dużo się napiją, albo będzie bratanie się.

Przyjęła raport Misissi i przytaknęła do jej pomysłu odnośnie organizacji nabożeństwa, po czym razem ze świtą udała się na ucztę. Przed dołączeniem do reszty uczuliła jednak swoich, aby nie przedobrzyli w piciu i byli czujni - ktoś coś może "chlapnąć". Poprosiła również o wyznaczenie jednego z niewolników, który próbowałby potraw i napoi, które zostałyby jej podane. Ostatni zamach na jej życie jednak spowodował, że wolała nie ryzykować. Szczególnie, że za potrawy był odpowiedzialny m.in. Gustaw, któremu jednak do końca nie ufała.

Widząc, że Daz i Kaleth zajęli po stole, to trzeci zajęła razem ze swoimi, co mogło ułatwić wizyty niewolników na uczcie. Nie przywykła do tego typu spotkań, zwykle uczty, w których brała udział były dość eleganckie, wymagało się odpowiednich manier, savoir-vivre itd, dlatego była trochę uprzedzona, do tego, co się dzieje. Jeśli jednak miało to podnieść morale ludzi, to czemu nie? Jak najbardziej dołączała do toastów, chociaż sama nie miała doświadczenia co i jak mówić w takich sytuacjach. Poprosiła RRa o pomoc w tym aspekcie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Sob 19:06, 23 Kwi 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:19, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Ariadne

-Mogłybyście jednak w jakiś sposób szkolić nowych żołnierzy? Trening wytrzymałościowy, odporność na tortury itd.? Muszę mieć jakąś kartę przetargową.
Melva pokiwała delikatnie głową na boki, aż finalnie skinęła.
- Możemy wrócić do tego, co już było robione wcześniej. O ile Sarge i Huriof ćwiczą technikę walki i musztry, o tyle nie widziałam u nich żadnego treningu wysiłkowego. Teoretycznie, możemy zrobić z Missisi tor przeszkód i zająć się jedną grupą dziennie... Ale następnego dnia raczej nie będą zdatni do niczego, jeśli ma to przynieść jakikolwiek efekt.

Wszyscy

- Admirale... - odezwała się przez wyciśnięte łzy Syndra, pierwsza przerywając ciszę. - Zrobimy zrzutkę i zapłacimy za niego w złocie ile waży?
- A róbcie co uważacie, macie ładny budżet do dyspozycji - odparł żartobliwie Syndrze. - Jak dla mnie, możecie go nawet porwać - dodał ze śmiechem.
Słyszący wymianę zdań krasnal przekrzywił głowę i usiłował utrzymać groźne spojrzenie, ale walka ze wstrzymywanym uśmiechem była widoczna. Gdy finalnie ją przegrał, zarechotał klepiąc się po masywnym brzuszysku.
- Na porywanie jak dziewkę ze stodółki to jam odporny. Ino w krzyżu by tylko łupło.

Wyskoczywszy pierwszy z toastem Lord skupił na sobie wszystkie spojrzenia.
- Za pomyślność łowców, kucharzy i gorzelników!
Wywołało to gromkie ryknięcia poparcia i szeregi uniesionych pucharów. Gustaw zdjął czapkę z głowy i przycisnął ją do piersi, prezentując wspólnie z żoną majestatyczny ukłon. Grizelle, Thulgurim oraz Cirara pozwolili sobie jedynie na uniesienie wyżej kielichów i skinięcie, mając usta pełne jedzenia.

- Cosikiem wam się przyznam - odezwał się Gustaw porcjując mięso gdy nastała cisza po toaście cytrynówką. - Myśleli my z żoneczką moją, co by karczmę tu otworzyć. Jeno szkopuł tej natury, bo jak gotujem to i tak z tego co sami naniesieta. A ja serca ni mom co by was obdzierać ze złota za to. Tośmy radzili z moją gołąbeczką i żeśmy uradzili tak, o: śniadanie i obiad każden z was dostanie, o ile się nie spóźni. No chyba, że oddziałem z roboty wrócita, to się wam zostawi. Po wyprawie paśnik zawsze też czekał będzie. Kolacyi serwować jako takiej nie będzie, ale wystawimy wszystko co górką zostanie z dnia całego, to sobie skubać do woli możeta. Dopóki obcy żadni u nas nie goszczą, bo tylko z nich pieniądz będzie widziany, to liczyć jeno na waszą wdzięczność możemy.
To mówiąc, Gustaw rzucił kolejny gotowy płat pieczonego karczku, oblizał palce i zdjął czapkę, którą z kolei położył przy najbliższym stole oficerskim.
- Co łaska - zaakcentował.
- Pieniądz z tego pójdzie na wszelkie nagłe potrzeby - dodała Felia - Czy to, żeby któregoś z was zwrotnie poprosić o jakieś naprawy, czy to zakupy jakiej egzotyki albo nawet garnki.
Większość wyraziła aprobatę i nie czekając na zgody swoich przełożonych, wstawała od stołów i rzucała monety do czapki. Szybko zaczęło się z niej ulewać od drobniaków, to też któryś z żołnierzy Kaletha dostawił swój hełm.

- Dobra, bo w gardle schnie! - zakrzyknął przerywając ckliwą chwilę Vaas.
- Dziś przede wszystkim, za nieobecnych przyjaciół i tych co na morzu! - przejął inicjatywę toastu Admirał. - Niech Mathlaan im sprzyja jak nam wybrał by sprzyjać.
Zrobił krótką przerwę.
- Niechaj proch nie zamoknie, a w szkle nie wyschnie - dodał z uśmiechem.
Najgłośniej zakrzyknęła morska część gości, nie wykazując najmniejszego zawahania.

Zaczął się moment roszad przy stołach. Kyrian powstała ze swojego miejsca i przesiadła się w pobliże Ariadne, Cirara przechwyciła Thulgurima, Haenę porwali żołnierze prosto od jej stołu w sam tłum chłopa podsuwając kolejne kieliszki, Imra pantominą przywołała do siebie Polin, która przemieściła się między stołami nie puszczając talerza.

W powietrzu zapachniało liściem szaleństwa...
Co pozwoliło uzmysłowić, że Demien z Dustoi ulotnili się poza zasięg wzroku. Między stołami korsarzy a wojska zrobił się mały raban - po kilku kieliszkach chłopy zaczęły sprawdzać się w siłowaniu na rękę. Grizelle grzecznie przeprosiła osoby najbliżej siedzące, prosząc o spojrzenie na Glama, zaś sama oddaliła się w kierunku lazaretu, zapewne aby sprawdzić stan Gorra.

Jaskier zwęszył okazję i podszedł do harfistek. Po wymianie kilku szeptów, wspomaganych niby towarzyskimi objęciami dziewczyn na wysokości talii, we trójkę przejęli scenę.
[>>> SOUNDTRACK CLICK <<<]
Znana marynarzom przyśpiewka szybko podchwyciła, zaś na refrenie dołączali się pozostali. Gdzie Jaskier widział ociąganie, nawiązywał kontakt wzrokowy i machaniem ręką do taktu podjudzał do wspólnego śpiewania. Nawet Drummond, do tej pory izolująca się i w ciszy konsumująca prowiant zaczęła pod nosem nucić.

Ariadne

- Pozwolę sobie się przysiąść - oświadczyła Kyrian, zajmując miejsce na przeciwko Kapłanki zajętej dopiero kończeniem pierwszego dania po degustacji przez niewolnika. Melva odłożyła sztućce i wbiła wzrok w panią kapitan, która najwyraźniej z taktem nie miała wiele wspólnego.
- Przemyślałam propozycję, z jaką została wysłana do mnie Missisi. Możemy poprawić tę współpracę przy odrobinie dobrej woli. - Kyrian zrobiła pauzę nalewając sobie z dzbana sok, zamiast alkoholu. - Z tego co wiem, kult dysponuje ludźmi odpowiedzialnymi za tortury i nadzorcami niewolników. Za każdego użyczonego kata albo przynajmniej parę nadzorców będę w stanie zdublować tempo przerabiania tego zniewolonego mięsa na coś zdatnego do użytku. Tylko dobrze, by byli to w miarę zaufani ludzie, bez głupich pomysłów zamieniających mi ładownie w siedlisko bojowników o wolność, ani też nie dających się zadźgać asurskiemu kmiotkowi. Nie zamierzam się potem tłumaczyć z takich głupot.

Dekappian

Przywołana przez Imrę Polin przewędrowała między stołami z radośnie szklanymi oczkami, jedną ręką trzymając talerz, a w drugiej umoczony w dżemopodobnym sosie kawałek schabu, który teatralnie odrywała wyszczerzonymi zębami.
- No siema - przywitała się z Admirałem i jego przybocznymi przez mrugnięcie oczami i kiwnięcie głową do góry. Usiadła bokiem na rogu ławy zakładając nogę na nogę i z głośnym cmoknięciem oblizała palce z sosu przenosząc uwagę na Imrę.
- Co tam? Wygolenie pomogło, żeby zanurkował?
Cały stół jak na komendę obrócił głowę w stronę uczonej, której twarz błyskawicznie przyjmowała kolor żywiołu reprezentowanego przez Polin.
- Nie przy wszystkich... - wysyczała chcąca spłonąć żywcem ze wstydu Imra i przesunęła przed czarodziejkę widziane już przez Admirała liczne kartki z rysunkami Kamienia Drogi.
- Oj tam, oj tam, wstydnisia się znalazła. Przecież wszyscy to robimy. - odparła jej zbywająco Polin, wycierając ręce w róg gorsetu. Wzięła kartki do ręki i bacznie się im przyjrzała. - No proszę, Kamień Drogi.
- Ale bez centralnej części.
- Tak, brakuje astrokalibracji i rdzenia. Oooo... - zmieniła ton na ociekający słodyczą, gdy Prospero postawił przed nią kielich z cytrynówką. - Jesteś kochany... - wyciągnęła rękę do jego twarzy, by pogładzić go po policzku w podziękowaniu. Gdy to zrobiła, w ułamku sekundy straciła zainteresowanie elfem i poważniejąc wróciła do rysunków.
- Astrokalibracji i rdzenia? - spytała Imra.
- Tak. Pamiętam to jeszcze z Ghrondu. Z założenia, jego elementy mają być tak skierowane, by przechwytywać wszelką energię chaosu i odsyłać ją do wiru. Nie jest to trudne w zrobieniu, wystarczy wiedza jak i odrobina pojęcia o magii niebios. To jest astrokalibracja. Mając Odłamki Drogi, takie małe kamyczki, można łatwo wyszukiwać te skalibrowane Kamienie Drogi. Działają trochę jak kompas do najbliższego, albo "żeton" do jednorazowego przeskoku. Też do najbliższego. Gorzej z rdzeniem. To on zachowuje część filtrowanej energii by móc przeskoczyć gdziekolwiek. Jak się to źle zrobi, to wybucha nam mała anomalia podczas aktywacji.
- Gdziekolwiek? - spytała Imra.
Polin skrzywiła usta i powachlowała ręką.
- Nie do końca gdziekolwiek. Mając Odłamek i skupionego maga, wyczuwasz wtedy dowolny Kamień Drogi i do niego możesz skoczyć. W dosłownie dowolne miejsce skoczyć można tylko wyrywając się z tunelu wiatrów magii. Robiłam to dosłownie tylko raz w życiu i nie polecam.
- To znaczy... Co się wtedy dzieje? - odezwała się milcząca dotychczas Drummond.
- Hmmm... Kiedy lecisz do dokładnego Kamienia Drogi, to tak jakbyś płynęła z wiatrem. Bardzo szybko. Tak, że żołądek obija ci się o plecy od prędkości. Nieważne jaka odległość, trwa to tyle co mrugnięcie powiekami. Jeśli wyrywasz się z wiatru, zaczyna tobą targać jak w największym sztormie, przez wszystkie kolory magii. Jeśli masz szczęście, to dotrzesz do celu od razu. Jeśli go nie masz, jak ja, to wyrzuca cię wtedy w astralny plan rzeczywistości danej domeny magii, gdzie czas nie istnieje. Jesteś w jakby innym świecie, trochę odbiciu naszego, stworzonym tylko z danego koloru magii i jego stworzeniami.
- Mówisz o żywiołakach? - dopytała morska wiedźma.
- Tak bym to nazwała.
- Ale jak z niego wyjść?
- No, to jest takie jakby odbicie naszego, ale pomniejszone. Ciężko to opisać, bardziej podam mój przykład. Przeskakiwałam z Ghrondu, gdzie jest Kamień Drogi, do Meraniki, gdzie takowego już nie ma. Plan w jakim wylądowałam był oparty na znanym mi ogniu na szczęście, a był jakby korytarzem z ognia. Na boki w zasadzie niewiele widziałam, bo obrazy mi się rozmywały od gotującego się powietrza, aczkolwiek całość drogi przede mną była miniaturowym odbiciem faktycznej trasy w naszym świecie. Góry to były ociekające lawą kolce, wynurzające się z ziemi. Morza i jeziora, to były bajora z lawy. Stworzenia... No różne, niekoniecznie przypominające nasze, oparte na odmianach ognia, ale nie tylko. Popiół, wrzące powietrze, samo światło... Każda forma, prekursor i następstwo ognia, miały swoje odbicie w czymś... nazwijmy to żywym.
Przysłuchujący się Riin uniósł palec.
- Ale między Ghrondem a Meranike nie ma żadnej drogi lądowej. Skoro mówisz, że morza zmieniły się w lawę...
- I tu była kwestia mojego szczęścia. Umiem panować nad ogniem, a w jego domenie jest jeszcze łatwiej. Mogłam nim manipulować i zmieniać jak tylko chciałam w co tylko chciałam. Cu-dow-ny stan - zamknęła oczy do swoich wspomnień.
- To czemu nie chciałaś więcej tego próbować? - dopytała Drummond.
- Bo jeśli bym trafiła do domeny, o której nie mam pojęcia, to zapewne by mnie rozerwało na strzępy.
- A Dhar?
- Podobno działa. Są o tym osobne nauki w Ghrondzie, ale większość tych co opanowała tę sztukę, nie zamierza się tym dzielić. Sama bym nikomu tego nie sprzedała. Inna sprawa, że chodzą plotki, iż korzystanie z Dharu uszkadza Kamienie. Nie przeżyli przynajmniej ci, którzy spieprzyli sprawę. Znane są przypadki natomiast, że Kamień Drogi "wziął się i wybuchł", przemieniając się przy okazji w spaczeń. Ale mógł to być też uszkodzony rdzeń, albo zwykła anomalia.
- To z czego są zbudowane? - spytała Imra przeglądając swoje zapiski.
Polin wydęła wargi, ale po chwili zastanowienia pojawił się błysk w oku.
- Według książek, nazywa się to Aethyrand. Taki rodzaj kamienia, z wyglądu przypomina biały marmur. Dosyć twardy, jeśli próbować go rozłupać kilofem, ale plastyczny jak glina jeśli stosować wobec niego magię. Weeeedłuuuug wzmianek, stosowano do tego "wysoką magię", czyli rodzaj nauki magicznej z Ulthuanu, ale na kilku magów powinno dać radę udawać magicznych garncarzy. Tym bardziej, że to nie będzie taki tam stożek czy obelisk tylko z zewnątrz. Do jego środka wtapia się całą masę rzeczy.
- I skąd to wziąć?
- Z tego co wiem, to praktycznie każda piramida, czy tam wieża Slannów posiada w sobie całe tony Aethyrandu.
Vaas spróbował się odezwać, ale pierwsze wyrwało się mu gromkie beknięcie, po którym dostał bolesne uderzenie łokciem od Syndry.
- Chciałem powiedzieć, że już widzę, że następne w planie będzie zejście na głęboki ląd. I tak tylko napomknę o legendach, że piramidy są też ze szczerego złota.
- O to-to! To są ważne rzeczy, a nie jakieś aeromandy! - dodał już lekko wstawiony Kuskus.
- Bo w końcu, to my! Bracia korsarze! - zawtórował Ganesh, przykuwając uwagę innych załogantów. Podpici podchwycili i już było słychać nową przyśpiewkę.
[>>> SOUNDTRACK KLIK <<<]

Kaleth

O ile Sarge napił się do toastów, o tyle widać było, że dzisiejszego wieczora dał na wstrzymanie z alkoholem. Huriof taktownie odwracał głowę ukrywając uśmiech, ilekroć Sarge odmawiał kielicha z Naesallą lub przydymionymi bretończykami. Ta pierwsza najwyraźniej obrała za cel wiarusa oraz Aenę, skupiając się finalnie dowódczyni straceńców. Regularnie zagadywała wojowniczkę i skrupulatnie dbała o to, by cały czas miała pełny kieliszek. Gdy zaczęły pojawiać się rumieńce i rozbiegane oczy, inżynierka przystąpiła do ataku.
- Tak w ogóle, to o co chodzi z tobą i Sargem?
Aena spojrzała na nią, czknęła i odpowiedziała zmęczonym uśmiechem sięgając po kolejny kieliszek. Nie zauważyła, że obgadywany dyplomatycznie ulotnił się do stolika żołnierzy.
- Dziwi mnie, że zawsze wszyscy na niego mówią Sarge. Co jednostka, co armia, zawsze inni ludzie, a jednak tak zostaje. Mam wrażenie, że tylko ja pamiętam, że on się nazywa Emriel.
- Długo się znacie?
Aena przymknęła jedno oko, jakby ogniskowała wzrok na wspomnieniu sprzed lat.
- Długo. Od pierwszych wojen exodusu.
- Jak się poznaliście? - drążyła niezrażona zdawkowymi odpowiedziami Naesalla.
- Znasz manewr "młota i kowadła"?
- No, znam. Ale co to ma do rzeczy?
- Moje oddziały piechoty zawsze były kowadłem. Przyjmowały całe natarcie na siebie. Jego kawaleria jak flankowała, zawsze była młotem na moje kowadło. Wjeżdżał od tyłu i uderzał. Jak młot o kowadło.
- Dalej mówimy o wojnie? - rzuciła zaczepnie i zmrużyła oczka inżynierka. Aena parsknęła i spuściła z politowaniem głowę.
- Wiesz, że podczas takiej szarży ani koń, ani jeździec nie wybiera, w kogo trafia? Nie rozróżnia wroga od przyjaciela. Po prostu... Wpierdala się całym impetem zostawiając za sobą rozłupane podkowami czaszki, czasem plącząc kopyta w jelitach i wlokąc takiego nieszczęśnika za sobą?
Naesalla skrzywiła usta obrazując sobie takie zdarzenie.
- Taki pechowiec, nazwijmy go Syrio, który stał obok ciebie, sekundę wcześniej osłonił cię tarczą przed zagubioną strzałą. Cholera wie jak ją zauważył, ale zdążył nim przebiła ci krtań. Dumnie uniósł kciuk, zadowolony z siebie. Zdążyłaś mu tylko podziękować kiwnięciem. I w tym momencie przejeżdża po nim konnica. Nie wroga, a własna. Masakrują go jak pasztet, ale nie umiera, przynajmniej nie od razu. Wloką go za sobą za jelita, wrzeszczącego z bólu. Połowy głowy też nie ma, bo drugi konny jechał za pierwszym.
Naesalla westchnęła, zdając sobie sprawę, że otworzyła Puszkę Pandory.
- W sumie to nawet nie masz czasu tego rozważać. Po twojej lewej z kolei koń padł i kolega z oddziału leci na ratunek jeźdźca, do którego jak sępy dorwała się wroga piechota.
Aena czknęła, a na zdławienie czkawki chwyciła kolejny kieliszek.
- Wojna jest ładna tylko w balladach i na obrazach - skwitował Huriof, jakby wpadając w swoje wspomnienia.
- Ano - odparła. - A wtedy przyjeżdżał ci Emriel, cały na czarno. I mówił magiczne "dobra robota". A zaraz potem wskazywał następnych wrogów do powtórki manewru. W którym nie wiesz, czy to on będzie szarżował prosto na ciebie. Więc, można powiedzieć, że mieliśmy skomplikowaną relację.
- Słuchaj, nie chciałam cię urazić. - próbowała się zmitygować inżynierka.
- Wiem. Ja po prostu chciałam ci dać nauczkę za głupie pytania.
Sięgnęła po kolejny kieliszek, wypiła i postawiła go do góry dnem wstając od stołu.
- A skoro tak bardzo cię to interesuje, to tak. Jebaliśmy się jak popierdoleni. Często po samej bitwie, upierdoleni krwią, flakami, wśród śmierdzących po rozerwaniu i bezgłowych trupów. Bo żadne z nas nie wiedziało, czy dożyje kolejnego dnia.
Aena w ciszy rozejrzała się po okolicznych stolikach, namierzając siłujących się na rękę. Obrała kierunek na bardziej przyziemne wyzwania.
Huriof popatrzył znacząco na Naesallę z wyrzutem.
- No co? Przecież mówiłam, że się pieprzyli i miałam rację.
Egzekutor westchnął z rezygnacją.
- Co to znaczy "pieprzyli się"? - spytał Glam.

Wszyscy

Głośny kaszel i dławienie przerwało zabawę. Szybka obserwacja wskazała niewolnika, którego zadaniem było próbować jedzenia przed Ariadne. Elf wytrzeszczył oczy, charczał, raptownie próbował złapać powietrze, a nade wszystko wymachiwał rękoma. Rerinar poderwał się z miejsca, by złapać niewolnika i wsadzić mu dwa palce w gardło. Chociaż zabieg byłby z góry skazany na niepowodzenie w przypadku trucizny, niewolnik uprzedził ochroniarza odpychając go. Zamiast tego złapał cały dzban soku i zaczął go pić jak opętany.
- To pali żywym ogniem! - wydarł się odzyskując głos.
Gustaw podszedł do jego talerza i bezceremonialnie palcami oderwał kawałek bawolego karczku wsadzając go sobie do ust. Przeżuł i połknął. Westchnął zrezygnowany.
- No bez przesady. Mówił ja, że tyćko za mocno przyprawami karczek sypnąłem, li bez dramatu.
- Przecież to zabić może!
- Ta, tasiemca w dupie chyba. Masz i nie maż się. - przyszła w sukurs Felia, podając niewolnikowi kromkę pieczywa kukurydzianego z dżemem.
- Ej, weź mi nałóż to co jemu! - zakrzyknęła Polin.

Uderzanie sztućca o kieliszek przeniosło uwagę na Dormritha. Kapłan stał ze swoim pucharkiem jak gdyby chciał wznieść toast.
- O nie... - jęknęła Missisi.
- Chciałbym wznieść toast. - oznajmił.
- Tylko z sensem! - odkrzyknął Aramis.
- A to nie... - odparł Dormrith siadając. Natychmiast jednak wstał i dodał - Żartowałem!
Bliźniacza harfistka parsknęła uderzając w strunę.
- Tak więc bracia druchii! I paru innych, których wymieniać byłoby za długo, ale was pamiętamy. Tak jak mistrza Thulgurima i jego braci Remkeli... Bo chyba są braćmi...
- Do rzeczy... - tracił ostatki cierpliwości Rerinar.
- No już, nie chciałem żeby komu przykro było. Chciałem wznieść toast za szaleństwo!
- No to już mogę odhaczyć z listy na ten tydzień - burknął Velac.
- Za szaleństwo, jakim był rozłam cywilizacyjny, a następnie wojna cywilizacyjna! Gdzie brat podniósł rękę na brata, a siostra matki się wyrzekła!
- O czym on pierdoli? - słyszalnie szepnął Vaas.
- Za szaleństwo jakim stała się nasza hipokryzja! Zerwanie z tradycją, a zarazem kamienne obstawanie przy niej! Za zmiany będące stagnacją! Za ojca i jego matkę!
Melva i Huriof skrzyżowali spojrzenia z jawnym zaciekawieniem. W ciszy jaka zapadła, Egzekutor zdecydował się zabrać głos.
- Znaczy się, za Malekitha i Morathi?
Dormrith westchnął i się przygarbił z rezygnacją.
- No tak, ale to brzmiało tak płytko.
Melva podniosła kielich i przejęła inicjatywę natychmiast.
- Za Malekitha i Morathi!
- Za szaleństwo! - dodał Kapłan i się napił.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 16:45, 24 Kwi 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:56, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Ariadne

Odpowiedziała Melvie:
- Dla mnie brzmi idealnie. Porozmawiam z Kalethem na ten temat. Kwestia pewnie podzielenia kursantów na grupy, tak, żeby w razie czego nie wszyscy byli wyłączeni. A Ci, którzy po treningu będą, ekhm, odpoczywać, mogą w tym czasie przyjść na nabożeństwo... Albo... Rozpytajcie wśród niewolników, szczególnie ich żeńskiej części, czy ktoś z nich nie para się masażem. W sensie, że masują innych, aby ich nie bolało. Pamiętam, że niektórzy z takich usług korzystają. A jak nie, to trzeba ich nauczyć - to nie może być trudne! To jest coś, na czym by można było zarabiać!

Gdy słyszała toasty innych, szturchnęła RRa i Melvę, aby pomogli jej coś wymyślić. Nigdy czegoś takiego nie robiła, i nie chciała popełnić gafy.

Była niezadowolona z pomysłu planu biznesowego, na który wpadł Gustaw. Krzyżowało jej to plany odnośnie jakiegokolwiek zarabiania, ale z drugiej strony też próby zarobku na innych w wykonaniu Lorda czy Admirała, też mogą się nie przyjąć. Z drugiej strony, widząc ile osób jest chętnych dać "co łaska", miała jeszcze nadzieję, aby jakoś uzupełniać zasoby kultu.

Zaskoczyła ją bezpośredniość Kyrian, ale cieszyła się z jej propozycji, bo też mogła na tym zyskać:
- Oprawcę mam już niestety tylko jednego, ale nadzorców kilku się znajdzie. Melva i Misissi myślę, że też z chęcią, w miarę możliwości, pomogą, prawda? - zwróciła się do nich - Myślę, że w takim przypadku będzie można wśród już "zrobionych" niewolników wyłonić takich, którzy nadawaliby się na szkolenie oprawczo-torturcze jako dodatkowe ich użycie. Chyba im ich będzie więcej, tym lepiej?

Musiała przyznać, że jadło przygotowane przez Gustawa i Felię, chociaż nie dorównywało posiłkom, które zwykła jadać, było smaczne. Biorąc pod uwagę ich obecne warunki i dostępność produktów, naprawdę podziwiała ich kuchnię. W momencie, gdy niewolnik-próbnik zaczął dziwnie się zachowywać, dziękowała sobie za pomysł, aby jednak sprawdzać potrawy, które są jej podawane. Co prawda parsknęła śmiechem, gdy okazało się, że to wcale nie trucizna była powodem jego zachowania, a tylko przyprawy, ale postanowiła, że będzie miała takiego "pomocnika" na stałe. Przynajmniej jak nie umrze, to zje coś porządnego.

Toast Dormritha upewnił ja w tym, że coś z nim jest nie tak. Pytanie, czy to kwestia jego samego, czy Mathlann macza w tym palce. A może i to i to? Na pewno nie warto za blisko z nim się sprzymierzać, ale tez nie można zrobić sobie z niego wroga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:56, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Daz

Śmiechom nie było końca. Sam admirał chichotał jeszcze, gdy Gustaw uzewnętrznił swój biznesplan. Generalnie nie miał nic przeciwko, byleby się przyszły karczmiarz nie zapomniał, postanowił podzielić się wspomnieniem, utrzymując rubaszny ton.

- Pewnej nocy, gdy żeglowałem po morzach, w ciemności i mrozie u wrót Karond Kar, zapragnąłem piwa, więc udałem się do baru. Schlumpfy's zwało się, tak przynajmniej widziałem nad drzwiami. Wydobył się ciekawy zapach, więc wszedłem do środka po więcej. Widzę tam człowieka o imieniu Schlumpfi, za dębowym barem.
"Witaj w mej tawernie!" - krzyczy z otwartymi ramionami - „Sznycle na tuziny, mamy tu dla Ciebie, kiełbasy i piwa, a całkiem to wykwintna uczta”. A żem zmarzł i zgłodniały byłem jak i moi kamraci, więc próbuję napełnić mój kufel rumem by się zagrzać i zabawić. A ten „Nie”, mówi, „musisz zapłacić! Moje napoje mają swoją cenę". Więc oczywiście, że tak, co jest dla mnie naturalne, wyjąłem granat i rozjebałem mu w kolana. Wypiliśmy wszystko co przybytek skrywał i oczywiście zjedliśmy wszystkie mięsiwa. Porwaliśmy jego brzydką żonę i odpłynęliśmy ze śpiewem na ustach (click for inspiration source)
- dorzucił kilka złotych monet na tacę.

Z ciekawością przysłuchiwał się wymianie zdań między elfkami.
- Prawdziwy korsarz wie, że im gęstsza dżungla, tym większe skarby skrywa - mrugnął do Imry i Polin żartobliwie i bez skrępowania.

- Czyli jest możliwość, że w każdej chwili z pół tuzina wiedźm może nam się zdesantować namierzając naszą czaszkę wśród sieci Waystonów, czy na ten moment jesteśmy relatywnie bezpieczni, bo nie emitujemy naszej lokalizacji w ether? - zapytał już poważnie. - Jak się ma Primogen do Waystone'a? - Postanowił zapamiętać, by wrócić do tematu na trzeźwo, a także, by dokładnie przeszukać Asurów, czy nie mają szczątków kamieni drogi przy sobie.

Tymczasem podchwycił imprezowy nastrój i dołączył do szanty korsarzy. Wypił toast za Malekitha i Królową Matkę, kłaniając się lekko kapłanowi wygłaszającemu toast. Rozejrzał się po okolicy oceniając zdarzenia i nastroje imprezy.
- Nie rzygać mi tylko na okręty, bo psubratów wybatożę i wytarzam w nich! - zagroził opierając wymownie rękę na chlebaku. Z wypiciem kielona czekał na kolejny toast.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Nie 21:59, 24 Kwi 2022, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:22, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Kaleth
Gdy w jego pobliżu pojawiła się czapka Gustawa, dorzucił do niej dziesięć złotych monet.
- Taka propozycja co dla naszych garnizonów wydaje się być w porządku… na teraz. Ale gdyby zaczął się w Zatoce większy ruch, czy to okrętowy czy inny, potrzeby kultu Khaina mogą być proporcjonalnie większe. Proponuję, aby trzecia część zysku z tejże karczmy trafiała do skarbca kościoła na miejscu i w celach fundowania badań. – kiwnął pucharkiem w stronę Ariadne, żeby zwrócić jej uwagę.

- Karczma jedzeniem i łóżkami nie stoi, tylko napitkiem. Kto spróbuje trunków Thulgurima, ten do podrzędnego bimbru z własnej woli nie wróci. Dlatego trzecia część zysku ze sprzedaży destylatów zasili budżet armijnego garnizonu. Nie będziemy rozpijać charytatywnie miejscowych żołnierzy, ani prowadzić nigdzie pokątnej sprzedaży.
– darował sobie wskazywanie kogokolwiek, ale tylko ktoś niezmiernie niedomyślny by nie odgadł zawoalowanej groźby.

- Ażeby i flota nie była stratna, trzecia część wpływów z rozrywek karczemnych trafi do kapitanatu. Hazard, występy artystyczne, i inne usługi osobiste.
– pokazał gestem dłoni harfistki wspinające się na scenę.
- I żeby kogoś nie korciło naruszać status quo, karczma stanie w połowie drogi od nabrzeża i strażnicy, niedaleko zejścia do jaskiń kościoła. – zaproponował do Dekappiana i kapłanki, czekając na ich odpowiedzi.

Z grzeczności przepił oceaniczny toast.

Zerknął proforma, czy Haena po chwili nie rzuciła w jego stronę spojrzenia gazeli szukającej ratunku spośród stada lwów. Nie spodziewał się tego, skoro na co dzień spała z tyłkiem przy solidnie murowanej ścianie, ale mogłoby to być dobrym pretekstem do imprezowania w mniejszym gronie później.

Zaciekawiła go historia Aeny, zwłaszcza ze sam niejednokrotnie stawał do bitwy w szeregu jako ostatnia deska ratunku pechowego albo nierozważnego lorda Naggarondu. Może kiedyś opowie im o Lodowym Feniksie na Blighted Isle.

Obserwując osoby bardziej obeznane w sztuce bankietowania, poczuł pokusę wziąć talerz i pozaczepiać do rozmowy innych. Stwierdził jednak, że nie będzie udawał kogoś kim nie jest, i podszedł pokibicować siłującym się. Trochę go wzięło na wspominki, jak w ten sposób ustalali w koszarach kto dostanie którą wachtę. Dzięki domieszce norskańskiej krwi dobrze się wówczas wysypiał. Może i sam podejmie wyzwanie?

Zamieszanie z testerem jedzenia skomentował tylko obojętnie:
- Na wyjściu bardziej zapiecze.

Brzdękanie harfistek wpadało w uszy i niesiony przyjemnym alkoholowym kołataniem w skroniach zaczął lekko bujać głową do rytmu.

- Tylko z sensem! - odkrzyknął Aramis.
- A to nie… - odparł Dormrith siadając.
Kaleth zarechotał, ale po chwili znów spochmurniał, zastanawiając się nad sensem wywodu kapłana. Czyżby wyczuwał spaczenie Tscheencha mówiące przez niego?
Tak czy inaczej, obficie przepił toast za Króla i Matkę.

Taktownie nie skomentował wypowiedzi Admirała, że w dżungli był raz, a jak się skończyło wszyscy wiedzą.


Loot z podziału po raidzie
17 160 G
2x drobna biżuteria (+1 pierwsze wrażenie)
1x cenna biżuteria (+2 pierwsze wrażenie)
53 wierzchowce


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pon 9:13, 25 Kwi 2022, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:46, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Daz

Słysząc wywód Lorda dotyczący karczmy, generalnie nie miał nic przeciwko. Zapytał jednak:
- A co z pozostałymi dwoma trzecimi? - miał na myśli podział za poszczególne elementy karczmarskiego biznesu wymienione przez Kaletha. - Kultu działka liczona od całej działalności, a floty wpływ tylko od części? Niezbyt dokładnie to opracowane, myślę, że prawnicy będą musieli to ocenić, zanim zapadną decyzje.

Wiedział, że w przy destylatach i pochodnych gospodarka centralnie sterowana nie wypali, a jak będzie popyt, to i podaż się zapewni, więc tego elementu nie komentował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Nie 22:46, 24 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:50, 24 Kwi 2022    Temat postu:

Kaleth

- Doprecyzuję, że zależnie od źródła, jedna trzecia przychodu trafi do właściwej kiesy. Reszta pozostaje do dyspozycji operatorów przybytku. Kultu - od całosci, ale bez tych które są wyłączną domeną armii albo floty. A prawnicy powinni wymyśleć, kto będzie sprawował jurysdykcję karną, bo o porządek zadba sam Gustaw.

- Albo, drugi pomysł aby uproscić, każdemu po jednej czwartej, za stronę uznamy operatorów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Nie 22:54, 24 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin