Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Intermission VIII: Zemsta Ss'ildra Tor
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:56, 15 Sie 2022    Temat postu:

Kaleth Bloodblade

Huriof dał do zrozumienia, że nim zaczną ćwiczenia roszad na polu bitwy, w pierwszej kolejności muszą wszystkie oddziały zapoznać się z bazową komunikacją i przećwiczyć zgranie. O ile powierzone im zadania wykonują na własną rękę w sposób zadowalający, o tyle nawet wewnętrzne zgranie pozostawia nieco do życzenia, a co dopiero manewry między oddziałowe. Egzekutor oświadczył, że wspólnie z Sarge i Aeną spróbują opracować jednolity plan szkoleniowy, a następnie przekazać go wszystkim pozostałym dowódcom do wdrożenia.
- Do tej pory to był w zasadzie każdy chuj na swój krój. Zależnie od poprzednich dowódców i ich pomysłów. - skwitował.

Wracająca z patrolu Grizelle zdała szybką relację o poprawnym stanie posterunków i zasugerowała przekierowanie wysiłków na zwiększenie ich obronności. Z własnej inicjatywy postanowiła również sprawdzić ukrzyżowanych wcześniej gadzich jeńców, potwierdzając przy tym, że każdy z nich zmarł bez udziału osób trzecich, z przyczyn naturalnych - w męczarniach. Wysnuła przy tym wniosek, że jaszczurki muszą się kierować chłodną kalkulacją i brakiem sentymentów nie ryzykując dobicia schwytanych. Na wzmiankę o braku sił, które by chciały tego dokonać stanowczo zaprzeczyła.
- Gdybym specjalnie nie szukała, to może bym nie zauważyła śladów ich zwiadowców. Nasze obozy są cały czas pod ich obserwacją, ale widzę to dopiero w świetle dnia. Nie jestem pewna, ale spodziewałabym się więcej tych małych skurwysynków co ranili Mississi.

Nim Kaleth zdążył dowiedzieć się wszystkiego i powrócić do Naesalli, ta była już na nogach. Jakkolwiek stan jej był wątpliwy, elfka uśmiechała się i wyciągnęła pergamin przedstawiający jej badania oraz kilka szkicy. Na wstępie oznajmiła, że nie jest w stanie odtworzyć działania działka ratlinga, a przynajmniej nie bez użycia spaczenia i strat w ludziach podczas testów. Praca nad obiektem zainspirowała ją do opracowania pistoletu obracającego na korbkę 8 luf, każdą gotową do oddania jednego strzału. Zaznaczyła, że aby zrealizować projekt od podstaw potrzebny będzie jej warsztat rusznikarski z prawdziwego zdarzenia, nie zaś zwykła kuźnia.

Wieczorową porą brunet o imieniu Arti zjawił się oznajmić, że wstępnie wykonano tor przeszkód po częściowej konsultacji z Melvą i Mississi. Kobiety miały być niezadowolone z faktu, że dalej nie jest wystarczająco morderczy ani nie wyrabia wszystkich cech "maszyny do zabijania", ale drużyna inżynieryjna dysponuje ograniczoną liczbą rąk do pracy. Na chwilę obecną przygotowano:
- około 25 metrowy odcinek biegania po palach o wysokości pół metra, co miało ćwiczyć zręczność
- kolejne ~25 metrów to było skakania przez rowy o szerokości metra, co miało ćwiczyć wytrzymałość
- ostatnie 15 metrów wymagało przejścia zwisając na rękach po poziomej drabinie utworzonej z bambusa, co miało z kolei ćwiczyć siłę.
Wszystkie przeszkody miały być z założenia pokonywane w pełnym rynsztunku. Lord Kaleth nie chcąc wymagać od swoich ludzi niemożliwego, chociaż Morderczynie twierdziły inaczej, postanowił sam spróbować swoich sił. Już na pierwszej przeszkodzie zrozumiał zaletę korsarskiego wyszkolenia, pozwalającego wręcz przefruwać po podobnych przeszkodach bez zastanowienia, kiedy sam ostatnie trzy kroki łapał w desperackim rozpędzie wywracając się na bok. Z racji wylądowania na mecie Arti zdecydował się uznać zaliczenie przeszkody, chociaż sam Kaleth wiedział, że było to dalekie od poprawnego wykonania zadania. Kolejne dwie przeszkody wydawały się wręcz stworzone dla niego, toteż ukończył je bez trudu. Mimo wszystko, w ramach trzeźwego spojrzenia wiedział, że trening miał się składać z wydłużonego toru oraz potencjalnie kilku rund, gdzie nawet jedna mogła komuś połamać kończyny przy ponad połowie masy ciała składającej się z niesionego żelastwa.

Dowódca inżynierów poinformował również, że wstępna obrona obozu w postaci ostrokołów oraz wilczych dołów dookoła głównego obozu została zakończona, pozostawiając wolne prześwity jedynie na bezpośrednich trasach do posterunków. Nie widząc potrzeby na dodatkowe udziwnianie wieczoru lub nocy, pozostawił oficerom zarządzanie patrolami, a sam postanowił nadrobić brakujące godziny snu.

===
Kaleth +1PD
+ 1 kawalerzysta t2 (druchii)
===

Daz Dekappian

Caede odczekała do czasu aż Admirał ewidentnie opuści pokład by podzielić się nowiną o swoim wynalazku w postaci "Parzenia". "Parzeń", jak wytłumaczyła, miał być pochodnym efektem badań nad trującym bluszczem z okolicy oraz... bimbrem.
- Parzeń jako ciecz po kontakcie z powietrzem błyskawicznie zmienia stan skupienia na gaz... a raczej parę. Kontakt ze skórą powoduje natychmiastowe bąble, natomiast z oczami albo wciągnięty do płuc kończy się dramatycznym bólem. Tak, miałam to nieszczęście nim oddychać i chcę za to podwyżki, ale przynajmniej wiem, że nie jest zabójczy. Jeśli będziemy w stanie wytapiać czy tam odlewać szkło, będę w stanie zamknąć tę substancję w formie pseudo granatu. Nie możemy umieścić jej w normalnym granacie, bo temperatura, o ironio, niszczy działanie Parzenia. A przynajmniej w pewnym stopniu... Nie jest to fakt, ale jeśli by go wlać do kuli armatniej, a wiem, że Admirał o tym myślał, to może przynajmniej część go przetrwa nim jebnie.

Drummond wybitnie nie nadawała się do życia, toteż podczas patrolu okolicy przez Dumę nawet nie wyściubiła nosa. Dekappian jednak wiedział, że wiedźma choć skonana od kaca, nadal kontrolowała kharibdyssa. Kilkukrotnie zdradziła się tym, gdy po okrzykniętej zmianie kursu monstrum reagowało szybciej niż marynarze. Na świadomość o tym, Admirał chciał... ktoś o coś zawrócił dupę durnym pytaniem i uleciało.

Po powrocie z patrolu Dumy Khaine'a Dekappian dokonując przeglądu działań drużyn niewolników był kontent widząc postęp napraw szkód, do których nie zamierzał się przyznać cedując pełną winę na pijanego Ganesha. Jeśli trzy drużyny na spółkę z krasnalami utrzymałyby tempo, to następnego poranka mógł spodziewać się funkcjonującej windy z naprawionego nabrzeża portowego aż na samą powierzchnię.

Powiedziony dobrym nastrojem zabrał Ziggiego i zapas beczek z prochem na kolejną turę patrolu, tym razem z Karaho. Nie chciał by artylerzyści innych okrętów jakkolwiek odstawali (aczkolwiek nie mieli prawa być lepsi niż załoganci Dumy), toteż nie oszczędzał na szkoleniu artyleryjskim.
- NIE MASZ KURWA PRAWA SPUDŁOWAĆ JAKO OSTATNI! - darł się pół głuchy Ziggy do już pozbawionego ałuxhu kanoniera. - PIERWSZEGO ROZUMIEM! DRUGI JEST NA POPRAWKĘ! TRZECI NA DWIE POPRAWKI! ALE KURWA CZWARTY JAK SPUDŁUJE TO JEST PIZDA A NIE DZIAŁONOWY!
- JAKA KURWA W CZWARTEK PAŁUJE DZIAŁ ŁONOWY? - odwrzeszczał strzelec.
- ON MÓWIŁ ŻEŚ KURWA CO SPÓŁKUJE Z DZIADEM PONTONOWYM - odparł ładowniczy.
- CO?
- CO?

Daz wiedział, że treningi nie są tanie i 10 beczek prochu ledwo starczyło na wieczorno-nocne manewry doszkalające. Ilość huków była wybitnie niecodzienna na tę okolicę i mogła stanowić wabik dla każdego, na co zapewne Admirał liczył. Gdy obserwator z bocianiego gniazda oznajmił obecność 4 okrętów Skeggi, Daz miał mieszane uczucia. Nie była to ofiara na jaką liczył, ale z drugiej strony poczuł zadowolenie, że sojusznik czuwał. Norskanie ewidentnie będąc w zasięgu wzroku sprawdzili co się dzieje, a widząc banderę i brak wrogich celów, powrócili do swoich zajęć.

===
Cała załoga Karaho +1PD [powodzenia liczyć]
-10 beczek prochu.
+ 1 banita t2 (druchii)
+ 2 żeglarzy t2 (2x asur, mężczyźni)
+2 kupiec t2 (1 druchii mężczyzna, 1 asur kobieta)
===

Ariadne

Poranna pogadanka w saunie w towarzystwie Polin, udającej wyrzuty sumienia za wyczyny zeszłej nocy, przywróciła Kapłankę do życia na tyle by poradzić sobie z późniejszą wizytacją Dormritha. W rozmowie z kapłanem padło wiele słów, ale jedno zdanie konkretnie zapadło Ariadne w pamięć.
- Niech mama, tata i wujek nie będą źli. Dziecko jest po prostu głupie. - oświadczył tonem pełnym zażenowania, jakby winił się za kogoś. - Ciocia o dwóch imionach mogła je wykorzystać. Nie karć dziecka, a Vestana nie wieszaj. Jego tylko nabij na pal.

Nim zdążył zostać rozpytany, wyparował z miejsca dzięki zjawiającej się Mississi głoszącej nowinę o nowych rekrutach. Przejmując całą uwagę, wiedźma oznajmiła nadchodzący werbunek wynikający z porozumienia z Kyrian w postaci rzemieślnika (nieco zniewieściałego asura, ale afiszującego się znajomością kultury relaksu i wypoczynku), nowego druchii strażnika (nie ochroniarza), śledczego nowicjusza ze Slavers Point (tym razem nie oprawcy) oraz uczonego z Karond Kar. W dobie ostatnich wydarzeń, Ariadne szybko zapoznała się ze śledczym imieniem Allainis Pin'Certhon, któremu powierzyła zadanie obserwowania Gustava oraz Glama. Już po krótkiej rozmowie Kapłanka wiedziała, że będzie on wybitnie trudnym współpracownikiem dla Mississi i Melvy przez swój negatywny stosunek do niewolnictwa i empatii, jednak zarazem nie potrafiła odmówić mu kreatywności oraz myślenia poza schematami, przez co z kolei natychmiast zaskarbił sobie sympatię Polin i wstrzemięźliwą akceptację Rerinara. Po wprowadzeniu go w sytuację geopolityczną, z dozą plotek powziętych od czarodziejki ognia Pin'Certhon zaznaczył, że potrzebuje przynajmniej doby na przedstawienie szczegółów swoich propozycji.

Zapoznanie z nowym uczonym o imieniu Ja'Eri uświadomiło Kapłankę, że nauka to nie tylko historia lub magia, ale też pochodzenie oraz psychika. Ja'Eriego fascynowały przede wszystkim ciągi przyczynowo skutkowe oraz uwarunkowania społeczne lub psychologiczne na rozwój poszczególnych plemion. Mężczyzna swoją naukę nazywał antropologią i próbował tłumaczyć swoje badania zachowaniem grup obserwowanych z różnych ras i rejonów świata. Ja'Eri oświadczył, że zamierza dotrzeć do uregulowań i uwarunkowań poszczególnych plemion, dworów bądź ras w taki sposób, by możliwe było tłumaczenie ich przeszłych lub przyszłych zachowań. Wedle słów quasi-uczonego, dzięki temu Ariadne byłaby w stanie przewidywać zachowania zarówno swoich podwładnych jak i śmiertelnych wrogów. A przynajmniej tak się jej wydawało, bo ogrom wypluwanych przez niego informacji, metafor i przypowiastek zaburzał spójność wypowiadanych myśli.

Na prośbę Dekappiana, Ariadne udzieliła magicznej asysty przy przedzieraniu się przez zachodnie tunele, co zaowocowało otwarciem nowego piętrowego pomieszczenia. Po krótkiej analizie nowego lokum, okazało się ono być w oczach ekipy remontowej idealną odpowiedzią na pytanie "gdzie ma powstać karczma?" Kapłanka bez większych oporów przekazała nie zajętych niczym niewolników pod nadzór Gustawa i Feli, a i mający akurat fajrant korsarze ohoczo dołączyli. Była to też znakomita okazja do zatrudnienia nowego niewolnika - rzemieślnika wypoczynku, który szybko popadł w konflikt z pozostałymi nie tylko na tle rasowym, ale i gustem w kontekście dekoracji wnętrz.

Wieczorne nabożeństwo przebiegło bez wydarzeń, a moralitety o kłamstwach i dwulicowości natchnęły słuchających do czujności oraz kwestionowania wciskanych im wątpliwego pochodzenia informacji. Z poczuciem w miarę dobrze spożytkowanego czasu udała się na spoczynek.

===
Ariadne +6 znaków chaosu
+1 Akolita (zwykły niewolnik)
+1 rzemieślnik t2 (zniewieściały asur, specjalista kultury relaksu i wypoczynku)
+1 strażnik t2 (druchii, kobieta)
+1 śledczy t2 (Allainis Pin'Certhon, druchi ze Slavers Point, MG dibs na jego kartę postaci)
+1 uczony t2 (Ja'Eri, druchi facet z Karond Kar, antropolog)
===

=== Dzień 58, 8 października ===

Daz Dekappian

Nieco po świcie powrócił do portu na pokładzie Karaho, zadowolony z nocnych szkoleń. Humor poprawił mu się tym bardziej, gdy oznajmiono mu przekabacenie 6 nowych niewolników na korsarzy. Najwyraźniej nie tylko Kyrian miała na to wpływ, ale i w jakimś stopniu Ariadne, gdyż nie tylko płeć była mieszana, ale również rasa. A konkretniej, połowę chętnych stanowili asurowie, którzy przynajmniej słownie deklarowali wierność Khaine'owi. O oddanie Malekithowi nikt ich nie pytał, poniekąd przez ich przekonanie jakoby flota była neutralną i niezbyt polityczną organizacją, skupioną dookoła własnego zysku. Póki co, nikt nie zamierzał ich wprowadzać w bardziej skomplikowane niuanse, a ostracyzm w dyskusjach mógł utrzymać ich zdala od niewygodnej wiedzy.

Mniej radości przysporzyła Admirałowi furia Syndry, której to nieznany ktoś uszkodził jej karabin. Wichrzyciel potłukł lunetę, wyrwał spust i kurek, a także czymś ciężkim pokrzywił lufę, pozostawiając swoją ofiarę na łóżku pani oficer Lipali. Ku zaskoczeniu Syndry, Admirał nie zamierzał zajmować się brakiem właściwej ochrony na okrętach, wskazując to jako obowiązek każdego załoganta i kapitana z osobna. Jako Admirał miał nie tyle większe zmartwienia na głowie, co zwyczajnie oczekiwał od podwładnych samodzielnego myślenia i dbania o własne 4 litery, zamiast samemu pilnować ich niczym niemowlęta na każdym kroku. Opanowawszy pierwotną furię, Syndra przyjęła do wiadomości, że takimi problemami mają się zajmować we własnym zakresie, jednakowoż zaznaczyła, że animozje i nieufność pomiędzy poszczególnymi załogami nabiorą przez to na sile.

Po prawie dobie intensywnej aktywności, zwłaszcza poprzedzonej sutą imprezą, zmęczenie w końcu dogoniło Dekappiana. Oznajmiając, że idzie się łaskawie wyspać tym bardziej utwierdziło podległych jemu ludzi, że nie zamierza zarządzać każdym ich krokiem, ale oczekuje zadowalających rezultatów za oferowaną płacę.

Daz przed snem przypomniał sobie, że powrót wysłanych okrętów będzie miał miejsce dopiero za 55 dni, 113tego dnia wyprawy. Było to założenie uśrednione, gdyż równie dobrze pogoda mogła dopomóc bądź przeszkodzić w misji.

===
+1 korsarzy t1 (druchii mężczyźni)
+2 korsarzy t1 (asurian mężczyźni)
+2 korsarz t1 (druchii kobieta)
+1 korsarz t1 (asurian kobieta)
===

Ariadne

Po przebudzeniu przypomniała sobie, że Sabat będzie miał miejsce za 15 dni, czyli 23 października (73ciego dnia wyprawy). Zdała sobie sprawę, że czas najwyższy zacząć poganianie w kwestii transportu, gdyż droga lądowa i morska zdecydowanie w tej chwili odpadały. Negatywne myśli rozpędziła o poranku Melva, anonsując nowe nabytki od Kyrian w postaci aż 9 asurskich niewolników, z czego 8 miało stanowić kobiety. Najwyraźniej nastąpił przełom wśród jeńców, wyraźnie obserwujących wzrost szans na przeżycie w ramach służby, aniżeli wyczekiwanie na bycie złożonym w ofierze.

Wizyta u Shifu przyniosła dobrą i złą wiadomość. Dobra miała polegać na tym, że latający żmij mógł być 'na już' używany bojowo przez samego tresera, bądź jeśli Ariadne poświęci kilka dni na wspólne treningi - również przez nią. Co więcej, jeśli nie będzie ona przesadzać z prędkością lotu na pegazie, gad będzie w stanie nadążyć za nią w powietrzu. Zła wiadomość miała natomiast dotyczyć pojmanego kocura. W oczach Shifu, był to przypadek stracony, który pierwotną uległość demonstrował tylko z przebiegłości i nie ma co liczyć na jakąkolwiek współpracę. Jak twierdził treser, jego jedynie zastosowanie może mieć miejsce na arenie.

W porozumieniu z Polin, Ariadne zebrała grupę wszystkich naukowców pracujących przy projekcie odtworzenia Kamienia Drogi. Priorytetem było zdobycie budulca w postaci Aethyrandu, co wiązało się ze wzmożeniem działań wojennych wobec jaszczuroludzi. Mając go, możliwe było stworzenie przy uczestnictwie maga niebios Odłamka Drogi, który byłby w stanie posłużyć za kompas lub bilet pomiędzy istniejącymi Kamieniami Drogi.

Pozostawał jeszcze wątek "nadajnika", jak nazywała go Imra lub "rdzenia", jak z kolei określała go Polin. Do jego stworzenia potrzebne są klejnoty posiadające esencję magiczną każdego koloru magii. O ile przyjaźni czarodzieje potrafili sami zakląć klejnoty powiązane z ich dziedzinami magii, o tyle problem stanowiły brakujące. W toku dywagacji wymyślono obejście tego problemu poprzez przetwarzanie artefaktów powiązanych z danym kolorem, pod warunkiem, że takowe znajdą. Takie rozwiązanie było możliwe póki co tylko w teorii, za pośrednictwem Dharu Ariadne, dzięki któremu przeniosłoby się samą esencję koloru pozbawiając niestety przedmiot magicznych właściwości. Finalna kalibracja należałaby do Dustoi, jednak z powodu brakującego fragmentu instrukcji, istniało 50% szans na powodzenie. Dyplomatycznym milczeniem pominięto scenariusze mogące nastąpić po "błędnej" kalibracji, po której rdzeń zamiast filtrować magię i chaos zacząłby je gromadzić. W trakcie dywagacji pojawiła się również hipoteza umożliwiająca zastąpienie Dustoi, zbieranie kolorów do kupy i dużej dozy szczęścia wykształconym z zakresu Wysokiej magii asurem, jednak po gorącej dyskusji odrzucono pomysł z powodu wysokiego prawdopodobieństwa sabotażu.

Ostatnią kwestię stanowiło zagadnienie techniczne dotyczące umiejscowienia Kamienia Drogi w bazie. Przeważająca większość optowała za schronieniem go pod ziemią jednak z daleka zarówno od kuźni, składu prochu jak i groty Kultu, w której to już zwyczajnie brakowało miejsca.


===
+9 niewolników t1 [asurowie, z czego 8 kobiety]
===

Kaleth Bloodblade

Poranny obchód obozu i zamiar przypierdalactwa do dowódców szybko przypomniały mu niedokończoną sprawę z Sargem. Rozmowa dyscyplinująca z porucznikiem Emrielem przypominała huśtawkę emocjonalną, w której stary wiarus niejednokrotnie prosił się wręcz o egzekucję lub banicję uparcie zagrywając kartą pewnego siebie i niezastąpionego weterana. Finalnie spuścił jednak z tonu, gdy uderzono w jego czułą strunę. Dla sporej grupy rekrutów nadal był wzorem, a robiąc z siebie pijaczynę nie tylko tracił swój autorytet, ale mógł przyczynić się bezpośrednio do śmierci wśród tych, którym dalej by to imponowało i bezmyślnie zaczęliby go naśladować. Co więcej, poluźnienie dyscypliny sprawiłoby tylko, że całe wojsko rozłazłoby się z czasem niczym portki na jajach spod igły partacza. Pomimo ciężkiej rozmowy, Sarge nie zamierzał jednak rezygnować z chlania jako swojej jedynej przyjemności, ale w ramach kompromisu poprzysiągł nie zaniedbać przez to obowiązków.

Lordowi przeszło przez myśl, że drugą osobą do ustawienia w szeregu powinna być Grizelle, jednak szybko uderzyła go bezsensowność tego działania. Krnąbrna od początku wojowniczka może i za nic miała dyscyplinę oraz hierarchię, ale działając na własną rękę nie wyrządziłą w sumie żadnej szkody. Po odnalezieniu powołania jako akolitka Anath Raemy przeszła zauważalną przemianę względem swoich początków przygody z nimi, a jako "wielka łowcza" szybciej by zdecydowała się na dezercję niż nałożenie sobie sztywnego kagańca. Kaleth mógł się pocieszyć, że może przynajmniej nie będzie dążyła do publicznych ekscesów jak jeszcze niedawno miała w zwyczaju.

Po porze obiadowej Bloodblade dostrzegł lekkie rozluźnienie w swoich szeregach. Obserwując prace swoich oddziałów dostrzegł zjawisko zwane potocznie "waleniem w człona", jednak nim zdążył się zgotować, zauważył iż winy nie ponosili dowódcy. W ich obecności każdy zachowywał się jak należy i dopiero spuszczeni z oka zaczynali dawać z siebie solidne 30%. Przyczyny mógł się domyślać - jakkolwiek było chlanie i świętowanie, a nawet zwycięski rajd na wroga, tak odpoczynek wręcz nie istniał. Jeśli ktoś akurat nie był na patrolu, to zajmował się wspieraniem budowlanki. Jeśli Arti akurat nie potrzebował dodatkowych rąk do pomocy, to Huriof ścigał żołnierzy na tor przeszkód. Jeśli nie byli zajęci żadną z wymienionych rzeczy, to zwyczajnie spali wymęczeni po odhaczeniu wszystkich punktów. Faktem jest, że przeważająca część z nich spędziła dotychczasową służbę w bezpiecznych koszarach w sercu terytorium druchii, nie zaś w warunkach wojennych gdzie zagrożenie mogło uderzyć w dowolnym momencie. W zaistniałej sytuacji, ciężko było o poprawę przez same rozmowy dyscyplinujące bądź batożenie. Potrzebne wydawało się rozwiązanie systemowe.

Popołudniowa pogadanka z oficerami i resztą świty przyniosła kilka pomysłów na zauważony problem. Thulgurim był zwolennikiem przymknięcia oczu na to, dopóki robią swoją robotę. Huriof optowal za publicznymi karami dla tych najbardziej zauważalnie zaniedbujących obowiązki. Arti nie widział problemu mając cały czas ręce pełne roboty, jednak nadmienił, że przydałoby się kilka dni świętego spokoju na odpoczynek. Sarge dyplomatycznie wstrzymał się od udzielania w temacie przeczuwając, że cokolwiek powie to zostanie to użyte przeciwko niemu. Naesalla wyszła z założenia, że wojsku zwyczajnie brak rozrywek i nawet dając im wolne niewiele to zmieni, bo znudzeni będą prześcigać się w coraz głupszych pomysłach. Mai natomiast był zwolennikiem teorii, że bordello militare rozwiąże wszelkie bolączki. Pozostawiając sobie czas do namysłu nad rozwiązaniem problemu, Kaleth nakazał oficerom pochylenie się nad kazusem w postaci oblegającego obóz wroga i przedstawienie kilku scenariuszy na wydostanie z takiej sytuacji.

===
Sarge jest ponownie lojalny
===


Wszyscy

Werwa z jaką ludzie wzięli się za organizację przyszłej karczmy przeszła najśmielsze oczekiwania. Ilość niedawnej soli skutecznie konserwowała pomieszczenie, toteż brak było jakiegokolwiek grzyba i nie trąciło zginilizną, a jedynie delikatną wilgocią od samego portu. Zaoszczędzony w ten sposób czas przeznaczono na ustawienie w dwóch rzędach po dwa podłużne bambusowe stoły z ławkami po obu stronach, które były gotowe już do południa. W ten sposób pracująca ekipa mogła od razu zobrazować sobie wystrój i do wieczora powstał bar oraz ściany odgradzające główną salę od kuchni, do której wejście znajdowało się przy schodach. Na kolejny dzień pozostawiono budowę piętra, ale w ramach przedwczesnej radości już teraz zdecydowano się znieść napitki Thulgurima i Cirary oraz pojedyncze beczki rumu. Problem tymczasowego braku kuchni rozwiązał się dzięki Remkelowi, który serią wulgaryzmów odsądzających pochodzenie przodków niezdarnego Ganesha oznajmił zakończenie budowy windy. Tym sposobem Stary Zrzęda, Alchemiczka i Rybak przejęli role barmanów i kelnerów ograniczając darmowe napitki do dwóch kufli na łba. W tym samym czasie Felia i Sania z kilkoma niewolnikami w górnym obozie w spokoju przyrządzali obiecane kolacje, które zwożono dziewiczymi przejazdami windy na nabrzeże i donoszono do karczmy. Gustaw wyraził swoje obawy w związku z odprowadzaniem dymu z kuchni, jednak liczne krasnale opijające swój sukces zapewniły go, że dadzą radę.

Pomimo surowego wystroju nieskończonej acz funkcjonalnej tawerny, zdecydowano się na ozdobę w postaci zawieszonego na ścianie zdobycznego koła sterowego, nie tak dawno teleportowanego z wrażego okrętu. Na kilku rumbach koła dyndały smutno zdobyczne bandery, które udało się odzyskać lub odłowić po bitwach. Po pierwszej polanej kolejce samogonów ustanowiono kilka wstępnych reguł obowiązujących w lokalu:
- stopień i pochodzenie nie obowiązuje, więc zawrzyj gębę
- nie pijesz na czczo
- nie rzucasz się nożami w koło sterowe, tym bardziej po pijaku
- dwie czyste białe szmaty pod barem są na bandaże, a nie do ścierania rzygów.

Z uwagi na potrzebę omówienia delikatnych kwestii, Trójca opuściła karczmę i przeniosła się do groty kultu, gwarantującej większą dyskrecję. Dopiero teraz Lord i Admirał mieli okazję docenić oddanie, z jakim niewolnicy przygotowali komnaty Kapłanki, które wystrojone w ręcznie tkane gobeliny, pościel i wygodne meble dalekie były od surowych warunków obozu. Mimo, iż kompletnie nie przypominało to stylu znanego z Naggarothu, detale i insygnia pozwalały się poczuć jednak jak w rodzimej krainie.

W rozmowie poruszono kwestię konfliktu pomiędzy Najwyższą Kapłanką a Lordem, co po wymianie uszczypliwości i jadowitej ironii finalnie zakończyło się ustnym paktem o nieagresji i podaniem ręki. Jakkolwiek obie strony poczuły się nieswojo w trakcie tego gestu, oświadczyły że traktują to poważnie w ramach wyższego celu. Kolejnym wątkiem było wytropienia zdrajcow i przerzucanie się pomysłami na ujawnienie ich podstępem. Ze swojej strony, Ariadne zaproponowała udział nowego śledczego Allainisa Pin'Certhona, który zobowiązał się na dniach przedstawić swój plan działania, zaś Kaleth zgodził się udostępnić do wspólnych działań w roli oczu i uszu Maia z resztą Cieni. Dekappian natomiast oświadczył, że zaczął już działania od siebie, w postaci pełnej inwigilacji załogantów każdego okrętu. Na wokandzie pojawił się nawet pomysł plotki zatrucia napitków w karczmie, obarczając tym dwojako armię oraz Seranę. Miałoby to zmusić wiernych do szukania odtrutki u 'swoich', gdzie skryci poplecznicy wiedźmy albo uciekliby z obozu, albo się ujawnili.

Dalsza rozmowa została przerwana przez Rerinara, który wparował do pomieszczenia z pochwyconym za kark Dormrithem, wyłamując przy tym kapłanowi niemal rękę.
- Bez dwóch zdań was szpiegował - oznajmił chłodno, podcinając wiekowemu elfowi nogi z wciąż wykręconym ramieniem, sadzając go na tyłku pośród czterech par osądzających oczu.
Przyłapany kapłan rozpłakał się jak dziecko i wpadł w histerię. Z jego słowotoku nie dało się wiele zrozumieć oprócz "nie bij", "ona kazała" i "dawała spokój". Przy próbie wytrącenia go z katatoni Kaleth nieco przesadził oprzytamniającym liściem, wytrącając go z zamierzonej przytomności. Rerinar pospiesznie spętał szpiega i wyjął na bok znalezione przy nim przedmioty. Dobytek kapłana składał się z małego jajka nieokreślonego stworzenia, nieco pordzewiałą brzytwę, małą książkę będącą chyba dziennikiem, łańcuszek z naprzemiennie srebrnymi i złotymi ogniwami oraz isygniami Mathlaana, a także kilka kromek spleśniałego chleba przywiezionego zapewne jeszcze z północy.
Przejrzenie dziennika nie przyniosło rezultatu. Raz, że pismo jakim posługiwał się Dormrith nie miało nic wspólnego z kaligrafią, dwa - często treść była pokryta jakimiś koszmarnymi rysunkami przywodzącymi na myśl horrory podmorza. O dziwo, niektóre z rysunków, głównie akty przedstawiające znane im osoby, cechowały się perfekcyjną kreską i cieniami. Zgorszenie wywołało, gdy na tych obrazach rozpoznali nie tylko Melvę, Maia czy Drummond, ale również Glama lub śpiącego Gorra.

===
Rerinar +1 PD
Ariadne -6 Znaków Chaosu
Kaleth +6 Znaków Chaosu
Kaleth +perk: Podszepty Chaosu: wyrzucenie 1 na kości podczas testu nie kasuje już Sukcesów. Wyrzucenie 10 na kości podczas testu zostawia na Tobie 1 znamię Chaosu.
===


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:53, 16 Sie 2022    Temat postu:

Kaleth

Zaaprobował plan Huriofa stopniowego wprowadzania elementów taktycznych na poziomie ruchów i koordynacji oddziałów. W końcu on teraz był od planowania, a od ich realizacji odpowiedni podkomendni.

Wysłuchał meldunku Griz i pokiwał głową, zmartwiony.
- To może oznaczać niestety, że nie mamy do czynienia z lokalnymi prymitywami plemionkami, tylko większą dowodzoną dobrze siłą.
Przy okazji rozmowy z dowódcami, przekazał im tę informację, ciekawy wniosków. A może da się napuścić jaszczurki na przybyłych S’sildrów?

Z zainteresowaniem wziął od Nes szkic, i oparł się plecami przy oknie, pozwalając światłu pokazać szczegóły rysunku.
- Ekipa ma pracować nad zrobieniem pomieszczenia nad kuźnią, właśnie celem zrobienia rusznikarni. Jak będzie gotowa, najpierw doposażymy korpus inżynierów w porządne pukawki, zanim zaczniemy zabawy z tym obrotodziałkiem. A powiedz mi jeszcze, jak widzisz rozwiązanie problemu ładowania 8 luf po wystrzałach, poza tym że potrwa to ponad 8 razy dłużej?

Był zadowolony z inicjatywy stworzenia toru. Jeśli on w pełnej płycie i z kolczugą nie miał większych problemów z pokonaniem toru, stopniowe dociążanie rekrutów powinno dać im okazję do wyrobienia odpowiednich nawyków i mięśni.
- Zaczną trening na torze bez zbroi, potem w skórzanej, i kolejno coraz cięższej, albo z fragmentami metalowych po prostu. Proces może i się wydłuży, ale unikniemy bezsensownych kontuzji.

***

Gdy oficerowie wyszli po rozmowie z Sargem, złapał jeszcze wzrok Aeny. Kiwnął głową żeby została na moment.
- Przypominam, że Emriel nie jest Twoim bezpośrednim przełożonym. Pozwolił sobie na uśmiech kącikiem ust.

Jak już został sam, odkleił zapoconą koszulę od pleców. Miał wrażenie, że godzinę balansował na linie pomiędzy zachowaniem dyscypliny a utratą doświadczonego wojskowego, i udało mu się nie spaść w przepaść. W jego odczuciu, teraz, gdy symbolicznie Sarge ma być już Porucznikiem Wimrac’iem, dotknął stopą twardego gruntu. Miał jeszcze w zanadrzu, jak to mówili imperialni kupcy, Drumpfkartę przetargową w postaci znajomości programu wsparcia od Tajemniczych Trunkowiczy, gdzie wiara w Khaina jest jednym z fundamentów. A wiedział przecież, że Sar…Emriel jest od niedawna całkiem religijny.

W poruszonej kwestii opierdalactwa wojska, miał następujące spostrzeżenia.
- Biorąc pod uwagę planowane ćwiczenia, nie będą się nudzić. Niemniej prowodyrów siejących ferment, olewaczy i wybitnych leserów karać przeniesieniem do ciężkich prac pod nadzorem batoga.
- Armijny burdel odpada, bo nie mamy niewolników póki co. Tawerna z burdelem na pewno podniesie morale i da okazję do wydania złota.
- Z dodatkowych atrakcji, możemy zrobić zawody pomiędzy oddziałami - na torze, w polowaniu, rybołówstwie albo na arenie.


***

Z niesmakiem oddał w ręce Rerinara bełkoczącego histeryka, tłumiąc wolę wycięcia mu na gardle drugiego uśmiechu.

Poprosił Ariadne, żeby z Kyrian zaczęli kierować do armii niewolników nie-asurów - kandydatów rekrutów na szkolenie. Jego zdaniem, niewolnicy którzy zostali złamani do posłuszeństwa, i wystarczająco wykazali się przy pracach, powinni dostąpić szansy zostania rekrutem. Poza tym potrzebujemy giermków dla oficerów.
Kapłance przypomniał także temat eksploracji i zabezpieczenia reszty grot. Zwłaszcza, że atak nadszedł z ich nieodkrytego do końca wnętrza. Poszukiwanie alternatywy dla windy tutaj jest istotne.

Zagadał jeszcze Dekappiana, czy ten nie wysłałby okrętu do złupionego niedawno posterunku na rozpoznanie - na nabrzeżu zostały interesujące go materiały kaletnicze - niezbędne do wytwarzania siodeł, strzemion i uprzęży. Może uda się je podjąć?

Poza tym chciał omówić kwestię zysków z tawerny. Jego propozycja to dziesięcina dla Kościoła Ariadne, 10% dla prowadzących, oraz po 40% na potrzeby armii i floty.

Z zainteresowaniem obserwował pojawiające się elementy luksusu. Ten bambus to całkiem dobry materiał na meble, teraz każdy wojak sobie może ustrugać skrzynkę do spania z lianami.


***

Po rozmowie z Dekappianem i Ariadne, zawołał do siebie Maia, Huriofa, Sarga i Naessalę.
Przekazał im informację o śledczym, oraz rewelacjach Dormritha.
- Jestem sceptycznie nastawiony do informacji od wpółobłąkanego kapłana, ale mam obawy co do Glama. Jeszcze brakuje nam tutaj samosądu i porachunków. Grizelle z kolei, może być… nieobliczalna w obliczu zarzutów. Jak Waszym zdaniem powinniśmy postąpić? Myślę, czy od razu z nią porozmawiać, czy najpierw ich poobserwować. Bo rozważam też, czy Grizelle nie powinna dołączyć do oddziału Maia na szkolenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Śro 19:24, 17 Sie 2022, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:26, 11 Wrz 2022    Temat postu:

Ariadne

Jednocześnie była zdumiona zachowaniem Dormritha, ale także się go spodziewała prędzej czy później. W końcu to kapłan Mathlaana.

Próbowała jakoś z nim porozmawiać, ale jednak się nie udało, a przynajmniej jego słowa nie miały na chwilę obecną żadnego sensu. Nie była zadowolona z tego jak lord potraktował kapłana, ale nic nie była w stanie na to poradzić.

Rerinarowi kazała go odprowadzić do innego pomieszczenia, może obok Vestana, i raz na jakiś czas zostawiać ich samych, ale w zasięgu słuchu. Jeśli oboje mieli coś wspólnego z Seraną, może coś wypaplają. Zaznaczyła jednak, żeby ich dobrze zabezpieczyć - w końcu kapłan wspominał o nabijaniu wcześniejszego zdrajcy na pal.

Zbliżyła się do dobytku Dormitrha i spróbowała wyczuć czy jakaś rzecz jest nasączona magią. Nie spodziewała się tego po spleśniałym chlebie, ale po łańcuszku czy dzienniku jak najbardziej tak.

Zanim Daz z Kalethem wyszli, zawołała po Shifu, aby ten spróbował zidentyfikować nieznane im jajko oraz zerknął na dziennik kapłana. Chyba najwięcej z obecnych w zatoce miał do czynienia z podmorzem - może uda mu się coś rozszyfrować.

Nadal miała w pamięci wcześniejsze słowa kapłana. Czy chodziło jednak o niego? Kim jest to głupie dziecko, którego mamy nie karcić? Czy na pewno jest nim Glam? Stwierdziła, że omówi to jeszcze ze swoją najbliższą świtą, której ufała.


Westchnęła jak tylko Kaleth zaczął coś do niej mówić. Myślała, że chwilowo będzie miała z nim spokój.
- Co do niewolników, to przecież moi też są szkoleni do walki. Jak się sprawdzą u mnie, to mogą awansować i wstąpić do prawdziwej armii, skoro mówisz, że mogą DOSTĄPIĆ szansy zostania rekrutem. A tak naprawdę to, że masz tylu oficerów, że brakuje giermków to trochę nie moja sprawa.

I co masz na myśli jako eksploracja i zabezpieczenie reszty grot? Jaką widzisz rolę w tym moją i moich ludzi?

Zyski z tawerny... A co na to Admirał? Czy to Wasz wspólny pomysł? Na dziesięcinę wyrażę zgodę, o ile zyski z użyczenia niewolnic do burdelu będą tylko i wyłącznie dla mnie.


***

Po spotkaniu zawołała do siebie Melvę i Mississi, aby dać im nowe zadanie - miały przyjrzeć się wszystkim niewolnicom i wyłoniły te, które będą rokowały na akolitki. Reszcie miała zaproponować "dorabianie" w tawernie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Nie 20:12, 11 Wrz 2022, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:11, 18 Wrz 2022    Temat postu:

Daz

Badawczo obserwował kapłana, gdy ten histeryzował i oceniał na ile teatralne są łzy starca.
- W tym szaleństwie jest metoda - zaczął mówić do Dormrithra, lecz cios Kaletha uciął tę linię dialogową. Podjął jednak temat do współtowarzyszy. - W szaleństwo najlepiej jest uciec i szaleńców wszyscy ignorują. Mógł usłyszeć wszystko i mógł nie słyszeć nic, niemniej cokolwiek usłyszał, na pewno przekazał, więc założyłbym, że słyszał wszystko. Co oznacza, że musimy opracować nowy plan - rzucił zdawkowo. - Teraz możemy przekuć nasz konflikt w naszą siłę. Niech wróg dalej widzi trzy skłócone obozy i próbuje to rozgrywać. Zachowajmy to w największej tajemnicy.

Zakończył i zaczął kartkować dziennik skupiając się na żeńskiej części ekspedycji.
- Niech Pin'Certhon robi swoje, Syndra i Kuskus mu pomogą w kontekście floty, podobnie jak Prospero i Jaskier, lecz jeżeli będzie chciał samodzielnie węszyć, nie gwarantuje jego nietykalności - rzucił, analizując szczegółowy rysunek Drummond. Wyrwał stronę i oddał zeszyt kapłance. Usiadł wygodnie na jednym z nowych mebli i spoglądał to na Kaletha to na Ariadne.

- Ten bełkot - wrócił jeszcze do tematu kapłana. - On sam się może widzieć dzieckiem i pod tym kątem bym to rozpatrywał. Glam choć wygodnie odnaleziony, nie jest aż takim zagrożeniem dla wyprawy. Gustaw z kolei jest już rozpracowany. I czy on nie mówił o Seranie per "ciotka"? A tamten, że "matka"? - zamyślił się. Wyciągnął papierosa i zapalił.

- Temat zysków i strat zawsze będzie mocno kontrowersyjny i nie uda nam się wypracować idealnego rozwiązania. Tawerna jako taka może stanowić joint-venture wszystkich stron i dla wszystkich stanowić źródło przychodu na zasadzie po równo. Byle klienci byli najedzeni, napici i wyruchani - wyraził swój punkt widzenia.

Siedział paląc papierosa, nie zamierzając wychodzić bez zamienienia kilku słów na osobności z kapłanką.

Pierwotnie miał wracać na Dumę, jednak skuszony dźwiękami i zapachem niosącym się z karczmy ruszył w tamtą stronę.

Następnego dnia nie planował zmian w działaniach. Chciał kontynuować szkolenia na morzu, wolne moce przerobowe po ukończeniu nadbrzeża i windy przekierował do prac w tawernie i w przy rozbudowie kuźni i dodaniu warsztatu precyzyjnego, a co za tym idzie przygotowaniu nowego systemu kominowego (z opcją na przekierowanie dymu do tuneli, w tym tunelu portowego, gdyby trzeba było kogoś uwędzić lub zrobić zasłonę dymną).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:15, 20 Wrz 2022    Temat postu:

Kaleth

- Moze być i po 3/10 dla nas za całosć, i 1/10 dla prowadzących karczmę, ale za to nie chcę słyszeć o odpłatności za msze w Zatoce Czaszki.
- Co do śledztwa, jest mi to obojetne, ale jak detektyw wkurwi kogoś w obozie - to ochrony mu nie zapewnię.
- odpowiedział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Wto 23:16, 20 Wrz 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:26, 02 Paź 2022    Temat postu:

Kaleth

-A może da się napuścić jaszczurki na przybyłych S’sildrów?
Grizelle zawahała się z odpowiedzią. W chwili namysłu widocznie zaczęła przygryzać zębami wnętrze policzka.
- A czy oni odróżniają w ogóle jednego druchii od drugiego? Czy może właśnie już między sobą wiedzą o nadciągających myśląc, że to posiłki w które uderzą znienacka? Albo wręcz szykują się do jednoczesnej walki i z nami i nimi. To czy w ogóle o nich wiedzą może być kluczowe...
Dalsza rozmowa z Griz okazała się niemożliwa przez wołającego ją Glama, mającego wyraźny priorytet przed Lordem.

***

-A powiedz mi jeszcze, jak widzisz rozwiązanie problemu ładowania 8 luf po wystrzałach, poza tym że potrwa to ponad 8 razy dłużej?
Nes zmarszczyła nos na zadane pytanie.
- Przy założeniu, że cokolwiek do tego czasu jeszcze będzie stać na nogach to raczej i tak będzie w zasięgu miecza. A jeśli zajdzie potrzeba w takich warunkach, to pewnie będzie ładowanie po jednej i dobijanie rannych.

Pani inżynier nie była w stanie wpaść na pomysł gotowych nabojów bądź innego rodzaju ładownic na obecnym etapie, zaś osoba Lorda, nie posiadająca nawet grama wiedzy z zakresu rusznikarskiego lub inżynieryjnego nie miała najmniejszych szans sama tego wymyślić bądź zasugerować.

***

Kiwnął głową do Aeny żeby została na moment.
- Przypominam, że Emriel nie jest Twoim bezpośrednim przełożonym.
Pozwolił sobie na uśmiech kącikiem ust.

Uniosła brew w sposób sugerujący zarówno zmęczenie jak i zdziwienie.
- Nie wiem jak to było w Naggarondzie, bo dawno tam nie bywałam, ale dla mnie bezpośrednim przełożonym to jest mój oficer. Na płacze do Lorda nie zamierzam przychodzić.

***

Nikt z oficerów nie komentował oznajmionego przez Lorda rozwiązania w sprawie leserów, nie licząc może gromkiego beknięcia Thulgurima. Postanowione, znaczy miało zostać wdrożone.

/nie wracamy do dnia 57/

=== Dzień 58, 8 października ===

Wszyscy

Nim dywagacje dobiegły końca, Rerinar przerzucił sobie przez ramię nieprzytomnego i spętanego Dormritha wyprowadzając go z pomieszczenia.
- Zawieszę go obok Vestana - oznajmił wychodząc.

Przybyły na miejsce Shifu ukłonił się grzecznie wszystkim. Z ciekawością obejrzał jajko i je powąchał, a następnie położył na podłodze i zakręcił. Jajko wirowało w miejscu. Shifu parsknął śmiechem, a następnie puknął nim o podłogę i zaczął obierać.
- Ugotował na twardo - oznajmił. - Ugotował na twardo wąsacza głębinowego. To taki wąż podobny wąsiskami do suma, nie jadowity, żywi się głównie glonami i planktonem. Używa się go w hodowlach kharibdyssów do czyszczenia im łusek przed sprzedażą albo jako pokarm dla młodych. Albo ze względu na ładną łuskę jako tanie ozdóbki. Taka czarna, ale w świetle odbija się błękitno-fioletowo.
Gdy tylko zaczął zdzierać skorupkę, w pokoju rozległ się ciężki odór.
- Ale nosił go przy sobie co najmniej miesiąc jak nie dłużej... A raczej dłużej. - rozłamał jajko ukazując zieleń przechodzącą w czerń w środku, pod białkiem.

Dekappian

Powróciwszy do karczmy został przypadkowo szturchnięty plecami w ramię przez korsarza wleczącego innego wilka morskiego, któremu podano za dużo trunku. Rozpoznał wśród nich załogantów Pięści Mathlaana, które miało zacząć o poranku swoją wachtę. Wewnętrzny psychopata podpowiadał mu, by wziąć większą ilość prochu na szkolenie, bo podobno ma to działanie lecznicze na kaca.

Po wejściu uderzył go zapach nieznanego bliżej, acz apetycznie pachnącego mięsa oraz zawadiacko przymrużone oczy Grizelle połączone z jej wygrażaniem się pięścią. Gdy zakończyła odgrażanie się, machnęła ręką zapraszająco.
- Sama całego nie opierdole, a jestem ciekawa co Gustaw wymyśli.
Zapowiedziany kuchta przyniósł różne części mięsa na półmiskach i wskazująco nazywał je karczkiem, ogonem, łopatką, udkiem oraz żeberkami.
- Nie buntuj mi się tu blondyneczko, ale przyznaję, żem spierdolił wątróbkę a resztę jeszcze przemyślę na jutrzejszy obiad. Część zostawił ja na przepłukanie, część w sosie na przegryzkę, a część na lepsze idee.
Na pytające spojrzenia Daza nikt nie zamierzał udzielić odpowiedzi dopóki nie spróbował, a w degustacji oprócz Griz i Gustawa udział brali również Ganesh, Mai, Felia, Naesalla, Thulgurim, Cyrarah, poturbowany przez życie i wątpliwych dowódców Ganesh, a także Polin.
Spożywane mięso samo w sobie było mocno kontrowersyjne. Na przemian albo twarde ale soczyste, albo niby miękkie, a żylaste. W smaku, jakkolwiek nie dałoby się tego inaczej opisać, obrazowało żelaznego wojownika, od którego samego jedzenia nabierało się mocy i wszystko szło we własne mięśnie. Jedynie wątły ogon o rozmiarze serdelka pełnego kości został przez wszystkich zgodnie uznany za "chujowy w chuj i idź z nim w chuj". Rozmowa przy stole zaś z kolei dotyczyła wzajemnych żartów i domysłów co właśnie jedzą.
- Gotowi na wyjawienie? - spytała Griz.
- Jeśli to ktoś z naszych to nie będę rzygać i tak - odparła Polin po wyciągnięciu z ust żeberka z głośnym cmoknięciem.
- Nie jadłem żadnego kutasa, prawda? - zapobiegawczo spytał Mai.
- O to musisz spytać chłopców z oddziału - rzucił mu Ganesh. Kapitan Cieni udał, że zamierza mu zabrać jedną z kul, co zaowocowało dodatkowymi docinkami i udawanymi rękoczynami.
- Dobra, dobra... - uspokoiła Griz. - To... w sumie nie wiem. Pantera? Puma? Lwica? Duży kot. A raczej kocica. Szkoda było, żeby się zmarnowało jak dostało toporkiem idealnie pod potylicą w kark. Futro i trofeum już sobie zabrałam, więc po to nawet nie wyciągajcie łap. - oznajmiła popijając podaną przez Thulgurima cytrynówkę.

Mimo lepszych potraw spod ręki Gustawa, Daz poczuł się syty. Żeby chociaż uszczknąć odrobinę snu, obrał kierunek na swoją kajutę. Ku swojemu rozeźleniu, Drummond zajmowała kraniec łóżka, zmuszając go do wyczynów godnych cyrkowca byle dostać się pod ścianę bez budzenia jej.

Ariadne

- Jeśli mi wolno - ukłonił się Shifu. - Staram się pozostać bezstronny i tak też mam nadzieję każdy mnie tu postrzega, zarówno w tym co słyszę jak i mówię. Zatarg z Ss'Ildra Tor jest powszechnie znany, a także plotki by gromadzili kharibdyssy. Pani, jeśli byłaby możliwość, chciałbym objąć nad tym pieczę bez udziału Drummond, najwyżej Thralla.

Zawezwane Missisi i Melva w sprawie obserwacji akolitek szybko podzieliły się zadaniami bez wchodzenia w sobie w drogę. Kontrowersyjnym wątkiem okazały się asurianki.
- Jeśli ich wiara jest szczera, nie widzę problemu ich wskazywać na akolitki - oznajmiła Melva.
- Co ma szczerość wobec Khaine'a a chęć wymordowania nas? - odparła Missisi przysiadając na fotelu. - Bóg mordu nie ocenia intencji. Jeśli On ich oświeci, to równie dobrze postawi je przeciw nam w trakcie bitwy.
- Żaden akolita Khaine'a nie wbije ci skrycie noża w plecy.
- Tak, zgadzam się. Nikt nie powtórzy "Vestana". Ale w bitwie, gdzie faktycznie zaryzykują swoim życiem w jego imieniu i zgodnie z przekonaniami już jak najbardziej.
Melva wyraźnie się zasępiła, gdy Missisi zburzyła jej światopogląd. Najwyraźniej z trudem przyjmowała, że ktoś może wyznawać Khaine'a, a zarazem nie wspierać sprawy druchii. Konsensus osiągnęły w stwierdzeniu, że niezależnie od zachcianek i predyspozycji, asurianki z niewoli mogą trafić jedynie do burdelu. Wolą Missisi, zapotrzebowanie burdelu poszerzyła również o asurów, bo nie zamierza dawać komukolwiek pomysłów o sympatii z dotychczasowej kompanii. Poza tym - przy jej sposobie traktowania mężczyzn nie chce się tłumaczyć z uszczuplenia ilości niewolników samej Ariadne.

Przybywszy Rerinar przerwał rozmowę kobiet. Zarazem, sama Ariadne pozostając jedynie z ochroniarzem uznała, że pora zakończyć dzień, a ewentualne plany zostawić na poranek.

Kaleth

Ściągnięcie Maia, Huriofa, Sarga i Naessali o tej godzinei wywołało wśród nich nastroje gotowości do działań alarmowych. Usłyszawszy wątek Grizelle i Glama, na początku skrzywili się przesadną paranoją. Mai przejął inicjatywę.
- O samosądach nikt nawet nie będzie rozmyślać, jeśli nie wyjdzie to poza ten pokój. Glam nie przewinął się przez niczyje języki, nie licząc bycia drugim oczkiem w głowie Griz, gdzie pierwszym jest Gorr.
- Griz obiecała jakiś specjalny poczęstunek ze swoich łowów na dzisiaj. - odezwała się Nes. - Wzięłabym ją na podpytanie, a ty Mai zerknąłbyś młodego i ich namiot, co?
Sarge chrząknął.
- Podpytanie mówisz? Jak Aenę na uczcie?
- Jak przyszła matka matkę. - odparła bezpardonowo.
Huriof i Mai wybałuszyli oczy.
- Co? Zatkał blef?
- Ani trochę - odparł Sarge nie patrząc na nią. - Wszyscy wiemy w kim gustujesz. Tylko żeby blef nie okrzepł mocniej od rozpytania.
Obecni w pomieszczeniu głośno wciągnęli powietrze, ale wydechu nie było słychać.
- Nie okrzepnie, akurat w tym względnie mam większą wiarę w Grizelle, która umie dochować tajemnic, a tylko niektórym się z nich spowiadać - spojrzała wymownie na Kaletha wyczuwając moment gdy nikt nie patrzy.

Pomimo niedopowiedzeń, wszystko zdało się wyjaśnione, toteż Lord udał się na spoczynek w towarzystwie milczącego Huriofa. Egzekutor dyplomatycznie nie zadawał pytań i uznał, że cisza będzie najodpowiedniejsza tym bardziej, że sam kończył swoją zmianę.

=== Dzień 59, 9 października ===

Daz

Kapiące na twarz krople wody zbudziły Daza. Gdy otworzył oczy, zobaczył nad sobą rozdziawioną gębę nieznanej istoty.


Admirał nie potrafił ocenić czy to sen, czy jawa, ale sam fakt, że to rozważał utwierdził go w byciu w rzeczywistości.
-Oddaj, co do niej należy, albo odbierze co i tobie najdroższe - wybełkotało stworzenie. Ruchy szczęki i fruwającego języka zupełnie nie zgrywały się z wypowiedzianymi słowami. Daz nie do końca skupił się na słowach monstrum, a na otoczeniu. Poderwawszy się natychmiast zauważył po swojej stronie śpiącą Drummond, a za nią, tuż za granicą łóżka, swój chlebak z granatami. Udając spokój zaciągnął się powietrzem węsząc zgniliznę Nurgle'a. Ku swojemu zdziwieniu, jedyne co poczuł to intensywny zapach morskiej wody. Delikatne i płynne ruchy stworzenia oderwały go od dalszej analizy pomieszczenia. Nieznajomy był podczepiony do sufitu wbijając się weń pazurami obu przerośniętych dłoni, zaś połowa ciała poniżej linii żeber nie istniała, jak gdyby ktoś go przepołowił w poprzek we wcześniejszym terminie. Im dłużej Daz przyglądał się gościowi, tym więcej detali dostrzegał. Osobnik był w teorii humanoidalnych proporcji, jednak górował wielkością pomimo braków w tułowiu przez napuchnięcie. Ciało osobnika zdawało się być pokryte jedynie cieniutką błoną, zaś przezroczyste wnętrze składało się jakby tylko z wody. Mimo to język, zębiska, pazury i oczy wyglądały w taki sposób, że nie potrafił jednoznacznie stwierdzić czy są prawdziwe, z wody czy też eteryczną fatamorganą. Obserwując stworzenie Daz szturchnął śpiącą Drummond pod kołdrą jednocześnie grając na czas.
- Co mam ci konkretnie oddać?
Czarodziejka wbrew oczekiwaniom przekręciła się na łóżku na brzuch, wtulając twarz w poduszkę i natychmiast zaczynając chrapać.
- Zabiłeś kapitana, który był wierny jej kochankowi. Król tchnieniem swym ostatnim nakazał zanieść posag, którego nie otrzymała. Ty żeś zabrał mapę, której ona nie chciała, ale posiąść nie miał nikt.
Potwór zaczął nucić znajomą Dazowi łatwą do zapamiętania i prostą melodię. Admirał nie był jednak za cholerę w stanie przypomnieć sobie skąd ją zna i nie była to szanta druchii. Mimo to, był przekonany, że całkiem niedawno ją słyszał.

- Rozumiem czemu pierdolisz na około... - wskazał brakującą połowę cielska. Mówił trochę głośniej - ... ale jest ranek. Jeżeli ona ma być zadowolona - mów jaśniej.
- Oddaj... dziennik... - odparło uczepione sufitu monstrum. - Albo będziesz śpiewać z nami po kres świata... ale nie nim oszalejesz z żalu i rozpaczy po niej - stwór wskazał ruchem głowy śpiącą wiedźmę.
- Jakbym miał oddać, komuż go wręczyć?

Stworzenie bez słowa puściło sufit swoją prawicą opadając gwałtownie. Lewa ręka pozostała wbita w sufit, zaś prawą wyciągnął przed pierś Daza w oczekiwaniu na zwrot żądanego przedmiotu.
- W sensie teraz oddać? - dopytał tylko.
- Taaaaaak... - zaakcentował swoją aprobatę stwór, kapiąc kolejnymi kroplami, daj Khainie, wody.
- Wolałbym osobiście. - rzekł sucho, urażonym tonem. - Ale cóż, pewnie się nie da?
Nieproszony gość przekrzywił głowę podejrzliwie, zauważając granie na zwłokę.
- Jak i ona, tak i ja, nie będę prosić dwukrotnie.
Stwór puścił drugą dłoń, lądując pazurami między głową Daza a ścianą, zaś szpony drugiej dłoni zawiesił nad głową śpiącej Drummond.
- Mam go tu, schowanego - przekierował się do chlebaka - noszę przy sobie, bo wiesz, ściany mają oczy i takie tam. W bezpiecznej flaszce.
Potwór nie był całkowicie pozbawiony rozumu i dał do zrozumienia rozmówcy, że przejrzał jego blef. Dla akcentu rozpostarł palce przy gardle kapitana Dumy, przybijając go do posłania. Admirał widział, że utrzymując cały balans resztek swojego ciała na trzymającej go ręce, żyletkowe wręcz pazury potwora przyłożone zostały do tętnic szyjnych Drummond. Najdrobniejsza strata równowagi mogła zostać zakończona w najlepszym razie poderżnięciem gardła, a w najgorszym dekapitacją czarodziejki.
- Cylostra lubi śpiew, ale nie sądzę żeby strata twojego lub głosu wiedźmy uszczupliły jej chór.
Przyglądając się z bliska włamywaczowi, Daz dostrzegł, że jego ciało miało gąbczastą formę, zaś skóra przypominała mu meduzę. Nawet dotyk na szyi wiązał się z niemiłym pieczeniem.
- No w ten sposób, nikt nie dostanie tego czego chce - zauważył, patrząc kpiąco potworowi w oczy. Kątem oka próbował dostrzec, czy wiedźma łaskawie raczyła się obudzić od podniesionego głosu. Niestety, wydawało się, że śpi jak zabita, co mogło być niebawem prawdą.

Mała mgiełka rosy skropiła leżącemu twarz, gdy wróg spróbował się wypowiedzieć.
- Jak będziesz jutro płynąć na drugim okręcie, rzuć księgę w ocean tam, skąd usłyszysz śpiew. Jeśli tego nie zrobisz, poczujesz uwerturę do bólu w czterech aktach. Czy usłyszę "aye, aye" kapitanie?
- A jeśli księgę ma inna wiedźma? - zapytał jeszcze.
- Ty ją wziąłeś i na tobie spoczywa odpowiedzialność. Tak rzekł sługa pani, a dusza jego cierpieniem kłamstwa nie zeznała.
- Dobra, zobaczymy co jutro będzie... tymczasem daj zjeść śniadanie
Monstrum warknęło z cicha, bądź zagulgotało oblizując zęby.
- Masz rację.
Stojące nad Admirałem bydle otworzyło paszczę szerzej niż jakikolwiek człowiek byłby w stanie i spadło mu na twarz... przemieniając się w strugę wody. Próbując zetrzeć ją z twarzy, Dekappian dostrzegł, że kropelki żyły własnym życiem i zamiast wchłonąć w posłanie, zaczęły uciekać do szczelin w podłodze.
- Alma... - wydawały mu się przypomnieć mokre szpary między deskami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 0:27, 02 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:32, 02 Paź 2022    Temat postu:

Daz

Po zniknięciu stwora, odruchowo otrzepał twarz z wilgoci. Siedział skonfundowany, tym co usłyszał.
- Co Alma ma do tego? - zapytał sam siebie półgębkiem, po czym obudził Drummond.
Czekając, aż pierwsza rozbudzi się do prowadzenia w miarę sensownej konwersacji, sam wstał i ruszył do kapitańskiego biurka.
- Mieliśmy gościa - rzucił do oficer. - Wincenty Kadłubek. Truposz jakiś, czy tam Mornghul, albo jakieś inne eteryczne gówno, nie wiem. Nie śmierdział mocno. Z wiadomością od samej Cylostry - relacjonował, przeglądając dziennik pokładowy, wertując kartki i docierając aż do samego jego początku.

- Jednak pierdolił tylko w połowie - zaśmiał się z suchego żartu o potworze. - Patrz, Drummond. Kapitan od zombiaków na pierwszej wyspie. Drugi dzień wyprawy. Dzień, w którym Mathlaan się do nas uśmiechał.
Gdy pierwsza do niego dołączyła, kontynuował.
- Pierścień z dziwnym godłem - wskazał na jej palec - Kapitański strój - wskazał na wieszak - Jak na posag, bieda z nędzą, c'nie? A i jeszcze księga... - zaczął się rozglądać. - Wincenty zapowiedział, że jeżeli księgi nie oddamy, to czeka nas koncert erotyczno-masochistyczny: cztery akty, ból i krew dla mnie, śmierć dla ciebie - ocenił jej reakcję. - Jeszcze nie jestem gotowy na twoje przedterminowe zejście - dodał. - Więc chyba wiesz, do czego to zmierza?

- Będę potrzebował kapitanów, Kuskusa, Imrę z bretońskim dziennikiem, a także Kapłankę. Pora dać niewolnikom okazję skosztowania morskiej walki. Kurtuazyjnie zaprosić też Lorda, mimo, że jego priorytety są na powierzchni, niech wie co i na dole. - powiedział admiralskim tonem - Ale to po śniadaniu.

Przed odprawą chciał jeszcze ocenić stan Drummond i przeprowadzić rozmowę o tym co było, co jest i co może być.
Zdał jej też relację ze zdarzeń ostatniej nocy z kapłanem, Lordem i Kapłanką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:13, 03 Paź 2022    Temat postu:

Lamsen napisał:
Kaleth

- Moze być i po 3/10 dla nas za całosć, i 1/10 dla prowadzących karczmę, ale za to nie chcę słyszeć o odpłatności za msze w Zatoce Czaszki.
- Co do śledztwa, jest mi to obojetne, ale jak detektyw wkurwi kogoś w obozie - to ochrony mu nie zapewnię.
- odpowiedział.



Ariadne

- Przecież wyraziłam zgodę na dziesięcinę, więc nie rozumiem po co dalej drążysz temat. Zostawmy ten wątek już, skoro ustalone.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:39, 03 Paź 2022    Temat postu:

Kaleth

- Ness, doceniam inicjatywę, ale Twoje imprezowe rozpytywanie raczej nie daje rękojmi zachowania poufności...
Kiwnął głową w stronę Emriela gdy ten skończył wypowiedź.
- O, to to. - przerwał niezręczną ciszę.
- Nie okrzepnie, akurat w tym względnie mam większą wiarę w Grizelle, która umie dochować tajemnic, a tylko niektórym się z nich spowiadać - wytrzymał jej spojrzenie.
- Wolę takich tematów nie traktować instrumentalnie. Z blefu da się wyjść, owszem, ale nie potrzebujemy plotek.
- Mai, puść za Młodym ogon. W razie wtopy powiedzą, że go tylko ochraniają. Do szukania przedmiotów, trzeba mieć kogoś z wyczuciem magii. Drummond, po prostu nie. Dustin to papla ze słabą głową. Ariadne zero możliwej dyskrecji. Vestan niedysponowany. Polin?
– rzucił.

***

Jako priorytetowe zadania na najbliższe dni wyznaczył:
1) Huriofowi – stworzenia rotacyjnego systemu wart w newralgicznych miejscach – na posterunkach, murach, strażnicy i schodach, rusznikarni, magazynach i zbrojowni, windzie.
2) Sargowi – znalezienia i wytyczenia obszaru na stajnię i padok treningowy dla kawalerii. Tutaj liczył także na wkład nowego kawalerzysty którego nie miał jeszcze okazji poznać.
Artiemu i Ness:
3) wyprodukowania co najmniej 20 zwijlinek w kuźni.
4) wygospodarowania pomieszczenia i następnie wyposażenia rusznikarni, a następnie wyprodukowania broni dla oddziału inżynierów.
5) Pozostałym wolnym – eksplorację i zabezpieczenie kawern. Na pewno będą potrzebować zbrojowni, kwatery oficerskiej, a może i szpitala polowego. Trzeba by też pomyśleć o jakiejś pochylni – alternatywy dla windy.

Po odprawie, z wypuszczoną na zwyczajowy trening i latanie harpią, podążał za zapachem jaranego zielska. Miał zamiar zagonić wreszcie Demiena do roboty i zająć się nauką szermierki.

Jeżeli go nie znalazł albo nie było możliwości treningu, udał się do karczmy i chciał przekazać informację ‘dowodzącym’ o rozliczeniach w proporcjach 4-4-1-1. Spojrzał na puste miejsce nad wejściem, gdzie powinien być szyld. Może ‘U Templariusza’? - podzielił się pomysłem.

***

Podczas posiłku przemyślał sobie parę kwestii. Przy sposobności wyciągnął Huriofa na rozmowę z dala od ciekawskich uszu. Nie owijał w bawełnę i przedstawił swój pomysł:
- Zastanawiam się nad rotacją oddziałów przydzielonych Tobie i Emrielowi. Obecnie masz pod sobą lekkich „Łusków” oraz halabardników. Czyli, rzekłbym, oddziały bez tarcz i z tego względu szybsze, predysponowane do zasadzek, drugiej linii albo flankowania. Poza tym, Łusków widziałbym wkrótce po przeszkoleniu jako oddział konny. A tutaj, z całym szacunkiem, raczej Wimrac miałby więcej do pokazania. Z drugiej strony, ze Swej historii mi się nie spowiadałeś i pewnie mnie zaskoczysz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pon 22:43, 03 Paź 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:45, 12 Paź 2022    Temat postu:

Ariadne


=== Dzień 58, 8 października ===


Starała się wytrzymać "zapach", który rozniósł się po pokoju, ale łatwo nie było. Stwierdziła, że musi spytać, a przynajmniej spróbować spytać Dormritha dlaczego miał przy sobie ugotowane jajo wąsacza. Może to jakiś jego talizman?

Shifu zaimponował jej swoją propozycją, aczkolwiek czekała na reakcję Daza na nią. Sama odpowiedziała mu:
- Jeśli Admirał nie będzie miał nic przeciwko, to jest to bardzo dobry pomysł. Drummond myślę, że z czasem, jak, ekhm, odpocznie trochę, pewnie będzie mogła dołączyć? Czy w ogóle nie rozważasz takiej możliwości?

Po rozmowie z Missisi i Melvą, a raczej wysłuchaniu ich dialogu, przystała na to, żeby do burdelu wysyłać głównie asurianki, oraz również kilku asurów. Postanowiła, że kolejnego dnia, z rana, na świeżo, zwoła spotkanie Kultu i przedstawi niewolnikom jakie mogą mieć zadania. Jak ktoś sam się zgłosi, to super. Jak nie, to będą wybierani. Wakaty trzeba zapełnić.


=== Dzień 59, 9 października ===

Z rana wzięła gorącą kąpiel, po czym zaprosiła do siebie najbliższą świtę, żeby przedyskutować plany na przyszłość. Rzuciła kilka tematów, aby potem wysłuchać komentarzy "swoich".

- pobieranie opłaty za uczestnictwo w nabożeństwach od osób spoza Kultu - Kult musi zarabiać, a większość "wspólnych" dochodów jest dzielona między Admirała i Lorda
- powstanie burdelu - Polin jako "rekruterka"? możliwość zarobku przez niewolnice i niewolników, jakiś mały procent dla nich na "zachętę i lepsze morale", praca zmianowa
- pomysły na zbliżający się sabat, a dokładnie obecność Ariadne na nim - teleport? projekcja astralna?
- sytuacja z Dormirthrem - czy ktoś ma pomysł co znaczą jego słowa? kim jest dziecko? pomysły jak porozmawiać z Dormrithem? czy stanowi on zagrożenie?
- Serana - zagrożenie, które nadal istnieje; co zrobiła ze skinkiem? co może planować?
- szkolenia niewolników - zagrożenie ze strony Serany, ale także "miejscowych", trzeba być przygotowanym
- rozwój Kultu - pomysły na zarobki, wykorzystanie umiejętności niewolników

Po naradzie zaczęła przygotowywać się do nabożeństwa, które zaplanowała na drugą połowę dnia. Miała kilka pomysłów, które chciała wykorzystać - może warto wrócić do stylu, jaki uprawiali w portach? Może zainspirować się Meraniką?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Śro 22:49, 12 Paź 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 4:26, 28 Lis 2022    Temat postu:

=== Dzień 58, 8 października ===
Kaleth

Propozycja Polin spotkała się z większą aprobatą, jednak pojawiło się i kilka mruknięć. Mai zdecydował się przejąć głos wśród tych niezadowolonych.
- Polin byłaby perfekcyjnym szpiegiem, gdyby nie jej wierność Ariadne. To, że coś dostrzeże, wypyta albo kupi urokiem jest bezsprzeczne. Pytanie brzmi, czy nam przekaże. Odpowiedź brzmi: jeśli Ariadne pozwoli. Bo w to, że najpierw raport zda Kapłance, to chyba nikt nie wątpi. Szczerze to puściłbym za młodym Kopytko i Fenka. Tak jak Lord mówi, jak wpadną to będzie po prostu powiedziane, że są ochroną. Albo nawet im mogę powiedzieć, że mają nią być, w razie jakby Grizelle którego chwyciła i zrobiła przesłuchanie po swojemu.

Nes wydawała się wyraźnie niezadowolona z podważenia jej kompetencji, a przynajmniej taki sygnał wysyłała siadając ze skrzyżowanymi rękoma, nogami i ustami. Nawet spojrzenie krzyżowała, ale tylko z Lordem, odgrażając się w nim, że nie tylko na rozmowy dostał właśnie zakaz.


=== Dzień 59, 9 października ===

Dekappian

Drummond przebudziła się niemniej zbita z tropu, niż Admirał po niedawnym spotkaniu. Wystrzelony w nią nadmiar informacji spowodował jedynie większe zmarszczenie brwi.
- Na pewno jesteś trzeźwy? - zmierzyła go półprzytomnym wzrokiem, a następnie sama uszczypnęła się w ramię dla pewności, że już nie śni. Westchnęła. Wysłuchała całości.
- Zaraz, od początku. Powtórz. Mournghul. Cylostra?
Gdy ponownie, acz wolniej żeby zaspana zrozumiała, powtórzył ostatnie rewelacje - Drummond jeszcze bardziej się zmarszczyła.
- A nie możesz... Po prostu oddać jej tej książki? I tak mamy ją przepisaną tyle razy, że nawet nie wiem. Imra dała ją przecież każdemu kapitanowi i oficerowi. No chyba, że aż tak trup syrenki wszedł ci na ambicję.
Wstała naga spod kołdry w poszukiwaniu odzienia. Po podniesieniu wczorajszego i jego powąchaniu zdecydowała się odrzucić je w róg pokoju, zajmując się poszukiwaniem świeżej dzianiny. Zdecydowała się wyjąć swoją dawną szatę sprzed portu Meraniki, dając do zrozumienia, że pora albo nakazać majtkom zrobienie prania, albo postarać się dla niej o nową garderobę.
- Nie żebym była niewdzięczna za ostrzeżenie, bo jestem. - oznajmiła poprawiając bawełniany gorset. - Tyle że mournghule wzbudzają strach wśród przeciętnych ludzi, którzy nie są w stanie ich zranić. Magia natomiast sprawia, że robią takie przeciętne "pyk" jak podgrzana kukurydza, którą ostatnio Grizelle przyniosła.

Dolną połowę ciała, z uwagi na panujące temperatury, przyodziała w zwisającą w poprzek bioder improwizowaną spódniczkę z bliżej niezidentyfikowanej skóry zwierzyny z krótkim futrem. Próbując zaczepić zapięcia na prawym udzie kontynuowała:
- Bardziej martwiłabym się o resztę załogi. O ile kule i szable, a nawet macki kharibdyssa zmiażdżą nieumarłe kościeje, o tyle duchowe czy tam eteryczne złośniki mogą przetrzebić całe załogi. A na morzu to nam wiele taka Polin nie pomoże.

Nim wybrała buty, co trwało dłuższą chwilę, na głos wygłaszała swój ciąg myśli o w miarę zdawkowym przekazaniu informacji każdemu z kapitanów by zaczęli myśleć już o rozwiązaniach na odprawę. W międzyczasie zmieniło się to w dialog z samym sobą, gdzie zdążyło się pokłócić udając poszczególne osoby. Daz odniósł wrażenie, że potraktowała całość ambicjonalnie, jakby nie zamierzała w całym tym scenariuszu pozować na ofiarę, a pułapkę. Dopiero gdy Admirał dojrzał 7239 parę butów, dotarło do niego, że większość ze skrzyń w kajucie wcale nie składa się z wojennych łupów. Tym bardziej, gdy dopiero zarejestrował ich piętrzące się ilości.

- Pasuje to do siebie? - spytała na chwilę przerywając słowotok i prezentując się w zwiewnym bawełnianym odpowiedniku zielonego gorsetu, futrzanej spódniczce w żółto-brązowym kolorze do połowy biodra, pod którą chyba nie było bielizny, a także sandałach na drewnianej koturnie ze stylizowanych opięciami na wzór bluszczu. Niezależnie od odpowiedzi oznajmiła widocznie skupiona, że faktycznie całość przedyskutują po śniadaniu. Polała dwa kieliszki rumu, z których jeden wypiła bez pytania i ruszyła do drzwi.

Rewelacje wieczora Daza spędzonego z Ariadne, Kalethem i Dormrithem czarodziejka skwitowała wzruszeniem ramion. Fakt jej nieobecności w bazie w ostatnim czasie poniekąd wytrącił ją z obiegu, ale zarazem nie sprawił by była jakąkolwiek stroną tych wydarzeń.

Ariadne

Rerinar, jak zwykle obudził ją zapachem śniadania, ale tym razem też rozgrzanych kamieni, które niósł do sauny. Ochroniarz nigdy by tego nie przyznał, ale jego worki pod oczami i coraz bledsza cera dawały do zrozumienia, że prawdopodobnie czuwał całą noc i jest wykończony.

Wewnętrzne rozważania w porannej kąpieli przerwała wpadająca Polin z koszem pociętych owoców. Za nic mając sobie protesty Rerinara, weszła naga prosto do pokoju z balią i wysypała zawartość do wody.
- Jak już się kąpać to nie jak biedota, na miłość Khaine'a. Poza tym, miałaś mnie wołać na gorące kąpiele.
Stojący w tle ochroniarz, pierwotnie zbity z tropu brakiem odzienia Polin, rozłożył tylko przepraszająco ręce. W powietrzu zapachniało cytrusami od wrzuconych do ciepłej wody plastrów cytryn i grejpfrutów. Czarodziejka weszła do dużej wanny po przeciwnej stronie i z jękliwą ulgą zaczęła się zanurzać, aż wręcz zanurkowała plecami po ściance. Gdy się wynurzyła, oparła ramiona o brzeg przerzucając włosy na zewnątrz i wbijając wzrok w sufit.
- Tego mi właśnie brakowało.
Na wszelkie protesty reagowała skrzywioną miną, co poniekąd uświadomiło Ariadne, że magini ognia traktowała ją albo jako równą sobie, albo po prostu jako przyjaciółkę. Brak taktu można było uznać za cechę charakteru.
- Tak między nami, to powinnaś tu czasem zaprosić Melvę. Może by zmiękczyło to odrobinę kij w jej dupie. Mississi też. Od czasu jaszczurki co prawie wysłała ją na tamten świat, nic tylko gada o twoim boskim namaszczeniu i przywracaniu do życia by naprawiać swoje grzechy. Jeszcze trochę i odbije jej bardziej jak Melvie, a tego przynajmniej ja nie zdzierżę. Daj jej trochę luzu, bo doszczętnie przyjmie rolę narzędzia bogów. Z naciskiem na narzędzia.

W swobodnej rozmowie z Polin uzyskała kilka poglądów na pojedyncze kwestie, które próbowała przemyśleć w samotności.
Polin była bardzo 'za' wprowadzeniem opłat za nabożeństwa. W jej opinii, powinni ściągać z każdego, w tym swoich.
- I tak nie mają na razie na co wydawać, a nasze nabożeństwa to nie tylko kontakt z Khaine'm, ale i rozrywka. Jeśli ktoś się przed tym wzbrania, to zawężamy listę osób do obserwacji. Ta pierwsza połowa to moje zdanie, to drugie to przyznam - podsunął mi Pin'Certhon. Wiemy, kto ma gdzieś naszą sprawę i wiarę, a interesuje go tylko pieniądz. A najważniejsze, żeby pieniądz wrócił do nas.

Polin wyraźnie skrzywiła się na myśl o byciu 'burdelmamą', aczkolwiek nim odpowiedziała, uderzyła ją inna myśl. Głęboko zaciągnęła się zapachem cytrusów i przetarła ciepłymi owocami po twarzy.
- Jakkolwiek 'Gustawowa' powinna rządzić burdelem, tak w sumie... Ja bym tam posyłała przede wszystkim akolitki. Każdy gada kurwie o wszystkim, więc ważne, by były one osobami... religijnymi. Albo o talencie magicznym, który za zasługi jesteśmy w stanie rozwijać. Przynajmniej będą doświadczone życiowo i nauczą się co to intrygi - wzruszyła ramionami zrzucając z nich z chlupotem duże plastry grejpfruta.
W kontekście zbliżającego się Sabatu i dostania się na niego, Polin rzuciła zrezygnowane 'nie wiem' i tylko nabrała powietrza w płuca, dzięki czemu całą sobą wypłynęła na powierzchnię wody. Rerinar pierwotnie odwrócił wzrok, ale po chwili, jakby tłumaczył to obowiązkiem, obserwował wynurzoną twarz, piersi i brzuch czarodziejki. Niekoniecznie w tej kolejności i niekoniecznie z tym priorytetem skupienia.
- CHOCIAŻ... - wyrzuciła z siebie, przez co jej całe ciało uderzyło o nogi Ariadne. Czarodziejka, siedząc w wannie na kolanach Kapłanki, pochyliła się do swojej mocodawczyni.
- A na ile sama Felicion cię lubi, żeby w tym pomóc? Pochyl się.
Ogniomistrzyni wycisnęła plaster któregoś z owoców na swoją dłoń i zaczęła wcierać sok prosto we włosy Kapłanki.
- Nie pytałabym jej wprost, bo trochę tak byśmy pokazali słabość... ale tak w razie najgorszego wypadku. Sabat to zbiór wpływowych wiedźm, gdzie każda ma swoich popleczników i próbuje forsować swoje idee. Już raz pomagałem Meranike kilka lat temu, też poniekąd w interesie Felicion, podsuwając myśli apostołkom innych wiedźm albo układając się z nimi. Cały sabat nie będzie niczym innym niż spotkaniem w interesach w otoczce elitarności, tak jak to robią lordowie grożąc sobie mieczami podczas dzielenia ziemi za zasługi. Różnica będzie taka, że to my będziemy dyktować, o co lordowie się będą sobie skakać do gardeł. Prawdą jest to, że najwięcej mają do powiedzenia te, które będą tam osobiście. A ty ewidentnie o siebie nie dbasz od początku tej wyprawy. - oświadczyła biorąc kolejną garść soku i wcierając go w kolejną część włosów Ariadne. - Jak ci miną sentymenty do niewolników, weźże w końcu zrób jakąś krwawą łaźnię dla siebie, bo zmarszczki cię dorwą bardziej niż Hellebron.

Kilka kolejnych wątków Polin zbyła wzruszeniem ramion, albo nie mając zdania, albo nie uważając się za kompetentną.
W kontekście pomysłów na zarobki i wykorzystania umiejętności niewolników czarodziejka zauważalnie się zamyśliła. Zamoczyła ponownie całe ciało włącznie z głową bez twarzy, nieco podgrzewając wodę, jakby to pomagało jej w myśleniu.
- Jestem tu trochę rozdarta. Z jednej strony, rozumiem Mississi i Melvę, które chciałyby się całkowicie skupić na kobietach. Nie tylko ze względu na ich podejście do samców jak do bydła, które traktują jak worki z krwią albo penisy na relaks nim rozerwą im krtanie podczas gdy mogłyby się znaleźć nowe wiedźmy lub kurwy dające pieniądze. Tu bym nawet była skłonna zaryzykować i brała najładniejsze i najbardziej charakterne suki, po wyczuciu ich słabości rzecz jasna. Byłyby idealne na przeszpiegi czy nawet na przyszłe dyplomatki albo branki dla norskan. Wiem, że mówiłam wcześniej, że tylko akolitki... Ale... Masz nadal te karty od córki wodza, prawda? Możesz jakoś z nich czytać przyszłość osób, charaktery albo intencje? Może w tę stronę zaryzykować. Wiem, że Lord i Admirał chcą cokolwiek, byleby zasiliło ich szeregi, ale tu stoi na drodze Kyrian. Niby była przychylna Kalethowi, potem niby Daz ją utemperował... Ale teraz mam wrażenie, że jest ona taką chorągiewką, próbującą zostać tam gdzie jest i byle się nie rzucać w oczy. Według mnie, całość naszego istnienia zależy od niej, a ona chce zostać neutralna. Więc, wbrew temu co mówią nasze morderczynie, ja bym się skupiła na braniu "miernych, biernych, ale wiernych", niezależnie od płci, byle robili robótki dookoła bazy. Wystarczająco przestraszeni, by się nie buntować. Wystarczająco bierni, by nie próbować polepszyć swojego stanu ponad niewolnika. I przede wszystkim, wystarczająco wierni, byle nie zmieniać obozu. Ale tu, to trzeba wpłynąć na Kyrian. No i znaleźć jakiegoś Rerinara Dwa.

Ochroniarz, jakkolwiek zmęczony, spojrzał jej w oczy z pogardą.

- Oj no nie udawaj. Kiedy się ostatnio wyspałeś? Kiedy mogłeś pójść się pobawić? Oj weź nie gdakaj. Widzę, że masz ochotę po prostu wejść tu między nas i po prostu odsapnąć, a niech ktoś inny pełni twoją wartę. Masz wory pod oczami takie, że potylicę ci zaczyna widać. Czubek głowy ci zaczął siwieć. No, chodź. Zdejmijże z siebie to całe żelastwo i chodź. Mamusia przytuli. - rzuciła Polin podnosząc ramię, pod które zamierzała przytulić ochroniarza. Rerinar, jakby nie patrząc zbaraniał. Do Ariadne dotarło, że nigdy nie widziała swojego stróża śpiącego, a zarazem ciężko było nie zauważyć, że tylko Polin, nie licząc morderczyń, traktował jako godną zaufania. Inny wątek stanowiło, że tylko czarodziejka okazywała mu jakąkolwiek dozę sympatii, podczas gdy pozostałe dwie wymienione jedynie go pouczały bądź karciły, a pochwałą był brak opierdolu.
Do drzwi sąsiedniego salonu rozległo się pukanie.
- Pani...? - dał się słyszeć głos Melvy.
- Żyjesz? Czy Polin cię ugotowała? Cała grota zaszła parą. - dodała Missisi.

Kaleth

Po wcześniejszym fochu Nes, którego nie była w stanie wybaczyć po publicznym wytyku w talencie, został odprowadzony do kwatery jedynie w milczącym towarzystwie Huriofa.

Poranek odbył się standardowo. Zmiana warty patrolowej, która tym razem przypadła Aenie, pozostawiła w kantynie roześmiana kompanię młodszej koleżanki. Dało się dzięki temu dostrzec nieco większe rozluźnienie w szykach Haeny, ale zarazem większą fraternizację - zarówno wśród żołdaków, jak i między podkomendnymi a dowódcą. Młoda elfka rozciągała do granic czasy podmian wewnętrznej ochrony obozu, żeby jej ludzie stali jak najmniej, a cudzy schodzili jak najpóźniej. Niby dziewczę nie naruszyło zasad i budowało więzi, jednak u pozostałych niesmak zostawał.

Gdy wszyscy rozeszli się po przyspieszonej na widok obecności Lorda strawie, w kantynie pod "dwoma masztami" został jedynie stół oficerów Armii, a także zwolna zbierający się korsarze. Drobne przesunięcia godzinowe, a także wygodne podejście Drummond, Daza i Vaasa sprawiło, że Marynarka wchodziła na jadłodajnię 'na zakładkę'.

Podczas porannej odprawy i wytyczaniu obowiązków Huriof zaczął wchodzić w wątki mikrozarządzania.
- Uczono mnie do pracy w jednolitych oddziałach i z tego co widzę, Lorda też. O ile w naszych pierwszych dniach to działało... tak chyba musi nastać czas porządnych roszad, które skomplikują sprawę. Albo przyjmiemy, że nasza armia jest ofensywna i zostaje tak jak jest, albo całkowicie przekształcamy się w armię obronną. Jeśli chcemy osiąść, to wszystkie oddziały muszą zostać wymieszane, a wtedy nie mamy już dowódców oddziałów, a dowódców zmian. Kilku chłopa Rakiego, kilku ode mnie, kilku Aeny i Haeny. I wtedy takie zmiany się rotują. Tylko że - zaznaczam - to nie ma racji bytu w bitwie. A uczyć armię na dwa sposoby zgrania i walki to tylko strata czasu, potu i finalnie krwi.

W kontekście padoku, Sarge wyraźnie zajeżył się, gdyby ktoś inny (a zwłaszcza młodszy) miał dojść do głosu.
- Teren wydzielić możemy nawet i natychmiast, ale problem będzie stanowić równina. Jakkolwiek głupio to zabrzmi dla kogoś, kto nie dbał o konie, wypas musi być gładki. Mamy ładnie wyrąbany obszar, gdzie spokojny koń ominie pieńki. Niestety, jak zacznie się ostrzał z armat a z nieba spadać ogień, to przynajmniej połowę kopyt możemy skreślić i zakopać. Tutaj są potrzebni albo ludzie Artiego, albo niewolnicy, żeby wykarczować wszystko od pnia do korzeni.
- O jakim obszarze mówimy? - spytał Arti.
Sarge zakreślił, o dziwo mniejszy obszar niż ktokolwiek się spodziewał, o rozmiarze 75x50 metrów.
- Co najmniej 2 dni pracy, ale raczej 3-4. - oznajmił bez zastanowienia Arti.
- Nie możemy wysadzić tych pieńków? - spytała jeszcze zaspana Naesalla.
- Równanie terenu zajmie dłużej niż wykopka.
- A trzeba jeszcze stajnie. - dodał Sarge. - To, że koń nie panikuje pod jeźdźcem, nie znaczy, że nie dostanie histerii sam na widok flar czy wybuchów.
Według szybciej kalkulacji Artiego, jeśli nie zabraknie bambusa, sama budowa stajni na obecną ilość konii trwałaby jeden dzień. Założenie wymagało, że nikt nie podkrada surowca na pierdoły typu karczma, komnaty Ariadne bądź mebelki do namiotów.
Nawiązawszy do wątku produkcji zwijlinek, Nes oświadczyła, że albo skórka, albo wyprawka. Ludzie się nie rozdwoją i trzeba wskazać wstępny priorytet. Słysząc powyższe, wtrącił się Huriof.
- Z mojej perspektywy, nie powinniśmy spocząć do czasu stworzenia faktycznej obrony według metodologii druchii. Zebrać metal i kamień, postawić mury oraz w centrum wieżę. Ona ma robić za punkt obserwacyjny oraz miejsce głównej obrony przed jaszczurkami z dmuchawkami i dzidami. Przede wszystkim - przewaga nad przeciwnikiem - oświadczył.
Nauczony podobnego podejścia do strategii obronnej Mai, przychylił się do podejścia Huriofa.
- Najtrudniej się sabotuje pojedyncze i ścisłe skupiska ważnych obiektów, gdzie strażnicy siedzą jeden na drugim. No, chyba że masz w rękawie całą flotę okrętów z moździerzami... Ale nie słyszałem o jaszczurkach z pirackimi armadami.
- Jak mówiłem, moje chłopaki się nie rozmnożą. - wtrącił Arti.

Kolejny wątek o zabezpieczaniu jaskiń umarł, gdy osoby wzajemnie przerzucały się argumentami za priorytetami według swojego widzimisię. Najgorsze dla Lorda było to, że każda ze stron obstawała przy swoim zdaniu i to do niego należało wyznaczenie kierunku na najbliższe kilka dni. Kaleth zauważył też, że wojska nie ciągnęło też wcale do podziemnych krain kiedy powierzchnia stała otworem. Żołnierze wychodzili z założenia, że zgniłe groty można zostawić niewolnikom albo przepoconym korsarzom.

Trening z harpią pod okiem Shifu zaczynał przynosić efekty. Fruwający stwór rozpoznawał już swoich, jednak skrzekliwy alarm o wykrytym stworzeniu w pobliżu Kaletha bywał zwodniczy. Harpia potrafiła drzeć się na widok powracającego patrolu tak samo, jak na widok zrywającego się z drzew ptactwa jak i... czegoś co wypatrzyła poza granicami obozu w nieokreślonej odległości. Z racji, że Shifu oduczał jej padlinożernego tchórzostwa, pojawił się też inny problem. Harpia potrafiła puszczać się w pościg za czymkolwiek co nagle podejmowało ucieczkę.
- Nie wiem czy na to coś poradzę. Długo zajęło by przestała uciekać na widok nieznanego i atakowała na polecenie coś czego się boi, a teraz mam ją karcić za odwagę? Ja wiem, że dla nas to powinien być 'atak tylko na komendę', ale w jej móżdżku to tak nie działa. Ona zrównała sobie to co ucieka z trofeum jak padlina. Na szczęście, jest na tyle płochliwa, że jak coś stanie w miejscu albo spróbuje ją zaatakować to wraca na wysokość i nad tym krąży. Nie wiem czy nad tym pracować bardziej, bo może się to popsuć. A upolowana ofiara zaczęła jej sprawiać większą radość niż karmienie z ręki - przestała wymieniać zdobycz na karmę od nas.
Po kilku próbach z Kalethem, harpia wracała do niego po odwołaniu z około 50% skutecznością. Nieudane zawezwania były jednakowoż widowiskowe - dwa rzucone o ziemię gryzonie, rozszarpana papuga oraz przyniesione z triumfem strzemię z fragmentem paska. Jakkolwiek ostatnia zdobycz wywołała największą konsternację, o tyle brak było pomysłu do nakłonienia latającego wyjca do wskazania miejsca znaleziska. Nim harpia zniknęła z oczu przed przyniesieniem błyszczącej znajdźki, udawała się lotem pościgowym na północ, wzdłuż granicy morskiego brzegu. O samym fakcie znalezienia strzemienia Kaleth dowiedział się po około godzinie po zniknięciu harpii, jak już nasłał Shifu inwektyw na 3 pokolenia wstecz, gdy stworzonko przestało słuchać komend.

Znalezienie Demiena nie było trudne. Wbrew obiegowej opinii lesera, chłop miał ułożony harmonogram dnia, który właśnie wzbogacił o rozgrzewkę na nowo powstałym torze przeszkód. Co więcej, wbił on sobie obok toru pal w ziemię, z którego wystawały liczne liczne grube gałęzie. Po krótkiej obserwacji dało się zauważyć, że bretończyk ćwiczył na wspomnianych gałęziach sekwencje uderzeń drewnianym mieczem, niczym na kończynach lub orężu wroga.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pon 4:30, 28 Lis 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:51, 28 Lis 2022    Temat postu:

Kaleth

Wysłuchał mieszanych reakcji i podsumował temat Glama:
- Damy szansę Cieniom, i dalej zobaczymy. Kiwnął głową do Maia.
Jego reakcją na morderczy wzrok Nes, póki co, było wytrzymanie jej spojrzenia. Później dostanie parę klapsów więcej, a i jemu dobrze zrobi pozbieranie kilka dni.

Gdy była okazja do porozmawiania z nią w cztery oczy, rzekł:
- Poczekaj dwa dni, i działaj. Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć.
Jeśli takiej okazji nie było albo go unikała, napisał krótki pergamin o tej treści, który zalakował woskiem ze świecy przyciskając do ruloniku sygnetem rodzinnym, i dał giermkowi do zaniesienia do rąk własnych.

***

Nie zareagował na kwestię opóźnień podmiany wart - jeśli innemu oddziałowi to nie odpowiadało, niech jego dowódca załatwia to z Haeną sam. Dopiero jak się nie dogadają, albo za mocno dadzą sobie po mordach, może zainterweniuje.


***


Huriofowi w kwestii mieszania odpowiedział:
- Według mnie, powinniśmy to rozróżnić. Jedno, to mniej nudne warty w nowym towarzystwie. Drugie, to poruszanie się formacją na polu bitwy. Gotuję nas na to, że skończymy otoczeni przez jaszczurki z dzidami w środku dżungli. I to ma nie skończyć się zagładą naszej małej armii, tylko przepchnięciem na kopach skurwysynów pod cel i oznaczeniem ich truchłami przebytej drogi. I dlatego nie możemy mieć ani rozciągniętej linii, ani odsłoniętych flank, ani kwadratów poruszających się niezależnie od siebie.

Na propozycje Sarga odpowiedział:
- A może zaproponujemy naszym czarodziejkom małe zawody – która usunie więcej pieńków w godzinę – Polin ogniem, czy Ariadne dezintegracją?

- Niemniej jednak, musimy zacząć od padoku i stajni. Koni na okrętach bez końca trzymać nie możemy.

- A zebranie materiałów na wieżę, plus budowa, ile czasu zajmie? I czy ma być w miejscu strażnicy, jest lepsza pozycja?


Stwierdził że faktycznie, korsarze jako że urzędują przy wodzie, powinni jednak ogarnąć sami te groty – chyba że akurat przyda im się kolejna komora w skałach…

***

Z zaciekawieniem obserwował progres zwierzaka i jego reakcje na komendy. Najwyraźniej ta miała więcej wspólnego z kotem niż padlinożercą. Obrócił w dłoni strzemię i pasek skóry próbując ocenić na podstawie materiałów przynajmniej wiek znaleziska, świeżość, rodzaj uszkodzenia oraz możliwego twórcę. Z roztargnieniem wcisnął kilka złotych monet trenerowi i poszedł okazał znalezisko Sargowi, Bretończykom, Cieniom i kawalerzyście którego nie miał okazji zapoznać.


***

Poobserwował chwilę trening wiarusa, po czym zdjął zbroję i wziął ćwiczebny miecz.
Machnął fintę w kierunku Demiena.
- To co, rozgrzewka przed treningiem?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pon 21:52, 28 Lis 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:39, 20 Gru 2022    Temat postu:

Daz

- Mogę oddać, ale myślisz, że jej to wystarczy? A nie pozwolę jej zombie zjeść tego okrętu. A tak się to skończy, jeżeli zrobimy co zechce. Wiedza o pułapce daje nam czas, żeby ją wysadzić - rzekł poprawiając się na łóżku. - A flocie przećwiczyć zgranie.
Obserwował jak się krzątała po pomieszczeniu.
- Prawda, niektóre typy magiczne spędzają mi sen z powiek - skwitował. Uznał, że nie musi rozwijać myśli, gdyż Drummond dobrze wiedziała, że w załodze są dobrzy wojacy, lecz jedyną magiczną sztuczką jaką znają to zamiana złota w sakiewce na kaca w portowej karczmie.
- Czy mi się zdaje, czy to bardziej twoja kwatera jak moja? - skomentował polowania na buty i przymrużył oczy z zadowoleniem. Prized possesion, pomyślał, a uśmiech sam zawitał mu na twarzy. Słuchając jej gadaniny podjął pewną decyzję, lecz jeszcze jej nie ogłaszał.
- Duma potrzebuje kapitana - ni to spytał, ni stwierdził w jej stronę, gdy wychodziła, sprawdzając reakcję, po czym wypił nalanego alkoholu. Wstał z łóżka i się przeciągnął. Podszedł do admiralskiego biurka. Przekartkował dziennik podróży, odwracając wzrok przy niewypełnionych kartach. Spojrzał na przytwierdzony do ściany kredens i butelkowe okręty na półce.
- Co wy kombinujecie, gnijący kamraci? - mruknął do kołyszących się niespokojnie wewnątrz szklanego więzienia łajb. Wciągnął powietrza i wsłuchał się w dźwięki Dumy. Westchnął do Mathlaana, coby w najlepszym razie zachował chłodną obojętność, z korzyścią dla druchii... Po czym sam się ubrał. Liczył, że Aken z Almą dostarczą świeże meranickie mundury dla floty, które zamówił przed wypłynięciem z przyjaznego portu. Przypomniał o nich Mathlaanowi, coby skupił się bardziej na flocie i jej przeciwnikach, niż na jakiejś nudnej misji handlowej.

Ubrany, poszedł w ślad za Drummond.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Wto 19:41, 20 Gru 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 3:53, 07 Sty 2023    Temat postu:

Ariadne

Widząc Rerinara wspomniała swój pomysł sprzed jakiegoś czasu, aby znaleźć mu zastępstwo. Może przez jakąś chwilę poprosi np. Polin albo którąś z "M" o ochronę, aby RR mógł odpocząć i zwerbować swojego padawana?

Na początku trochę denerwowało ją podejście Polin, tzn. jej brak obycia, ale z czasem chyba to coraz bardziej lubiła. Czyżby miała pierwszą w życiu przyjaciółkę? Musiała przyznać, że kąpiel z dodatkiem cytrusów była bardzo orzeźwiająca. Na propozycje zapraszania Melvy i Mississi odpowiedziała:
- Myślę, że to dobry pomysł. Nie wiem jednak, czy taka kąpiel w cytrusach na pewno będzie tym, co pomoże im się zrelaksować, ale zawsze warto spróbować."

W trakcie dyskusji z Polin musiała jej przyznać rację w kilku sprawach. Była skłonna zgodzić się na wprowadzenie opłat za nabożeństwa dla wszystkich, aczkolwiek dla "swoich" wprowadziłaby jakieś zniżki. Szczególnie, jeśli aktywnie wspierają Kościół i np. pomagają w organizacji spotkań wiernych.

Pomysł odnośnie wysyłania akolitek do burdelu też jej się spodobał. Zleciła czarodziejce, aby ta zajęła się wytypowaniem "chętnych". Kaleth ma chyba jakiś swój pseudo wywiad, więc czemu ma być gorsza? Nie dość, że może dowie się dzięki temu czegoś ciekawego, to też będzie w stanie dowiedzieć się o potrzebach mieszkańców zatoki i starać się je spełniać, aby zdobyć ich przychylność.

Gdy Polin usiadła jej na kolanach, poczuła się trochę nieswojo, ale szybko o tym przestała myśleć, gdy czarodziejka dzieliła się pomysłem jak dotrzeć na Sabat. Temat musiała jeszcze dokładnie przemyśleć, aby rozmowa z Felicion była perfekcyjna. Co do niewolników, to nadal miała opory nad ich zabijaniem. Przeczucie mówiło jej, że bycie dla nich dobrą, może się opłacić.

Na dalszy wątek odnośnie niewolników odpowiedziała:
- Myślisz, żeby użyć kart w stosunku do Kyrian? Spróbować można... Musimy się spotkać jeszcze z Melvą i Mississi i wtedy dokładnie omówić temat niewolników, ale wstępnie Twój plan przypadł mi do gustu. Do burdelu chyba jakiegoś jednego ładnego samca wysłać też można - może któraś z dam skorzysta. Co do wierności to trzeba chyba wykorzystać nabożeństwa, odpowiednie kazania mogą pomóc... - spojrzała na Rerinara - A co do Ciebie to się zgadzam z Polin. Masz rozkaz odpocząć jeden dzień co najmniej. A potem spędzić dzień na poszukiwaniu godnego zastępcy. Dziewczyny w tym czasie się mną zajmą, prawda? - ostatnie zdanie wypowiedziała głośniej, aby stojące pod drzwiami Melva i Mississi je usłyszały.

- Żyję, ale poproszę Was szybko o przybycie! - krzyknęła do morderczyń i gdy te weszły do pokoju, ręką wskazała im, aby dołączyły do kąpieli. Jeśli miały opory, dała im do zrozumienia, że to rozkaz - Mamy kilka tematów do omówienia, ale na chwilę odpocznijmy, bo będzie później co robić!

Gdy spędziły trochę czasu w ciszy, Ariadne streściła wcześniejszą rozmowę z Polin i czekała na komentarz Melvy i Mississi odnośnie niewolników i burdelu, a także odpowiedniego użycia Tarota. Dodała jeszcze wątek Dormirtha i ewentualnego dochodzenia w jego sprawie i jego dziwnych słów oraz zapytała o przeczucia odnośnie następnych kroków Serany, w tym wykorzystaniu przez nią Skinka.

Na koniec rozmowy spytała jeszcze gremium o pomysły na przebieg nabożeństwa, po czym zaczęła powoli się do niego przygotowywać. Miało być to pierwsze płatne nabożeństwo, więc musi zachęcać do uczestnictwa w kolejnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:30, 15 Sty 2023    Temat postu:

=============
Daz
=============

- Czy mi się zdaje, czy to bardziej twoja kwatera jak moja?
Drummond zmrużyła oczy zaczepnie, ale nic nie odpowiedziała, kontynuując swoje czynności.
- Duma potrzebuje kapitana - ni to spytał, ni stwierdził w jej stronę, gdy wychodziła, sprawdzając reakcję.
- Chyba sobie w takim razie odpowiedziałeś, czyja to bardziej kwatera - rzuciła przez ramię ociekając pewnością siebie.

Po krótkiej modlitwie w myślach zerknął jeszcze na leżący przy biurku grafik patroli na najbliższy tydzień.

Kod:

=== Dzień 57, 7 października ===
Dzień: Duma Khaine'a (Admirał na pokładzie)
Noc: Karaho (Admirał na pokładzie)

=== Dzień 58, 8 października ===
Dzień: Lipali
Noc: Karaho

=== Dzień 59, 9 października ===
Dzień: Pięść Mathlaana
Noc: Duma Khaine'a

=== Dzień 60, 10 października ===
Dzień: Lipali
Noc: Pięść Mathlaana

=== Dzień 61, 11 października ===
Dzień: Karaho
Noc: Duma Khaine'a

=== Dzień 62, 12 października ===
Dzień: Pięść Mathlaana
Noc: Lipali

=== Dzień 63, 13 października ===
Dzień: Karaho
Noc: Pięść Mathlaana

=== Dzień 64, 14 października ===
Dzień: Duma Khaine'a
Noc: Lipali


Przechodząc przez nabrzeże miał w głowie, że za chwilę zacznie się raban z powracającym Karaho i szykującej się do patrolu Pięści Mathlaana, więc jedynie pobieżnie rzucił okiem na tablicę z ogłoszeniami. Nie zgłębiał treści nowych kartek, ale jego uwagę przykuł rysunek meduzy o groteskowych, wręcz wampirzych zębach, wgryzającej się w czaszkę przypominającą Primogena. Nie był pewien, bez materiału porównawczego w rękach, ale wydawało mu się, że styl odpowiadał temu, którym posługiwał się Dormrith. Niestety, nie był w stanie powiedzieć kiedy przedmiotowy rysunek został tu zawieszony.

Zafrapowany odkryciem wyszedł na powierzchnię do kantyny 'pod dwoma masztami'. Zapewne bliżej byłoby mu do karczmy na nabrzeżu, ale dopóki nie dołączą nowi kucharze, to jednak Gustaw i Felia wolą walczyć z jednoczesnymi falami głodnych śniadaniożerców każdej frakcji na większej przestrzeni, zwłaszcza gdy karczma nie jest przystosowana do setek ludzi jednocześnie.

Dzięki wcześniejszej pobudce z powodu nieproszonego gościa, na śniadanie dotarł jako jeden z pierwszych, jeszcze przed skacowanymi marynarzami Pięści Mathlaana jak i żołnierzami Lorda zaczynającymi poranną zmianę.
- A któż to tak spać nie może, e? - zagadnął Gustaw. - Zaraz podamy jadło, jeno nie burmuszyć się, bo porcje wydzielone na łba oficerskiego. Nie starczyłoby dobroci dla wszystkich toć dla was to czego niedostatek.

Dekappian nie musiał długo czekać na kompanów. Najwyraźniej Drummond wzięła sobie do serca kwestię pilności rozmowy z oficerami i ściągnęła całą kadrą, oprócz będącego jeszcze w terenie Karaho. Vas i Syndra, mający dobę wolnego, przybyli nie wytarłszy jeszcze śpiochów z oczu. W ramach poprawy humoru, na stole zawitała jajecznica z ziołami, znany już odpowiednik kukurydzianego pieczywa i każdemu dano po grubym plastrze boczku, którego rozmiar albo sposób cięcia bardziej odpowiadał stekowi.
Obecni przy stole niemo zaczekali aż Gustaw się oddali i jako pierwszy głos zabrał Eref.
- Jest jakiś nieznany mi wątek, dla którego nie oddamy po prostu książki nieproszonemu gościowi?
- Może własna godność? - odparła mu Syndra.
- A oszczędność czasu, sił, środków to rozumiem, że gówno warta?
- Eref, ty poważnie myślisz, że jak mournghul gania nam po pokładzie... - zaczęła Drummond, ale przerwała zdanie na wpakowanie sobie łyżki jajecznicy do ust. - tfo napłafde zam nje móg zobie fziąś tyj kśonszki?
- Co?
- Przełknij - zganiła ją Syndra.
- To mój tekst - rzucił Vaas.
- Zaraz będziesz szukał nowej oficer. - warknęła mu w odpowiedzi - Przypominam, że to na twoim okręcie jakiś skurwiel miał czelność nam wejść nie tylko na pokład, ale i do mojej kajuty i zniszczyć mój karabin... Więc jeśli łaska stul ten swój parchaty ryj, a otwieraj go tylko jak zamierzasz się na coś przydać!
Kapitan Lipali chciał jakoś zaprotestować, ale wzrok jego pani oficer skutecznie go uciszył. Przy stole zapadła grobowa cisza.

- Ja bym odpuścił - odezwał się Velac, jednak nie bardzo było wiadomo, do którego wątku pije.


=============
Ariadne
=============

- Myślisz, żeby użyć kart w stosunku do Kyrian? Spróbować można...
- Nie-nie - zaprotestowała Polin. - Myślałam o tak jakby wyręczeniu Kyrian na własną rękę. Przyspieszenia jej zabaw na bezbolesne stawianie kart konkretnym niewolnikom. Co się nie nada, bach pod pokład do normalnego pionowania batem, co się źle wywróży od razu pod nóż, a co dobrze rokuje uznać za dobry omen i przyjąć jak dobrą monetę.

Wchodzące do pomieszczenia morderczynie miały zgoła odmienne reakcje na zastany obraz. Melva pokręciła głową na tę rozpustę, zaś Missisi skwitowała ironicznie, że faktycznie są równi i równiejsi. O ile wiedźmy nie trzeba było namawiać, o tyle Siostra Rzezi niechętnie dołączyła do balii.

Na wątek zastąpienia Rerinara, Missisi uśmiechnęła się jadowicie.
- Oj, chłopczyk się zmęczył siedzeniem i patrzeniem na nagie panie w wodzie?
- Daj mu spokój - chlapnęła jej wodą po twarzy Polin. - On zapomniał już chyba co to sen, potrzebuje zmiennika.
- Z przyjemnością przejmę jego zadania - odparła spokojnie Melva odkładając swoje rzeczy w idealny stosik obok balii i pokazując jeszcze więcej blizn na swoim i tak skąpo okrytym wcześniej ciele. Powoli weszła do wody siadając po turecku. - Ja i tak nie sypiam od kiedy nauczyłam się medytować, więc dla mnie to żadna przeszkoda.
- Widzisz Er? Chodź, możesz się zrelaksować z nami. No, chodź. - widząc opór, przeniosła wzrok na Ariadne. - Weź mu każ tu przyjść.
Missisi ewidentnie nie w smak było takie rozpieszczanie samca, ale nie protestowała na głos, jedynie wskazując mu miejsce obok Ariadne i Polin, gdzie tej drugiej on sam się najwyraźniej obawiał. Rzecz jasna, obawy nie były bezpodstawne, gdyż "zboczona ciotka Polin" natychmiast przystąpiła do molestowania chłopaka, zaczynając od masowania mu ręką karku i potylicy.

Streszczając nowym uczestniczkom spa niedawne dywagacje, przychyliły się one do zdania Polin i jej argumentacji. Obie żywo potwierdziły, że należy zacząć odchodzić od matczynego traktowania niewolników, bo nie przystoi kapłance Khaine'a nosić przydomek 'Miłosierna', a na to się zaczyna zapowiadać. Jedynie wątek werbowania niewolników na podstawie kart podzielił morderczynie. Melva podeszła do tematu z rezerwą.
- Problem nie leży w samych kartach i przekazywania przez nie woli bogów lub przeznaczenia, a w interpretacji. Jak dla mnie niesie to zbyt duże ryzyko.
- Chcesz powiedzieć, że Pani może się pomylić na tak błahych rzeczach? - odparła jej chłodno Missisi.
Melva podniosła kawałek miąższu grejpfruta.
- Jakiego to jest koloru?
- Karmazynowy, ale co to ma do rzeczy.
- Rerinar - Melva przeniosła wzrok, dalej pokazując miąższ - Jakiego to jest koloru?
- Czerwony?
- Nie jesteś pewien? - spytała chłodno Melva.
- Nie wiem jaki to karmazynowy...
- Polin?
- C-co? - wróciła do rzeczywistości czarodziejka, której ręce właśnie obłapiały łopatki Rerinara.
- Jaki to kolor?
- Ognisty, jak ten chłopak gdy spuści się go smyczy.
Missisi jęknęła z dezaprobatą.
- Widzisz. A ja bym powiedziała, że krwisty. Spytałabym ślepego, by mi powiedział, że nie widzi. Spytałabym Jaskra, to by napisał poemat, a Dormrith by powiedział tylko, że "smaczny". Czy któreś z nas się myli?
Missisi pokręciła głową.
- Dorabiasz teorie tam, gdzie jest zbędna. Mi się pomysł podoba. - odparła i zanurzyła się w całości pod wodę na chwilę by uciąć wątek.[/i]

Gdy poruszony został wątek Dormritha ponownie morderczynie wdały się w dyskusję między sobą, podczas gdy Polin siedziała już okrakiem za Rerinarem masując mu plecy. Ciężko było stwierdzić, czy się zwyczajnie poddał, czy w sumie mu to odpowiadało i nie widział sensu dalszego protestowania.
- Jak dla mnie jest zdrajcą i razem z Vestanem powinni być ścięci o głowę. - warknęła wiedźma wyciskając sobie owoce na włosy.
- A ja dla odmiany się nie zgodzę - rzuciła Siostra z zamkniętymi oczami. - Dużo słuchałam Dormritha kiedy miał w zwyczaju zakłócać moje medytacje. Na początku myślałam, że bredzi jak pijany Sarge, ale dopiero potem do mnie dotarło, że jako szaleniec ma po prostu wypaczone postrzeganie świata.
- No nic nowego, ja to zauważyłam od razu.
- Daj mi dokończyć - otworzyła oczy i rzuciła spojrzeniem jak smagnięciem bata. - On mówi tylko metaforami, jakby stracił zdolność mówienia wprost. Ale nie zawsze. Są dni, kiedy rozmawia się z nim całkowicie normalnie, jakby nie był sobą.
- Nie zauważyłam by kiedykolwiek zachowywał się normalnie. - pokręciła głową Missisi.
- Chcesz powiedzieć, że jest opętany? - spytała Polin, o dziwo nadal będąc uczestnikiem rozmowy.
- To nie to. Mi się to bardziej kojarzy z humorami, jak u Grizelle. Tylko u niego to się zmienia, ilekroć się obudzi. Miałam z nim taką sytuację, że w trakcie mojej medytacji snuł jedną ze swoich pokręconych opowieści o podmorzu. Zupełnie nie zwracał uwagi, że mu nie odpowiadam, bo robił to za mnie. Opisywał wówczas przeróżne horrory jakie odcisnęły na nim swoje piętno, chociaż on to nazywa po prostu 'doświadczeniami' i 'uczuciami'. Po jakimś czasie zwyczajnie usnął, na krótką chwilę. A jak się obudził... Zachowywał się, jakby nie kojarzył co mi chwilę wcześniej opowiadał, a w zasadzie po co do mnie przyszedł. Nawiązał z kolei do rozmowy o wiązaniu sznurków do kubeczków i porozumiewaniu się przez sznurek na odległość przez te kubeczki. Tylko, że tę rozmowę toczył ze mną kilka dni wcześniej, jak spożywał alkohol i go zmogło.
- No i co w tym dziwnego? Mówimy o Dormrithie. - spytała Missisi.
- To, że kontynuował praktycznie od tego samego momentu, jak bimber go ukołysał. Nie próbował przypomnieć czego rozmowa dotyczyła, nie pytał czy pamiętam... Dla niego, to była dalsza rozmowa, jakby wziął pauzę na wdech.
- Dorabiasz teorie tam, gdzie jest zbędna. Znowu. - westchnęła wiedźma i oparła kark na rancie balii.

Zapadła krótka cisza, jakby trawiono słowa Melvy, aż ciszę przerwało chrupnięcie jakiejś kostki w plecach Rerinara.
- Wybacz, zamyśliłam się - odezwała się Polin. - Ale chyba mam pomysł. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Vestan jest zdrajcą. Ale w przypadku Dormritha zaczyna to wyglądać co najmniej dziwnie. A gdyby tak... zamknąć ich razem? Dać im możliwość rozmowy, ale bezpiecznej, co by się przypadkiem wzajemnie nie zabili, i podsłuchać o czym będą mówić.

Gdy wątek przeszedł na kwestię nabożeństwa, dziewczyny były nieprzejednane.
- Ofiara dla Khaine'a z jeńców i niewolników. - rzuciła krótko Missisi.
- Nie możemy pamiętać o Khaine ofiarując mu tylko bitwy, a skąpić mu w czasie pokoju. - dodała osądzająco Melva.
- 'Ariadne Miłosierna' - przypomniała Polin.


=============
Kaleth
=============
Nes dowiedziawszy się o zgodzie na rozpytanie Grizelle prychnęła antagonistycznie.
- Z pewnością to będzie miało teraz sens, jak młody będzie miał Cienie na karku. Grizelle nie jest idiotką jak Gustaw, by nie połączyć kropek.
Pokręciła głową na znak rezygnacji z zadania, poniekąd ciągle przesiąknięta fochem.

====

Słuchając planów dowódcy, Huriof skrzywił kącik ust.
- To się nie uda. W sensie, robienie jednego i drugiego na raz. W takim razie nie ma sensu mieszać oddziałów na straży, bo to skomplikuje grafiki tak bardzo, że nie sposób będzie prowadzić szkoleń. Jeśli mamy prowadzić szkolenia poruszającymi się oddziałami całej naszej niewielkiej armii, to znaczy że musimy zdjąć służby patrolowe, czyli zostać bez ochrony. Chyba... że Lord rozmówi się z Dekappianem by jego ludzie przestali wypływać w morze, a zajęli się naszą robotą na czas ćwiczeń.

Emriel słysząc propozycję organizacji zawodów między czarodziejkami w karczowaniu pieńków z kamienną twarzą odpowiedział pytaniem.
- Mam zdać relację z tego, która mnie bardziej wyśmieje? Bo ja stawiam na Polin.

Arti słysząc o budowie wieży przewrócił oczami.
- Może jednak faktycznie spytam czarodziejek, czy dadzą radę mnie rozdwoić. - inżynier wyraźnie zaczynał tracić cierpliwość. - Z tego co kojarzę ostatnie rozmowy z ludźmi Dekappiana, w inwentaryzacji wyszło im nieco ponad 350 ton kamienia i koło 50 czy 60 ton metalu. Od razu mówię, jest to za mało metalu, a do kamienia nie mamy odpowiednich narzędzi. Do metalu zresztą nasza kuźnia się nie nada, tu będzie potrzebna porządna huta. Doceniam aspiracje kolegów, ale do tego potrzebujemy przynajmniej setki dodatkowych inżynierów oraz z trzech setek niewolników do kamieniołomu i kopalni żelaza. Gdzie na samo znalezienie punktów wydobycia przydałyby się krasnale czy ten Rin, Srin, czy jak mu tam było.

Mai uniósł palec celem zwrócenia na siebie uwagi.
- Może ryzykownie, ale bym zaproponował, żeby zdjąć obsady posterunków na jakiś czas, za wyłączeniem tamy i jednak skierować wszystkich do prac u Artiego. Im dłużej to wszystko trwa, tym więcej pomysłów się rodzi i rozmieniamy się na drobne. Opcjonalnie faktycznie, poprosić Admirała o przejęcie pałeczki w kwestii patroli dopóki nie zapewnimy faktycznej obrony.

===

Przyniesione strzemię było oblepione częściowo błotem wymieszanym z krwią. Fragment pozostałego paska był mokry i też zalepiony gliną, jednak końcówka wskazywała na oderwanie go w ramach szarpania, nie zaś gładkie odcięcie. Sama konstrukcja wydawała się... sztampowa.

Idąc okazać znalezisko Sarge'owi, zastał go rozglądającego się po terenie przyszłego padoku w towarzystwie nowego kawalerzysty.
- Kessten. - Emriel przedstawił młodzika jednym słowem i ruchem głowy.
- Kes'Sten Wyrzeczeniec - poprawił go młodzik, klękając na jedno kolano z opuszczoną głową przed Lordem. Przydomek wskazywał dobrowolne opuszczenie szlacheckiego rodu, chociaż prawda zdarzała się bywać inna u osób go noszących.
- Raczej Płatne-Ostrze biorąc pod uwagę jak często zmieniał pana. - wtrącił Sarge. - Jest najemnikiem, robił między innymi dla Ss'Ildra Tor, ale głównie dla pomniejszych lordów w ich niby wojenkach. Jego lojalność leży w złocie, nie w sprawie. Dla mnie to turniejowy laluś lub pojedynkowiec, któremu smród wojny w nozdrza nigdy...
- Bacz na mój honor, bo stąpasz po lodzie kruchym niczym...
- O tym właśnie mówię. - przewrócił oczami Emriel.
Młody kawalerzysta zerwał się na równe nogi i stanął oddzielając twarze obu z nich na kilka centymetrów. Lewą ręką odpiął rękawicę prawej dłoni i rzucił ją pod nogi starego wygi.
- Coś ci upadło, synku.
- Ta zniewaga... - nie dokończył, gdyż Sarge zdzielił go na odlew swoją protezą.
- Po pierwsze, królowo dramatu, nie jesteśmy równi sobie byś mnie wyzywał na pojedynek. Po drugie, dwa dni temu gniłeś w okrętowej ładowni oblizując palce z własnego gówna jeśli nie zdążyłeś wyrwać jedzenia asurskiej dziewce i mogło tak zostać, jeśli nie litość Kyrian. Po trzecie, mógłbym cię tu i teraz zapierdolić na miejscu jak robaka i Lord miałby jedynie żal, że będzie jednego mięsa armatniego mniej do prowadzenia kuca. Nie jesteś na pańskim dworze tylko na wojnie, więc jeśli łaska, wypierdalaj wyczyścić podkowy wszystkim koniom zanim Huriof wykona na tobie przykładową egzekucję za niedopełnienie obowiązków.
Młodzik zmierzył Emriela wzrokiem, jednak nie wytrzymał spojrzenia i przeniósł mokre oczy na Lorda, szukając wsparcia.
- No wypierdalaj powiedziałem.

Kes'Sten schylił się podnieść rękawice i zauważalne było, że Sarge powstrzymał się zarówno od odkopnięcia jej dalej, jak i zasadzenia młodemu butopiryny na otrzeźwienie. Gdy nowy nabytek się oddalił, Sarge wznowił dialog.
- Butny gówniarz. Nie wiem czy Kyrian go tak mało zmiękczyła, czy prześlizgnął się lizusostwem. Od momentu jak wyszedł, tak próbował mi włazić w dupę, że chyba będę miał zatwardzenie przez tydzień.

Okazawszy strzemię Sarge'owi, ten się nieco zdziwił.
- Koń nam padł? - zapytał.
Wyjaśniwszy mu okoliczności znalezienia przedmiotu, jednoręki jeździec skupił się bardziej na detalach.
- Myślałem to z naszego. Niektóre z koni, które przejęliśmy miały dokładnie takie strzemiona. Wnioskując, że te drugie które mamy, mają typowe asurskie zdobienia, a to nie jest nasze, a nasze są powzięte od Ss'Ildra Tor... - zawiesił głos obracając przedmiot w dłoni. - Daleko stąd znalezione?

Zawezwany giermek rozpoczął tournee ze znajdźką, podczas gdy Lord udał się do Demiena. Bretończyk uśmiechnął spod wąsa.
- Wszystko byle tylko uciec od rządzenia, co? Sparing czy nauka?

Na koniec treningu giermek powrócił z nowiną.
- Zapytałem prawie wszystkich kogo się dało. Ten nowy... Kes'Sten wydał się jakiś roztrzęsiony i myślałem, że on najlepiej potwierdzi, że strzemię należy do Ss'Ildra Tor, jednak tylko kazał mi... się oddalić. Natomiast pani Grizelle rzekła... żebym tylko nie przekręcił... Koń leży w jakimś błocie, albo na bagnisku albo przy płytkim strumieniu. Jest martwy, ale nie potrafi odpowiedzieć jak długo. Strzemię urwała sama harpia od zwłok, bo w oderwaniu nie ma ani krwi, ani błota - tu przechylił pas od strzemienia by pokazać naderwane jasne i czyste włókna skóry. - Cytując panią Grizelle, gdyby wszyscy... mniej wykształceni... nie zdarli całego błota z wierzchu i najpierw przyniesiono to do niej, to byłaby w stanie powiedzieć coś więcej. A, i kazała spytać, skąd nagła troska Lorda i wyznaczenie ochrony dla jej syna?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin