Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rozdział I: Clar Karond
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:16, 11 Kwi 2019    Temat postu: Rozdział I: Clar Karond

Daz Dekappian

Jakiś czas temu...

"To na pewno nie będzie łatwe" myślał Daz przebijając się przez zarośla dżungli. Przywołał w myślach obraz wiedźmy Felion Heartkeeper w jej metalowej posiadłości w Har Ganeth. Kiedy z nim rozmawiała, rozłożona w poprzek podparć tronu, wydawała się bardziej skupiać się na pleceniu warkoczy u liżącej jej stopy prześlicznej elfki.



- Kiedy spełni się przepowiednia i Wiedźmi Król pożre serce Ulthuanu, Chaos wedrze się do tego świata. - zaczęła przerywając kilkuminutową ciszę od kiedy korsarz wszedł i przed nią klęknął. - Przepowiednia się nie myli i Nasz Pan odeprze Ciemność dzięki nowej mocy stając się bogiem, jednak nie bez pomocy jego wiernych.

Złapała elfkę za włosy i przyciągnęła jej twarz do siebie.
- Zawierzysz mu swoje życie? - rzuciła pytanie, nie wskazując czy było ono do niewolnicy, czy do Daza. - Z tego co mi wiadomo, nie odwiedziłeś jeszcze południowych krain. Czas to nadrobić.

Felicion puściła włosy dziewczyny by powróciła do poprzedniego zajęcia, zaś sama skupiła wzrok na klęczącym korsarzu.
- Na południu od nas mieszkają plemiona przerośniętych jaszczurek. Nie stanowią dla nas większego zagrożenia, ponieważ nie interesuje ich podbój. Dysponują jednak nad wyraz wymyślnymi dyscyplinami magii i artefaktów. Żeby ci to zobrazować, podam przykład. Stworzyli wieże, lub świątynie, tego nie wiemy dokładnie, które w poprzek całego kontynentu łączą się energią, i to nie byle jaką. Jeśli tylko zbliży się do nich istota pochodzenia demonicznego, między najbliższymi wieżami tworzy się mur światła, zaś taka istotka zmienia w kupkę popiołu, ot tak - dla zaakcentowania pstryknęła palcami. -Dotyczy to również wszelkich przedmiotów, zaklęć... cokolwiek w zasadzie, co zawiera w sobie chociaż cząstkę Chaosu.

Zawiesiła na chwilę głos jak gdyby odpływając myślami. Daz odnosił wrażenie, że teatralnie przedłuża swój monolog.

-Niedaleko od Ss'ildra Tor nadal rozwija się starożytne miasto jaszczurek o nazwie Hexoatl, mające jedną z takich wież. Jest to ich najdalej wysunięty przyczółek w naszym kierunku. Oczywiście, znacząco ufortyfikowany od kiedy rozpoczęliśmy z nimi relacje - uśmiechnęła się.

Felicion zmaterializowała w powietrzu przezroczystą mapę.
-Wejście do Hexocatl byłoby bardzo odważne, godne przekazywania opowiadań z pokolenia na pokolenie, ale i niezmiernie głupie z wiadomego powodu. Na szczęście, niewiele dalej znajduje się miasto Pahuax. A w zasadzie, jego ruina, od kiedy ludzcy odkrywcy zawitali na kontynencie prowadząc badania w sobie znany sposób. Czego nie zabili i zniszczyli armatami, dokończyły przywleczone przez nich choroby. Jaszczurki zmuszone były wypalić miasto ze wszystkiego co żywe. Pozostała tam jednak jedna ze wspomnianych przeze mnie wież.

Felicion spojrzała gdzieś za Daza i skinęła głową. Dwie pary dłoni zaczęły masować kark i plecy korsarza, potem biodra i coraz niżej. Dostrzegł, że zajmuje się nim kobieta i mężczyzna.

- Teraz się skup - kontynuowała. - Kiedy Wiedźmi Król przejmie moc Ulthuanu, hordy Chaosu zaleją znany nam świat, ale jeśli będziemy mieć technologię jak te wieże... - zawiesiła głos, gdy niewolnica wcierała swój biust w kark Daza, podczas elfi niewolnik szukał czegoś przy kroczu klęczącego gościa. - Potrzebuję dokładnych informacji na temat ich konstrukcji. Szkice budowli, okolicy jeśli ma to znaczenie, a przede wszystkim, dokładnej informacji źródła ich mocy. Najlepiej, jeśli udałoby ci się je wynieść w całości, lecz nie mam pojęcia czy będzie to wykonalne. Nie muszę chyba mówić, jaką łaską za coś takiego może obdarzyć cię sam Malekith, prawda?

Odginająca się gałąź krzewu uderzyła Daza prosto w twarz wybijając z dalszych wspomnień o niewolniku i niewolnicy. Jego mały oddział z uzbrojonych i w miarę posłusznych załogantów przebijał się z trudnością przez zarośla od kilku godzin, ale odnosił wrażenie, że nie przebili się nawet dwóch kilometrów w głąb lądu. Niemiłosierny skwar i wilgoć pod przykryciem drzew sprawiał, że wszyscy z trudem oddychali jak w saunie. Miał złe przeczucia z całą tą sytuacją, od kiedy wczoraj dojrzeli na niebie coś dziwnego. Spadającą gwiazdę o dwóch ogonach. W dzień i w nocy. Przesuwała się po nieboskłonie wolniej niż słońce. Drummond, pokładowa czarodziejka, nazwała ją Smokiem o dwóch ogonach. Z pewnością miał to być omen, ale cholera wie czego.

Dostrzegł poruszenie na czele oddziału, a ludzie zaczęli przysiadać w kucki. Jeden z ludzi uzbrojony wyrzutnię siatki wskazał palcem między krzaki. Dostrzegli dwunogie, łuskowate stworzenie, o gadzim pysku i dwóch małych łapkach. Zimnokrwisty. Daz znał je z Clar Karond, gdzie łowcy zwierzyny sprzedawali je za krocie jako wierzchowce bogatym szlachciurom. Rumaki często zmieniały jeźdźca w swoje śniadanie, ale to już nikogo nie interesowało.

Sieciarz małymi kroczkami zbliżył się do stworzenia i przyklęknął celując broń. Coś chrupnęło w listowiu z jego lewej strony. Obrócił głowę i dostrzegł drugiego zimnokrwistego z głową perfekcyjnie zakamuflowaną między liśćmi paproci.

-Mądra dziewczynka. - szepnął.

Bestia rzuciła się na niego rozszarpując go w akompaniamencie wrzasków rannego, a z krzaków szarżowały kolejne sztuki gadów.

- Odwróóóóót! - wrzeszczał spanikowany przyszły-były pierwszy oficer.

Radosne ryki zimnokrwistych obwieszczały początek polowania. Nieokreślona liczba stworzeń ścigała się do uciekających ofiar. Ogarnięci strachem załoganci próbowali ratować swoje życie, a wszelkie nadzieje na zebranie ich w szyk rozproszyły się, gdy z krzaków wypadły człekokształtne, muskularne jaszczury z kamiennymi toporami, maczetami i tarczami. Jaszczuroludzie rąbali załogę Daza jakby były komarami. Wiedział, że nie ma szans, ale musiał uratować chociaż siebie.

Rzucił granat sygnałowy. Modlił się, by załoga obecna na okręcie nie zdążyła się zachlać i zobaczyła czerwony dym. Kątem oka zobaczył nadciągające cięcie kamiennym mieczem. Sparował uderzenie, ale jaszczur jedynie wykonał piruet i uderzył Daza w pierś masywnym ogonem, zwalając go na ziemię. Wielka paszcza pochyliła się nad leżącym i wydała przerażający ryj ochlapując korsarza śliną. Stwór wziął zamach znad głowy by dobić ofiarę. Krew bryzgnęła i zalała oczy Daza.

Żył.

Przetarł oczy. Jeden z załogantów przebił jaszczura na wylot włócznią i odrzucił go na bok.
- Wstawaj kapita... - nie dokończył. Przebiegający zimnokrwisty nawet nie zwolnił kłapiąc paszczą. Bezgłowe ciało załoganta gruchnęło głucho o ziemię.

Korsarz podniósł się z kolan i usłyszał odległy huk, a następnie świst nadciągających kul armatnich. Pociski uderzały dookoła łamiąc drzewa, jaszczury i jego załogę. Zaczął biec.

***

Kanonada nie ustawała gdy wybiegł na plażę. Resztki załogi wsiadały do zacumowanych na brzegu łódek, a część już płynęła do okrętu. Daz zobaczył, że obecni na Dumie przestawili armaty na jedną burtę i na ślepo strzelali w wylewające się hordy jaszczurów, ale zaraz mieli mieć większe zmartwienie. Ponad koronami drzew frunęły chmary znanych mu terradonów, z jakimiś mniejszymi istotami na grzbietach. Znał te latające gady z opowieści swojego pokładowego tresera bestii. Wiedział, że to nie te gady są groźne, tylko ich jeźdźcy rzucający płonącymi bolasami.

Daz wskoczył na już zapakowaną łódkę i poganiając ludzi, dopłynął do okrętu. Widział jak jeden z ognistych bolasów trafił w okalającą burtę mackę. W ostatniej chwili skoczył i złapał się cumy, nim wściekła macka zaczęła wierzgać zatapiając łódź z załogą. Kharibdyss był zły.

- Wsiadaj na pokład jeśli chcesz żyć! - wrzasnął bossman podając Dazowi rękę przez poręcz.
- Wsadź nas w bańkę wiedźmo! - krzyczał Thrall.
- Zaraz do ciężkiej cholery! Muszę opanować bestię, nim przepołowi statek! - odparła Drummond.

Trafienia bolasów zapalały żagle i pokład. Gdzieś coś wybuchło. Jedna z armat spadła do wody. Szalejące macki ściągały ludzi z pokładu. Pierwszy oficer szczał pod siebie skulony pod głównym masztem. Obok niego wylewał swoje wnętrzności majtek, który spadł z bocianiego gniazda. Panował chaos.

- MASZ MNIE SŁUCHAĆ! - wrzeszczała Drummond przebijając się przez zgiełk wzmacnianym magią krzykiem. Ostatnia macka oderwała taran z dziobu i zniknęła pod wodą. - PŁYŃ PRZEROŚNIĘTU KARPIU!

Okręt ruszył. Thrall podbiegł do burty naciągając przerośnięte lejce z hakami. Okręt zaczął się obracać. Krzyki zarzynanej jak świnie i porzuconej na brzegu załogi zaczęły się oddalać. Skrzek pterodaktyli nie cichnął.

-Przejmij go! - Drummond wydała polecenie Thrallowi, podczas gdy sama zaczęła dmuchać w opuszki palców, w których tarła piasek. Zaczęła ich spowijać mgła. Skrzek ucichnął.

==================================


Intro

==================================


Ariadne & Kaleth

Jakiś krótszy czas temu...

Wezwanie do Naggarondu. Na dwór samego Malekitha. Ciepło robiło się od samego czytania, zwłaszcza że powód był zupełnie nieznany. Jedyne co przychodziło do głowy to kometa z dwoma ogonami, która od kilkunastu dni człapała po niebie w żółwim tempie.

Kaleth i Ariadne stali w milczeniu w obstawie czterdziestu gwardzistów Malekitha w gigantycznym holu kamienno-metalowej budowli. Oprócz złota, drewniane płaskorzeźby i wykończenia zdobiły wnętrze. Drewno było rzadkie w całym Naggarocie, to też posiadanie go był oznaką statusu. Palenie drewnem było wręcz popisywaniem się majątkiem.

Stali w ciszy wyczekując przed olbrzymimi drzwiami, próbując bezskutecznie dosłyszeć cokolwiek. Po prawie godzinie rozległ się stukot ciężkich butów zbliżających w ich kierunku, a drzwi rozchyliły się. Stał w nich Malekith, Morathi i jakaś wiedźma. Ariadne i Kaleth klękneli, podobnie jak i straż. Wiedźmi Król i jego Matka obrzucili dwójkę spojrzeniem, a następnie bez słowa zniknęli w jednej z naw. Dopiero gdy wyszli, dało się odczuć jak bardzo ciężko było wcześniej oddychać z powodu magicznej energii.

- Wystąpcie. - odezwała się wiedźma.
Elfka lubieżnie przetaksowała Kaletha wzrokiem od góry do dołu, lubieżnie oblizując wargi. -Może zasłużysz, bękarciku - mruknęła cicho, ale jednak słyszalnie.
Przeniosła wzrok na Ariadne.
- Ah, jest i młoda, ambitna dziecina o wielu talentach. Mniemam, że przydały się zwoje? - rzuciła zaczepnie. Może i Ariadne chciała coś odpowiedzieć, ale język stanął kołkiem. - Nie dziękuj.

Zrobiła kilka kroków przechodząc pomiędzy parą.
- Przejdźmy się.

Wiedźma ruszyła na ukos przez hol w stronę jednego z balkonów, gdzie usiadła na barierce, dyndając nogami nad Naggarondem. Uniosła wzrok na kometę co jakiś czas zasłanianą przez śnieżną zawieję.

- Nazywam się Felicia Heartkeep. Mogłabym się rozwodzić nad sobą i swoich talentach, ale zakończmy na tym co jest dla was ważne. Król Wiedźm, zlecił mi, najlepszej wieszczce całego Naggarothu, znalezienie Wyroczni, która zrozumie i wytłumaczy TO. - przekrzywiła głowę i zrobiła dziubek nadal patrząc na kometę. -Smok o dwóch ogonach. Albo, jak to mówią jaszczurki z południa, Rozdwojony Język Soteka.

Obróciła się i chwyciła Kaletha za rękę przyciągając do siebie. Siedząc na barierce zrobiła sobie z niego oparcie, a następnie skrzyżowała jego dłonie na swojej klatce piersiowej, tak by każda z piersi była grzana przez jego dłoń. Uderzył go w nozdrza zapach jej włosów w postaci mieszanki z perfum i metalicznej nutki krwi, zapewne od rytualnych kąpieli.

- Wiemy tylko tyle, że to coś na niebie wpływa na Wir Ulthuanu i robi mu be. A dla nas to cacy, o ile będziemy wiedzieć jak to wykorzystać, kiedy nadarzy się okazja. Tak się składa, że te przerośnięte traszki przewidziały pojawienie się komety, a na dokładkę sobie to zapisały. Razem z wymaganymi rytuałami, które mogą się przydać. Cudownie, nieprawdaż? - skierowała pytanie do Ariadne. Przyciągnęła kapłankę do siebie za skrawek odzieży i zaczęła ją gładzić po plecach i biodrach.

- Niestety nie wszystko jest cudowne - westchnęła zrezygnowana. - Jaszczurki chcą tak chętnie się podzielić swoją wiedzą, jak swoją skórą na nowe buty. Więc, sądzę że się nie zawiodę ani ja, ani Król Wiedźm, ani jego Matka, jeśli wam zaufamy, że skutecznie dojdziecie do porozumienia z gadami, i zdobędziecie potrzebne zapiski. Prawda? - spytała słodko. -Panienka Ariadne podoła w znalezieniu starożytnych świątyń, odkryje przedwieczne tajemnice, przywiezie skarby i zapiski zapomnianych bogów. Dzielny Kaleth wsławi się niezmierzonym sukcesem wyprawy do zdradzieckiej dżungli, niwecząc wszystkie zagrożenia swą niezmierzoną siłą z imieniem Khaina i Malekitha na ustach. Dzielna para, których trudy przyczynią się do dokończenia dzieła zemsty na uzurpatorach z Ulthuanu.

Zamknęła oczy i wtuliła się głową w klatkę Kaletha mrucząc.

- Wyobraźcie to sobie. Lord Kaleth, przyboczny Malekitha, Pan Rodu... Bękarciego? Nie wiem, ale sądzę że coś wymyślisz. Takiego wiesz, z pazurem. - roześmiała się. - Albo to: Matka Ariadne, Najwyższa Kapłanka... może nie Naggarondu, ale pewnie jest gdzieś jakiś forcik, gdzie obecna raszpla wszystkich doprowadza do pasji i chętnie zobaczą prawdziwie młodą i piękną. Na przykład w Har Ganeth. Na bogów, ale tamta ma pomarszczone ciało... też mi wiedźma. No, ale...

Ruchem dała do zrozumienia by się odsunęli. Zeszła z barierki i obróciła się frontem do nich.
- Mam takiego zaufanego kapitana. Z tego co mi wiadomo, nie wykonał zleconego mu jeszcze zadania i nie odważy się nawet pokazać mi na oczy do tego czasu... Więc musicie się sami do niego pofatygować. Jakoś na dniach powinien dopłynąć do Clar Karond. Możliwe, że go znacie. Zwie się Daz Dekappian. Weźcie jakąś barkę, kuter, czy czółenko i się z nim spotkajcie. Pokażcie mu to - zdjęła pierścionek i przekazała go do ręki Ariadne - a będzie wiedział, żeby nie grymasić. No, na co czekacie? Kysz, kysz, młode mięska.

Obróciła ich jak małe dzieci i pogoniła klapsami.


****

Do Naggarondu z Clar Karond regularnie pływały okręty dostarczające hurtowe ilości niewolników, toteż w drodze powrotnej kapitanowie nie mieli wymówek by zabrać Kapłankę Khaina i Czarnego Strażnika.

Trwająca 3 dni wyprawa przez morze dłużyła się niemiłosiernie. Jedynymi rozrywkami pozostawali niewolnicy i zawody w "kto szybciej rozpozna banderę" przepływających okrętów.

Clar Karond przywitali z radością. Przyjemny zgiełk i gwar toczącego się życia będący odmianą dla szumu morza i łopoczących żagli.

Wszyscy

Clar Karond, największy jarmark Naggarothu, tętnił życiem. Nabrzeże zapchane było statkami, kontenerami i klatkami. Dało się zauważyć przechadzających kupców wszelkiej maści oglądających skute łańcuchami grupy niewolników.
- Trzeci raz tych samych kupujemy-płacimy? - spytał któryś ze Skavenów oglądając pełną klatkę pomniejszych braci.
- Trzeba będzie ich lepiej pilnować-karcić.
- Tak-tak. - odparł sarkastycznie elf ważąc pieniądze.

Klatki zawierały przeróżne towary, od ryb, przez drewno na ograch wsadzonych w owinięte łańcuchami trzy coraz większe klatki. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli natomiast zdjąć wzrok z pierwszej linii nabrzeża, dostrzegało się namioty z kurtyzanami bądź niewolnikami do uciech, a jeszcze dalej patrole straży Malekitha, dbającej o porządek w najważniejszym porcie. Poza samym portem już tak wesoło nie było. Zrujnowane, częściowo zburzone budynki miasta, trupy i ból biedoty oraz kalek. Gdzieniegdzie widoczne były słupy dymu. Nie było tu żadnego oblężenia, ani wojny, a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu słowa. Liczne rody notorycznie ścierały się o kontrole nad dzielnicami Clar Karond, wyniszczając całe miasto. W efekcie oprócz doków i małych fortec rodów, jedynym całym budynkiem pozostawała Wieża Zagłady, jedna z posiadłości Wiedźmiego Króla.

Daz Dekappian

Duma Khaina wpłynęła do portu siłą rzeczy zwracając na siebie uwagę. Jedni przysłaniali oczy, drudzy łapali się za głowę, trzeci wydawali okrzyki bólu, a jeszcze inni się śmiali i wytykali palcami okręt po przejściach. W rzeczy samej, to że okręt płynął było zasługą cudu i kharibdyssa.

Okręt zacumował w wolnym miejscu i po szybkiej rozmowie oraz słonej opłacie Daz zdobył miejsce w kolejce do suchego doku. Problem stanowił kharibdyss, do którego nikt nie miał zamiaru się zjawiać, toteż trzeba było też opłacić wodną zagrodę. Kapitan okrętu miał w perspektywie uzupełnić jeszcze straty w załodze oraz prowiancie. Nie był szczęśliwy. Jak na razie cała wyprawa zaczynała go zbliżać finansowo do zera.

- Fajne stworzonko - zaczepił go głos zza pleców, gdy obserwował jak treserzy zaganiają go do zagrody. Za plecami miał troje elfów, dwóch mężczyzn i kobietę. Nie wyglądali sympatycznie, ale w Clar Karond nikt nie wygląda sympatycznie, oprócz kurw i sprzedawców. Nosili przypięty emblemat jakiegoś rodu, ale Daz nie miał pojęcia co to za jedni. Ubiorem i ozdobami przywodzili na myśl w najlepszym razie kapitanów rzezimieszków najniższego szczebla. Tacy co już coś mają i myślą, że wiele znaczą, a rzeczywistość lubi sprowadzać ich boleśnie na ziemię.
- Ile za niego chcesz? - zapytał jeden z mężczyzn.


Kaleth & Ariadne

Pierwsza scysja dopadła was po kilku krokach od zejścia na ląd. Oglądając okolicę Ariadne nie zauważyła norskańskiego mięśniaka wpadając na niego.
- Ależ te kurwy nachalne - skomentował. Zdawał się nie widzieć Kaletha, ani prowadzonych przez poganiaczy za elfką niewolników. - W sumie się nie dziwę jak tu same wypierdki zamiast chłopów. Chodź, zobaczysz co to prawdziwy mężczyzna.

Norsmen wyciągnął rękę w kierunku włosów Ariadne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:59, 11 Kwi 2019    Temat postu:

Daz zmierzył wzrokiem przybyszów. Zdecydowanie nie był w humorze na przyjacielskie pogawedki, zatem rzucił krotko.
-Wal się - po czym odwrócił się by obserwować pracę treserów. Nawiązał kontakt wzrokowy z Drummond, przesyłając jej porozumiewawcze spojrzenie. Tak, znowu jakieś zjeby próbują podkupić Khasię. Nie, nie obchodzi mnie, że jesteśmy w porcie. Gdy ta wywróciła oczami w odpowiedzi, korsarz uśmiechnął się szeroko i z tym grymasem obrócił się do grupki.
-W złocie to tyle, ile waży, co nie jest wygórowaną ceną. Podejdźcie z resztą bliżej, zobaczcie sami jakie to piękne stworzenie. - zaczął ich podholowywac w stronę zagrody. -Dotknijcie tylko tej skóry, coz za gracja i wytrzymałość. Nie robią ich już takich. Jak to się mówi, Niemiec płakał jak sprzedawał, czy jakoś tak...
Delikatnie popchnął ich w stronę kharybdissa, liczac, że choć jeden będzie na tyle inteligentny na ile wyglądał i dotknie stworzenia, akurat w chwili, gdy Drummond poluzni magiczne cugle. Wszak i Khasia potrzebuje przekąski, a elfina, za ktora wręcz szalała skończyła się jakiś czas temu. Nadal się uśmiechał, obserwując rozwój sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:57, 11 Kwi 2019    Temat postu:

Kaleth

Podczas dłużącej się podróży spytał kapłankę o wyjaśnieniemu celu misji i przy okazji o zwoje o których wspomniała Heartkeep. Z jego rozumienia rzeczy wynika, że mają porwać lub co najmniej torturować Wyrocznię Skinków działającą na południe od Ss'ildra Tor, aby wydobyć informacje dotyczące komet.
Miał sugestię wykorzystania miejscowych szczurów jako źródła informacji o okolicznych świątyniach albo ośrodkach religijnych gadów.

Celem znalezienia Deza, zaproponował udanie się do bosmanatu, gdzie trzymają rejestr statków i ich dowódców.

Wysyłać Czarnego Strażnika i Kapłankę na misję zwiadowczą? W tym musi być geniusz. pomyślał Kaleth, zakładając zbroję.

W porcie zawsze trzymał dłoń na mieczu, kwestia doświadczenia. Trening dobrze go przygotował do ochraniania ważnych osobistości, a niegdyś stracona sakiewka skazała na parę dni o suchym chlebie.
Zorientował się jaką obstawę lub towarzyszy może mieć Norsk, zazwyczaj ten najgłośniejszy tylko odwracał uwagę.

Widząc dłoń sięgającą w stronę kapłanki, dyskretnym ruchem uderzył mięśniaka ostrym dołem tarczy w kolano.

Ciekawe, czy Ariadne zaaprobuje wepchniętą do gardła odciętą rękę, czy jednak się zzieleni jak młódka na którą wyglądała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:18, 11 Kwi 2019    Temat postu:

Ariadne

Ariadne nadal nie dowierzała, że to Heartkeep stała za dostarczeniem jej zwojów. Zastanawiała się, dlaczego właśnie trafiły do niej, a nie do kogo innego. Dręczyły ją przeróżne myśli. Coś tu nie gra, to nie może być tak proste... Gdzie jest haczyk? Z przemyśleń wyrwało ją pytanie Kaletha o wyjaśnienie celu misji oraz właśnie o te nieszczęsne zwoje. Kapłanka udała, że nie usłyszała drugiej części pytania, westchnęła, skomentowała brak jakiejkolwiek wiedzy Kaletha na temat Seraphonów i rozpoczęła długi wywód o tym, że Wyrocznia wcale nie musi być osobą i nie wiadomo, czego się spodziewać. Równie dobrze może to być jakiś artefakt, duch, trup lub zapisek wyryty na ścianie, których najprościej szukać w świątyniach.

Gdy już dotarli do portu, zajęta myślami o zwojach i misji, wpadła na muskularnego Norda, który wyglądem nie odstawał od rysunków norskich bóstw. Kilogramy perfekcyjnie wyrzeźbionych mięśni, gęste blond włosy i ta broda... Nie bacząc na opinie i reakcje towarzyszy, Ariadne stwierdziła, że w sumie chwila relaksu w objęciach mężczyzny jej nie zaszkodzi, więc nie protestowała, gdy nieopatrznie wziął ją za jedną z panienek do wynajęcia. A się chłopak zdziwi... mruknęła pod nosem i zaczęła się zastanawiać nad miksturami, które można by uwarzyć z dodatkiem jego krwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:46, 11 Kwi 2019    Temat postu:

Daz

Białowłosy elf, który zadał pytanie zdawał się nie patrzeć na Khasię ani na Daza, jednak bohaterów nie wiedział na czym rzezimieszek zawiesił wzrok. Najwyraźniej się po prostu zamyślił.

Czarnowłosa elfka dała się gładkim zwieść słowom, a Drummond wiedziała co robić. Wcale nie puściła kharibdysa ze smyczy, a wręcz przeciwnie: wskazała gdzie znajduje się przekąska wpychając obraz do podświadomości zwierzęcia. Elfka pochyliła się i wyciągnęła dłoń w stronę macki, ale jej trzeci towarzysz zdał się czuwać. Złapał naiwną kobietę za kudły i pociągnął do tyłu, jednak za późno. Elfka wrzeszczała machając krwawiącym kikutem od łokcia w dół. Jej towarzysz starał się jak mógł byle tylko zatamować krwawienie.

Quasi dowódca spojrzał z niesmakiem na krzyczącą, a następnie powrócił wzrokiem do Daza.
- Trudno. Takiej kwoty nie posiadam. Miłego dnia życzę.

Jego męski towarzysz, czarnowłosy, porozumiał się z spojrzeniem z dowódcą, po czym uderzył krzyczącą na odlew w skroń aż straciła przytomność. Gdy nie wierzgała już, zacisnął na kikucie swój pas i przerzucił na ramię. Mężczyźni po odejściu kilku kroków wymienili szeptem kilka zdań, a następnie rozeszli się w przeciwnych kierunkach.

- Zrobiłam jak chciałeś, ale wiesz, że srasz wyżej jak dupę masz? - odezwała się Drummond z dezaprobatą.

Kaleth, Ariadne

Nadzieje Ariadne na udane popołudnie okazały się być płonne, gdy Kaleth przypomniał brutalnie o swoim istnieniu. Nieświadomy obecności Strażnika nord zaklął szpetnie przyklękając, gdy szpikulec tarczy wbił mu się niewiele powyżej kolana.
- Co do kur...
Wojownik spojrzał na tarczę. Na Kaletha. Na zbroję Kaletha. Na niewolników drepczących za parą, którą zaczepił. Przez chwilę trawił widok Ariadne, która jednak przestała mu pasować na portową kurwę. Warknął, lecz z rezerwą. Zepchnął tarczę i z trudem się wyprostował. Zauważalnie walczył ze sobą, ale dwoma kuśtyknięciami się cofnął i stanął bokiem, bez słowa udrażniając przejście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 7:55, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Ariadne

Ariadne wygięła usta w podkówkę, westchnęła z niezadowolenia, zerknęła na Kaletha z wyrzutem i powoli przeszła obok udrażniającego przejście Norda. Oczywiście nie mogła się powstrzymać nad zalotnym puszczeniem mu oczka i kuszącym kołysaniem bioder, A nuż jeszcze jest szansa go później spotkać i wykorzystać... pomyślała.

Z jednej strony cieszyła się z przydzielenia jej bodyguarda, którym był Kaleth. Ułatwiało to niekiedy wiele spraw, a do tego miała swojego murzyna od brudnej roboty. Z drugiej zaś strony, właśnie w takich sytuacjach jak ta z Nordem, jego obecność wręcz przeszkadzała i uprzykrzała życie. Może jeszcze da radę go wytresować. Jak nie po dobroci, to może z błogosławieństwem Khaina uśmiechnęła się wewnętrznie, widząc oczami wyobraźni "tresurę".

Elfka rozglądała się dookoła, obserwując okolice, w tym wijące się kurtyzany, które polowały na nowych klientów. Najpierw obowiązki, potem przyjemności skarciła się w myślach i zaczęła szukać wzrokiem bosmanatu. Im szybciej odnajdą Daza, tym lepiej. A nuż on będzie się nadawał do poprawy mi humoru, po nie udanej schadzce z tym Nordem o boskim ciele... rozmarzyła się znowu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:17, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Daz

Wzruszył ramionami na ten komentarz i obserwował oddalających się elfów. Bezwiednie sięgnął do wewnętrznej kieszeni i ze skromnej papierośnicy wyciągnął skręconego peta. Gdy go odpalal, do rzeczywistości przywrócił go przerażony skrzek osła ciągnącego wóz, który akurat go mijał. Zaciągnął się, po czym podszedł porozmawiać z członkami załogi. Wyslal bosmana na targ, by uzupełnił zapasy oddając mu zdecydowanie zbyt duża część zlota, które mu zostało. Drummond dolaczyla do marynarza, by upewnić sie, że dobierze właściwy żywy prowiant dla Khasi. Thrall oparty o pokład, przyglądał się kharybdissowi, który akurat podrzucał sobie urwana wcześniej rękę między glowami.
-Glowny szkutnik chce się z tobą widzieć, pewnie chodzi o zakres napraw - Deckhand odezwał się nie patrząc na kapitana. -Pewnie chce więcej złota, szczególnie, jak dałeś im tak krótki termin na naprawy. Serio chcesz tam wrócić jeszcze w tym miesiącu?
-Tak, mamy robotę do dokończenia. - odparł Daz i ruszył w stronę budynku stoczniowego. Bezceremonialnie wszedł do gabinetu głównego szkutnika i wzrokiem przegnał jakiegos petenta. Szkutnik od razu zaczął tłumaczyć jak bardzo nierealny jest trzydniowy termin na naprawy.
-Powiedz to Wiedźmie Heartkeeper - uciął machając ręką i opierając ja o sztylet, licząc że nazwisko zleceniodawcy będzie wystarczajacą zachętą do współpracy. -Nie obchodzi mnie ilu niewolników zginie, za trzy dni muszę wyruszyc. Chyba że chcesz mieć na głowie bardzo zirytowanego kapitana z jeszcze bardziej zirytowanym kharybdissem. - uśmiechnął się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:42, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Ariadne, Kaleth

Po krótkim rozpytaniu dowiedzieli się, że wszystko związane z działalnością portu, oprócz prywatnych magazynów, znajduje się w jednym budynku głównym o nazwie na tyle długiej, że nie zaprzątali sobie tym głów.

Dotarcie na miejsce zajęło im chwilę, ponieważ wspomniany budynek znajdował się na drugim końcu ponad kilometrowego nabrzeża, a ponadto co chwilę zaczepiali ich żebracy i straganiarze. Budynek okazał się trzypiętrowym gmachem o kamiennym parterze i kolejnymi kondygnacjami zbudowanymi z metalu. Biorąc pod uwagę, że był prywatną własnością Króla Wiedźm, nie oszczędzano na ozdobach w postaci kowalstwa artystycznego, gargulców czy proporców. Przed wejściem było nawet wyznaczone miejsce na pozostawienie wierzchowców oraz niewolników. We wnętrzu było gwarno. Tłum ludzi, w większości brudnych i spoconych, każdy próbujący się wepchnąć w kolejkę przed każdego oraz zapętlone "pan tu nie stał". Na szczęście, niewolnicza obsługa była zadaniowana do obsługi ważniejszych gości i sama wykazała się inicjatywą na widok kapłanki oraz strażnika.

Dowiadując się gdzie para chce trafić, wskazał drzwi w których miał znajdować się urzędnik zajmujący się rejestrem statków.
- Daz Dekappian? Ma prywatny dok obok zagrody na niebezpieczne stworzenia morskie. Siedemnastka, jeśli dobrze widzę - oświadczył urzędnik z wypalonym herbem Malekitha na czole. - Jeśli dobrze kojarzę, że to taki łysy jegomość, to jest w pokoju naprzeciwko, w dziale zapisów na naprawy w suchym doku.

Daz Dekappian

Bossman ruszając po zapasy twierdził, że będzie potrzebne co najmniej 40 sztuk złota, jeśli ma wystarczyć zapasów na pełną załogę, którą podobno też mają uzupełnić. Drummond oświadczyła, że warto by było dla odmiany uzupełnić załogę nie tylko o niewolników, żeby uniknąć wpadki jak poprzednio, że ponad połowa nie miała pojęcia o morzu. Na odchodne stwierdziła, że z szukaniem poczeka, jak będzie znała budżet, o ile jakikolwiek zostanie, po naprawach.

***

- Panie Dekappian - przepraszająco rozłożył ręce urzędnik ze schodzącymi już siniakami z twarzy. Czoło miał przyozdobione już zabliźnionym herbem Malekitha. - To jest nierealne. Wszystko mam pełne na tę chwilę, a najwcześniej o poranku, jeśli ludzie się uwiną, zwolni się jeden dok po okręcie z floty samego Lokhira. A w kolejce za nim już mam kolejne rody. W trzy dni to ja nawet doku nie znajdę.

Słysząc o wiedźmie Heartkeeper skrzywił się. - A może i jeszcze Wielka Matka Morathi? - pokręcił głową. - Dopóki nie masz nic na poparcie swych słów, panie Dekappian, chociażby... ze 400 sztuk złota... to nie uda się wcześniej niż za tydzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:12, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Ariadne

Ehhh, ile jeszcze trzeba go szukać! westchnęła, po czym wyszła z pokoju i od razu udała się do działu zapisów na naprawy w suchym doku, nie zważając na to, czy Kaleth za nią podąża czy nie. Pamiętając słowa Heartkeeper, wyjęła pierścionek, który od niej dostała, po czym założyła go na palec. Była już na tyle zniecierpliwiona, że bez pukania weszła do pokoju naprzeciwko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:18, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Kaleth

Zostającym przed wejściem do urzędu niewolnikom rozkazał zakupić prowiant na podróż dla siebie i kapłanki, oraz dla wierzchowców.

Nie trudząc się zostawieniem tarczy na zewnątrz, w drodze do wskazanego pomieszczenia roztrącał przed sobą interesantów którzy byli zbyt zaabsorbowani żeby ustąpić drogi z rozsądku.

...prywatny dok obok zagrody na niebezpieczne stworzenia morskie. Ciekawe-pomyślał.Czyżbyśmy mieli płynąć Arką? Zmarszczył się. I to najwyraźniej porządnie uszkodzoną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:43, 12 Kwi 2019    Temat postu:

Daz

Kapitan spojrzał na urzędnika jak na wyjątkowo obrzydliwe oślizgłe gówno.
- W dupie mam inne RODY! - - wrzasnął, wywróciwszy biurko i schwyciwszy skulonego szkutnika - - ZNAJDZIESZ... MI.... SUCHY..... DOK..... ALBO.... BĘDZIESZ.... SZCZAŁ.... PRZEZ RURKĘ... - dobył sztyletu i dźgnął go w podbrzusze i z każdym słowem dociskał ostrze mocniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:01, 13 Kwi 2019    Temat postu:

Ariadne

Tak szybko otworzyła drzwi, jak i je zamknęła za sobą, gdy zobaczyła co dzieje się w pokoju.

Co do łaski Khaina się tutaj dzieje! Jak śmiesz niszczyć mienie Malekitha! Heartkeeper nie puści Ci tego płazem, jeśliś Daz Dekappian! - wykrzyczała, po czym przywołała niewolników, by Ci ujęli napastnika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:38, 13 Kwi 2019    Temat postu:

Kaleth

Wszedł do pokoju za Ariadne, po czym ignorując wrzaski najwyraźniej spanikowanej młodej wiedźmy, rozdzielił łysego i niewolnika.
- Nie niszczymy wspólnego mienia. rzekł do łysego, wykręcajac mu nóż z dłoni.
- Dekappian, jak przypuszczam? A teraz na spokojnie, w czym jest problem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:44, 13 Kwi 2019    Temat postu:

Daz

Kapitan był zbyt wściekły, by być zaskoczonym faktem, że mu przerwano, ale gdy wysoki elf rozdzielał go od bladego szkutnika, poddał się temu bez oporów. Spojrzał z pogardą na przybyłych.
-Dekappian? Znam to nazwisko, to kapitan "Dumy Khaina", która dopiero co zawinęła do portu. - wzruszył ramionami. - Tymczasem, ta poczwara stoi na drodze wypełnienia woli Malekitha i jego Świętej Misji. Mała lekcja pokory i manier, jeszcze nikomu nie zaszkodziła, więc nie ma co się drzeć, Panienko - skinął do niej głową w pseudoukłonie. - Zatem odwołaj pieska, a ja dokończę tu swoje sprawy. Wszak kolejka obowiązuje, więc z łaski swojej, wyjdźcie i zamknijcie drzwi - poprosił, dyskretnie obracając kapitański pierścień na palcu do wnętrza dłoni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Sob 12:45, 13 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:29, 13 Kwi 2019    Temat postu:

Kaleth

Zmrużył oczy, lustrując twarz rozrabiaki.
- Nie o to pytałem. wycedził. Po czym podniósł go nad głowę i rzucił na biurko urzędnika. Delikatnie i plecami w dół, przecież będzie im potrzebny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 1 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin