Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rozdział III: Renesans
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:57, 05 Lip 2020    Temat postu: Rozdział III: Renesans

[>>> KLIK KLIK SOUNDTRACK KLIK KLIK KLIK <<<




Robione niby pospiesznie i prowizorycznie nabrzeże, pod okiem Boscha, Remkela i podległych inżynierów, wydawało się sprawiać profesjonalne wrażenie. Pracownicy podeszli do zagadnienia z założeniem, że i tak będą musieli wkrótce zrobić z tego dok z prawdziwego zdarzenia, więc już zawczasu wydzielali miejsca użytkowe, jak chociażby suchy dok. Polecenie wykonania windy wymusiło jednak miejscowe utwardzenie podłoża, co by wszystko nie gruchnęło w toń wewnętrznego jeziorka przy pierwszej próbie wyciągnięcia ładunku na powierzchnię. Robotnicy byli na szczątkowym etapie realizacji tego projektu, tworząc dopiero szkielet i platformy do prac na wysokości, ale nie to było w tym najważniejsze.

Ilekroć widziało się Remkela, ten w pośpiechu zdawał się ganiać za niechętną mu Naesallą lub Trevikiem. Krasnal wziął sobie najwyraźniej przedsięwzięcie do serca, ale miał problemy z odpowiednimi wyliczeniami do mechanizmu. Ze szkicami jego napędzanej siłą wody windy byli zaznajomieni dosłownie wszyscy, którzy pracowali przy jakiekolwiek budowie, by "nawet na dwa palce nie raczyli się wpierdolić z krzywym stolarstwem w jego przestrzeń".



Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że dopóki wymieniona winda nie była operacyjna, przenoszenie czegokolwiek o gabarycie większym niż przeciętne skrzynie było niemożliwe. Otwarcie kuźni w tym wypadku okazało się mało problematyczne. Remkel zawczasu przeniósł swoje pomniejsze graty z pokładowego warsztatu, a zaprzęgnięci do pracy pomocnicy na bieżąco przetapiali w nowym lokum zebrany złom, natychmiast wytwarzając z nich potrzebne utensylia większych gabarytów.

Zagospodarowanie parteru wieży na kapitanat lub admiralicję okazało się szybsze, niż przypuszczano. Pierwotnie Vaas wytykał bezsens zajęcia na ten cel największego pomieszczenia, ale został zmuszony to odszczekać. Gdy nowi i starzy kapitanowie wraz ze swoimi oficerami zaczęli gospodarować przestrzeń pod okiem Caede, wolne miejsce stawało się po mału towarem deficytem.



Sytuacja taka urodziła się stąd, że praktycznie każdy nalegał na trzykrotnie większą powierzchnię z uwagi na bycie "kapitanem" a nie plebsem, który ma się gnieździć przy byle biurku. Za namową Caede udało się wypełnić pomieszczenie pojedynczymi meblami z różnych okrętów w taki sposób, że przy wejściu znajdowało się kilka biurek dla oficerów, w ilości mniejszej niż stan osobowy. Po długich bataliach z "Piękną" przyjęli do wiadomości, że przecież nikt z nich nie będzie tu siedzieć na stałe. Podobnie postąpiono w głębi pokoju, rozstawiając kapitanów po kątach pomiędzy licznymi pulpitami z mapami i regałami, przygotowanymi na całą makulaturę, jaka się dosyć szybko miała urodzić. Pod tylną ścianą umiejscowiono znalezione duże, zdobne biurko z mosiądzu, które należało tylko odnowić, przeznaczone oczywiście dla admirała. W centralnym miejscu kapitanatu składano właśnie ciosany pospiesznie stół, przy którym mieli być w stanie zasiąść wszyscy kapitanowie z oficerami, a nawet i kilku gości.

Kapitanat o dziwo, całkiem szybko stał się przytulnym miejscem. W momencie gdy pierwszy Vaas z syndrą przynieśli swoje dekoracje, inni kapitanowie poszli ich śladem. Ściany szybko przyozdobiły się banderami podbitych okrętów, gobelinów i obrazów, których z jakiegoś powodu nie sprzedano. Na pulpitach zagościły złote, aczkolwiek pozbawione atramentu, kałamarze, a także przybory jak linijki, ekierki i cyrkle. Pomieszczenie błyskawicznie zaczęło wyglądać jak faktyczna korsarska grota pełna łupów.

Caede głośno wnioskowała o dwie rzeczy: przerobienie piętra na pokoje sypialne, żeby nachlana kadra nie potopiła się w drodze na okręty, a także o jak najszybsze odgruzowanie sąsiedniego pomieszczenia, celem przerobienia go na magazyn. Napomknęła również, że prawnicy chętnie widzieliby swój kącik w kapitanacie.



Posterunek, który miał znajdować się nad wejściem, zmienił się w bazę z prawdziwego zdarzenia. Ilość schronień powstałych taśmowo po wycince drzew zajmowała praktycznie całą wolną przestrzeń obok zrujnowanego placo-sufitu groty. Sarge i Hurfiof regularnie doglądali zarówno prac, jak i dyscypliny wojska. Nagły rozrost obozu w niezbadanej okolicy mógł przyciągnąć wrogich zwiadowców, toteż nie mogli sobie pozwolić na najdrobniejsze rozluźnienie dyscypliny i czujności. Niestety, żołnierze zdawali się być głusi na prośby swoich dowódców i folgowali sobie kontrabandą ile wlezie tłumacząc to faktem, że należy im się dzień odpoczynku. Oficerowie dostawali piany, ale bez wyraźnej zgody lorda, nie mogli zacząć wdrażać kar.

Jedyny oddział, który zachowywał się całkowicie profesjonalnie, to chłopcy od zadań specjalnych Maia. Nie było to poniekąd żadnym zdziwieniem.

Lepiej sytuacja przedstawiała się na posterunkach.



Posterunek leśny, będący najbardziej wysuniętym w głąb lądu przyczółkiem, zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie dali się zaskoczyć inspekcji ze strony lorda, kapłanki ani admirała i sprawiali wrażenie czujnych. Nie mieli nic do zaraportowania w obecnej sytuacji, ale zgłosili prośbę o przydzielenie im stałego dowódcy oraz składów. Póki co, wszystko robili "na gębę", ponieważ nikt nie wyznaczył konkretnej służby, a skład posterunku stanowiła mieszanka ludzi z każdego z nowych oddziałów.



Posterunek przy tamach również wypadł zadowalająco w ramach inspekcji. Zgłaszane prośby były bliźniacze - domagają się usystematyzowania służby i zadań, żeby nie musieć codziennie każdego szkolić od nowa, a także stałego dowódcy. Doglądający sporadycznie oficer nie jest żadną mocą decyzyjną gdy coś się stanie. W ramach raportu sytuacyjnego o postępach prac napomknęli również o ciekawostce. W trakcie rutynowej kontroli tamy wyłowili nieznany im hełm.


Wydawał się całkiem biedny, z perspektywy elfa, jednak niektórzy ludzcy pomocnicy nazywali go zdobnym. Właściciel hełmu prawdopodobnie nie byłby w stanie nic powiedzieć, ponieważ jedna strona pancerza była wgnieciona tak mocno, aż popękała. Podobny los zapewne spotkał okrywaną przezeń czaszkę. Ciężko jednak było powiedzieć z jak daleka przypłynął niesiony prądem rzeki.

Admirał Daz Dekappian

Cirarah nieśmiało zapukała o framugę kapitanatu zwracając na siebie uwagę. Za jej plecami stał Rin.
- Skoro zakończyliśmy odsalanie, admirale, to z Rinem udaliśmy się na ponowne rozeznanie po tunelach.
- Jeśli można... - wtrącił się obieżyświat. Blizny po parzącym bluszczu były cały czas widoczne na jego twarzy, ale najwyraźniej odzyskał wzrok. W dłoni trzymał zwinięty pergamin, który rozłożył przed admirałem na pulpicie.



- Liczyliśmy na więcej, ale nie jest źle. Tunele wcześniej wydawały nam się dłuższe przez to ile czasu się poświęcało na przejścia wśród całego bajzlu i soli. Niemniej, mamy dostęp do miejsc, których wcześniej nie dane nam było zobaczyć.

Obok załączył karteczkę z małą rozpiską, jakby zapomniał o czymś powiedzieć.
Cytat:

1 - zasypane wyjście na dawne nabrzeże
2 - zasypany tunel na wschód
3 - aktualnie kuźnia
4 - aktualnie kapitanat
5 - zasypany tunel na wschód, widoczne pomieszczenie, słyszalne echo
6 - zasypany tunel na południowy wschód, wymaga ostrożności i jednoczesnego stawiania podpór, by się nie zawalić
7 - zasypany tunel na południe, wymaga ostrożności i jednoczesnego stawiania podpór, by się nie zawalić
8 - grota pełna stalagmitów i małe jeziorko; jeziorko jest zalanym tunelem
9 - częściowo zawalone pomieszczenie od północnej strony; Caede chce je odremontować i przerobić na magazyn
10 - schody na dół, kierunek południowy; zarwany strop; duża wilgoć
11 - schody na górę, kierunek południowy; zarwany strop; niewiarygodny smród
12 - zasypane wyjście na dawne nabrzeże
13 - zasypany tunel na południowy wschód, duża wilgoć
14 - zasypany tunel na południowy zachód
15 - zasypany tunel na północy
16 - częściowo zasypany tunel na zachód, wymaga ostrożności i jednoczesnego stawiania podpór, by się nie zawalić. W każdej chwili może się zawalić
17 - duża komnata z osuniętą ziemią; po wejściu słychać wodospad z lewej; resztki mostu na drugą stronę powstałej przepaści; prawdopodobnie powstałe w tym samym czasie co archipelag przed zatoką
18 - częściowo zasypany tunel na zachód, wymaga ostrożności i jednoczesnego stawiania podpór, by się nie zawalić.


- Na pierwszym piętrze, nad nami, jest podobny jeden tunel odchodzący na południe, ale jeszcze go nie sprawdzaliśmy. Jest częściowo zasypany i nie starczyło nam jeszcze czasu sprawdzić jak daleko da się dotrzeć.

Lord Kaleth Bloodblade

Huriof po mału, acz niechętnie, zaczynał przyzwyczajać się do chodzenia bez maski. Najwyraźniej upał i wilgoć były nie do zniesienia dla doświadczonego wojownika.
- Jeszcze trochę z tymi debilami - skomentował szorstko wojsko z głównego obozu - i zmienię się w awatar Khaine'a. Kompletny brak dyscypliny, całkowite wyjebane na swoich dowódców, którzy zostali wyłonieni spośród nich, zupełny brak świadomości bycia na wrogim terytorium. Ja rozumiem, że to ich pierwsze godziny tutaj po miesięcznym pobycie na łodziach, ale... no kurwa!

Sarge był wyraźnie zdziwiony wybuchem egzekutora. Do tej pory był on oszczędny w swoich słowach i wdrażał zasadę "mniej znaczy więcej", zwłaszcza mając głos jak po zjedzeniu beczki gwoździ.
- Ja ze swoimi nie mam problemu - wzruszył ramionami Sarge.
- Tak, bo zajęty jesteś...
Wiarus posłał mu mordercze spojrzenie, odradzające dokończenie zdania.
- Bo jesteś wśród swoich - dobrał inaczej słowa egzekutor, już znacznie spokojniej. - Mnie oni utożsamiają z Hellebron, bo tym dla nich jest mój zawód. Strażnik Staruchy. Każdy z nich patrzy na mnie jak na jakiegoś zbłąkanego kundla.

Sarge dyplomatycznie uciekł wzrokiem w sufit.

- Całkiem w cipkę to wyszło - odezwał się baryton z wysokości biodra. Thulgurim bacznie rozglądał się po obozie. - W sensie, jak na elfa. Dawi by spytał "kto to panu tak spierdolił". Rozumiem, że mogę teraz wypierdolić cały bajzer z naszej niedawnej strażnicy i przerobić to na swoją komnatę?

Najwyższa Kapłanka Kultu Khaine'a Ariadne

Polin, Missisi i Melva, niczym trzy harpie, bacznie obserwowały każdy ruch Serany. Czarodziejka najwyraźniej szepnęła słówko dwóm morderczyniom, które teraz tylko czekały na pretekst.

- Pani... - wezwał kapłankę Vestan. - Spędziłem trochę czasu z naszymi akolitami. Abstrahując od zachwytów nad eminencją, nieśmiało wystosowali zapytanie, na które nie potrafiłem im udzielić odpowiedzi. Mianowicie, widać jak admirał i lord nie próżnują nad rozbudową tego miejsca, każdy z nich jest nadwyraz zaangażowany w... no właśnie. Miejsce Kultu. Nikt nie posądza Pani o bierność, jednak... Czy też nie powinniśmy powziąć jakichś działań? Jakaś siedziba, która nie jest cudzym okrętem?
- I jakoś nazwać to miejsce też by wypadało - rzucił niby nie podsłuchujący Aramis, który pospiesznie oddalił się po rzuceniu słów w eter.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 17:00, 05 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:13, 05 Lip 2020    Temat postu:

Kaleth

Czas po naradzie spędził na pilnowaniu postępów prac, w końcu lordowskie oko niewolników tłucze. Zapach świeżo rąbanego i ciętego drewna kręcił w nosie. Wpływ na to miał zapewne bluszcz Riina, zbierany ostrożnie na wyłożenie dołów przed obozem, przy okazji karczowania lasu.
Wskazał budowniczym miejsce, gdzie mają składować nadwyżkowe liany, na które znajdzie się popyt w Slaver's Point.

Słuchając wypowiedzi Sarga i Huriofa stwierdził, że czas ogarnąć wojsko za dupę.
- Huriof, zawsze znajdzie się pretekst żeby podkopać autorytet nowego "starego". Pochodzenie, sylwetka, imię, rozmiar buta. Rób swoje, okaż że jesteś surowym, ale wymagającym i godnym szacunku dowódcą. Ktoś zacznie się buntować? Robota przy bluszczu albo bat Melvy. Albo batożenie bluszczem. Alternatywnie... zastanowił się chwilę. - Spytaj kapłankę o wykorzystanie akolitów jako rekrutów. Może mała gwardia egzekutorska wprowadzi czynnik współzawodnictwa do naszego stadka?
- Odnośnie rozprzężenia - damy im jeden dzień luzu z okazji zapierdolu przy infrastrukturze, i jutro weźmiemy w obroty. Też bym pewnie ocipiał po 3 miesiącach na łajbie i odwyku od lupanaru. Powiem Wam więcej na naradzie. Nad bezpieczeństwem dziś czuwają specjalni Maia, więc jestem spokojniejszy.


Burkotanie Thulgurima wziął za poprawiające humor narzekanie.

Zgodnie z postanowieniem, wyznaczył dla swoich towarzyszy, oficerów i nowych poruczników godzinę wieczornego zebrania przy Strażnicy. Punktualnie o wyznaczonej porze wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się czy wszyscy są obecni. Gdy zapadła cisza, spokojnym głosem wydał rozkaz: - Baczność! i obserwował reakcje, zwłaszcza tej niewojskowej części swojej "gwardii". Spokojnym krokiem przeszedł się po pomieszczeniu i usiadł na kawałku muru. - Spocznij. - rzucił.

Zaczął od przedstawienia plan na rozpoczęcie jutrzejszego dnia od ceremonii odebrania przysięgi wierności od nowoprzybyłego wojska. Wprowadzą tym samym łańcuch dowodzenia i wypłacą pierwszy żołd w nowej służbie. Mogą zaprząc Jaskra do przemówienia, a kapłanów do błogosławieństwa.

Następnie poruszył temat najważniejszych przydziałów:
- Huriof, odpowiadasz za fort i warty na nabrzeżu przy Primogenie. Należy zapewnić, że będzie on otoczony należnym szacunkiem.
- Sarge, odpowiadasz za posterunki zewnętrzne i defensywne patrole po okolicy.
- Na wartach rotacyjny system trzyzmianowy, z dowódcą na miejscu. W razie problemów, flary alarmowe. Podoficerów-dowódców na te zadania możecie wybrać samodzielnie, albo po konsultacjach z porucznikami. Braki uzupełniamy resztą byłego regimentu Maia.

- Korsarze obsadzą morski posterunek na wyspach, więc to nie nasze szmartwienie.

- W końcu, po przygotowaniu obozu i pozycji obronnych, możemy udać się z kurtuazyjną wizytą do najbliższej asurskiej osady. Trzeba zadbać o stan kasy i morale.
- uśmiechnął się wrednie. - Baczcie kto wykaże się na rajdzie, może będziemy mieć potencjalnych kandydatów do awansów.

Przeniósł wzrok na kolejnych dowódców, do których adresował rozkazy.

- Mai z Cieniami, rekonesans i zwiad. Nie ma co ryzykować zwiedzania w nocy. Papier do map weźmiecie do prawników - Riin się przyda, jak mu zejdzie opalenizna. Flary w razie problemów. Wydeptana ścieżka w głąb lądu na południowy wschód mnie niepokoi, sprawdźcie to najpierw.
- Właśnie, Mai - czy ktoś z reszty regimentu nadaje się na podoficera?

- Dustin, w razie postępów badań nad Primogenem, oczekuję każdorazowo raportu. Chcę wiedzieć, na czym stoimy i z czym mamy do czynienia, i co może pójść nie tak.

- Naessala, spodziewam się analogicznych raportów z postępów prac inżynierskich. Co jutro skończycie i co pozostało do zrobienia?

- Gor, sformujesz z ekipy oddział uderzeniowy, bierzecie strażnicę. Spostrzeżecie flarę - robicie hałas żeby usłyszeli w porcie i lecicie w miejsce jej wystrzelenia - albo naprowadzacie ostrzał z okrętów. Kolory były ustalone wczoraj.


Okazał znaleziony hełm Dustinowi i Demienowi, spodziewając się chociaż pobieżnych informacji o pochodzeniu i wieku przedmiotu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Nie 21:37, 05 Lip 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:46, 06 Lip 2020    Temat postu:

Daz

Wracając z dziennego patrolu stał oparty o balustradę na rufie Dumy i palił papierosa. Patrzył na tnący fale za nimi Mater. Nie zauważył, gdy podeszła do niego Drummond.
- Powinnam się martwić? - zapytała zimno, wybijając admirała z zamyślenia.
- Opowiadałem ci, jak zostałem kapitanem Dumy? - odparł pytaniem, rzucając niedopałek w morze. Gdy pokręciła przecząco głową, obrócił się do niej i zapalił kolejnego.
- Wiele długich lat temu, gdzieś na północnym skraju Ulthuanu. Pogoda była zupełnie inna od tej teraz... - zaczął opowieść:
Cytat:

Wiatr niemiłosiernie targał porwane żagle. „Duma Khaine’a” nie wyglądała na chętną do dalszej podróży. Bosman Daz Dekappian zwisał z masztu przecinając liny podtrzymujące bezużyteczne płótno. Z drugiej strony marynarz Aken Bosch robił to samo. Okrętem kołysało niespokojnie na falach wzburzonego morza.
- Szybciej psubraty! – krzyczał z dołu kapitan Yasar, wymuskany oficer naggarondziej floty. – „Jasny Król” ze swoją armadą jest nadal w okolicy.
- Szybciej się, kurwa, nie da. Jakbyś choć raz zmieniał żagle, to byś to wiedział, dzbanie – warknął Dekappian pod nosem. – Bosch! U mnie gotowe!

- Bosch? Nasz Bosch? - zdziwiła się Drummond.
- Tak, jako jedyny jest ze mną od początku - admirał pokiwał głową i kontynuował:
Cytat:

- U mnie prawie – zameldował marynarz. – Możesz rozkładać nowe płótno.
Uwolniony materiał poszybował niesiony prądem powietrznym. Dwaj druchii zaczęli montować nowy żagiel. W ciemności, która dla elfów nie stanowiła problemu, zamajaczył kształt wrogiego okrętu.
- Szykują działa – w głosie dowódcy słychać było piskliwe tony. Była to jego pierwsza bitwa morska.
- Armaty w gotowości! – zameldowała przytomnie Yuviel Goldenhair, pierwsza oficer Dumy. Elfka była równie niechętna nowemu dowódcy narzuconemu przez dowództwo, jak reszta załogi. – Cel w zasięgu, strzelać bez rozkazu! – dodała do obsługi dział.

Tymczasem nad pokładem Bosch dociągnął ostatnią linkę mocującą.
- Musimy się ruszyć i musimy to zrobić teraz – krzyknął do Daza.
Bosman zerknął w dół, po czym znacząco spojrzał na towarzysza i go popchnął.
- Nie, chyba cię pojebało... – wrzasnął Aken spadając, trzymając się liny rozwijającej żagiel.
Dekappian sam skoczył, trzymając się liny po drugiej stronie płótna. Szarpnięcie pozbawiło obu tchu, gdy czasza napełniła się powietrzem, lecz nie puścili lin. Okręt wyrwał do przodu.
- Zaraza, nikogo nie ma u steru? – zdziwił się Dekappian. Kapitan właśnie się podnosił na środku pokładu, po zrywie statku, a pierwsza pilnowała armat.
- Yuviel, Aken! Manewr z kotwicą! – krzyknął do niej i marynarza bosman, po czym kilkoma susami znalazł się przy sterze. Towarzyszyło mu zdziwione spojrzenie Yasara. – Teraz!

Na sygnał Bosch zrzucił kotwicę, a Daz skręcił ster maksymalnie lewo, w stronę wrogiego okrętu. Jednocześnie zabrzmiała salwa z artylerii Dumy. Statek zaprotestował trzeszcząc donośnie przed tego typu manewrem, lecz posłusznie zaczął robić zwrot. Wrogi okręt przyjął salwę w przednią część kadłuba, a straciwszy cel sprzed armat rozpaczliwie próbował nadrobić dystans. Lecz teraz to Duma była w natarciu. Ciasny skręt dał możliwość odpalenia salwy z drugiej baterii armat oraz wyprowadził ich na pozycję do abordażu. Erefar Strongtower ze swoim oddziałem korsarzy czekali na odpowiednią chwilę, by przeskoczyć na wrogi okręt.
- To „Asuran”, fregata Silverdawn’ów! – krzyknął jeden z marynarzy na dziobie.

Dekappian zatarł ręce z zadowolenia. Ród Silverdawn był jednym z bogatszych rodów asurów w tej części Ulthuanu, należał do nich port Neeth Tirion wraz z miastem Elme Asari i bliźniaczymi twierdzami Barnsil i Lardel. „Duma Khaine’a” podgryzała ich szalki handlowe przez większą część tego roku. Stanowili wysuniętą szpicę armady „Krwawej Posoki”, wielkiej czarnej arki druchii wysłanej z misją pustoszenia północnej części Ulthuanu. „Asuran” stanowił więc bardzo łakomy kąsek, od którego większą chwałę przynieść mogło tylko przejęcie lub zatopienie „Jasnego Króla”, okrętu flagowego rodu Silverdawn.

Okręty zderzyły się burtami, a łańcuch od kotwicy „Dumy” wpił się w dziób „Asurana” skutecznie go unieruchamiając.
- Ku chwale Malekitha! – ryknał Erefar i z bojowym okrzykiem on i jego ludzie przeskoczyli na pokład asurańskiego statku niosąc śmierć każdemu wysokiemu elfowi w zasięgu ich ostrzy. Zaraz do nich dołączyli marynarze „Dumy”. Dekappian niewiele myśląc wyciągnął swojego Dziab-Dziaba i dołączył do rzezi. Yuviel dwoiła się i troiła rzucając na zmianę magiczne pociski na wrogów i magiczną tarczę na zagrożonych sojuszników. Furia i agresja druchii przytłoczyła asurów owocując krótką, acz zaciętą walką. Kilka minut później, gdy ostatni pojmany wysoki elf skończył z poderżniętym gardłem, a głowa kapitana „Asurana” została nabita na pal na dziobie, rozpoczęło się dzielenie łupów i opatrywanie rannych. Kiedy opadł bitewny szał, do Dekappiana zbierającego asurańskie talizmany, skrawki drogi, podeszła Yuviel.
- Dobra robota, Daz – pochwaliła bosmana. – Jak skończysz, znajdź kapitana Yasara. Potem oczekuję na raport dotyczący stanu „Dumy” i „Asurana”.
- Tak jest – odpowiedział oglądając swoje trofea i chowając je do kieszeni. Zaczął rozglądać się za kapitanem.

Zgodnie ze swoim przypuszczeniem, znalazł go w kapitańskiej kajucie, ukrytego za biurkiem.
- Kapitanie, melduję przejęcie „Asurana” – ukrył grymas obrzydzenia pod maską obojętności. Dłoń jednak odruchowo powędrowała mu na ostrze Dziab-Dziaba. – Pierwsza prosi pana na pokład.
Nie czekał na odpowiedź, tylko odwrócił się i wyszedł.
- Bosch, sprawdź pokłady i czy nie bierzemy wody. Remkel, Makron – wezwał krasnoludzkiego niewolnika i ludzkiego pomagiera – Bierzcie zestawy naprawcze i do roboty – wskazał właz na niższe pokłady. – Jak uporacie się z „Dumą”, to zapierdalacie na „Asurana”. Obie łajby mają pływać w ciągu dwudziestu minut.

- Remkel? Ta śmierdząca pula włosów? - zdziwiła się Drummond.
- Ta, ale jego pierwsza wersja. Dla mnie oni wszyscy wyglądają tak samo, to ich tak samo nazywam - zaśmiał się admirał.
Cytat:

Sam wrócił na pokład statku Silverdawnów i zszedł pod pokład. Spodziewał się sporych zniszczeń na dziobie i się nie pomylił. Miejsce gdzie wbił się łańcuch brało wodę w znacznym tempie. Uszkodzenia z ostrzału artyleryskiego były mniej groźne, w większości kule przeszły na wylot. Jeżeli nie napotkają sztormu, powinni doprowadzić łajbę do „Posoki”. Brodząc w zimnej wodzie po pas usłyszał przytłumione krzyki z części rufowej okrętu. Zaciekawiony przeszedł na rufę i zaczął szukać źródła hałasu.
- Bosman! My przyszli, bo „Duma” je dobra! – usłyszał za plecami głos krasnala. – Nie pilne tylko dziury. Te pilniejsze widzę.
- Remkel! Dawaj toporek! – uciszył niewolnika i zabrał mu narzędzie, po czym klęknął i zaczął rąbać w wodzie po metalu.
- Bosman! My dziury łatać, a ty robić? My i ta zarobieni – ofuknął się cieśla, ale najwyraźniej usłyszał krzyki, bo ucichł. Nagonił swoich do roboty na dziobie i przy pompach odprowadzających wodę. Sam jednak przyglądał się pracy bosmana, gotowy do pomocy, mimo że woda sięgała mu do piersi. Metal w końcu ustąpił i umożliwił otwarcie ukrytego, na wpół zalanego przedziału. W nim Dekappian zauważył dziesięcioro skutych w pozycji półsiedzącej druchii w bardzo złym stanie, zarówno z niedożywienia jak i z podtopienia. Przez otwarte drzwi woda wlewała się jeszcze szybciej.
- Makron! Dawaj tutaj! – krzyknął po człowieka. Nie mając czasu do stracenia rzucił się im na pomoc, tnąc więzy i przekazując tych, co nie mogli się sami poruszać człowiekowi i krasnalowi, by ich wyciągneli. Ostatnią ofiarę wyciągnął sam, nurkując przez zalany już trap.
- Uruchamiać te pompy do kurwy Staruchy! – wrzasnął jeszcze zanim opuścił ładownie niosąc druchii na rękach.

Położył ją (jak się okazało) na pokładzie. Nie oddychała, więc uznał, że musiała się nałykać wody i stracić przytomność, zaczął więc naciskać na jej klatkę piersiową, co kilkanaście uciśnięć przerywając by wdmuchnąć jej powietrzę do ust, by przy kolejnych naciśnięciach umożliwić wypłynięcie wodzie. Po kilku minutach udało się i czarna elfka z kasłaniem wypluła wodę i otworzyła oczy. Miała piękne, ciemne oczy. Daz przyłapał się na tym, że się w nie wpatruje, otrząsnął się i pomógł jej usiąść.
- Co to jest? – zdziwiła się Yuviel widząc wymęczonych druchii. – Dekappian?
- Pierwsza, byli uwięzieni w przedziale jenieckim na rufie okrętu. Bierzemy wodę, ale Remkel już ją wypompowuje i łata dziób – zameldował bosman. – Duma z minimalnymi uszkodzeniami.
- Nazywam się Alma Anesandra, mój oddział był częścią wyprawy kapitana Tallhelma, lecz wpadliśmy w asurańską zasadzkę, która oddzieliła nas od reszty w rejonie Elme Asari – powiedziała słabo ranna elfka. – Wieźli nas do Tor Dranil, a stamtąd mieliśmy trafić do Lothernu.
- A...Anesandra, jak a...admirał Anesandra? – wyjąkał kapitan Yasar zza pleców Yuviel.
- To moj... ojciec... – Alma dodała słabo i straciła przytomność z wycieńczenia.
- O Khainie, jak dobrze, że was uratowałem! – Yasar aż klasnął w dłonie. Na te słowa po plecach Dekappiana przeszedł zimny dreszcz. Położył delikatnie kobietę na pokładzie, po czym wstał i wyprostował się.
- Co proszę, kapitanie? – zapytał lodowato, dając szansę oficerowi na wycofanie się z tych słów.
- Tak, bosmanie, ja uratowałem. Wszak ja jestem kapitanem – orzekł z samozadowoleniem w głosie.
- Tak jak zdobył kapitan „Asurana”, chowając się w kajucie? – chłód w głosie bosmana był namacalny.
- Dowódca nie musi brudzić sobie rąk – prychnął wysuwając buńczucznie podbródek. – Masz z tym jakiś problem?
Dekappian spojrzał po zebranych. Yuviel odwróciła się plecami od sceny. Marynarze obecni na pokładzie jeden po drugim poszli za jej przykładem. Erefar i jego korsarze także.
- Co to ma znaczyć? – zapytał zdezorientowany kapitan.
- Na „Dumie” nie ma miejsca dla słabych – wysyczał Dekappian dobywając Dziab-Dziaba. – Na „Dumie” nie ma miejsca dla tchórzy i karierowiczów – wycelował ostrze zaskoczonemu Yasarowi w pierś. – Jesteśmy dumą Khaine’a! Jesteśmy ostrzem jego włóczni! Jesteśmy wojną! – splunął w stronę kapitana. – A tyś jej ofiarą.
- Jak śmiesz łysy psie! - Yasar zaczął mocować się z ostrzem eleganckiego rapiera. - Wiesz z kim masz do czynienia!
- O tak, śmieciu. Wiem doskonale - zamachnął się.

Ostrza zwarły się ze zgrzytem. Bosman zdecydowanie górował nad cherlawym kapitanem, lecz na rozbujanym i zakrwawionym pokładzie szanse się wyrównały. Zaczęli krążyć wokół siebie jak wściekłe psy, warcząc i wygrażając jeden drugiemu. Czekali na ruch przeciwnika. W końcu oficer nie wytrzymał presji i zaatakował pierwszy. Dekappian przyjął cios śmiejąc się i drażniąc oponenta. Ten podjął przynętę i rzucił się na ślepo na bosmana. Daz wykorzystał furię Yasara, finezyjnie wyminął go, jednocześnie tnąc przez szyję. Jucha chlusnęła na pokład, dokładając świeżej czerwieni na deski. Bosman stanął za kapitanem i patrzył jak ten rozpaczliwie próbował zatrzymać krwawienie i  charcząco walczył o oddech. Ostatecznie jednak padł i zamarł.

- Córka admirała? - syknęła zimno Drummond, lecz zaraz pokiwała głową słysząc dalszy ciąg historii. - Też bym wykorzystała taki moment
Dekappian mimowolnie się wzdrygnął, lecz podjął dalszą opowieść:
Cytat:

Przez chwilę delektował się widokiem truchła u swoich stóp.
- Kapitanie Goldenhair – uklęknął i zwrócił się do Yuviel.
Wiedźma odwróciła się i przeszła nad trupem nie zwracając na niego uwagi. Minęła Dekappiana i zwróciła się do załogi, która wpatrywała się w nią z oczekiwaniem.
- Kapitan Yasar zginął w walce przejmując mostek asurańskiej fregaty i otrzymał godny morski pochówek. Zgodnie obowiązującym prawem, pryz „Asuran” wcielony zostaje do Czarnej Flory ku chwale Malekitha. Wedle morskiej sukcesji obejmę jego ster i od dziś znany będzie jako „Północny Wiatr”. Z kolei „Duma” nie może pozostać bez kapitana – pstryknęła palcami i kapitański pierścień z dłoni Yasara zmaterializował się w jej ręce. – Prawda, kapitanie Dekappian?
- Ku chwale Khaine’a – odpowiedział wstając i przyjmując pierścień. – A teraz wracajmy na „Posokę”. Kapitan Tallhelm może mieć kłopoty.

Załoga krótkim „aye” wyraziła swoje poparcie. Ciało poprzedniego kapitana skończyło w wodzie z resztą trupów asurów jako karma dla rekinów. Remkel dokończył łatanie „Wiatru”, a Bosch, mianowany bosmanem, sprawdził raz jeszcze „Dumę” i oba okręty podniosły żagle i odpłynęły na północ, gdzie wśród skał czekała ukryta arka. Przez kilka dni rejsu uwolnieni druchii nabrali sił i wigoru. Stanowili ciekawą mieszankę marynarzy-partyzantów. Z tego co wieczorami opowiadała Alma, Dekappian wywnioskował, że taką taktykę upodobał sobie Tallhelm. Ukrywał statek w bezpiecznym miejscu i prowadził walkę podjazdową, nękając asurańskie wioski i miasta. Anaesandra była myśliwym, jednym z jego poruczników.
- Jak pojmali nas asiury, spodziewałam się co najmniej tortur, lecz oni nic. Zakuli nas w kajdany i wsadzili na statek. Coś jednak nie poszło po ich myśli, chyba zostali odcięci od brzegu, bo skończyły się im racje. Wtedy przestali nas żywić – powiedziała, zagryzając świeżo upieczonego łososia. – Sami też się nie najadali. No a potem zjawiliście się wy. W dobrym momencie, bowiem zaczynało już być ciężko.
- To ile wy czasu spędziliście na pokładzie tego okrętu? – zdziwił się Dekappian.
- Straciłam rachubę po dwudziestu dniach, mniej więcej. Widać Mathlaan nie sprzyjał asurom – Daz pokiwał głową na te słowa. Zaczął się przyzwyczajać do towarzystwa Almy, a ta coraz częściej zostawała na noc w jego kajucie.

- Zawsze lubiłeś otaczać się potężnymi kobietami, widzę - skomentowała Drummond tonem, który jednocześnie można było uznać za komplement, przestrogę, groźbę i zadowolenie.
Cytat:

- Kapitanie! Komunikat z „Wiatru” – do kajuty zastukał Bosch. – Mamy wrogi żagiel na horyzoncie, to „Jasny Król”, na kursie przechwytującym!
Daz wysunął się spod spoconej Almy i zaczął się w pośpiechu ubierać. Pocałował ją jeszcze i wybiegł na mostek. Przyjął lunetę od Boscha i spojrzał we wskazanym kierunku. „Wiatr” był szybszy od „Dumy” trzymali więc znaczną odległość w szyku.
- Nie zauważyli nas jeszcze – zawyrokował. – Płyną na Yuviel. Możemy wejść im na rufę trzymając się od słońca i praktycznie do końca nas nie zauważą. Zaskoczenie jest po naszej stronie. Bosch!
- Ta jest – bosman przyjął niewypowiedziany rozkaz i przekazał go załodze. – Gotowość bojowa!
- Ależ to jest bestia – mruknął, przyglądając się rozmiarowi okrętu flagowego Silverdawnów. – Może być kiepsko, nawet na dwa okręty.
- Może nie powinniśmy się na niego zamierzać? – zapytała Alma pojawiając się nagle na mostku.
- Bez nas, „Wiatr” nie ma szans – pokręcił głową Dekappian. – Nie powinniśmy się na niego zamierzać tylko musimy.
Alma skinęła głową ze zrozumieniem, po czym zniknęła pod pokładem.
- Wszystko gotowe kapitanie – zameldował Bosch. Załoga „Dumy” nie była liczna. Yuviel zabrała korsarzy i większość marynarzy na swój okręt: większy i lepiej uzbrojony.
- Przesunąć wszystkie armaty na prawą burtę, celować w kadłub poniżej linii wody – rozkazał. – Pierwsze przejście ogniowe i nawrót. Drugie przejście, celować w prochownie i armaty.
- Ta jest!

Walczyć przyszło im wśród raf wulkanicznych i wysepek. Dla większych okrętów był to nawigacyjny koszmar, lecz dla mniejszej „Dumy” było to pole idealne do taktyki jaką przyjął Daz. Rozległ się huk wystrzałów z armat. „Wiatr” i „Król” zaczęli śmiertelny taniec.
- Teraz, albo nigdy – kapitan mocniej zacisnął ręce na sterze. Byli już prawie w zasięgu dział.
- Żagiel! Żagiel! – wrzasnął majtek w bocianim gnieździe. – Lewa burta, Silverdawn!
- Moczem pojony asiur! – zaklął Dekappian. Zaszedł ich po nieuzbrojonej stronie. – Trzymać się planu!
- Ognia! – krzyknął, a „Duma” wypluła serię ze swoich dział. Woda zagotowała się w miejscu uderzenia kul i bryzgnęły drzazgi kadłuba. Na „Królu” słychać było zaskoczone wrzaski przy armatach po ich stronie. Stracili element zaskoczenia, ale też odnieśli sukces; okręt wysokich elfów zaczał się nieznacznie przechylać od nabierania wody. Nadal jednak bezlitośnie okładał „Wiatr”. Drugi statek namierzył „Dumę” i posłał za nią kilkanaście kul z zadziwiającą precyzją, rozrywając kadłub i pokład oraz raniąc marynarzy.

Gdy zaskoczenie na „Królu” minęło, pokładowi magowie zaradzili uszkodzonemu pokładowi. Ataki przybrały na sile. Sytuacja przechylała się na niekorzyść druchii, gdy nagle nastała nietypowa cisza. Daz spojrzał na gestykulującego i krzyczącego bezdźwięcznie Boscha, pokazującego na słońce. Zmrużył oczy i dostrzegł lecący nad morzem okręt; lecący z zawrotną prędkością. Przetarł oczy ze zdumienia i gdy statek się zbliżył dostrzegł gigantyczne gady ciągnące i pchające okręt pod banderą Druchii.
- „Mara” – wrzasnął w ciszy widząc okręt legendarnego kapitana Hiatla płynący im na odsiecz.
Na pokład wróciła Alma z długim łukiem i kołczanem pełnym strzał. „Duma” zostawiła w tyle „Króla”. Elfka stanęła na rufie obok Dekappiana. Kapitan oniemiały obserwował przez lunetę jak rozszalałe kharybdissy rozszarpały mniejszy asurański okręt i rzuciły się na większy. Na dziobie „Jasnego Króla” stanął Tarsil Silverdawn, arcymag i admirał asurańskiej floty. Alma napięła łuk do granic możliwości i posłała w jego stronę strzałę; w tym samym momencie jego wzrok skrzyżował się z wzrokiem Daza, który patrzył jak pocisk wbija się asurowi w bark i znika wraz z nim i całym okrętem w błysku teleportacji. „Mara” z kolei nawet nie zwolniła, kharybdissy podniosły ją i poniosły w stronę horyzontu. Mocno oklepane „Duma” i „Wiatr” kontynuowały rejs do „Posoki”, docierając tam kilka dni później.

Admirał Anesandra z wdzięczności za uratowanie córki zaaprobował kapitański status Dekappiana. Zezwolił także na priorytetową naprawę "Dumy" i "Wiatru", by wrócili na szpicę. Lecz związku córki nie akceptował, szczególnie gdy przepędzał Daza z admiralskich kwater. Ostatecznie kilka tygodni później "Duma" postawiła żagiel, z Almą na pokładzie i wilczym biletem na arce.

- Zrezygnowałeś ze szpicy armady? - zdziwiła się Drummond.
- Formalnie nigdy. Rozkazy jednak dawały mi znaczną swobodę działania, z czego chętnie skorzystałem. Dzięki temu spotkałem ciebie. Pamiętasz? - dodał.
- Pamiętam - przymknęła oczy i sama wbiła wzrok w horyzont.

Wspomnienia przerwała Caede zza steru.
- Admirale, pierwsza. Latarnia! Zbliżamy się do Zatoki.
Daz pokiwał głową i przejął ster by osobiście wprowadzić Dumę do portu.

Kilka godzin później usiadł w kapitanacie za zdobnym biurkiem, gotowy do przyjęcia raportów i wydania rozkazów. Na pierwszy ogień poszedł Riin i Cirara z ich mapą podziemi. Od razu też przywołał Caede, by wspólnie przyjrzeć się planowi. Drummond cierpliwie stała po jego prawej stronie.
- Bardzo dobra robota. Widzę już potencjalne kierunki rozwoju. Więc tak, Caede, organizacja magazynu we wskazanym przez ciebie miejscu jest ok. Upewnij się tylko, żeby był połączony z kapitanatem, a to miejsce - wskazał rejon oznaczony 2 i 5 - To może być dobre miejsce na tawernę z burdelem i noclegownią. Dla kadry możesz adaptować piętro, Caede.

Zerknął na swoje notatki, następnie przekazał Caede rozkazy do przekazania odpowiednim wykonawcom.
- Bosch i Ziggi z marynarzami działają przy nadbrzeżu. Przekaż, żeby jednocześnie odgruzowali stare korytarze prowadzące do portu.
- Kapitan Eref wraz kompanią artyleryjską ze wszystkich okrętów zajmą się zapewnieniem materiałów konstrukcyjnych.
- Remkel, jego inżynierowie oraz dwa zespoły niewolnicze: dach i wzmocnienie konstrukcji. Priorytet. I nie chce słyszeć o żadnej windzie, póki będę widział słońce z dołu.
- Felipe niech zajmie się grawerem na broni, a następnie niech zajmie się dekoracjami w kapitanacie - poklepał biurko.
- Ty z kolei wraz z trzecim zespołem niewolniczym możesz zająć się kolejnymi pomieszczeniami. Poza lokalem dla Feli i Sali na tawernę musimy znaleźć miejsce na: pracownię alchemiczną dla Cirary, pracownię badawczą dla Imry i Kresa i pracownie precyzyjną dla Felipe i Hansa, a także miejsce gdzie będzie można wsadzić jeńców i niewolników. A także koszary korsarzy i posterunek "Latarnia". No i usadź też prawników, gdzieś blisko, patrząc jak to wszystko się rozrasta, będą potrzebni skrybowie i ich tabelki.
- Wyślemy Almę z załogantami od balist na łowy po świeże mięso. Gustav niech dalej łowi ryby z załogami, które mają luzy, a Felia niech to elegancko obrabia. Salia ma robotę z bluszczem, coby jakieś antidotum mieć pod ręką na wszelki wypadek...
- No i korsarze. Tirak, Andalor i Norlar razem z kapitan Kyrian niech zajmą się oprawianiem i nawracaniem jeńców na jedynie słuszne rządy Czarnego Pana. Może się czegoś nauczą. Ithis wraz z czterema korsarzami niech będą w gotowości do reagowania i pilnują okrętów. Kuskus, Ganesh ze mną, jako gwardziści. Trzech korsarzy, którzy nie pilnują miru w zespołach niewolniczych, posterunek Latarnia. Mają go urządzić i obsadzić. Wydać im flary.
- Patrol nocny: Vaas i Lipali. Asysta: Duma. Dalej zobaczymy.
- Wyślij także, albo sama idź do Lorda, Kapłanki, Kapitanów i Pierwszych Oficerów i każdemu wręcz w prezencie od Admirała po jednej złotej tabliczce, które wyłowiliśmy dzisiaj rano. Tą która zostanie, zawieś w kapitanacie.

Zwrócił się do Drummond.
- Skoro Serana to wiedźma Hiatlowa, trzeba jej temat rozwiązać prędzej niż później. Przekaż mentalnie kapłance, że mam pomysł związany z lustrem, iluzją i podmianką, ale przede wszystkim z zaskoczeniem.
Spojrzał na zebranych, jak nie mieli uwag, to kazał im odejść, zostając samemu z pierwszą oficer i chęcią na papierosa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:27, 13 Lip 2020    Temat postu:

Ariadne

Zamyśliła się chwilę po słowach Vestana.
- Masz rację... Cała sprawa z czaszką i Seraną zaprzątnęły mi głowę. Przyznam szczerze, że nie za bardzo zwiedzałam zatokę i nie wiem gdzie by można chociaż kapliczkę zorganizować. Na pewno dobrze by było, aby miejsce było łatwo dostępne dla naszych ludzi, nieważne skąd będą iść, ale i w miarę blisko czaszki. Można i wykorzystać istniejącą infrastrukturę, albo i coś wybudować. I pamiętaj, to nie ma być stricte kapliczka Khaina, a wszystkich bogów, do których wysyłamy modły. Swoją drogą, muszę prawnikom się przypomnieć. Mieli przekazać mi draft statutu. Będę wdzięczna, jeśli zechcesz go ze mną przejrzeć i wyeliminować z niego wszystkie podejrzane punkty. A i Aramis dobrze mówi, wypadałoby nazwę temu miejscu nadać... Udam się w wolnej chwili na samotną modlitwę, może mnie natchnie... Proszę Cię, zawołaj świtę, w tym naganiaczy, Shifu, no wszystkich. Porozmawiamy.

Dotarło do niej pytanie Kaletha, odnośnie wykorzystania akolitów jako armii egzekutorskiej, odpowiedziała krótko:
- Jeśli akolitami staną się podwładni lorda, to może robić sobie z nimi co chce. Moi ludzie są moimi ludźmi i ja nimi zarządzam.

Chwilę później otrzymała wiadomość od Drummond:
- Możemy pomysł ten omówić na spotkaniu. Proponuje znów wieczór i jak ona będzie na morzu. Ale też jestem za tym, żeby problem z nią szybko się zakończył. Na razie Polin, Missisi i Melva bacznie ją obserwują.

Kiedy zebrała się jej świta, zaczęła mówić:
- Drodzy, wybaczcie, że zaniedbałam swe obowiązki względem kultu. Kilka ostatnich wydarzeń i odkryć zajęło me myśli, ale czas na poprawę! Admirał i Lord prężnie działają, czas i na nas!

Po pierwsze, musimy znaleźć miejsce na czczenie naszych bogów. W związku z tym, że teraz nasza podróż głównie odbywać się będzie na lądzie, pomyślałam o mobilnej kaplicy. Widziałam coś takiego kiedyś, mamy wierzchowce, coś w mniejszej wersji może by dało radę zrobić.
- naszkicowała na szybko schemat konstrukcji:



- A właśnie, jeśli o wierzchowce chodzi... Shifu, czy są tu jakieś zwierzęta, które byłbyś w stanie oswoić i które w ogóle by się do czegokolwiek nadawały? Preferowane właśnie jakieś wierzchowce albo jakieś juczne. Ale jakby coś nadającego się do działań bojowych się znalazło, to też mile widziane.

- Melva, Missisi, byłybyście w stanie, z nowego narybku, o ile się nadaje, wyszkolić kogoś na swoje podobieństwo?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Czw 23:09, 16 Lip 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:37, 18 Lip 2020    Temat postu:

Ariadne

- Pozwoliłem sobie sam dokonać pewnych przymiarek w tym celu - wtrącił Vestan gdy Kapłanka podchwyciła temat wyznaczenia miejsca na kaplicę. Najwyraźniej nie bez powodu podjął wcześniej temat. - Są dostępne w tej chwili trzy miejsca, które mogłyby się nadać nadać do oddawania czci. Pierwsze to pomieszczenie na prawo od kapitanatu, które trzeba odgruzować. W środku jest wystarczająco dużo miejsca, by postawić ołtarz, a także pomniejsze kapliczki innych bogów. Problem stanowi fakt, że Caede bardzo mocno nagabuje admirała, by przerobić to miejsce na magazyn. Drugim miejscem, które mogłoby być perfekcyjne, ale nie każdemu będzie w smak to... Primogen. Będąc całkowicie szczerym, żałośnie to wygląda, że czaszka leży tak na samym brzegu, a chodzenie przed nią grozi złamaniem nogi o opadłe kamienie. Wybudowanie placu dla wiernych z ołtarzem przed Primogenem dodawało by splendoru, a każde nabożeństwo by przypominało o przodku. Lepsze to zdecydowanie, niż bujanie się na pokładzie z częściowo widocznym czerepem przez burtę. Niestety, zrobienie tego uszczupli znacząco powierzchnię użytkową portu. Jest jeszcze trzecia opcja... - Vestan wyraźnie wydawał się niechętny formułowanej propozycji. - Po odsoleniu przejść, bezpośrednio za kapitanatem ujawniła się dodatkowa grota. Na swój sposób ma urok przez znajdujące się tam małe jezioro i świetną akustykę, ale... No po pierwsze, to grota. W naszym porcie. Dotarcie do niej sprawia, że wierni będą się przeciskać tunelami albo w poprzek kapitanatu jak jakieś bydło. No i cały strop oraz podłoga są usiany stalagmitami czy jak to się zwie. Niech no jeden się oderwie od wibracji przez głos Jej Ekscelencji i zaraz będzie, że to jaki gniew boży. Zaiste, tym sposobem nie wejdziemy nikomu w drogę, lecz nie sądzę by nas to satysfakcjonowało.

Powiernik ukłonił się i zniknął wykonać wydane mu polecenia pozostawiając Kapłankę jej telepatycznym rozmówcom. Po kilkunastu minutach powrócił ze świtą, upraszając o zgodę na wejście do kajuty.

Widząc przedstawiony szkic, Missisi uśmiechnęła się lubieżnie.
- Sagan Juchy? - błysnęła zębami wiedźma. - Wierzchowce będą do tego zbędne. Ba, nawet nie raczyłabym go nimi zbrukać. Wybudować go to jedno, ale zakląć jak należy... Do tego potrzeba Szeptuchy - elfka niewinnie uciekła oczami w buty. Nim zdążyła zostać zapytana, Shifu przejął inicjatywę.
- Zimnokrwiste - odparł treser bez chwili namysłu. - Dokładnie takie jak ma Grizelle. Przy czym... Nie będzie to łatwe. Nie licząc samego faktu, że to one szybciej zapolują na nas, a nie na odwrót, to dorosły osobnik jest baaaaaaaaardzo trudny do ułożenia. W zasadzie, jest to niemożliwe. W każdej chwili będzie próbował zeżreć jeźdźca, o ile ten nie będzie używać maści odstraszających śmierdząc jak rozkładająca się padlina. A i to nie gwarantuje, że bydle się nie zbuntuje. Prościej byłoby znaleźć legowiska i ukraść jaja, a następnie wychowywać od małego. Po około dwóch latach mogą się nadawać wtedy do jazdy. Wiem, że to nie rozwiązanie na tę chwilę, ale wystarczająco przyszłościowe, by brać je pod uwagę. W Lustrii jest zdecydowanie więcej stworzeń, nadających się pod siodło, ale nie sądzę by ktokolwiek z nas był w stanie na tyle szalonym by poważnie rozważać terradony, ripperdaktyle, bastiladony, stegadony albo carnozaury.
- Oprócz jednego zakompleksionego lorda - zamarkował zdanie kaszlem Vestan.
- We własnym zakresie - proszę bardzo. Ja do tego ręki nie przyłożę. Aczkolwiek jaja tych bestii albo i samego waranozaura... No... Byłyby sporo warte - zakończył.

Skierowane pytanie do morderczyń spowodowało, że Melva uniosła rękę by się wypowiedzieć, ale Missisi natychmiast wtrąciła jej się w słowo.
- Gdybym została Szeptuchą...
Vestan nie powstrzymał uśmiechu i pokręcił głową.

Ariadne wiedziała, że Szeptuchami zostają tylko te spośród wiedźm, które są wybitnymi jednostkami w oczach zarówno Khaine'a, jak i piastującej nad nimi kapłanki. Rytuał był bolesny zarówno dla przyszłej Szeptuchy, jak i jej Pani, nierzadko kończąc się zgonem tej pierwszej. Tłumaczyło się to brakiem akceptacji ze strony boga, który odrzucał kandydatkę jako "niegodną". Co więcej, w ramach rytuału składało się w ofierze przynajmniej tuzin wiernych, którzy ręczyli za przyszłą Szeptuchę, co stanowiło problem sam w sobie. Po zakończonym obrzędzie, adepta potrafiła obudzić w sobie zupełnie nowe zdolności, czasem magiczne, a także wprowadzać nowe akolitki na ścieżkę, którą sama przebyła. Kapłanka wiedziała, jak przeprowadzić ten rytuał i co będzie dokładnie potrzebne: Vestan, przynajmniej 12 akolitów, którzy położą głowy za Missisi, zapas "furii Khaine'a" - trucizny halucynogennej, którą sama zainteresowana będzie musiała wytworzyć. W trakcie rytuału upuszczana była cała krew z tuzina "świadków" a także pełne puchary z żył Kapłanki i przyszłej Szeptuchy. Po wejściu w trans kandydatki i jej Pani, pomocniczy kapłan musiał prowadzić obie przez wizje aż do samego oblicza Khaine'a. Wówczas zapadała decyzja z rąk samego boga, który w skrajnych przypadkach, jeśli poczuł się wręcz urażony, był w stanie uśmiercić obie uczestniczki ceremoniału. Według przekazywanych ustnie rad, nigdy nie zaszkodziło znaleźć większej liczby "poręczających".

Melva pochyliła głowę w masce.
- Do póki Khaine'a nie uzna, żem godna nauk udzielać i ścierwo w jego narzędzie przeobrażać, do póty zadania odmawiam. Na znak Pana czekać mi mus i ofiary kłaść zastępami z imieniem jego na ustach. Wtem maskę godna będę zdjąć na stałe i zastępy wnieść ku jego chwale.
- Pan Mordu nam sprzyja, więc objawienie może cię najść w każdej chwili, Królowo Rzezi - odezwał się Vestan.
Melva uniosła palec karcąco, by nie rozpędzał się z tytułami.

W międzyczasie Ariadne dostrzegła, że jej powiernik ułożył na stole statut od prawników do późniejszego wglądu.

Daz

- Magazyn nie będzie bezpośrednio połączony z biurem - odparła Caede. - Jedynie od frontu, ze strony nabrzeża będzie wejście, jak je odgruzujemy rzecz jasna, oraz pomniejsze do tunelu z tyłu. Nie sądzę, żeby popierdalający wszędzie marynarze to był dobry pomysł. Ja rozumiem, że kontrola najlepszą formą zaufania, ale to działa w dwie strony. Poza tym, jak któryś idiota zaprószy ogień, to przynajmniej wszystkie dokumenty nie pójdą z dymem.

Patrząc na wskazane miejsce w punktach 2 i 5 wzruszyła ramionami.
- Nie mi twierdzić co będzie dobre na burdel bez kurew, ale przed podjęciem decyzji, to bym tam najpierw weszła z kilofami.
- Tylko błagam, nie burdel w stylu Skeggi... - rzucił któryś z oficerów nowych okrętów.
- A co ci za różnica? Ciebie po dobroci i tak żadna nie chce - parsknął inny.

Słysząc wydawane rozkazy Caede się uśmiechnęła.
- Remkelowi to inaczej dobiorę słowa, bo inaczej będzie nakurwiać młotkiem całą noc. "Bo bez słońca". W kwestii całego tego zagospodarowania... Z pustego i Malekith nie naleje. Mamy nad sobą jeszcze dwa piętra, a trzecie zajmuje lord ze swoim w pół zrobionym posterunkiem przy wyjściu na powierzchnię. Dopóki nie udrożnimy reszty, nie mamy za bardzo pola manewru.
Przyjęła tabliczki do przekazania pozostałym.
- A jeśli o mnie chodzi... Wolałabym nadzorować robienie magazynu. Zanim ktoś to spierdoli według sobie znanej sztampy i dostanę kurwicy, a podobno złość piękności szkodzi.
W tle dało się słyszeć głośno wciągane powietrze na rzucone przez Caede podsumowanie. Savoir-vivre obecnych nie pozwolił skomentować...
- Ło panienko... Toś musioła chyba codzień od berbecia w laćkach po linie nad przepaścią w wichury popitalać po...
Szybki plaskacz ze strony Drummond zagłuszył dalsze zdanie jednego z krzątających się krasnali.
- Się chyba, kurwa, zapominacie karakany - wycedziła przez zęby czarodziejka. Najwyraźniej jej reakcja nie była spowodowana inwektywą, a faktem że w ogóle krasnolud miał czelność się tak odezwać do elfki.
Caede zacisnęła zęby i wymaszerowała z pomieszczenia niczym wystrzelona z procy. Krasnal w tym czasie rozmasował twarz i zaczął się oddalać mamrocząc coś pod nosem.

Wszyscy patrzyli w osłupieniu na admirała, czy coś zrobi z tym aktem niesubordynacji.

- Kapłanka proponuje spotkanie na wieczór jak żmija będzie na morzu. I że jej ludzie mają sukę na oku. - szepnęła na ucho Drummond w trakcie całego rabanu z oddalającym się krasnalem.

Kaleth

Nim się rozeszli, Huriof nachylił się do Kaletha.
- Jeśli puszczą mi nerwy... - szepnął, ale z racji głosu egzekutora, brzmiało to jak warknięcie lwa. - ... zacznę decymację.
Zdanie nie brzmiało ani trochę jak żart.

Na wieczornej zbiórce był zarówno zaskoczony jak i rozczarowany. Huriof, Sarge, Mai oraz dowódcy nowych oddziałów stali w dwuszeregu gdy wszedł. Dopiero po chwili dostrzegł, że w formacji stoi również Thulgurim, który z jakiegoś powodu znajdował się w drugiej linii. Najwyraźniej miał jako takie poszanowanie dla dyscypliny.
Gorr, Grizelle, Demien i Dustoi uznawali, że taka szopka ich nie dotyczy i zwyczajnie siedzieli na krzesłach, aczkolwiek mężczyźni raczyli wstać gdy Kaleth wszedł do pomieszczenia. Naesalla zrobiła wielkie wejście przepraszając za spóźnienie nim jeszcze wkroczyła do pomieszczenia z jasnymi kręgami dookoła oczu i resztą twarzy osmaloną po prochu.
Wodząc wzrokiem po zgromadzonych dostrzegł ewidentny brak swojego templariusza.
- Gustaf pomaga Remkelowi póki nie mamy jeszcze dźwigu.
Zdanie wywołało konsternację wśród nowych, którzy nie mieli okazji poznać rybaka-fanatyka.

Po wstępnych słowach i rozkazach, które kwitowano suchym "tak jest", humory znacząco się poprawiły po wzmiance o wyprawie na asurów. Nowi wyraźnie rwali się do tańca ze swoimi mniej lubianymi kuzynami.

Mai, zapytany o wskazanie dowódcy z resztek regimentu smutno pokręcił głową.
- Z całym szacunkiem dla chłopaków, ale oni są po miesięcznym poborze. Młodzi, głupi, z werwą samobójcy i nadchodzącą sraczką przed pierwszym prawdziwym kontaktem z wojną. Żaden z nich krwi jeszcze nie przelał, chyba że u dziewicy.
Po komentarzu Maia, niektórzy dowódcy spuścili głowy. Najwyraźniej wśród ich oddziałów głowy uzupełniano podobnymi przypadkami.
- Na zwiad ruszymy przed tuż świtem. Nieznane nocne drapieżniki pójdą spać i nie będzie jeszcze aż tak gorąco - oświadczył dowódca oddziału specjalnego. - Najgorszy gorąc przeczekamy w terenie i wrócimy przed zmierzchem.

Dustin pokiwał głową słysząc o obowiązku raportowania.
- Jak jeszcze będzie co. Na razie to każdy co raz nowszą teorię wymyśla. Ostatnio chwyciła moda, że to wasz przekaźnik dusz do nieba, piekła albo wiru. Ja się wstrzymuję z takimi osądami.

Naessala, wyrwana ze zdziwienia nad ilością brudu na twarzy, który próbowała gorączkowo doczyścić, rozpromieniła się.
- Szczurze działko! - pisnęła z radości. - To znaczy, od jutra je zaczniemy na porządnie badać, o ile nie muszę już nikogo pilnować. Skończyliśmy na razie zwijlinkę, którą możemy praaaaawie dobrze zreplikować. O ile pan grawer będzie dostępny.
Mai wydawał się zainteresowany, jakby baczniej słuchając.
- Wydaje mi się, że korsarze będą tym najbardziej zainteresowani. - kontynuowała Naessala. - Nie tylko łatwiejszy abordaż, ale i możliwość ratowania swoich dupsk jak wpadną do wody. No i... doprowadziłam te pistolety do stanu używalności.

Zgrabnie kołysząc się wyszła na środek pokazując kabury z niedawnymi prezentami po obu stronach jej bioder. Grizelle pokręciła głową widząc, że każdy samiec może i patrzy na wysokości broni, ale z pewnością nie na niej się skupiali.

- Gorr - podsumował z namysłem norskanin drapiąc się po brodzie. - Gorr?
Olbrzym wskazał palcem kilka osób i rozłożył ręce.

Okazany Dustoi i Demienowi hełm wywołał ich zaciekawienie. Mężczyźni przekazali sobie wzajemnie skręta z liści szaleństwa dywagując.
- Ewidentnie jest to hełm - oznajmił Dustoi z miną znawcy. Demien zachichotał. - Tileański. Widziałem już coś podobnego.
- Najemnik go nosił - dodał szampierz.
- Pardon? Po czym wnosisz?
Demien wziął soczystego bucha i przytrzymał w płucach. Odpowiedź wypadła razem z dymem.
- Zdobienia. Żadne państwo nie funduje takich szeregowemu mięsu armatniemu.
- Mais non. To w takim razie może być obstawy jakiegoś szlachcica.
Demien pokręcił głową.
- To wtedy za biedne. I zbyt użyteczne. Szlachcic by nałożył swoim cały pióropusz.
Dustoi zachichotał.
- By wyglądali jak pawie.
Demien zachichotał.
- No, takie po taniej wódce.
Obaj na chwilę się zawiesili, a następnie zanieśli się śmiechem.

Wszyscy

Na nabrzeżu najwyraźniej od dłuższej chwili trwała wymiana zdań, jednak zaczynała przeradzać się w prawdziwą awanturę.
- Kto ci, kurwa dał prawo rządzić moimi ludźmi? - dało się słyszeć Vaasa.
Odpowiedź była niesłyszalna.
- Jakie, kurwa, szacunku? JAKIE! KURWA! SZACUNKU?! Jesteś na mojej łajbie wiedźmo, jesteś pod moim dowództwem!
Ponownie, nie dało się usłyszeć odpowiedzi.
- Nie, kurwa! Nie weźmiesz kogo chcesz! Płyniesz ze mną! POD MOIMI ROZKAZAMI! ROZUMIESZ?!
Odpowiedź i tym razem nie była słyszalna.
- O nie, nie, nie! Nie panienko, nie wywędrujesz sobie ot tak z mojego pokładu! To ja cię, kurwa, zwalniam! Rozumiesz?! ZWALNIAM CIĘ! W dupę se wsadź te swoje sztuczki! Sami ogarniemy sobie kharibdyssa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:27, 18 Lip 2020    Temat postu:

Kaleth

- Będzie okazja upuścić krwi podczas wyprawy, Huriofie. Jak zrobisz wrażenie jatką po lądowaniu w porcie jasnych, będziesz miał i posłuch, i chętnych na szkolenie. Po dowódcy spodziewam się inicjatywy, opanowania i przykładu - dokończył rozmowę z egzekutorem, patrząc mu w oczy.

***

Korzystając z chwili przerwy, spytał Ariadne za pomocą pierścienia:
- Kapłanko, jutro przed wypłynięciem przeprowadzam wojskową ceremonię odebrania przysięgi wierności od moich żołnierzy. Błogosławieństwo Khaine'a wzmocni morale i doniosłość, więc czy zechcesz odprawić nabożeństwo z tej okazji? Nowy komandor może też wykazać się i wznieść modły o przychylność Mathlanna na wyprawie.
- Ponadto, jeśli potrzebujesz kwatery na stałym lądzie, mogę zaproponować pomieszczenia Strażnicy. Obecnie jest to najbezpieczniejsze miejsce w okolicy.


Po rozmowie z nią, w analogiczny sposób spytał Dekappiana:
- Admirale, jutro przed wypłynięciem przeprowadzam wojskową ceremonię odebrania przysięgi wierności od moich żołnierzy. Chciałbym wykorzystać talenty Jaskra do poprowadzenia oprawy, a Twoje do oddania salwy honorowej. Czy mogę liczyć na współpracę?
- Druga kwestia jaką chcę poruszyć, to stworzenie rusznikarni. Naessala skoordynuje talenty Artiego, Syndry, Trevika i Ziggiego. Mamy oddział inżynierów, który dozbroi się w muszkiety i pistolety, i weźmie się do roboty. Sądzę, że będą mogli rozpocząć produkcję Hellblasterów, albo chociażby ulepszeń artyleryjskich. Do tego potrzeba pomieszczenia, zasobów i stworzenia narzędzi w kuźni. Wchodzisz w to?


***

Na odprawie, ze zdziwieniem skrzywił głowę, słysząc o przyczynach nieobecności rybaka.
- Sarge i Huriof, bądźcie uprzejmi przypomnieć Gustawowi o priorytetach i zasadach przyjmowania rozkazów. Tylko bez decymacji, proszę.

Zwrócił się do ogółu obecnych:
- Przypominam, dziś jest ostatni dzień, gdzie pozwalam na takie rozluźnienie. Po przysiędze wprowadzamy pełną, profesjonalną dyscyplinę, z wojskowymi karami. A przysięgę złożą wszyscy ci, którzy są zdecydowani służyć pod moja komendą.
Powiódł znaczącym wzrokiem po porucznikach, krasnoludzie, Drużynie G i Drużynie D.

Przyjął sprawozdanie Maia skinięciem głowy.
- Nie szkodzi, obiecuję Wam, że zatęsknicie do trzech tygodni spokojnego rejsu. Zobaczymy, czy świeżakom którzy przeżyją wyrosną jaja i czy któryś się nadaje.

Dustinowi odpowiedział:
- Potrzebuję suchych faktów. Teorie pozostawiam kapłanom i magom..

Przeniósł wzrok na Naessalę. - Ładne... zabawki. skomentował lśniącą broń i przełknął ślinę, gdy przypomniał sobie okoliczności, w których się ostatnio z nią bawił.
- Inżynier Zyriel, najpierw obowiązki, potem przyjemności. - zdecydowanym głosem uciął zawoalowany pokaz tyłka w skórzanych spodniach i skupił wzrok na jej twarzy.
- Jeśli winda i tamy, czyli priorytetowe projekty będą gotowe - wówczas możesz zająć się ratlingiem. Może osadzimy go na rydwanie...? - zawiesił, patrząc na reakcję inżynierki. Kolejne słowa kierował do niej oraz Artiego:
- Ale żeby prace szły szybciej, zbudujecie rusznikarnię. Wyposażycie regiment inżynierów w muszkiety i pistolety, żeby ich nic z dżungli nie zjadło. Dalej, przygotujecie partię 40 zwijlinek, to ma być wasz kolejny projekt. Najpierw wyposażymy w nie oddział Maia, potem resztę tu obecnych chętnych. Korsarzom zaproponujemy możliwość zakupu w uczciwej cenie, chyba że nasze regimenty uzasadnią priorytetowe zapotrzebowanie. Syndra powinna być chętna z nudów bo to jej działka, z kolei Trevik i Ziggi - być może dadzą się przekonać, jeśli obieca im się możliwość gmerania przy ulepszeniach artylerii. W razie problemów uderzajcie do mnie.

Zastanowił się chwilę, o co może chodzić Gorrowi, dotychczas rozumieli się niemal bez słów. Podrapał się po głowie i spytał norskanina: - Kwestia komunikacji? Czy może wzmocnić oddział Maia, który będzie nocą i tak w Strażnicy? - spojrzał pytająco na norskanina i specjalsa.

Spochmurniał widząc palonego skręta u Drużyny D. Wysłuchał wymiany zdań wokół pochodzenia hełmu, i obojętnym głosem rzekł:
- Od jutra możecie to jarać tylko poza służbą. Jeśli któryś będzie pełnić obowiązki w stanie negatywnie wpływającym na ich zdolności, albo urągającym godności służby, wprowadzę totalny zakaz i surowe kary. Rozumiemy się? - spojrzał z niesmakiem na chichoczących ludzi.

- Macie zadania, koniec odprawy - rzucił, gdy zamknęli wszystkie tematy.
Gdy usłyszał raban, rozkazał: - Porucznicy i inżynierowie na stanowiska. Reszta na nabrzeże.

- Dustin, pozwól ze mną.
Gdy mag do niego dołączył, skierował go w stronę tumultu na nabrzeże, chwilę za swoją ekipą. Gdy szli schodami w dół próbował ocenić, czy rozmowa z nim ma jakikolwiek sens. Sam też uważał, bo spacer po kamiennych schodach w zbroi i z halabardą na plecach nie był łatwy. Jeśli Bretończyk wydawał się w miarę przytomny i nie spadał w dół, powiedział do niego: - Mam wrażenie, że kapłanka wpływa na moje decyzje. Magią albo urokiem. Przecież bez dyskusji odpuściłem kwestię decydowania o tym porcie, mimo iż miałem mocne argumenty. - westchnął i przetarł dłonią skronie. - Czy znasz sposoby, żeby mnie chronić przez takim wpływem? Jakieś zaklęcia, albo artefakty?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Sob 22:33, 18 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:43, 20 Lip 2020    Temat postu:

Daz

Zastanowił się chwilę.
- Ok, Caede, działaj z magazynem. Potem następne punkty. Jak tylko zabezpieczymy to, co zabezpieczyć trzeba, będziemy kopać dalej.

- Jebany knypie, ma być was mniej słychać jak widać! Poczuli świeże skały i już fedrować zaczynają? A pod kilem przeciągnąć? - wrzasnął na krnąbrnego krasnala i impulsywnie rzucił w niego, czymś ciężkim, co miał akurat pod ręką: granat hukowy, ale zabezpieczony.

Słysząc wrzaski z okrętu Vaasa, spojrzał porozumiewawczo na Drummond.
- Chyba problem ze żmiją będzie do rozwiązania na już. Poinformuj kapłankę i niech weźmie Polin ze sobą... Przyda się także Syndra i jej Sokole Oko. - powiedział, po czym wstał, skinął na swoich nowo mianowanych gwardzistów: Kuskusa i Ganesha i wyszedł na zewnątrz, zobaczyć co dokładnie się dzieje. Ganesh ruszył za nim, natomiast Kuskus trzymał dystans, z kuszą w gotowości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:15, 27 Lip 2020    Temat postu:

Ariadne

Przetrawiła słowa Vestana:
- Miejsce to zostało przyznane mnie, prawda? Więc kaplica obok kapitanatu. A do tego ołtarz przy Primogenie na ważniejsze uroczystości. Na co dzień nabożeństwa w kaplicy, a raz w tygodniu przy Primogenie. Jak inni chcą mieć przychylność bogów, to musimy mieć godne i dobre miejsce do ich czczenia. Jak będzie jakieś spotkanie ogólne można o tym wspomnieć, a tak to już proszę o przygotowywanie projektów jak to ma wyglądać. Niewolnicy pomogą w wystrajaniu wnętrz.

W sprawie Sagana Juchy i Szeptuchy i Królowej Rzezi wyraziła się zwięźle:
- W takim razie najpierw potrzebujemy Szeptuchy, ale do tego trzeba nam więcej wiernych, szczególnie takich, którzy się dla Ciebie poświęcą, Misissi - działaj w takim razie prężnie nad nowymi akolitami i ogólnie nad nowymi wiernymi. Jak będą odpowiednie zasoby, to pomyślimy nad rytuałem. Mamy teraz dużo nowych kandydatów na wiernych. - znacząco spojrzała się w stronę nowo przybyłych statków- Melva, jeśli chodzi o Ciebie... Mogłabyś mieć swój oddział akolitów i zrobić z nich wojowników, którzy w imię Khaine'a przejmowaliby ziemie, na które niedługo wejdziemy, a i wybijali niewiernych... Myślę, że Khain byłby z Ciebie dumny. Jeśli zaś nie chcesz szkolić, to w takim razie walcz o tytuł Królowej Rzezi. Jesteś na dobrej drodze, ale jeszcze musisz się wykazać. Może też nasz Pan, biorąc pod uwagę nasze plany, objawi Ci się, abyś mogła je realizować...

Zwróciła się również do Shifu:
- W takim razie, rozejrzyj się wśród niewolników, porozmawiaj z nimi, może któryś byłby chętny być Twoim pomocnikiem przy zwierzętach. Za bardzo dobre zasługi mogę przemyśleć jego wykupienie się do wolności. Jak kogoś znajdziesz, spróbujcie coś połapać, ujarzmić, może jakieś inne przydatne zwierzątka znajdziecie. Jak nie do korzystania z ich cech, to do korzystania z ich mięsa, skór, kości.

W międzyczasie odpowiedziała Kalethowi:
- Możemy zrobić takie nabożeństwo. Warto będzie złożyć ofiary, jeśli przychylność bogów ma być większa. Na razie kwatery mi nie trzeba, ale dziękuję za propozycję. A z wiadomością do Daza to polecam udać się osobiście. To nie jest sprawa pilna. Zaraz się skończy tym, że będę za przekaźnik robić non stop, a prawda jest taka, że idę Wam z tym na rękę i wcale robić tego nie muszę.

Po zakończeniu rozmowy już chciała wziąć w ręce statut od prawników, aby go przejrzeć, ale w tym momencie usłyszała krzyki Vaasa.

- Melva, Misissi... W sumie wszyscy i wołajcie innych. W okolice Lipiali, szybko. Może zaraz problem z Seraną się rozwiążę.- wychodząc i udając się do źródła krzyków rzuciła jeszcze- Niech ktoś przyniesie obsydianowe kajdanki czy cokolwiek pomocnego!

W tym samym momencie usłyszała wiadomość od Daza:
- Idziemy i to w dużej obstawie! Lepiej nie ryzykować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Wto 14:26, 28 Lip 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:18, 28 Lip 2020    Temat postu:

Ariadne

Vestan zrobił wielkie oczy słysząc propozycję kapłanki.
- Jeśli taka jest wola Pani... Pójdę ją... oznajmić... admirałowi.
Powiernik ukłonił się i wyszedł rakiem z pomieszczenia.

Kaleth

- Ratling na rydwanie... - zamyśliła się Nessala. - W teorii brzmi ciekawie... W praktyce będzie miało zastosowanie jeśli chcemy tylko strzelać na postrach. W trakcie jazdy celność będzie niemal zerowa. Poza tym, nie jest na tyle ciężki by trzeba było go przytwierdzać. Obsługant może go po prostu trzymać w rękach, strzelać na postoju i jechać dalej. Najpierw muszę sprawić, by to ustrojstwo w ogóle działało, bo wydaje mi się, że niektórych część brakuje.

Na wieść o tworzeniu rusznikarni obojgu inżynierów zapaliły się oczy, ale szybko wrócił rozsądek.
- Gdzie ją mamy zbudować? - spytała elfka.
- I z czego? - dodał Zyriel. - Cała kuźnia jest zajęta przez roboty Dekappiana, podobnie jak metal.
- To samo pytanie, w kwestii warsztatu do rzeczy precyzyjnych - ponownie odezwała się Nessala.

Gorr przewrócił oczami. Zakręcił dłońmi młynek w geście cofania czegoś. Następnie wskazał na siebie, Grizelle, Demiena, krasnala oraz Maia i jego ekipę.
Gest strzelania z pistoletu w górę.
Gest obejmowania i wskazywania tych samych osób co na początku.
Gest cięcia bronią przez powietrze.
- Gorr - zakończył.
- Aleś się zrobił gadatliwy - zachichotał Demien.

Słuchając kazania Drużyna D walczyła o zachowanie powagi.
- Mon ami - odezwał się Dustoi - W końcu miała być permission na rozluźnienie.
Widząc surowe spojrzenie jednak poczuli w sobie tyle przyzwoitości by ostrożnie dogasić skręt i schować go w sakiewkę Demiena.

Po rozejściu się żołnierzy, spośród których najmłodsi wyszli najszybciej, a najstarsi z widocznym ociąganiem, ostał się krasnolud. Thulgurim patrzył na załogę G i drużynę D z zauważalnym obrzydzeniem.
- Niedokurwapomyślenia.
Wypowiedź zaakcentował splunięciem. Następnie przeniósł wzrok na Kaletha, wciąż utrzymując grymas.
- Rozpiździel jak w krzywym zwierciadle. Tatko nauczył, że jedyne co zrobi, to palcem pogrozi, a wojsko się rozłazi jak wszawica w burdelu. I burdelmama oznajmia, że to taka moda. Z zachodu kurwasz mać.
Nie czekając na odpowiedź obrócił się i poszedł na nabrzeże, nadal mamrocząc coś pod nosem.

Dekappian

Wchodzący przez drzwi Vestan, powiernik kapłanki, został niemal stratowany przez wybiegającą Caede. W trakcie wymiany ustępstw kto kogo ma przepuścić, jeszcze prawie dwukrotnie się zderzyli. Zdarzenie zajęło kilka sekund, lecz była to wystarczająca zwłoka by uciekający w popłochu krasnolud zdążył się do nich zbliżyć, jednocześnie z nadlatującym za nim granatem. Granatem, który trafiłby uciekiniera, gdyby ten był słusznego wzrostu. Zamiast tego pocisk obrał trajektorię prosto w pysk Vestana, udrażniając jednocześnie ciąg komunikacyjny.

- Ale ja jeszcze nie zdążyłem nic powiedzieć! - wycharczał elf sprawdzając czy jego nos jest cały.

Nikt z obecnych się nie zaśmiał, bardziej skupiając się na wcześniejszym zajściu. Najwyraźniej zgromadzeni nie byli usatysfakcjonowani faktem, że mimo wszystko, krasnal oddalił się bez kary.

Gdy kapłan doszedł do siebie, stojąc już zupełnie sam w przejściu, ukłonił się grzecznie.
- Admirale, przybywam z woli Najwyższej Kapłanki Khaine'a...
- Do brzegu... - burknął któryś z kapitanów.
- Wielebna życzy sobie, byś w ferworze rozbudowy tejże bazy operacyjnej, także swojej rosnącej w siłę flotylli, zachował wstrzemięźliwość w ramach swojej ekspansji i nie zapomniał o podstawowych potrzebach nas wszystkich, czyli religii. Mianowicie, Pani zwraca się w, nie tak drażliwej jak mogłoby się wydawać sprawie, by przeznaczyć pomieszczenie znajdujące się obok nas na kaplicę, w której można by oddawać cześć całemu panteonowi, w tym również, a może przede wszystkim, Mathlaana.

Pomieszczenie, o którym mówił Vestan, było tym samym, na którego rolę magazynu zapatrywała się Caede.

- W kwestii samego primogena... Nie wypada by czaszka przodka była skrywana wśród masztów i tobołków nabrzeża, a jej moc tłumiona smrodem patroszonych ryb i wylewanych za burtę fekaliów. W ramach poszanowania naszego dziedzictwa, w dobrym geście by było ograniczyć rozmiar samego portu na rzecz placu przed primogenem, na którym mogliby się gromadzić wierni, oddający cześć zarówno przeszłości, jak i samemu Khaine'owi.

Komodor Kaelthas, kapłan Mathlanna, chrząknął donośnie, a następnie przejął głos.
- Z tego co mi wiadomo, bogowie wam dotychczas sprzyjali. Ludzie twierdzą, że na własne oczy widzieli awatary i ich potęgę. Nierozsądne by było...
Głośne stęknięcie nie pozwoliło dokończyć wypowiedzi. To Kyrian Hawkstar, kapitan okrętu Karaho, najwyraźniej miał odmienne zdanie.
- Zbędne kocopoły i przesądy. Całą drogę żeś się tylko modlił, a myśmy zapierdalali z załogami. Nie sądzę, że ktokolwiek by odczuł twój brak w trakcie tej podróży - wypalił prosto z mostu do byłego przełożonego. - Marnować cenne miejsce w porcie, żeby było gdzie potańczyć dookoła ogniska. Rzygam już tym. Przestańcie nas w końcu cofać w rozwoju klechy jebane.
Pierwszy oficer kapitana położył mu rękę na ramieniu by go uspokoić. Najwyraźniej poskutkowało.

Admirał miał chwilę na podjęcie i wydanie decyzji, nim późniejsze wydarzenia na nabrzeżu przerwały rozmowę.

Ariadne

- Jeśli będzie możliwość regularnego odprawiania pomniejszych rytuałów - odezwała się Missisi - na przykład przed wypływaniem po łupy, to istnieje szansa, że mogę wśród tych co przeżyją pozyskiwać akolitów. Nie wiem tylko czy będą chętni na takie nowości. Oczywiście, jakiegoś niewolnika zawczasu bym musiała złożyć w ofierze.

Melva uniosła rękę na znak protestu.
- Jak rzekłam, nie sądzę bym była godna szkolić następców. Jeśli Pan da mi znak, sama sobie nadam tytuł Królowej Rzezi. Ale im dłużej tu nic nie robię, tym szansa na to maleje i się oddala.

Shifu zamyślił się. Dopiero teraz Kapłanka dostrzegła, że zaczął wyglądać... normalnie. Elfio. Zniknął mu wyraz pustych oczu, dziwne tiki nerwowe, a także chorowita bladość. Najwyraźniej, im dłużej nie przebywał w Podmorzu i dalej od Slavers Point, tym mniej symptomów przejawiał.
- Mam pewien pomysł. Ale będę do tego potrzebować Thralla na rozkręcenie tego przedsięwzięcia. Bo w to, że chętnych wśród niewolników znajdę, to nie wątpię. Tylko żeby się do tego nadawali. Chodzi o to, by ich czegoś nauczyć, a żeby to zrobić, najpierw musimy mieć na czym. Puszek, Żmij czy harpia, są już ułożonymi zwierzętami. Ogle Grizelle ich po prostu zeżre. Potrzebujemy czegoś... Młodego.

Chwilę później zerwał się nabrzeżny raban.

Kaleth

Schodząc po schodach z Dustoi widział, że mag jest przyćpany, ale kontaktowy. Był wesoły i zdecydowanie wolniej myślał, ale nie znaczyło, że nie łączy faktów.
- Uroki, klątwy i gusła - zachichotał. - Rzucać je na lorda, żeby decyzje zmieniał? Mal idea, mal idea.
Chwilę schodził w ciszy, jakby znowu liść szaleństwa go otumanił mocniej.
- Jest wiele metod wpływania na cudze decyzje i każda wymaga innej defencee. Porozumiewacie się myślami, więc to jedna z posibilitee. Mogą być jakieś rytuały w zaciszu swojej kajuty. Mogą być jakieś artefakty. A może po prostu lord ma słabość, bo dziołcha wyładniała nam na dniach po Meranice. Jeśli to ostatnie, to wystarczą nożyczki i ciach. Żadna madame nie zawróci już w głowie. Eunuch to się chyba nazywa. Tak czy inaczej, musimy znać broń by wymyślić tarczę.

Wszyscy

Na prowizorycznym nabrzeżu zrobiło się zamieszanie. Ariadne ze swoimi morderczyniami, czarodziejką, giermkiem, oprawcami i mającymi wieczorną przerwę niewolnikami robili tłum na pokładzie okrętu za Vaasem, przechodząc przez trapy łączące statki. Za Dazem z kapitanatu oprócz wymienionych ochroniarzy, wysypali się wszyscy ciekawscy kapitanowie ze swoimi oficerami. Pomiędzy nimi przecisnęła się liczna świta Kaletha, z samym lordem odzianym na bojowo.

Wszystkie spojrzenia były skierowane na bluzgającego przez burtę Vaasa, aktualnie mocno skonfundowanego licznym wsparciem, a także na stojącą na nabrzeżu Seranę, obróconą plecami do kapitana. Wiedźma wyglądała jakby odchodziła od rozmówcy, ale stanęła w miejscu na widok przybyłych. Zmrużyła oczy próbując zrozumieć sytuację, chociaż suczy wyraz twarzy nie opuszczał jej nawet na chwilę. Uniosła głowę gdzieś do góry ponad zgromadzonymi i uśmiechnęła się ironicznie.

Ze swojej perspektywy Ariadne zauważyła, że Serana, a raczej Sienna, patrzyła się na blanki tuż pod sklepieniem. Na kamiennych resztkach fortyfikacji rozstawiła się Syndra ze swoim muszkietem wycelowanym prosto w wiedźmę.

- Eeee... Co jest? - spytał Vaas.
- Szukają pretekstu - odparła szeptem Serana. Szeptem, który był słyszalny dla wszystkich pomimo.... braku dźwięku. Spadająca woda ze sklepienia nie wydawała najmniejszego pluśnięcia uderzając o taflę jeziora. Młotki inżynierów uderzając o kamień nie brzęczały metalicznie. Wulgaryzmy Thulgurima nie znajdowały odbiorców.
- Gorr? - nie było słyszalne. Po prostu każdy wiedział co norskanin chciał powiedzieć.

Sytuacja była napięta. Teoretycznie wzrok wiedźmy mówił, że nie ma zamiaru nikogo krzywdzić, ale była gotowa podjąć wyzwanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:27, 30 Lip 2020    Temat postu:

Daz

Spojrzał po zebranych. Jeżeli spodziewali się, że admirał będzie gonił za krasnoludem, to się trochę pomylili. Sprawiedliwości stanie się zadość.
- Drummond, wytłumacz Remkelowi Dwa błędy w jego zachowaniu, najlepiej kosturem, ale by był zdolny do roboty - polecił swojej pierwszej oficer. - Potrzebujemy tych ryjących w ziemi pokurczów póki co.

Na kwiecisty wstęp Vestana zareagował zniecierpliwieniem.
- Ja w kwestie religii nie wchodzę, więc niech religia nie wchodzi w sprawy morza. Jest dużo miejsca i starczy go dla wszystkich, więc wybierzcie sobie inną grotę. Ta jest nasza.

Z uśmiechem przyjął reakcję kapitana Kyriana.
- Jak już mówiłem, zostawcie morzu, co morskie. Port, nadbrzeże i infrastruktura temu towarzysząca to moja domena, która przyniesie korzyść nam wszystkim. Niemniej napomnę Boschowi, by odpowiednio uhonorował primogena i zostawił miejsce na ołtarzyk, lecz nie zrezygnuję z możliwości przeładunkowych. Pielgrzymi mogą modlić się z pokładów okrętów.

Będąc na zewnątrz, obserwował rozwój sytuacji. Niech kapłanka gra pierwsze skrzypce, pomyślał. Chciała rządzić w tym miejscu, niech rządzi. Niech dokończy, co zaczęła z Hiatlem. Wrócił wspomnieniami do tego zdarzenia i się wzdrygnął. Przypomniał sobie pokręconą atmosferę Slavers Point i jak bardzo musiało odjebać Seranie / Sienie. Jak bardzo Hiatl przestał być Hiatlem. Nie potrafił tego nikomu wytłumaczyć, nawet nie chciało mu się próbować, bo nikt nie doświadczył atmosfery tamtego miejsca jak on, więc na pewno by nie zrozumieli.

W zależności od rozwoju wypadków, zamierzał przy użyciu lustra zmienić się w kruka, w którego już się przemieniał i wiedział jak tego dokonać i wydłubać suce oczy. Lub zdekoncentrować wiedźmę na tyle, żeby kapłanka mogła jej wydłubać oczy. Pożałował, że nie ma pierścienia przy sobie, a zawołać Drummond nie próbował. Stał więc oparty o barierkę i liczył na to, że Polin nie zjara mu całej floty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:09, 30 Lip 2020    Temat postu:

Kaleth

- Rydwan będzie stacjonarny podczas strzelania, po prostu da mobilność w przemieszczaniu sprzętu na potrzebne odcinki frontu. I dzięki temu będzie z grubsza niewrażliwy na artylerię wroga i łatwiej się wycofa nawet w obliczu szarży kawalerii. - odpowiedział Naessali.
- Z tego co się orientuję, na narzędzia mamy jeszcze dużo zapasów materiałów które zebraliśmy po drodze, a żelazo wytapiamy na miejscu. Odnośnie lokalizacji - raczej w pobliżu kuźni, ale szczegóły ustalcie z Caede, ja o pomyśle pogadam z Dekappianem.

Upał w zbroi może zaczynał mu gotować mózg, ale starał się odgadnąć przekaz olbrzyma.
- Zbiórkę można obwieścić żelastwem wiszącym za oknem? Ech, może ktoś mi wytłumaczy w czym problem. Najwyżej "porozmawiamy" później.

Rozczarowanie zielarzy skomentował krótko: - Owszem, dlatego nie jesteście właśnie w karcerze z krwawymi śladami po bacie na plecach.

***

Był ciekaw, czy mag jest na tyle bystry i trzeźwy żeby zrozumieć, że to jego klejnoty są zagrożone. Położył mu dłoń w ciężkiej rękawicy na ramieniu, zatrzymując go w miejscu i obracając ku sobie.
- Wiesz, że gdyby to co właśnie powiedziałeś , usłyszał ktokolwiek poza mną, skończyłbyś na wieczornym nabożeństwie jako falset w chórze? A następnym razem, jak dostajesz ode mnie rozkazy i stwierdzisz że jesteś zajęty, przypomnij sobie uroki klatki na niewolników - wycedził.
Jeśli jego słowa wywarł odpowiednie wrażenie, puścił maga i spokojnie kontynuował rozmowę idąc dalej.
- Wracając do istotnych rzeczy, trzeba dziewczynce popsuć zabawki. Od dłuższego czasu miała amulet Slaanesha, ale widać był za słaby dla osiągnięcia tego efektu. Po rytuałach Mereniki wszyscy trochę wyładnieli, ale nie robiło to większej różnicy... W zasadzie dopiero od... zastanowił się chwilę- ostatniej narady wyczułem zmianę. To nie rytuały albo zaklęcia. Więc cokolwiek to spowodowało, musiał to być niedawno otrzymany albo stworzony przedmiot. Niebieski nożyk to zbiornik many, a asurskie klejnoty magią nie śmierdziały. Więc, sprawdzisz ten pierścień telepatyczny, a potem wybadasz kwestie naszyjnika ze Slaver's Point. Artefaktów przy sobie więcej nie nosi, albo przynajmniej nie w widocznym miejscu. A przy tym jak się ubiera widać przecież wszystko. Oddał mu pierścień, poklepał go po plecach i poszedł wreszcie w stronę rabanu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Czw 20:10, 30 Lip 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:35, 31 Lip 2020    Temat postu:

Ariadne

Przytaknęła na słowa Missisi, Melvy i Shifu i wyraziła zgodę na takie działania, aczkolwiek miała nadzieję, że Siostra Rzezi zmieni zdanie.

[Vestan nie wrócił przed rabanem, więc nie odpowiadam na odpowiedź Daza, bo jej nie znam]

Spróbowała mentalnie skontaktować się z Dazem bądź Kalethem za pomocą pierścionków, jeśli się udało to na szybko zapytała ich o pomysły, szczególnie, że wyglądało na to, że Siena chce zawalić całe sklepienie na nich. W tym przypadku przydałaby się bańska Dustoi, ale czy mógłby ją odpalić bezgłośnie? Chyba, że ktoś zaatakowałby Sienę i jej czar osłabły.

Jeśli telepatia działała, to o to samo zapytała Polin, Melvy i Missisi. Każdy atak był ryzykowny. A i bez inkantacji ciężko coś wyczarować.

Obserwowała też sytuację w okolicy Sieny. Spróbowała skontaktować się z Vaasem, który był najbliżej niej i spytać czy jest w stanie coś jej zrobić.

Widząc Syndrę skontaktowała się i z nią. Miała plan, aby jakoś skupić wiedźmę na sobie, żeby snajperka miała bezpieczny strzał.

Postanowiła coś zacząć robić. Może jakiś blef?

Nagle spojrzała na posąg Khaine, wskazała go palcem i popatrzyła po wszystkich, po czym chciała zainscenizować odprawianie nabożeństwa. Oczywiście w międzyczasie kontaktowała się z poszczególnymi osobami i załatwiała wcześniej wymienione sprawy, o ile czar Sieny na to zezwalał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:02, 31 Lip 2020    Temat postu:

Kaleth

W stronę swoich podopiecznych wydał gest: uniósł lewą rękę w górę, i zgiął ja w łokciu pod kątem prostym. Dłoń zacisnął w pięść, po chwili opuścił.

Podszedł spokojnym, ale zdecydowanym krokiem w stronę Sienny i wyciągnął do niej otwartą dłoń, wnętrzem do góry. Jakby oczekując podania ręki z jej strony, przed wyjściem na taniec.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pią 20:11, 31 Lip 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:21, 12 Sie 2020    Temat postu:

Daz

Vestan zamierzał zaprotestować, natomiast komodor Kaelthas, kapłan Mathlanna zauważalnie się gotował w środku. Gdy miał już się odezwać, raban z zewnątrz mu to uniemożliwił.

Kaleth

Naesalla skrzywiła się słuchając zalet mobilnej maszyny zagłady.
- To jest teoria. W praktyce, przypominam że to technologia skavenów, która zabija częściej użytkownika, niż jego cel. A po drugie, dzielimy skórę na niedźwiedziu.
Słysząc o wyborze miejsca pokręciła głową.
- Caede nie odda nic, co sama upatrzy. A admirał stoi za nią murem. Tu pomoże tylko lordowska dyplomacja.

Gorr machnął ręką z rezygnacją przy próbach zrozumienia go. Grizelle tym razem odpadła jako tłumacz, najwyraźniej zagłębiona w swoich myślach.

Dustoi, w trakcie przypomnienia mu jego miejsca zachował zimną krew. Najwyraźniej fakt bycia magiem wśród ludzi wywarł potężny efekt na jego ego. Na pierwszy rzut oka. Kaleth dostrzegł, że bretończykowi zjeżyły się włosy i pojawiła się gęsia skórka, a spojrzenie wyostrzyło.

- Po czym wnosisz lordzie, że amulet Slaneesha był za słaby? Stawiasz kolejną z plutot tez, gruntując ją na innej tezie jako evidencee. Na razie skupię się na tej precjozie. - odparł przyjmując pierścionek telepatii. - Mais, je pense... Prościej byłoby chyba przesłuchać zaklinacza. Powstały w porcie Meraniki, n'est-ce pas?

Mag nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż zdążyli dotrzeć na nabrzeże.

====

>> SOUNDTRACK KLIK KLIK <<

====

Wszyscy

W przedłużającej się magicznej ciszy uwagę przekierowała na siebie Ariadne, rozpoczynająca bezgłośne nabożeństwo. Zdumienie było na tyle duże, że i Serana obejrzała się spojrzeć o co chodzi. Nikt nie miał pojęcia, że jest to blef Kapłanki, a niektórzy spośród akolitów przyklęknęli po wskazaniu Khaine'a.

Ariadne

Pierwsze połączenia okazały się zaskoczeniem. Zamiast admirała, połączenie z jego pierścionka odebrała Drummond. Strażnik, będący obecnie lordem, odpowiedział tonem Dustoi, o którego sama pytała.
- Madame, to za wysokie progi dla mnie...

Znajdująca się w zasięgu wzroku Polin błyskawicznie udzieliła odpowiedzi.
- Dopóki trwa cisza, jedyne co jestem w stanie zrobić, to się wkurwić i pochłonąć jakikolwiek płomień by poparzyć ją swoją aurą. To pierwsze to w zasadzie mamy już za sobą... Cisza nie potrwa długo, chyba że rzuci ją ponownie. To nie jest jeden z tych czarów, które ona podtrzymuje, a rzuca jednorazowo. Poza tym, ile ona może potrafić rzucać czarów bez użycia głosu? Opanowanie pojedynczego zajmuje...
- Pani, słyszysz mnie? - zagłuszyła swymi myślami Drummond. Pierścienie przejmowały pierwszeństwo w przesyłaniu myśli i sprawiały, że inne wiadomości zmieniały się w bolesny szum w skroniach. - Serana przejmuje kharibdyssy! Oba są praktycznie pod nami! Skupia się na obu jednocześnie, więc mogę jednego jej wyrwać, ale jeśli to zrobię, to się od razu zorientuje!

Pytania kierowane do Missisi i Melvy wróciły ze skrajnymi odpowiedziami.
- Czekam na rozkaz, nie znam jej możliwości. Jeśli trzeba, położę głowę za Kapłankę. - odparła zachowawczo Melva.
- Nałóżmy presję! - wręcz warknęła w myślach Missisi. - Atak i zmuszenie jej do popełnienia błędu! Zasypać ją niewolnikami i uderzyć gdy będzie osaczona!

Wszyscy

Kapłanka Ariadne szarpnęła głową gdy jej twarz uderzył promień niespodziewanego światła. Odruchowo spojrzała na źródło, a za jej spojrzeniem podążyli wszyscy skupieni na niej, wliczając w to Seranę. W panującej grobowej ciszy wszyscy posłali osądzające Daza spojrzenia, który jakby z premedytacją, puścił zajączka z lusterka prosto w oczy przeprowadzającej nieme nabożeństwo Najwyższej Kapłance Khaine'a. Nawet jego własna załoga, korzystając z wyciszenia, posłała kilka pytających w swym zamiarze wiązanek.

Ariadne

- Nie potrzebuję pomysłów. Mam ją na celowniku - odparła myślami Syndra. - Niech tylko zrobi cokolwiek to jej mózg zabryzga całe nabrzeże... Co do kurtyzany portowej?

Wszyscy

Podchodzący Kaleth do Serany zaskoczył wszystkich, wywołując natychmiastowe spięcie i przygotowanie do walki co bardziej czujnych.

Serana położyła prawą dłoń na lewej ręce Lorda. Zrobiła to delikatnie, niczym witająca się dama. Ukłoniwszy się czołem i swoją lewicą przytrzymując brzeg szaty, uśmiechnęła się i przeszła tanecznym krokiem przeciwnie do wskazówek zegara, stając plecami do nabrzeża.

Ariadne

- Coś plumknęło obok nabrzeża, i to nie był kharibdyss - w głowę kapłanki ponownie wdarła się Drummond. - Oba są praktycznie pod nabrzeżem, nie przy was! Nie mam najbledszego pojęcia co to było! Oba gulgoczą gotowe do walki, żeby zmieść wszystkich z nabrzeża!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Śro 21:29, 12 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:09, 15 Sie 2020    Temat postu:

Daz

Puszczenie zajączka z lustra z pewnością nie było jego planem, ale jak się już wydarzyło, postanowił iść za tropem. Wyprężył się dumnie, dając do zrozumienia, że podkreśla rolę floty w trakcie nabożeństwa, jak to zwykle miało miejsce. Jednocześnie nawiązał kontakt wzrokowy z kapłanką.
- Przepraszam, ale jeśli mamy coś zrobić, musimy to zrobić teraz - pomyślał, licząc na to, że go słuchała.

Mając już lustro przygotowane, czekał na rozwój wypadków, by użyć go w odpowiednim momencie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin