Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rozdział 1: Stacja Nadzieja
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Dworzec D.C.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 0:52, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Jason

Dziewczyna w ogóle nie zareagowała na fakt poznania jej imienia, natomiast kwestię pomocy pastorowi skwitowała wzruszeniem ramion.

Jasonowi coś zaczynało tu nie pasować. Zwłaszcza Elen, która chwilę wcześniej powitała go w miarę ciepło i przyjemnie. A na pewno cieplej niż w panującej przy jedzeniu zimie relacji międzyludzkich. Wyglądało na to, że to towarzystwo tak na nią działa.

Mężczyzna na wprost Jasona zaczął poruszać wargami jakby mówił do siebie. Przypominało to nieco próbę wyplucia pestki spomiędzy zębów. Aczkolwiek w jego przypadku musiałaby to być pestka brzoskwini, biorąc pod uwagę bogate uzębienie i panujący w szczęce ścisk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:21, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Lekko zmrużył oczy i uśmiechnął się do Carreya. Warto go zapamiętać na później, łebski facet.

Z ciekawości jeszcze przyjrzał się sprzętowi medykom i czy mieli jakąś karetkę. Zdziwiło go, że pomoc medyczna jest dla każdego. No chyba, że po doprowadzeniu do stanu używalności wezmą go od razu na przesłuchanie. Może następnym razem po prostu będzie śledził. W sumie nigdy nie był od planowania.

Podszedł w końcu do blondynki i tablicy, korzystając z chwili gdy patrzyła na ogłoszenie, prześlizgnął wzrokiem po jej nogach, tyłeczku, kształcie talii, by zakończyć na poduszkach przednich.

Stanął obok niej i tablicy, podał wymięte kartki. Spróbował wyczuć jej zapach. Poza przyjemnością jaką dawała kobieca 'aura', mogło to sporo powiedzieć o drugim człowieku.

- Naprawdę? Odniosłem wrażenie, że ci się spodobało. Zwłaszcza ta część, gdy młody zaliczył doła. Z uwagą patrzył na jej twarz, szukając grymasu bądź śladu myśli.

I, że to twój żywioł - manewr z tłumem i straznikami - profeska. Dodał.

Słuchał, co mu przeczytała.

- Ale tak szczerze, to zwisa mi, co robisz w tej norze. Mogę ci pomóc, w sumie i tak tu nudno. A nudzić się nie lubie. Rozmasował pięść. Patrzył przed siebie, oczekując reakcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 1:57, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Dziewczyna swobodnie skupiała uwagę i wzrok znad swoich fioletowych lenonek na ogłoszeniach, balansując przy tym jak kotka.

Próba subtelnego zerknięcia na sylwetkę towarzyszki zakończyła się nagłym przypływem krwi w konkretne miejsce i lekkim zaćmieniem pracy umysłu. No ale kto by nie stracił głowy, te idealnie dobrane spodnie podkreślały tylko cudny tyłeczek, który to przechylał się raz w jedną, raz drugą stronę gdy jego właścicielka wysuwała to jedno, to drugie biodro bardziej w bok. A gdy pochyliła się na w pełni wyprostowanych i złączonych nogach by przeczytać coś u dołu tablicy... Ręka sama świerzbiła. I nie tylko ona. A gdy sama się tam jeszcze dotknęła, niby szukając czegoś w tylnej kieszeni... Jego nie mogła oszukać. Wiedział, że ona to lubi.
Na dokładkę jeszcze wzięła się pod boki w taki sposób, że jej ramoneska rozchyliła się pokazując całą talię osy. I to ciepło ciała gdy przesunęła się bliżej by dojrzeć kolejne ogłoszenia.

- Zachowaj wazelinę na później. - rzuciła krótko gdy zaczął jej kadzić - Może jakaś się porwie i wszystko połknie.

Przeczesała sobie włosy i podeszła jeszcze bliżej z okularkami na nosku wyciągając rękę po list gończy. Rzuciła szybko okiem.
- Nic ciekawego. Zbiegowie z tutejszego pierdla, żywi. Płatne za informacje o nich lub przyprowadzenie.

Oddała kartkę i ponownie poprawiła włosy, które potargał złośliwy wiatr.
- Masz zapasową broń w kieszeni czy się tak cieszysz na mój widok? - rzuciła od niechcenia poprawiając kosmki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:23, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Jason:

Dokończył obgryzać mięso z kości, subtelnie przy tym oglądając ludzi siedzących wokół ogniska.
Próbował rozkminić po wyglądzie, stroju jakieś skojarzenia co do ich aktualnej profesji. Po tej krótkiej wymianie "uprzejmości" wiedział że raczej nie będą z nim rozmawiać.

- Hej, Elen, jeżeli już skończyłaś przejdź się ze mną proszę. - zwrócił się pewnie ale tak by zabrzmiało to miękko i naturalnie. - zaprowadziłabyś mnie do tego człowieka, który podobno chciał się ze mną widzieć.

Przy okazji wiedział, że możliwość odciągnięcia jej od tego towarzystwa pozwoliłaby mu zamienić z nią kilka słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:43, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Usmiechnął się pewnie do dziewczyny, rzucając spojrzenie spod lekko ściągniętych brwi. - To, i to. Nie baw się bezpiecznikiem, bo jeszcze wystrzeli. Nadal stał oparty o tablicę, tylko skrzyżował ręce na piersi, unikając jednak małpiego nadymania muskulatury. W sumie miał nadzieję, że nie dostanie kopniaka w krocze, dlatego też zwracał uwag nie tylko na ładnątwarz dziewczyny. Jeśli nie było jakiegoś niewerbalnego kontrataku, zapytał raz jeszcze, co teraz zamierza. W sprawie pracy, oczywiście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:51, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Jason

Jakiekolwiek bliższe oględziny postaci nie mogły wnieść zbyt wiele światła. Przypominali najzwyklejszych bywalców takich miejsc jak to lub obozów uchodźców.

Dziewczyna popiła ostatni kęs wodą i wstała bez słowa kierując się w stronę głównego wejścia do kościoła. Nikt z obecnych nie zareagował ani nie odprowadził ich wzrokiem.

Elen prowadziła przez podwórze ku wielkim otwartym drzwiam wyprzedzając towarzysza o krok.

Sinister

Po rzuceniu słów o wystrzale spojrzała na niego znad okularów. Było to spojrzenie, którego żaden mężczyzna nie rozumie i nie wie czy potraktować inaczej niż negatywne, a każda kobieta używa go nader często.

- Portfel do pełnych nie należy, więc jakby nie patrzeć, wszystkie są ciekawe.

Myślała nad czymś intensywnie.
- Mam tu jedną sprawę, ale może poczekać. Na razie myślę, że robienie za kuriera może być opłacalne. Nie w kontekście pieniędzy, bardziej tego komu by paczki mogły być dostarczane. Gorzej, że nie ma czym jeździć.

Sięgnęła do jednej z licznych kieszeni w kurtce by wyjąć z niej lizaka. Szybko wsadziła go w usta i językiem przerzuciła pod policzek.
- A fy jakh myślysz?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Czw 12:01, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:02, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Jason:

Po drodze przyjrzał się jej. Intrygowała go.
- Heja, mogłabyś zwolnić proszę? - rzucił za oddalającą się dziewczyną.

- Twoje zachowanie jest nie naturalne. Jestem pewien że nie jesteś taka za jaką próbujesz uchodzić. - uśmiechnął się niewinnie. - To ta grupa przy ognisku tak na ciebie działa.

Poczekał na reakcję dziewczyny. Przypomniał sobie że w takich sytuacjach facet zazwyczaj dostawał w twarz. Pominięcie tego kroku, mogło dobrze rokować

- Ale przechodząc do rzeczy, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? Chciałbym się czegoś więcej dowiedzieć o tym miejscu i o pastorze. Wydał mi się dziwnie znajomy - próbował sobie przypomnieć skąd go zna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:44, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Oderwał się od tablicy i rozejrzał się za strażnikami, w szczególności Carrey'em. Zainteresowało go, czy przypadkiem go ktoś nie obserwuje, mniej lub bardziej ostentacyjnie. Przesunął w tym celu też wzrokiem nad głową dziewczyny, by w końcu obserwować jej rozchylone usta.

- Myślę, że podstawą dobrobytu jest akumulacja kapitału. Aby zająć się kurierstwem, potrzeba kółka. Żeby mieć kółka, trzeba mieć kapitał. Żeby mieć kapitał i wyrwać się z tego błędnego koła (w tym momencie udał, że liczy coś na palcach), trzeba zacząć od czegoś małego, albo mieć łut szczęścia.

Więc, albo bierzemy się za uczciwą pracę, albo poszukamy okazji. Wyjął monetę. Orzeł, czy reszka?
zapytał z łobuzerskim grymasem Fel, pokazując trzymanego w palcach srebrnego dolara.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:41, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Jason

Elen zwolniła na wyraźną prośbę.
- Twoje zachowanie jest nie naturalne. Jestem pewien że nie jesteś taka za jaką próbujesz uchodzić. To ta grupa przy ognisku tak na ciebie działa.
- Zdaje ci się - ucięła krótko. Spostrzeżenie Jasona wyraźnie nie przypadło jej do gustu, jednak nie na tyle by zareagowała agresywnie.

Przeszła jeszcze kilka kroków w stronę drzwi i zatrzymała się. Obróciła się plecami do wnętrza strzelistego kościoła.
- Co chcesz wiedzieć? - spytała wyczekująco.
- Całe to miejsce jak zapewne wiesz to taka doczepka do stacji. Tam jest wszystko włącznie z prądem, którego u nas brakuje. Znaczy kościół i jeszcze parę budynków też go ma, ale... No nieważne. Tutaj mieszkają wszyscy ludzie, którzy nie mieli szczęścia dostać się żyć w tych lepszych warunkach. Pastor próbuje im jakoś w tym pomagać. Przychodzą tu nawet ludzie z samej stacji, bo tam nie ma nawet kapliczki. A Delano żałuje przestrzeni na miejsca kultu.

Usiadła na długiej drewnianej ławie wzdłuż jednej ściany przed wejściem. Założyła nogę na nogę i splotła dłonie na kolanie.
- Delano to jest taki samozwańczy prezydent. Znaczy, nie żeby ktoś temu protestował, ale jego władza powinna się ograniczać do samej stacji, nie do nas. Pastor czasami mu o tym przypomina, ale różnie z tym bywa. No i teraz jeszcze mamy Konfederację. Ojciec Whitaker jest wobec nich nieufny. Słyszeliśmy różne plotki o nich od wędrowców, niektóre prawie jak z horroru. Na razie jednak wszystko wygląda inaczej. Pomagają ludziom.

Strzeliła palcami splecionych dłoni i schyliła się pod ławkę by podnieść się z małym czarnym kotkiem i ułożyła go na swoich kolanach. Szara sukienka natychmiast wzbogaciła się o wzorek w łapki.

- Ale w każdej plotce jest ziarno prawdy, prawda? - zagadnęła kotka - Więc lepiej uważać. Taka pomoc jaką oferują rzadko kiedy jest za darmo. Wiem, brzmi to dziwnie gdy powinno się wierzyć w prawdziwe dobro i czyste intencje... sam rozumiesz. Taki świat. I tak mówi pastor.

Sinister

Obserwowany Carrey najwyraźniej stracił zainteresowanie niedawnym zajściem. Stał jak mu nakazano na końcu peronu przy schodach do podziemia po przeciwnej stronie niż jego starszy kolega lustrując wzrokiem wchodzących i wychodzących.

- No, no... Osesek zna mądre słowa. I chyba znaczenie też - possała głośno patyczek lizaka.

- Jakh uważhasz. Dla mne to thylko przysthanekh. - powiedziała mając cały czas lizak na języku. Na chwilę wyjęła go z ust i przełknęła ślinę by powiedzieć normalnie - Nie jestem patriotką, więc reszka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:46, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Jeśli nikt ich nie podsłuchiwał, powiedział, zbliżają głowę do jej ucha i zniżając i ściszając głos:
- Czyli popracujemy dla Wade'a. Tak czy inaczej, wygodniej podróżować w fotelu. A właśnie, jak się tu dostałaś? Samolotem? Nie widać po tobie nawet najmniejszego śladu drogi. Wisi mi to, bo jestem neutralem tutaj i wszędzie. Z ciekawości, jesteś morderczynią, czy szpiegiem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:32, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Jason:

Słuchając tego co mówi, zamyślił się. Wnioskując z jej słów był już praktycznie na miejscu... stacja i Delano byli w zasięgu ręki.

- Widzę, że się jednak pomyliłem. Naprawdę zależy ci na tutejszych. - rozpoczął gdy skończyła opowiadać. - i niebardzo odpowiada ci osoba samego Delano Browna.

Podszedł do niej, przykucnął i pogłaskał czarnego kota. Potem spojrzał jej w oczy.
- Chciałbym wam jakoś pomóc, jeżeli będzie taka możliwość, ale wcześniej muszę spotkać się z tym całym prezydentem.

- Zostałem wysłany przez grupę wpływowych ludzi z zachodu kraju by sprawdzić pogłoski o rozwijającym się mieście - i na ile jest w tym pozytywnych aspektów.

- No dobrze, ale chyba nie powinienem kazać na siebie czekać Ojcu Whitakerowi. - wstał szykując się do wejścia w otwarte szeroko drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:21, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Mi fucha obojętna. Byle dobrze płatna i podział był względem wykonanej roboty, a nie dziecinne fifty-fifty.

Włożyła lizaka do ust ułożonych w dzióbek i obróciła nim. Potem zlizała słodycz z warg.

- Istnieje coś takiego jak karawana. I pieniądze. Odrobina luksusu, której sobie odmówić nie mogłam.
- Z ciekawości, jesteś morderczynią, czy szpiegiem?
Zmrużyła oczka.
- Nie mam w zwyczaju uzewnętrzniać się na pierwszej randce. - włożyła ponownie lizaka pod policzek i ruszyła od tablicy w stronę schodów przych poznanych już strażnikach: Carreya i jego starszego kompana.
- A thobie nawhet dho niey dhalekho. Choź. Sphróbujemy whejś.

Jason

- i niebardzo odpowiada ci osoba samego Delano Browna.
- Nie to, że nie odpowiada. Może i jest dobrym człowiekiem, ale czasami się zapomina. Tak twierdzi Ojciec Whitaker.
- Chciałbym wam jakoś pomóc, jeżeli będzie taka możliwość, ale wcześniej muszę spotkać się z tym całym prezydentem.
Roześmiała się przysłaniając dłonią usta.
- Tak, już to widzę. "Dzień dobry prezydencie, ja na chwilkę. Jak się wam powodzi?". Nie masz szans by tam wejść. Nawet pastor porozumiewa się z nim za pośrednictwem opinii publicznej.
- Zostałem wysłany przez grupę wpływowych ludzi z zachodu kraju by sprawdzić pogłoski o rozwijającym się mieście - i na ile jest w tym pozytywnych aspektów.
- Cóż. Pozytywnych aspektów. Żyjemy. Jest nas więcej. Jest lepiej. Bóg nam pomaga. Jest dobrze, a przynajmniej nie jest źle.

Gdy wstał, opuściła kotka i sama się podniosła.
- Miałam cię sama zaprowadzić - przypomniała.

Gdy weszli, Jason przeżył szok. Z zewnątrz kościół wyglądał jak składany ze wszystkich możliwych materiałów, które były pod ręką. Wnętrze natomiast przedstawiało się niczym katedra - liczne nawy boczne, blisko 30 ław po każdej stronie i olbrzymi ołtarz na podniesieniu. A nad nim - ogromny witraż oświetlający całe wnętrze.
[link widoczny dla zalogowanych]

Na ławkach modliło się całkiem sporo ludzi, jednak z racji rozmiaru miejsca nadal kościół sprawiał wrażenie opustoszałego.
Elen prowadziła Jasona między ławami i ludźmi by przyklęknąć przed ołtarzem i przeżegnać się.

Następnie przeprowadziła go w boczne drzwi za konfesjonałem wychodzące na wąskie kręcone schody. Prowadziły zarówno w górę jak i w dół, jednak tym razem wybrana została łatwiejsza droga na niższe kondygnacje. Co kilka stopni pojawiały się drzwi, toteż Jason szybko stracił rachubę ile pięter lub półpięter są już pod ziemią. W końcu zdecydowała się otworzyć któreś drzwi wychodzące na korytarz z podwieszonymi gołymi lampkami na suficie.
- Kiedyś tu był cały klasztor i przylegały do niego wszystkie okoliczne domy. - podjęła prowadząc przez kolejne drzwi dzielące korytarz na mniejsze odcinki.
- Mieszkało tu chyba z 200 zakonników, a potem całość popadła w ruinę. Po wojnie ludzie wszystko rozgrabili. Potem zjawił się pastor i spróbował doprowadzić wszystko do porządku. Okoliczne domy oddał ludziom.
W końcu doszli do samego końca korytarza, który od samych schodów ani razu nie skręcał. Uchyliła znajdujące się na jego końcu drzwi i wpuściła Jasona do pomieszczenia wchodząc za nim.

Pomieszczenie okazało się małym gabinetem, klaustrofobicznym wręcz. Na jego ścianach zamiast biblioteczki znajdowało się dużo metalowych szafek z wysuwanymi szufladami, zaś na środku - metalowe biurko zasypane papierami za którym siedział ojciec Whitaker. Popalał grube cygaro i popijał coś ze szklanki co przypominało whisky. Spojrzał na wchodzących znad okularów by po chwili pozwolić im opaść swobodnie na łańcuszku na swoją pierś.
- Dziękuję Elen, możesz już zając się swoimi sprawami. - skinął dziewczynie, która bez słowa się ulotniła - A ty Jasonie, rozgość się.

Polecenie było stosunkowo trudne. Pastor zajmował jedyne krzesło.
- Napijesz się? - zapytał wyciągając znikąd grubą szklankę i butelkę ballantines'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:39, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

- Mi fucha obojętna. Byle dobrze płatna i podział był względem wykonanej roboty, a nie dziecinne fifty-fifty.
- W porządku, ale flirtu nie wliczamy jako wkład.


Widząc, co robią jej usta wiedział już, o czym będzie myślał przed zaśnięciem.

- Panie przodem - powiedział, idąc za dziewczyną. Przy okazji gapił się na jej tyłeczek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:03, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Jason

- ... "Dzień dobry prezydencie, ja na chwilkę. Jak się wam powodzi?". Nie masz szans by tam wejść. Nawet pastor porozumiewa się z nim za pośrednictwem opinii publicznej.
- Nie rozumiem czemu się śmiejesz - odparł z kwaśną miną - mam swoje sposoby i jeżeli zajdzie taka potrzeba to się do niego dostanę.

Ogrom i przepych wnętrza kościoła przeraził go, ale i zafascynował. Widać, że ktoś musiał o niego dbać.
Idąc pomiędzy nawami oraz kolejnymi korytarzami, próbował dobrze zapamiętać zawiłą drogę. Nigdy nic nie wiadomo...

Osoba ojca Whitakera nie pasowała do miejsca w którym się znajdował. Potężnie zbudowany ksiądz w tak klaustrofobicznym miejscu... ale cóż, asceza?

- ... - Napijesz się? - wskazał na butelkę Ballantines'a.
- Oho... widzę, że pastor wie, przynajmniej w tej kwestii na czym świat stoi. - oczy mu się zaświeciły.
Wział szklaneczkę i poszukał czegoś, na czym mógłby posadzić tyłek. W najgorszym przypadku oparł się o scianę...

- Mówił ojciec, że chce się ze mną spotkać... słucham.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alen dnia Wto 14:05, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:37, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Sinister

Gdyby nie plecak, Fel szła by niczym kotka. I w zasadzie, nie przeszkadzało jej to w niczym, ale widzom już jednak tak. Zbliżając się do zejścia podziemnego zdążyła przykuć uwagę Carreya i jego starszego kolegi. Młodszy nie mógł oderwać oczu, zwłaszcza gdy mijająca go piękność spoglądała mu w oczy obracając w ustach lizaka. Starszy zachował jednak zimną krew i skupił uwagę na Sinisterze, grożąc mu palcem, ale nie czyniąc żadnych przeszkód.

Kątem oka młodziak dostrzegł Carreya kręcącego głowa i silącego się, by kąciki ust nie uformowały się w uśmiech.

Gdy zeszli po schodkach, za plecami mieli kolejnych dwóch strażników wymieniających sobie na ich widok uwagi pokroju "whoa, ale sucz" oraz "zasrana służba". Stali na środku tunelu, który kończył się z jednej strony wyjściem na sąsiedni peron, toteż blondynka poszła w przeciwną stronę.

Przeciskając się przez raz gęstszy, raz mniej gęsty tłum w pokrytym graffiti, plakatami i odpadkami tunelu doszli do miejsca określonego napisem "checkpoint". Było to 5 bramek z kołowrotkowymi bramkami z 6cioma umundurowanymi strażnikami oraz siódmym kręcącym się z długowłosym owczarkiem niemieckim.

- Nie widziałem cię kotku na mojej zmianie... - zaczął pierwszy umundurowany chojrak, po czym przeniósł wzrok na Sinistera - Co się gapisz?
- On jest ze mną. - powiedziała miękko.
Chojrak westchnął, wyjął plastikową podkładkę z plikiem przypiętych kartek.
- Na razie... - dodała przekrzywiając zawadiacko główkę Sinister usłyszał mlaśnięcie lizaka. Zachodził w głowę co dziewczyna zrobiła, że strażnik cały pokraśniał.
- No dobrze, już was wpuszczam, tylko dokumenty pokażcie.
- Oto one. - podała mu kartkę z ogłoszeniem Harlana Wade'a.
- Oj kociaczku, to nie praca dla ciebie. Nie musicie tak kombinować byle by wejść. Mogę ci załatwić przepustkę, jeśli chcesz.
Zdjęła plecak i pochyliła się kokieteryjnie.
- Mylisz kocicę z tygrysicą, moja sarenko.
Chłopak uśmiechnął się by po chwili dostać wierzchem dłoni po potylicy.
- Co to ma, kurwa, być? Dawno, kurwa, opierdolu nie dostałeś zasmarkany pojebie? Wpuszczasz albo nie, a szukasz gdzie chuja umoczyć blokując bramkę. - wydarł się na chłopaka starszy strażnik, mniej więcej rówieśnik tego, co pilnował peronu.
- Już, sir, ta pani nie ma dokumentów i...
- Chuj mnie to boli pojebie... pokaż, co to jest.
Chwycił ogłoszenie i przeczytał. Łysy i barczysty strażnik teraz wydawał się być jakimś majorem.
- Wy do Wade'a? Blondynka i jakiś cwelek z pustyni? - podsumował ich - Żyję 50 lat a jeszcze nie widziałem żeby dziwka i jej alfons potrafili robić prognozy.
Zaskoczył ich. Wyglądał na młodszego.
Skierował spojrzenie na flirciarza.
- No i co tu, kurwa, robisz jeszcze? Zapierdalaj do Wade'a w podskokach albo nakopię do dupy! - wydarł się, ale nim skończył zdanie to młodego już nie było. - Boże, z kim ja muszę pracować. Jeden szcza w nocy i moczy łóżka, drugi gania z chochlą za kundlem i zbiera jego szczyny bo mu psi lekarz kazał to robić po wsadzeniu jebanemu sierściuchowi palca w dupę, trzeciego boli pępek i paznokieć jak stoi, czwarty się kurwa postrzelił zabezpieczając broń, a ten byle dupę zobaczy to chujem szyby z okien wybija... Ja pierdolę, właźcie i nie blokujcie przejścia.
Wpuścił parę gdy żyłka zaczęła mu już pulsować na skroni.
- Poczekajcie tu z tą zasraną bandą gówniarzy póki się ktoś do was nie zgłosi. Jak nie przyjdą, to znaczy że macie wypierdalać.
- Kapitanie...
- CZEGO KURWA?! - wydarł się na tego co zaczął pytanie. Chłopak miał bandaż dookoła stopy.
- Nic... już... nic...
Kapitan warknął i opuścił ręce bezradnie oddalając się. Pies zaskomlał i mlasnął.

- Zupełnie jak mój ojciec... - mruknęła Fel wyrzucając patyczek od lizaka.
- Mój jest gorszy. - odezwał się ktoś za ich plecami. Tym kimś była miła blondyneczka i wielkich okularach

- Zobaczycie, jeśli chcecie dla niego pracować. Nazywam się Alma Wade. Jestem córką Harlana. Znaczy, dla niego asystentką, ale to nie ważne. Chodźcie.
Kazała podążać za sobą.
- Witamy na Stacji, jeśli nie mieliście nigdy okazji tu być. - zagadnęła prowadząc przez ogromny dworzec. Przez oszklony dach wpadało tyle słońca, że człowiek nie czuł nawet, iż jest w pomieszczeniu. Dworcowe kasy przerobione na pomniejsze sklepiki, wszędzie unosił się zapach różnych dań z pomniejszych restauracji. Na wielkim rozkładzie z przerzucanymi literkami zamiast godzin odjazdów prezentował się program publicznej tv.
- Jakieś przemówienie o 18tej. - przeczytała Sinisterowi Fel.
- Tak, tak. Delano będzie wygłaszać mowę do mieszkańców. Ponoć ma coś ważnego do powiedzenia.
Główna hala była pełna ludzi, w większości wyłączonych telebimów oraz smrodu przepoconych ciał. Alma jednak niestrudzenie przebijała się przez tłum w coraz to węższe pasaże, aż dotarła po schodach do jednego z nich. Uchyliła drzwi i wpuściła parę.

Pomieszczenie było podłużnym gabinetem, zastawionym mapami, urządzeniami w częściach, kablami i tonącym w papierach długim stołem. Pod ścianami znajdowały się biurka z małymi komputerami, aczkolwiek ekrany przypominały bardziej małe telewizory, zaś ekrany spowijały jedynie linijki tekstu. Przy jednym z biurek zajęci byli dwaj mężczyźni. Gdy weszli, jeden wrócił do pracy, podczas gdy drugi zbliżył się przedstawić.
- Witam, nazywam się Harlan Wade. - zrobił lekko zniesmaczoną minę.

- Przepraszam za bezpośrednie pytanie, ale macie jakiekolwiek pojęcie co tu możecie robić? - ruchem ręki wskazał przedmioty na stole przypominające duże frizzbee z wiatraczkami oraz mapę Stanów Zjednoczonych z licznymi zakreślonymi miejscami lub całymi obszarami. Niektóre posiadały przypięte pinezkami oznaczenia.
- Albo inaczej. Czym się zajmujecie, bo nie wyglądacie mi na zapoznanych z tematem.

Fel wyraźnie wyglądała na zakłopotaną.



Jason

Polał sowicie szklankę gościowi i sam sobie dolał. Wstał i podał do ręki.
- Zacznijmy od małej rady. - powiedział gdy wrócił do biurka zgasić cygaro i zdjąć okulary.
- Zwróciłem uwagę na twoje zachowanie. Brak ci dystansu do ludzi. Za bardzo starasz się z nimi zżyć. - stuknął swoją szklanką o tę podaną gościowi i napił się łyk. Włożył rękę do kieszeni i przeszedł się po gabinecie.
- W ten sposób ciężko zdobyć szacunek. - błądził oczami po ścianach - Jak to powiedział mi kiedyś pewien ambasador... Mieczkowski miał na nazwisko. "Łatwiej powiedzieć komuś 'ty chuju' niż 'panie chuju'." Nie martw się jeśli nie zrozumiesz. Mi to zajęło kilka lat.
Obrócił się.
- Wiesz czym się zajmuje kościół? W kontekście politycznym.
Zrobił przerwę, jednak nie na tyle długą by gość się namyślił i dał odpowiedź.
- Otóż jest największą skarbnicą wiedzy o ludziach. Agencja wywiadu można by rzec. Tak, wiem po co tu przyjechałeś. Zebrać informacje, prawda?
Pociągnął łyk.
- Możemy pomóc sobie wzajemnie. To znaczy, ja udostępnię tobie te informacje, które potrzebujesz, ty natomiast zdobyłbyś kilka dla mnie.
Ponownie pociągnął.
- Przepraszam, że tak obcesowo wykładam kawę na ławę, zaraz mam ważne spotkanie i się spieszę. Jak wiesz, na obecnej scenie politycznej mamy 2 graczy, a w zasadzie trzech, jeśli liczyć normalnych ludzi. Mam na myśli Konfederację Człowieka oraz naszego pana Delano. Wierzę w dobre intencje każdej ze stron, ale... Cóż. Wiem o nich tyle, ile widzę i ile mówią mi moje owieczki. A mówią wiele, często sprzecznie. Raz mówią, że Delano jest człowiekiem CoH, raz mówią że są zażartymi wrogami. A ja nie chcę mieć konfliktów. Nie chcę by owieczki miały wilka na pastwisku. Rozumiesz?

Pociągnął łyk.
- Rozumiem, że żądam wiele i to co cię interesuje może być mało. Ale Kościół jako instytucja nigdy nie był biedny, jeśli rozumiesz co mam na myśli. A sam Bóg łaskawie patrzy na swoich pomocników.

Pastor wyraźnie unikał pytania wprost, czy Jason jest wierzący. Albo zwyczajnie przyjął to za oczywistość.

- Doszły mnie słuchy o dziwnych metodach Konfederacji, o segregacji ludzi, a czymś na wzór apartheidu. Doszły mnie też słuchy nawet o tak prozaicznej rzeczy jak wszczepiane dowody osobiste na prawym ramieniu, co jak czytałeś biblię się źle kojarzy. "A znak jego nosić na prawym ramieniu będą". Nie żebym uosabiał ich z szatanem, nie jestem fanatykiem. Leży mi na sercu dobro ludzi. I to, żeby znali prawdę. Podobnie o Delano. Widzę, że stara się najlepiej jak może, ale jego metody... Cóż.
Pociągnął ostatni łyk. Poszukał wśród szpargałów czegoś by po chwili wyjąć czarny kapelusz. Strzepał go z kurzu i założył na głowę.
-Mówiąc najprościej jak to możliwe, chcę informacji. Nasłuchuj. Weryfikuj. Pytaj. Chodź, spieszę się.

Gdy się ubrał i poprawił przed wyimaginowanym lustrem, biła od niego charyzma.


Ruchem dłoni dał do zrozumienia, że pora opuścić gabinet. Prowadził Jasona dokładnie tą samą drogą, którą przyszedł z Elen.
- Jeśli dasz radę, dostań się w pobliże władzy którejś ze stron - strzepnął pyłek z ubrania Jasona - A Bóg na pewno cię wynagrodzi za swą służbę. A teraz... Miłego dnia życzę.

Pożegnał się chyląc kapelusz i zostawiając Jasona przy konfesjonale. Zadziwiające było to, że przez całą rozmowę prowadził dialog jedynie z myślami gościa. Najwyższa forma monologu została właśnie objawiona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Dworzec D.C. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin