Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rozdział 3: Obława
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Życie na trakcie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:22, 23 Gru 2009    Temat postu: Rozdział 3: Obława

[SOUNDTRACK]

Ironia - (...) odnosi się również do sytuacji, zjawisk niezgodnych z oczekiwaniami; rezultatów przeciwstawnych wobec zamiarów, czyli do zaburzenia przyczynowo-skutkowej struktury rzeczywistości.
Za przykład może służyć sytuacja kiedy grupa łowców nagród sama zaczyna być na celowniku albo gdy bard dziwkarz zostaje skazany na śmierć przez podrzędną kurewkę, lub gdy cała drużyna bohaterów opuszcza lokal z racji strachu przed pijanym krasnoludem-awanturnikiem.

Xavier, Francois, Marcus

Wynajęcie pokojów w małym zajeździe Stokłosa, zaraz obok naprawianej przez robotników (których to lokal był pełen) południowej bramy, okazało się być nie najgorszym pomysłem na zyskanie kolejnej spokojnej nocy. Nie było tu wygód znanych z Zielonej Podkowy, ale brakło też upierdliwych jednostek jak w Czarnej Kotwicy oraz wpadających drzwiami morderców. Przynajmniej na razie.

Środa, świt.
Obudził ich piejący kogut z pobliskiej farmy. Jak na złość, piał do skutku aż nawet najbardziej oporne jednostki zwlokły się z łóżek. Próby dalszego snu spełzały na niczym - w budynku robił się coraz większy harmider gdy robotnicy śpieszyli z posiłkami by zaraz ruszać do naprawy fortyfikacji. Przynajmniej zapach z kuchni na parterze był przyjemny.

Larysa

Zagwarantowany przez Sylvię pokój wywoływał mieszane uczucia. Z jednej strony zauważalny był stonowany przepych, do jakiego przywykła szlachcianka, z drugiej strony - specyficzny styl powodował mimowolny niepokój. Drobny dyskomfort można jednak było wybaczyć za udzieloną gościnę i bezpieczeństwo.

Z braku dodatkowego łoża, Kazan został zmuszony do improwizacji, toteż prowizoryczne łóżko składało się z 2 foteli połączonych niskim stolikiem oraz kilku koców z własnego dobytku.

Środa, ~9 rano.
Noc była nieprzyjemna, niespokojna. Nowe otoczenie uniemożliwiło Larysie na pełne wypoczęcie mimo wygód. Przerywany sen, dodatkowo utrudniony przez donośne chrapanie kozaka, zepsuł cały humor. Z kolei Kazan - wręcz przeciwnie. Tryskał energią, dopóty nie przypomniał sobie o popołudniowym pogrzebie Pietrka.

W posiadłości zapachniało świeżym pieczywem. Ktoś zapukał do drzwi.
- Jej miłość Sylvia zaprasza na wspólne śniadanie. - odezwał się zza drzwi męski głos.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pią 17:43, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:20, 23 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

W takich sytuacjach jak dzisiaj, wiara w Taala i miłość do dzieci matki ziemi wystawiona była na bardzo ciężką próbę. Pomogło wyobrażenie, jak drób zmienia się w coś ładnie pachnącego. Ogarnął się, po czym zszedł do sali zorientować się nad menu.

Po śniadaniu udał się do Ratusza, spytać o Czyścicieli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:31, 23 Gru 2009    Temat postu:

Marcus

Był głodny, a jednocześnie świadomy, że szybko nie zje następnego posiłku. Nie chciał dorobić się kolejnej blizny obejmującej trzy czwarte twarzy. Teraz to on był zwierzyną i co gorsza, dbał jeszcze o czyjeś bezpieczeństwo.

Sprawdził jak się miewa jego stary płaszcz i przywdział go, jeżeli nie wzbudzał skojarzeń z rzeźnią. Rzucił dla barda swoje żelazne racje i nakreślił palcem krzyżyk na drzwiach. Może łowca bywał okrutny, ale polubił barda. Jego śmierć nie była rzeczą, która poprawiła by mu humor. No i oczywiście był teraz świetnym wabikiem na tych mętów.

Ku, zapewne, przerażeniu skazanego na śmierć barda wyszedł zostawiając całą broń w pokoju, karczmarzowi rzucił kolejne pięć szylingów. Spokojnie opuścił karczmę.

Wyszedł pierwszy raz od wielu lat bez swojego wiernego kapelusza, jeżeli pogoda nie sprzyjała założył kaptur. Idąc po placu kupieckim złapał bochenek chleba i nasączywszy go wodą z manierki, wkładał kawałek po kawałku do ust. Dawno tak się nie cieszył z tego, że poprzedniego dnia dużo wypił i dobrze zjadł.

Jego celem była dzielnica świątynna, a w niej przybytek poświęcony Sigmarowi. Starał się spędzić tam w ciszy i spokoju trochę czasu, dla odmiany nie wyciszać sumienia alkoholem, poprosić o błogosławieństwo na nadchodzące dni. I choć starał się ukryć to nawet przed samym sobą... chciał przygotować się swoją śmierć, która poprzedniego dnia była wyjątkowo blisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Śro 15:56, 23 Gru 2009    Temat postu:

Francois
Świat bywa okrutny dla dobrych ludzi. Nawet jeżeli niekiedy niesłusznie uważa się ich za dziwkarzy. A Francois po prostu lubił towarzystwo kobiet które zajmowały się jednym z najbardziej bezpośrednich zawodów świata.

Świat bywa okrutny również wtedy gdy zaburza swój odwieczny porządek. Gdy nagrodą za pomoc niewinnym jest perspektywa utraty głowy wskutek spotkania z dwuręcznym toporem. Lub gdy twój dzisiejszy obiad budzi cię rano niemiłosiernym wrzaskiem.

Ale w okrutnym świecie pojawiają się również przyjaciele, takie chwile podnoszą na duchu i przywracają nadzieję. Na przykład gdy znajomy łowca nagród podzieli się z tobą śniadaniem.

Zakończywszy filozoficzne rozkminy i ogarnąłwszy się bard postanowił opuścić pokój. Zszedł na parter w poszukiwaniu jakiejś ciekawej formy aktywności. Hazardu, możliwości wystąpienia czy może służebnej dziewki do złapania za tyłek. Ahh życie pełne jest możliwości...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
s.
Skrobię coś



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: daleko i nieprawda
Płeć: tits or GTFO

PostWysłany: Śro 16:25, 23 Gru 2009    Temat postu:

Larysa
Niechętnie otworzyła oczy. Dopiero niedawno zapadła w mocny sen. Usłyszała męski głos za drzwiami a zaraz później krzątanie się Kazana po pokoju. Stłumiła jęknięcie niechęci - nie miała najmniejszej ochoty ruszać się z łóżka. Powoli ogarniała ją niechęć do wszystkiego: nic do tej pory nie szło według planu. Prawie cała szlachta się od niej odwróciła, a jedyne oparcie ma w grupie nowo-poznanych typów wśród ciemnej gwiazdy. Jakby tego było mało, jej rodak oferuje całkiem pokaźną sumę za jej głowę. A propos Kislevu, martwiła się również o sytuacje w domu. Jakiekolwiek wiadomości dotarły by do niej z kilkutygodniowym opóźnieniem, o ile w ogóle. Kapitan również nie był za przyjaźnie nastawiony do młodej dziedziczki. Eh, lepiej być nie może.
- Kazanie, wyjdź do Pana i powiedź, iż zaraz się zjawie. Sam zaś zapytaj czy również jesteś mile widziany przy stole jaśnie panny. Jeśli nie, zakręć się gdzieś w okolicach kuchni. Oczywiście, nie życzę sobie żadnych wyskoków - nie rozpoczynając zdania od "witaj" dała jasny przekaz swojego nastroju.
Kiedy kozak wyszedł, mozolnie zwlekła się z łóżka. Obmyła się i wyjęła suknie z kufra. Zdała sobie sprawę, że w przyszłości może długo nie mieć styczności z jej delikatnym materiałem, a towarzystwo panny Sylvi jak najbardziej takiej prezencji wymaga. Dokończyła toaletę, użyła niewielkiej ilości perfum po czym wyszła z pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:23, 25 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Menu okazało się być nadzwyczaj bogate. Gorzej z faktyczną ofertą. Większość pozycji dziewka zbywała "nie ma". Ciężko stwierdzić, czy był to faktyczny brak, czy też kolejny przejaw rasizmu. Tak czy inaczej, gdy zobaczył bliżej niezidentyfikowane obiekty na talerzach sąsiadów, które stawiały opór przez sztućcami, a nawet rękami i zębami, szybko przeszła mu ochota na posiłek w tym lokalu. Może lepiej zjeść na mieście?

Marcus

Karczmarz podziękował za pieniądze i życzył miłego dnia, wyraźnie w myślach zastanawiając się, jak takiego awanturnika wpuścili nie tylko do miasta, ale jak też on sam się zgodził nocować.

Francois

Było zbyt wcześnie na jakiekolwiek rozrywki. Także ospałe dziewki nie wydawały się ciekawym obiektem macanek, a przynajmniej nie po poprzednich 'zdobyczach', które 'sprytnie' opłacił.

Xavier, Marcus

Bladym świtem miasto nie wydawało się wcale wymarłe. Przez bramę napływali już rolnicy, można powiedzieć, że wręcz w nadzwyczajnych ilościach. Ciągnęli wozy, drób w klatkach, zadziwiające zapasy warzyw i innych towarów. Po ulicach niósł się zapach świeżego pieczywa, które ku ich zdumieniu wrzucano do ogromnych wiklinowych koszy wzdłuż głównej ulicy. Nie tylko żebracy, ale i sami mieszkanie starali się je w miarę szybko opróżniać. Niewątpliwie nie było to zdarzenie normalne, gdyż przez poprzednie dni nie uświadczyli czegoś podobnego. Uwagę zwróciły rozwieszane nad główną ulicą transparenty 'Niech żyje Sigmar Młotodzierżca!', które z pewnością mało kto będzie w stanie odczytać, aczkolwiek symbole młota dawały do myślenia. Co prawda normalnych mieszkańców jeszcze brakło, ale sklepy już powoli się otwierały. W znajdującej się obok zajazdu świątyni Morra nie widać było żywej duszy, lecz gdy mijali targ, ten już obfitował ludźmi, i to bynajmniej nie kupcami ani klientami - był to zwyczajny ogonek ciągnący się od świątyni Sigmara pod zachodnim murem niemal do centrum miasta.

Marcus

Jego wiara została wystawiona na silną próbę. Czy starczy mu jej by odstać swoje w ogonku?

Xavier

Elf dostrzegł że pod ratuszem kłębiło się sporo ludzi, znaczna część z ochroniarzami. Dostrzegł wśród nich także niedoszłego samobójcę, Artura.
Gularin chyba nie miało zamiaru dzisiaj się wyspać, a urzędnicy - cieszyć się świętem. Kolejka do Radcy spraw mieszkańca liczyła około 20-30 osób, na czym korzystali portowi straganiarze z jedzeniem.

Larysa

Kazan skinął głowę i wyjrzał za drzwi.
- Jejmość Sylvia rzekła, iż kaprys gościa przeboleje, i może pan towarzyszyć przy stole. O ile potrafi pan jeść nieco lepiej niż na to wskazuje pański barbarzyński wygląd. To cytat rzecz jasna, proszę nie chować urazy.
- Nie mam w zwyczaju jej chować. Zawsze ukazuję, jak tylko mogę. - burknął Kazan z nutką nabytej etykiety.
- Jeśli państwo sobie tego życzą, mogę przygotować balę... Ale jejmość już czeka.
Kazan zamknął drzwi, co chyba jasno znaczyło, że odeszła mu ochota na pluskanie się. Również szybko się ogarnął, stwierdzając jedynie przed lustrem, że czerep mu zarósł. Zaiste, widać było milimetrowe włosy. Nie licząc nie uczesanych kępek innych włosów.

Podążając za zapachem dotarli do sali znajdującej się obok schodów, po lewej od wejścia. Dopiero teraz ujrzała mężczyznę, nieco schorowanego i w podeszłym wieku. Gdy zapraszał ich na śniadanie, widocznie utykał na prawą nogę, a także ukazał swój tik nerwowy w postaci nagłego mrugania oczami.

Za długim, suto zastawionym stołem siedziała Sylvia. Zmieniła suknię na nieco bardziej wytworną (chociaż też czarną) i, jak każda kobieta, obejrzała ciuchy swojego gościa. Stół uginał się pod ilością jedzenia - kilkoma rodzajami pieczywa, fantazyjnie ułożonymi warzywami, rybami, serami i wędlinami. Jedynym mankamentem wydawały się być nieco duszące kadzidełka.
- Częstujcie się. W końcu dziś świętujemy.
Wątpliwe czy przez złośliwość Sylvii, czy przez etykietę, przy talerzach widniały całe komplety sztućców. Krótki rzut oka na Kazana zdradził jego mało cenzuralne myśli.
- Jak się moim gościom spało w mych skromnych progach?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:04, 25 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Zignorował wysypywane pospólstwu pieczywo i poszedł do pobliskiej piekarni. Jeśli mieli coś upieczonego, na pewno klienci woleli darmowe niż kupne. A i pewnie jakość darmowego pozostawiała wiele do życzenia.

Zamachał do Grafa, przywitał się i zapytał:

- Cóż to za okazja? Mamy nowego najwyższego kapłana?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pią 21:06, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Nie 22:36, 27 Gru 2009    Temat postu:

Francois

Z braku laku wyszedł na zewnątrz. Postanowił nacieszyć się urokami miasta. Ruszył więc raźno w kierunku bogatszych dzielnic, bo w pozostałych można było conajwyżej uszkodzić powonienie. Raźnym krokiem przemierzał uliczki miasta, po drodze rozglądając się za jakimś interesującym go sklepem. Przydałby się jakiś nowy finezyjny kapelusz tak więc szyld "odzież zagraniczna" był wysoce pożądany. Ponadto nadal pamiętał los pewnego zabójcy który spotkał się ostatnio z prezentem z jego nowej zabawki. Problem polegał na tym ze mini-kusze pozostały po tym spotkaniu bez amunicji. Należało więc uzupełnić zapas, może dokupić jakiś pas amunicyjny? Tak rozmyślając poruszał się po mieście ostrożnie omijając wszelkie awantury i osobników poniżej metra pięćdziesiąt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:36, 27 Gru 2009    Temat postu:

Marcus


Kolejka go szczerze zaskoczyła, ale potrzebował chwili wyciszenia, więc zastanawiając się jaka może być okazja świętowania, cierpliwie czekał w ogonku uważając na swoje pieniądze. Oczywiście, starał się jak najdyskretniej rozglądać za wszelakimi ,,czujkami" Berika, ale robił to jak najdyskretniej. Ciągle miał nadzieje iż pozostaje nierozpoznany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:03, 15 Sty 2010    Temat postu:

Xavier

W piekarni drzwi były otwarte na oścież katując nozdrza i pusty żołądek zapachem. Piekarze krzątali się w środku jakby sam Khorne ich poganiał. Wsypywali szybko chleb do koszy by młody chłopak mógł je załadować na taczkę i wywieźć w miasto.
Słysząc pytanie o zakup, zajęty pracownik bez patrzenia rzucił za plecy:
- A co? Zatrute czy aż taki niewierzący?
Gdy się jednak obrócił i ujrzał elfa przeliczył coś pod nosem. Sięgnął po bochen, nie różniący się zupełnie niczym od reszty składu, i położył na ladzie.
- 5 pensów.

***
- Żarty się pana trzymają widzę. - uśmiechnął się po czym przybrał normalny wyraz twarzy - Aha, pan poważnie nie wie. Święto Sigmara mamy, przez najbliższe 2 tygodnie każdy dzień będzie osobnym świętem, po części z życia Sigmara, po części powiązanym z cesarstwem. Dzisiaj mamy Ostatnią Radość. Prawo nakazuje mieć dzisiaj wolne, więc kto się nie stawi w pracy, ten jest usprawiedliwiony. Wiadomo, że na targu wielki ruch, więc przeklinać będą ci kupcy, którzy albo sami muszą stać zamiast wynajmować swoich ludzi, albo muszą im płacić dwa razy tyle by nie brali wolnego. Codziennie wskazana modlitwa. Jutro dla przykładu mamy Spiritus Vivendi, co jakkolwiek się tłumaczy, jest dniem postu i modlitw. Tak czy inaczej, interesuje mnie na razie dzień dzisiejszy. W południe, a potem wieczorem na rynku organizowane będą atrakcje. Ja osobiście chcę przeznaczyć na aukcje moje konie, a pieniądze za nie oddać na świątynie. Tylko najpierw rzecz jasna, trzeba odstać swoje.

Francois

Było zbyt wcześnie na jakiekolwiek zakupy. W niektórych gospodarstwach dopiero teraz spóźnialskie koguty budziły tych, którzy myśleli iż przetrwali poranne pianie i będą w stanie pospać dłużej. Co prawda pojedyncze sklepy już się otwierały, jednak były to głównie spożywcze.

Na jego głowę o mało nie spadł jeden z chwalących imię Sigmara transparentów. Stojący na drabinie chłopak przeprosił barda, a sam zgarnął baty od nadzorującego go majstra.

Zapach świeżego pieczywa zdawał się nieść po całym mieście tłumiąc wszelkie inne zapachy. Nie było w tym w sumie nic dziwnego - prawie na każdym rogu stały kosze wypełnione bochenkami świeżego, czasem jeszcze ciepłego chleba.


Marcus

Kolejka praktycznie w ogóle się nie skracała, czego powodu szybko się dopatrzył - w świątyni nie było już praktycznie miejsca. Najwyraźniej wielebny doszedł do podobnego wniosku i wysłał młodszych w wierze braci, by oznajmili czekającym, iż ich cierpliwość zostanie nagrodzona. Miało to znaczyć tyle, że jak tylko skończy się msza, wielebny zaczeka aż wejdą kolejne owieczki i zostanie odprawiona druga.

Wspomnianych i wypatrywanych czujek nigdzie nie było. Najwyraźniej źli ludzie nie chadzali na poranne kazania.

Gdy tura się zmieniła, świątynia ponownie wypełniła się wiernymi po brzegi. Pomieszczenie było bogato zdobione i przestronne, a doskonałe oświetlenie i refleksy złota dodawały wrażenia potęgi. Uczucie mistycyzmu również nie odpuszczało, dopełniane przez idealną ciszę i tańczące w snopach światła drobinki kurzu.

Pokłońcie się przed Młotem, Ojcem Imperium, Niosącym Sprawiedliwość i Jego Boskością.

Głos zadudnił od każdej ściany i odruchowo każdy sam pochylił głowy.

Pokłońcie się przed Sigmarem Młotodzierżcą!

Starszy, acz w dobrym zdrowiu kapłan stanął przy ołtarzu prezentując się wszystkim. Idealnie biała szata podszywana złotymi nićmi i symbolem młota na piersi dodawała mu niebotycznej wręcz powagi w oczach wiernych. Jak każdy kapłan Sigmara, był człowiekiem potężnej budowy, toteż emanował nie tylko wiedzą i wiarą, ale także siłą.

Rozpoczęło się kazanie, które trwało blisko godzinę. Początkowo mówiło o życiu Opiekuna, później o grzechach, o wrogim chaosie, o godnym życiu. Później wielebny nawiązał do wydarzeń w mieście: o ataku na miasto, zniszczonej palisadzie, a także o mającym miejsce niedługo przybyciu niejakiego Salomona, człowieka bardzo głębokiego w wierze. Nawiązał także do fałszywych proroków, których należy ignorować, gdyż potępianie przysparza im takiego samego rozgłosu jak słuchanie, albo, uchroń Sigmarze, chwalenie. Na koniec przedstawił kilka informacji organizacyjnych, jak ta, że w dniu jutrzejszym odbędzie się wspólna msza razem z kapłanem Morra na rynku, nie zaś w świątyni. Przed wyjściem tłum przeczesali jeszcze młodsi bracia z tacami zbierając, o dziwo na odbudowę palisady, a nie na świątynie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:33, 16 Sty 2010    Temat postu:

Xavier

Kiwnął głową piekarzowi płacąc, po czym żując kęs, wyszedł w miasto.

Słuchał próbując zapamiętać jak najwięcej. - Może mógłbym w czymś pomóc? zagadnął uprzejmie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Sob 15:57, 16 Sty 2010    Temat postu:

Francois

Zniesmaczony sytuacją targową na mieście udał się wraz z tłumem w kierunku targu. Gdy sklepy są zamknięte oznacza to ze coś się dzieje, szczególnie gdy mamy święta Sigmara na co wskazywały transparenty. A gdy w mieście coś się dzieje, dzieje się najpewniej na rynku.

Zanurzając się w ludzki tłum pilnował uważnie sakiewki, dobrze wiedział jak łatwo komuś coś podwędzić w takiej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:07, 19 Sty 2010    Temat postu:

Marcus

Postanowił wrócić do pokoju, przygotować wszelką broń i pancerze. Po drodze nie rozglądał się za śledzącymi osobami. Kiedy dostrzegł, że barda nie ma, nawet się nie zdziwił, ale brak śladów walki sugerował, że bard dobrowolnie opuścił mieszkanie. łowca zasłonił tylko okna i zaczął czyścić swój ekwipunek. Jego szczęka ciągle nie nadawała się do użytku, więc nie mógł praktycznie nic załatwić.

Ale jutro miał się zacząć prawdziwy ruch. I poważna praca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
s.
Skrobię coś



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: daleko i nieprawda
Płeć: tits or GTFO

PostWysłany: Sob 14:42, 23 Sty 2010    Temat postu:

Larysa
Spokojnym i dostojnym krokiem siadła przy wskazanym miejscu.
- Dziękujemy, spało nam się dobrze, adekwatnie do naszej niepewnej sytuacji - nakładając jedzenie starała się dawać dyskretne znaku Kazanowi, który spośród sztućców ma wybrać. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, iż posiłek w tak nienaturalnej atmosferze będzie dla niego niczym innym tylko męczarnią.
- Świętujemy? - zapytała ciekawie - Przepraszam, niestety moja wiedza a propos tutejszych świąt jest nikła

- Och, zapomniałam wczoraj o tym pannie wspomnieć. Spotkałam Xaviera, który poprosił mnie o przekazanie najserdeczniejszych pozdrowień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:06, 24 Sty 2010    Temat postu:

Xavier

Artur parsknął głośno.
- Waszmość chce mnie jeszcze pomagać? O nie, co to to nie. Już mi pan nad wyraz pomógł, dzięki niemu przecież jeszcze w ogóle żyję. Jedyne jak się mogę odwdzięczyć, to zaproponować gościnę u siebie. Będzie pan moim honorowym gościem, i jeśli nie ma pan nic przeciwko, to zapraszam pana na aukcję. Jak tylko ustalę formalności w ratuszu, przyślę posłańca. Zgadza się pan, panie Xavier?

Francois

Tłum na rynku stanowił w większości ogonek, lecz kupcy szybko zwęszyli okazję i czym prędzej zaczęli otwierać stoiska. Tyczyło to przeważnie straganów z jedzeniem, przekąskami oraz rzeszą pamiątek i figurek woskowych bądź drewnianych przedstawiających młoty lub wojowników dzierżących owe bronie. Błądząc w tłumie, Francois zupełnym przypadkiem trafił na stoisko trapera, u którego jakiś czas wcześniej sprzedawali swoje łupy.
W tle, poza tłumem dostrzegł wędrującego krasnoluda. Ku swojej radości zauważył jednak, iż szedł on nie w jego kierunku, a w stronę dzielnicy arystokracji. Oczywiście, maszerował raźno z całą swoją obstawą.

Marcus

Gdy zajmował swoimi tobołkami, rozległo się pukanie do drzwi.
- Hop hop? - spytała kobieta zza drzwi. Głos był ponad przeciętnie magnetyzujący, jednak zupełnie nieznany. Aż się prosiło uchylić i zobaczyć jak wygląda.

Larysa

Kazan co chwila zerkał czym posługuje się jego pani i dokładnie kopiował ruchy. Aby się dodatkowo nie wygłupić, wybierał też te same potrawy.
- Cóż, faktycznie. Nie każdy ma czas dogłębnie zgłębiać historię obcego państwa jak ja. Nie szkodzi, przywykłam.
Szlachcianka nałożyła sobie na talerz jakby dla zasady, skubiąc powolutku tę małą porcję.
- Nie zanudzając panny historią, od dzisiaj przez dwa tygodnie ciemna masa będzie chodzić na czworaka i wzywać imię kogoś, kogo uważają za obrońcę swego kraju. I będą przy tym przekonani, że jak wszyscy widzą ich w świątyni, to Sigmar także. A jak tylko z niej wyjdą, to wrócą do swoich robótek z których ledwie się wyspowiadali. Tak czy inaczej, urzędnicy będą wszystkich przeklinać, przyjadą cudzoziemcy z atrakcjami, będą festiwale i pijaństwo do nieprzytomności. A szlachta niczym nie różnić się będzie ot plebsu, ot co.
Ciężko w danej chwili powiedzieć czy to Kazan się tak głośno uśmiechnął, czy jedynie mlasnął.
Słysząc pozdrowienia jedynie skinęła głową a przez twarz przeleciał nikły uśmieszek. Chciała już coś powiedzieć, lecz przerwał jej lokaj.
- Przepraszam najmocniej, ale kolejni goście przybyli. Wpuścić? Nie wyglądają na zbyt... cywilizowanych.
Sylvia lekko kaszlnęła więc jedynie dłonią pokazała by weszli.
- Uprzejmie przepraszam, lecz to sprawa nie cierpiąca zwłoki. Za chwilkę wrócę.

Kazan posłał za nią podejrzliwe spojrzenie i natychmiast począł strzyc uszami.
- Witam cię Zigranie, Tumbsie i Harkanie. Czyżbyście się zdecydowali na moją propozycję? - doszedł ich cichy, lecz słyszalny głos Sylvii z holu.
- Tak, tak, tak... Bez tych formalności. Gdzie, za ile, jakie ryzyko. - wyraził swe myśli niski, chropowaty głos. Miała go okazję już słyszeć. Larysa nawet wiedziała kto to był - karłowaty koszmar barda.
- Będziesz miał szansę zmyć swą hańbę.
Nastała chwila ciszy.
- Co mnie czeka?
- Zacznijmy inaczej... Studiowałam wiele ksiąg, wiele... takich, których dzisiaj się nie znajdzie. Wiesz, że jestem poszukiwaczką wiedzy.
- Sranie i strata życia.
- Możliwe, ale bez takich jak ja ryby byś łapał dalej gołymi rękoma i jadł surowe mięso.
- On dalej i tak nie poszedł... - zaśmiał się ktoś trzeci co krasnolud skwitował krótkim 'morda psy'.
- Tak czy inaczej, potrzebny jesteś mi do poszerzenia wiedzy. Podejdź. Według różnych źródeł... - głos stał się już zbyt cichy by dalej podsłuchiwać, prawdopodobnie grupa znalazła się w innym pomieszczeniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 14:06, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Życie na trakcie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin