Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rozdział 2: Zderzenie światów
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Życie na trakcie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:17, 07 Gru 2009    Temat postu: Rozdział 2: Zderzenie światów

[SOUNDTRACK]

W poprzednim odcinku:

- Będą czekać na gońca udając mytników, pół dnia stąd. Nagroda kolejne pół dnia stamtąd, w jakimś mieście Gularin. - bard Francois szybko streścił zebrane informacje łowcy nagród, Marcusowi.
Zlecenie wydawało się proste. Duży zysk, kilku rabusiów, przywódca żywcem. Banał.

***

- To zasadzka! - wrzasnął spanikowany bandzior, gdy elf nieopatrznie wszedł w jego zamaskowaną miejscówkę. Xavier wydawał się równie zaskoczony co robiący pierwotną zasadzkę "mytnik".

***

- Błagam, mam rodzinę! - wrzeszczał jedyny pozostawiony przy życiu bandzior. Dzwonił niemiłosiernie kajdanami.
Westchnęli i puścili.

***

- Córko, to dla mnie ciężka decyzja. - zaczął ojciec Laryssy, gdy dworek powoli wracał do normy po najeździe najemników.
- Ciebie to pewnie uraduje, ale mimo wszystko chciałem tego uniknąć. Opuścisz dwór. Dla swojego dobra. Ale w zamian zrobisz coś dla mnie.

***

Widok witający trójkę łowców nagród nie był tym wymarzonym. Owszem, miasto wyglądało okazale: strzeliste świątynie, brukowana główna ulica, zadziwiająca wręcz czystość... ale nie to było dziwne. Południowa brama, którą wjeżdżali, była niemal zupełnie zniszczona, mur obronny świecił dziurami niczym szczęka starego żebraka, zaś palisada - niemal doszczętnie spalona.
"Atak zwierzołaków" jak to oznajmił im strażnik oraz kilka później napotkanych osób. Cóż, las Darkwald, potocznie zwany Lasem Śmierci, od ostatniej inwazji Chaosu stanowił niezniszczalny przyczułek sił Zła.

***

Dzyń, dzyń, dzyń...
- Chłopcy, co wy tam macie? - zagadnęła ciekawsko Larysa, gdy jej trzej ochroniarze najostrożniej jak tylko mogli wnosili dzwoniące skrzynie na pokład statku. Kazan, Pietrek i Jurij natychmiast zrobili spłoszone miny. Desperacka ucieczka i chowanie bagażu po pokładzie zakończyła się sukcesem.
Rozpijanie zawartości - również.

***

Sierżant Colon zmarszczył doświadczoną życiem twarz na widok lądujących mu na biurku głów.
- Dobra, co tylko chcecie, ale zabierz mi to stąd!
Rzucił zapłatę na stół.

***

- Jurij nie żyje! - wrzasnął Kazan.
- Śmierć na pokładzie! - wrzeszczeli żeglarze - Wszystko przez babę!

***

- Kim ty w ogóle, kurwa, jesteś, pedziu? - Kan stał nad elfem, najwyraźniej szukając zwady.
- Zostaw go. - powiedzieli chórkiem Izak, Francois i Marcus.
- Nie będzie mi tu jakiś pedzio się stawiać. Co to ma, kurwa, być?!
- Zostaw go. - powtórzył łowca nagród - On należy do mnie.

***

- Możesz się ubrać. Nie jesteś podejrzany. - zakomenderował młody kapitan w otoczeniu całej swojej załogi do stojącego nago Kazana.
- Teraz twoja kolej. - wskazał na kislevską szlachciankę. - Na co czekasz? Władza twego ojca tu nie sięga.

***

Oczko odstawił butelkę na stół i spojrzał w ścianę. Wszyscy zamarli patrząc na to co się stało, wliczając w to psa. W zapadłej ciszy słychać było buszujące w drewnie korniki.
- Masz rację. - powiedział starzec do elfa, po czym wstał i wyszedł.
Szok utrzymywał się jeszcze przez chwilę.

***

Zapach portu nie był niczym nowym, ale widok - i owszem. Brud, żebracy, kaleki, dziwki, wytatuowani marynarze, zgarbione kobiety ciągnące wózki i zbierające śmieci z rynsztoków. Młodej szlachciance nie mieściło się to w głowie. Jak tak można żyć?! To nie było to, o czym pisali w kislevskich romansach.
Zupełnie nie to.

***

- Hihihihi... chrum. - zaśmiała się wieprzowo dziweczka z jednego ze sprośnych żartów elfa. O dziwo nie przeszkadzała jej jego rasa. Przecież był taki słooodki...
- A zagraj coś z moich... hep!... stron. - rzekł Kan wieszając się ramieniem na Francois. - No nie mów blondasku, że nie znasz. No nie mów... bo ci pierdolnę...

***

- W imieniu rodu von Wolnow... - zaczął rzecznik rodu. Kirył był niebywale rachitycznej budowy, przez co ubrany w zdobne szaty przypominał bardziej wieszak, niż człowieka. - ... chciałbym złożyć tę o to propozycję...
- I jak? - zagadnęła Larysa, gdy jej negocjator dobił targu.
- Ponad półtora tysiąca koron nieoczekiwanego zysku.

***

- Nie interesuje mnie tyle kwestia dilera, co samego producenta albo kilku. - zaczął rozparty na krześle Colon.
- I dla odmiany, mieszkańcy liczą, że będzie żywy. Tak, dla odmiany. Zapłacą około 150zk...
- Otrzymam jakiś immunitet? - łowca przerwał wywód konkretnym pytaniem.
- Musiałbym porozmawiać z kapitanem Vimesem... Ale da się to zrobić.

***

- Nie wiedziałem, że zaszczyci nasze miasto ambasador Kislevu! - zagadnął zdrowo odżywiony i dobrze odziany jegomość w wieku uznawanym za średni.
- Ah, gdzie me maniery! Jestem Heinrich Kuzob. Jestem burmistrzem tegoż oto miasta - rozłożył ręce jakby chciał objąć cały świat.
- Larysa von Wolnow i moi towarzysze. - wskazała Kazana i Pietrka. - Nie jestem ambasadorką... A jedynie reprezentuję interesy rodu.
- Ah! - wypowiedział to niezwykle pompatycznie, ale jakże zgodnie z salonowym konwenansem - Znam, znam ojca! Najuczciwszy kupiec jakiego tylko znam! Nie wybaczyłbym sobie, jeśli by pani...
- Panna.
- Przepraszam najmocniej! Nie wybaczyłbym sobie, gdyby panna nie dołączyła do nas podczas małego bankietu. Jeśli pani... panna, tylko może oczywiście, na co nalegam.

***

Pchnięty przez łowcę diler otworzył drzwi mieszkania własną twarzą. Jego czterej ochroniarze, pojawiający się niemal znikąd, rzucili się do ataku.
Bard wyczuł coś w powietrzu. Szósty zmysł podpowiadał mu, że coś jest nie tak. Ruszył śladami łowcy.

***

- Masz jakiś dar od losu... Albo go dopiero otrzymasz... - rzekła Sylvia czytając z dłoni Xaviera.
- Może zechciałaby pani mi jednak towarzyszyć przy obiedzie?
- Już raz odmówiłam. Nie lubię bezczelnych mężczyzn... ale, wieczorem to co innego. Na razie odmawiam.

***

- Panienko! Panienko! - krzyknęło coś piskliwym głosikiem - Panna Larysa, prawda?
- Słucham cię, dziecko?
- Nie jestem dzieckiem! Jestem niziołkiem! - oburzył się malec.
Oczy szlachcianki zrobiły się wielkie jak spodki. O niziołkach jedynie czytała w bajkach, a jeden właśnie stał przed nią.
- Pan Kirył prosił przekazać, że rzeczy panienki zostały przeniesione do Zielonej Podkowy.

***

Przypalony diler z bełtem kuszy w klatce piersiowej harczał. Ale wypowiedział, prawdopodobnie znaczące słowa.
- Już... nie żyjesz, psie... Berik cię... zajebie.
- Twoja kolej. - łowca przeszedł do ostatniego żywego z napastników. -Hasło.
- Nie znam!
- W takim razie nie jesteś mi potrzebny.
- Czekaj, znam! Przypomniałem sobie!
Bard przewrócił oczami.
- Znaczy, znam kogoś, kto zna. On miał dziewczynę. Dziwkę. Wszystko jej mówił.
- Gdzie ją znajdę? - szorstki głos bardziej przerażał niż wcześniejsza rzeź.
- W Czarnej Kotwicy... ma charakterystyczny śmiech...
Spojrzeli po sobie.
- Taki chrumkający. Nazywa się Lanny.
- Dziękuję.
Ciężko powiedzieć, czy napastnik to usłyszał nim miecz przebił mu serce na wylot.

***

Widok niziołka był niczym w porównaniu z tym co teraz zobaczyła. A była to wielka masa mięśni, około 2 metrów wzrostu i obwodu z wystającymi kłami i małymi oczkami. Stała przed drzwiami pokoju burmistrza z założonymi rękami i zwyczajnie się na nią patrzyła.
- To Oli, mój ochroniarz. Przywitaj się Oli.
Ogr wydał mruknięcie tak niskie, aż poczuli w brzuchach. Sumiaste wąsy Kazana schowały się nerwowo w ustach właściciela.
Burmistrz uchylił drzwi, gdzie siedziało już kilka osób.
- Pani pozwoli... Panienka, przepraszam. Nie mogę jakoś zrozumieć, że jeszcze nie pani... Tak więc, kobiety najpierw. Ta nad wyraz inteligentna kobieta, o nienagannej urodzie, aczkolwiek niezbyt dobrej, zupełnie bez powodu, opinii, to panna Sylvia.
- Khe.. khe.. Wiedźma.. khe.. - skomentował jegomość na końcu stołu.
Ubrana na czarno, z bardzo dużą warstwą trupio bladego pudru skinęła głową, nie reagując na docinek.
- Siedząca obok niego pani z mężem to Helena i Klaus Ribbens.
Wymienieni skinęli głowami.
- Oboje pochodzą z bardzo wpływowego rodu kupców i szlachciców, można rzecz, że to dzięki nim miasto się utrzymuje. Projekt oczyszczania miasta, infrastruktura, kontrakty handlowe... Praktycznie to rodzina Ribbensów trzyma miasto w garści.
- Przesadzasz. - przerwał Klaus - Jestem jedynie naczelnym kupcem gildii właścicielem tutejszej filii banku imperialnego.
- Jedynie. - parsknął burmistrz - Ten wielce dostojny mężczyzna w napierśniku z herbem miasta i pelerynie, to pan Haren Dan. Nasz szef straży miejskiej. Ten obok, nieco młodszy acz podobnie odziany to kapitan Vimes, prawa ręka Dana, mimo iż siedzi po lewej.
Wspomniani pozwolili sobie jedynie na suche skinienia siedząc w zupełnym milczeniu ze splecionymi palcami na blatach jak klony. Nie licząc różnic w wieku.
- Ostatni gość - wskazał na złośliwca - to Artur van Graan. Szanowany i respektowany szlachcic...
- Daruj konwenanse. - uciął i jako jedyny wstał całując w rękę - Taki ze mnie szlachcic jak z koziej dupy gwizdek.
- Widać. - rzuciła bez jakiegokolwiek zabarwienia sarkazmu Sylvia.
Zapadła niezręczna cisza.
- Cóż, pochodzę z mianowanego rodu. To znaczy, mój ojciec nie był, a stał się szlachcicem. Ja jedynie odziedziczyłem mianowany tytuł.

***

- Trzy złote korony. - rzekł Xavier targując cenę.
Krasnoludzki kowal odłożył młot i zmierzył wzrokiem elfa.
- Albo bierzesz, albo wypierdalasz. Wyszedł, kurwa, z lasu i pan na włościach. Nie podoba się? Nikt ci kupować nie każe.

***

Pietrek wyszedł jako pierwszy i to go zgubiło. Drzwi zdążyły się za nim zamknąć, a gdy ponownie otworzył je Kazan z Larysą, zobaczyli swojego kompana z falą krwi broczącą z klatki piersiowej. W tłumie przed ratuszem zapanowała panika.
Larysa wyrwała się do przodu, jednak Kazan natychmiast wepchnął ją z powrotem do budynku.
- To przynęta!

***

- Panie Marcusie, oto pański immunitet. Osobiście podpisany przez kapitana Vimesa. A, jeśli mógłbym mieć małą prośbę. Znacie niejakiego Izaka? Mam pewne podejrzenia. Otóż, człowiek o podobnym imieniu czy też pseudonimie grasował pewien czas temu w Marienburgu. Postarajcie się znaleźć na niego dowodu. Lub, że to nie on.

***

Siedzący mężczyzna o mlecznych włosach wraz ze swoją towarzyszką, znani grupie jako Thazz i Ana, przywołali elfa ręką.
- Słuchaj, une petite aide... Staraj się unikać Izaka i tego wielkiego. C'est sont les problemes seulement.

***

- Jesteśmy prawie pewni, że to sztylet... ale ostrożności nigdy nie zawadzi. Postaram się jak najszybciej doręczyć raport sekcji.
Kapitan Vimes wyglądał na rzeczywiście przejętego. Morderstwo przy samym ratuszu, mogące być zamachem na szlachciankę innego mocarstwa...
- Ma pani jakichś wrogów?
- Chyba nawet wiem kogo.

***

- Odejdź. I tak mnie nie powstrzymasz.
A jednak powstrzymał. Mimo śmierci kilku przyjaciół, wypadku córki i zaginięciu drugiej, choroby żony szlachcic o imieniu Artur van Graan przekonał się jednak, że warto żyć. Chociaż o jeden dzień dłużej.
Przynajmniej tak twierdził elf.

***

- Chłopcy, miałbym dla was zlecenie. Kozajecz. Człowiek, który nad wyraz mi utrudnia interesy. Drobna przeszkoda i pyk. Straty. Niech on pozna smak straty. Najlepiej swojego życia. Jest za niego nagroda, a wy jesteście łowcami nagród, prawda?

***

Ubrana w czarną togę postać ze złotym amuletem kruka skłoniła się nisko.
- Boleję nad twą stratą, dziecko, jak i ty bolejesz. Pozwól jednak zmarłemu zapewnić godziwe pożegnanie z tym światem. Takie, na jakie zasłużył. Jestem brat Olivus, kapłan Morra. Przyjdź do mej świątyni, jak tylko sprawa jego śmierci zostanie wyjaśniona. Bądź pozdrowiona dziecko i niech Morr wypełni cię łaską po stracie.



#######################################

- Dajcie mi znać, jak tylko się zdecydujecie. Moja propozycja jest ciągle otwarta.
Izak wstał i samym spojrzeniem nakazał to samo Kanowi.
- My musimy coś jeszcze załatwić. Interesy, rzecz jasna.
Ruszyli w stronę drzwi, zostawiając w karczmie kilku marynarzy, Thazza, Anę i łowców nagród.
Wiatr wzmagał się za oknem, aż trzeszczały futryny okien.
- Kurwa, na sztorm będzie. - mruknął jeden z żeglarzy i wychylił głębszego.
Biało-brązowy pies, o dziwo, ożywiał się gdy Francois witał w progach, a nawet siadał opierając się grzbietem o jego nogę licząc na poczęstunek.
Drzwi uchyliły się wpuszczając wiatr i znanych już grupie trubadurów, którzy powitali barda pogardliwym spojrzeniem i zaczęli rozstawiać instrumenty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pon 22:24, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:58, 07 Gru 2009    Temat postu:

Marcus

Przetarł nową bliznę i musiał przyznać- dał się zaskoczyć. Od dawna nie spotkał tak dobrego przeciwnika, a ten był tylko ochroniarzem.
Cyngle na pewno będą skuteczniejsi. I to szczerze go martwiło.
Gdy mógł sięgnąć po wódkę, nie zawahał się, ale tylko się wstawił. Lepiej mu się myślało gdy nie był paranoikiem.
Odezwał się dopiero po drugim kielonku:
-Francois, Twoja kolej, wystarczy ze zdobędziesz hasło. Dziś będzie ostatnia noc kiedy będziemy spali spokojnie. Skorzystaj z niej dobrze.- Zagryzł. Czasami nie lubił swojej pracy, a nawet on nie spodziewał się, że typ będzie tak wierzgać i wyć. Kielonek i zagrycha. Potem zaczął spokojnie podśpiewywać.
Jeżeli jakaś dziewczyna była interesująca, nie miał nic przeciwko oderwaniu się od pracy. Poza tym, był trochę obolały po burdzie w slumsach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beowulf dnia Pon 22:06, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Wto 1:09, 08 Gru 2009    Temat postu:

Francois
Patrzył z politowaniem na te imitacje bardów które przyszły grać w jego miejsce. Eh przydałoby się tu trochę wyższej kultury.
-Jasne, ta madame jest już moja. Przy odrobinie szczęścia jeszcze dziś będziemy mieć to hasło.-
Wyszukał swój cel wzrokiem i kiedy tylko nadarzyła się okazja zaczął jej szeptać do ucha:
-Belle madame jestem dziś cały twój, Moje wiersze dusza i wena czekają tylko na twoje skinienie. Twa uroda mnie urzekła, perlisty śmiech śni się po nocach. Uratuj mnie, rozpal w ogień żar mojej duszy, błagam cię Mon Cher miej litość itp. itd. - To właśnie lubił gdy zarabiał łącząc przyjemne z pożytecznym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:01, 08 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Nie miał najmniejszej ochoty spędzać wieczoru z ludźmi, którzy za rozrywkę uważają miotanie obelg i cięzkich przedmiotów w inne osoby. Zwłaszcza w jego osobę.

Spytał się Burta upewniwszy, że nikt nie podsłucha, szeptem: - gdzie w tym mieście gra się duże stawki, dla rozrywki? Interesowały go przede wszystkim ruletka oraz kości.

Wysłuchawszy zarazem od dwóch swych 'towarzyszy' strzeszczenia ostatnich wydarzeńi zleceń, udał się konno do dobrego zajazdu, który zauważył wcześniej podczas wycieczki na miasto. Interesowały go ceny noclegów i możliwość zostawienia bez opieki dobytku, w tym i czworonożnego towarzysza.

Zanim zaczęło się ściemniać, z ciekawości udał się do rezydencji osobnika, z którym koło południa rozmawiał na skarpie. Jedynie rzucić okiem na tę okolicę. Jeśli zostało nieco czasu przed zmrokiem, zrobił rundkę koło zniszczonej palisady oceniając, czym została niszczona.

W wolnej chwili zbierał do skórzanego woreczka ostre, drobne kamienie lub kawałki żelastwa (np. śrub, czy gwoździ) znalezione po drodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:04, 09 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Burt zastanowił się chwileczkę. Spojrzał w zamyśleniu na psa, ten niemo odpowiedział.
- Myślę, że Pod Zieloną Podkową możesz pan spróbować. Normalny zajazd, ale mają też osobne miejsce dla hazardzistów. Tylko nie wpuszczają byle kogo... trzeba śmierdzieć forsą. Podobnie w Złotym Antałku, tyle, że to tylko restauracja akurat.

Gdy zmierzał do wyjścia, zauważył przez okno siedzącą na przęśle wronę, ewidentnie wpatrującą się w niego. Nie przeszkadzał jej ani brud na szybie, koń ruszający przywiązanymi lejcami, a nawet rozpoczynający się deszcz. Definitywnie wpatrywała się w elfa. A może to tylko przywidzenie? Gdy tylko otworzył drzwi, ptak odleciał spłoszony jak normalne zwierzę.

W kwestii zbierania dobrym miejscem wydawała się budowa przy palisadzie, do której miał też się udać. Miał, gdyż nadzwyczajny zbieg okoliczności przeszkodził mu kontynuowaniu planu.

Zaraz po wejściu po schodkach prowadzących z portu na główną ulicę zauważył tajemniczą szlachciankę, z którą był teoretycznie umówiony. Kobieta szła przed siebie odwrócona tyłem do elfa. Po kilku krokach rzuciła przez lewe ramię spojrzenie, niby niedbałe, jednak... tak. Zauważył to. Nie było to spojrzenie "kto tam?" czy przypadkowe zerknięcie. Sylvia upewniła się, czy aby się "nie pomyliła" i elf idzie za nią.

Duet M & F

Do karczmy jak na zawołanie wtoczyły się cztery kobiety lekkich obyczajów, które mieli okazję poznać zeszłego wieczora, a przynajmniej kojarzyć z twarzy. Na przedzie szła pulchniejsza Betany, ulubienica tych co więcej wypili i mieli zwyczaj nazywać ją Chabetą. Zaraz za nią przyszła wielbicielka bardowych pieśni tudzież wczorajsza zdobycz jednego spośród nich, Elein. Animuszu dodawał fakt, iż dziewczyna do najtańszych nie należała.
Za pierwszą parą obecność poszukiwanej zdradzało charakterystyczne chrumknięcie.
- Ajaj, ale padać zaczyna... Kto mi ciuszki wysuszy? Hihihi... chrum.
Korowód zamykała inna pulchna, której imienia nie znał chyba nikt z obecnych, a przynajmniej nie kwapił się do poznania.

Słysząc słowa barda Lanny otworzyła swoje usteczka, ciężko stwierdzić czy w zdziwieniu, czy w wyniku zawodowego skrzywienia.
- Perlisty? Hihihi... chrum... chrum... chrum... - dziewczyna dostała najwyraźniej głupawki z zawstydzenia, a wszyscy poczęli się zastanawiać co to za perły ten znawca świata widział.
- Hej hej, ładnie to tak zmieniać kobietę z wieczorka na wieczór? - odezwała się Elein podpierając się pod boki. Ciężko stwierdzić czy dziwka żartowała, czy odezwała się w niej urażona kobieta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:19, 09 Gru 2009    Temat postu:

Marcus

Kobiety lubiły w najodpowiedniejszej chwili przypominać sobie o swoich potrzebach w stylu byciu kochaną. Spodziewał się, że bard raczej sobie poradzi w tej sytuacji, ale na wszelki wypadek, skupił na nim wzrok i czekał na jakiś znak.
W końcu, działali jako zespół.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beowulf dnia Śro 0:19, 09 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:42, 09 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Wzruszył ramionami i 'przypadkiem' szedł za znajomą. Zastanawiało go, po jaką cholerę wysłała wronę, żeby go śledziła?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Śro 0:48, 09 Gru 2009    Temat postu:

Francois

Jasny szlag by to trafił- pomyślał bard. Dał znak przyjacielowi że postara się załatwić to sam.
Jak widzisz słońce jestem rozchwytywanym towarem. Poczkekaj chwilkę - po czym odciągnął lekkim ruchem ramienia Elein na bok.
Dotknął palcami jej policzka, następne przybliżył twarz i lekko dotykając opuszkami szyi szepnął : Piękna Elein przecież dobrze wiesz że jesteś najlepszym towarem w całym tym przegniłym mieście. Pozwól mi załatwić moje sprawy a gwarantuję ci że tej nocy nie zapomnisz do końca życia. I zrobimy to zgodnie z regułami twojej gry.
To mówiąc wsunął jej dyskretnie za dekolt złota monetę, po czym powrócił do Lanny i swej przerwanej misji. Powoli acz dobitnie i nieubłaganie przebijał się przez tamy konwenansów w celu odkrycia interesujących go informacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 1:06, 09 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Sylvia przystanęła. Jej wygląd nie różnił się niczym, za wyjątkiem dodatkowego z onyksowymi ozdobnikami.
- Ignorancja konwenansów w pańskim wykonaniu urąga każdej niewieście, a zwłaszcza szlachciance. - rzekła idealnie bezbarwnym głosem i kamienną twarzą pozbawioną najmniejszych śladów emocji - A jeśli nie wiem pan czymże zasłużył na naganę, to niech jedynie przyjmie do wiadomości, iż teraz raczenie się pańskim towarzystwem uznać się winno za akt łaski.
Zrobiła pauzę, jakby na odpowiedź lub akt skruchy, lecz salonowa wprawa to uniemożliwiła. Odezwała się ponownie, gdy jakikolwiek rozmówca próbowałby właśnie wydobyć z siebie głos.
- Mniemam, że zaplanował pan wieczór i unikniemy jakichś plebejskich rozrywek? Czy ponownie urazi pan moją godność swą niekompetencją? O morowe powietrze i zdychające krowy już mnie posądzono, a chyba nie chce się pan znaleźć na tej liście?
O dziwo, uśmiechnęła się. Pudrowa maska przybrała kształt serdecznego uśmiechu. Szczerego.

Karczma
Eleine nie zwróciła uwagi na pieniądz, albo przynajmniej tak świetnie udawała.
- Pomyślimy, zobaczymy. Ale zdobyczą się nie lubię dzielić z dziećmi.
Zmrużyła oczy wyzywająco w stronę Lanny.

Młoda nawijała jak katarynka. A to kotkach jakie miała, a to o żebraku, który znalazł złoty pierścionek szlachcianki za co go skazano, a to o przystojnym kapitanie jednego z okrętów, a to jeszcze o tym jak jeden z braci w świątyni próbował się do niej dobierać, gdy przyszła na naukę czytania. Gadała o wszystkim, wszystko było ciekawe. Ale nic konkretnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 1:13, 09 Gru 2009    Temat postu:

Marcus

Widząc, że Francis poradził sobie z kłopotami, wrócił do obserwacji karczmy. Zainteresował się nową dziewczyną, która jakoś nie pasowała do zawodu, po czym wrócił do jedzenia. Starał się nie wstawić i w miarę kontrolować otoczenie.
Jeżeli wszystko było w porządku, łyknął kolejnego kielonka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Śro 1:19, 09 Gru 2009    Temat postu:

Francois

Zniecierpliwiony sytuacją zaczął przyciskać dziewczynę.
- Posłuchaj, a nie kojarzysz może pewnego gościa który zajmował się hmm dystrybucją? Otóz mam mu do przekazania paczkę ale za nic nie mogę sobie przypomnieć hasła, wiesz takiego odzewu. A nie chciałabyś chyba żeby mnie zaszlachtował przez taką głupią pomyłkę? . To mówiąc uśmiechnął się promiennie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:30, 09 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Zalanie potokiem elokwencji z pewnością wstrzymałoby niedoświadczonego mlodzika, jednak psionik do takich z pewnością nie należał. Uśmiechnął się krzywo, wysłuchując strofowania. Zeskoczył zwinnie z konia i ujął wyciągniętą dłoń, lekko całując z ukłonem wysoko wzniesioną dłoń Sylvii.

- O wybaczenie ani przebaczenie prosić nie zamierzam, gdyż tacy mężczyźni zapewne panią mierzią. Niemniej pozwolę sobię zauważyć, że Waszej Ekscelencji (wypowiadając te słowa przesadnie pompatycznie i z głębokim ukłonem) przywitać z należną atencją zwyczajnie nie zdążyłem. Wyszczerzył swe białe zęby.
- Niebywałe jest dla mnie, jakkolwiek perfidny los potrafi zniweczyć najbardziej wzniosłe plany. Rozumie wszak szlachetna pani, iż jestem wędrowcem dopiero, co do miasta przybyłym, tedy niebywałym.

Pogładził chrapy wierzchowca, patrząc się w oczy zwierzęcia.
Obrócił się z powrotem do kobiety i westchnął, uśmiechając się.

- Dlategóż w chwili obecnej mogę jedynie uniżenie suplikować o towarzyszenie mi w przechadzce na klify, gdyż żywioł zachodzącego słońca, gasnącego w morskiej wodzie jest doprawdy jedyną pani godną rozrywką. Szkoda jedynie, że Taal odmówił nam ku temu okoliczności. Wystawił dłoń, lapiąc pojedyncze krople. - Jednak w pani towarzystwie gotów jestem spędzić czas obok Kana, jeśli będzie to jej wolą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 1:39, 09 Gru 2009    Temat postu:

Duet

- Galena? - spytała dla potwierdzenia. Bard nie był pewien czy imię mu cokolwiek mówi - To mój chłopak. No mówił mi coś... czekaj jak to szło... Kurczę, nie przypomnę sobie... To było jakoś... Hmmm...
Zamyśliła się i postukała pazurkami w blat.
- Chyba "tortura"... "toruta?.. Nie, nie ma takiego słowa... Kojarzy mi się, że jakoś podobnie...
Prychnęła w złości.
- Nie pamiętam słowa. Ale to było coś z czymś po czym się chodzi. Tłumaczył mi to słowo.

Xavier

Uśmiech zagościł na jej twarzy na dłużej.
- A jednak się myliłam co do pańskiej osoby. Ale przepraszać nie będę. I nie komplementuję pana.
Na wzmiankę o pogodzie spojrzała w niebo.
- Wypogodzi się.

Koń zmuszony został czekać przy wejściu na klify, gdyż strome schody były problematyczne były nawet dla ludzi, a dla czworonogów - tym bardziej.
- Zdradzi mi pan przyczynę pańskiego przybycia do naszego azylu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lska
Pisarzyk



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica

PostWysłany: Śro 1:47, 09 Gru 2009    Temat postu:

Francois

- Wielkie dzięki moja droga, mam nadzieję że teraz uda mi się z nim ubić interes - Uśmiechnął się, pocałował ją w policzek i wsunął w dłoń monetę. Następnie skierował się do pewnej dziewczyny której obiecał atrakcyjną noc... Po drodze podszedł do kompana i szepnął mu do uch trotuar..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lska dnia Śro 1:48, 09 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:42, 09 Gru 2009    Temat postu:

Xavier

Po drodze rozglądał się za kwiatkiem, który mógłby wręczyć towarzyszce.

Po wspinaczce na klify, pdwracał wzrok od pejzażu tylko po to, by spojrzeć na Sylvię. Cieszył wzrok zarówno jej kruczoczarnymi włosami, jak i cudownymi kolorami zachodzącego słońca w rzedniejących chmurach.

- A czy liść niesiony wiatrem rozważa o celu swej tułaczki? Sam nie wiem, dokąd zmierzam. Niemniej niezbadane wyroki losu rzuciły mnie do Gularin. I doprawdy szczerze rzeknę, iż sam czasem nie wiem...

Zamilkł i zastanowił się chwilę. Jeśli nic nie powiedziała, dokończył: - Nie wiem, po cóż tu jestem i dokąd zmierzać będę. Bynajmniej, nie chodzi tylko o to miasteczko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Śro 2:43, 09 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Życie na trakcie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin