Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Intermission V: Skeggi
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 3:18, 15 Kwi 2020    Temat postu: Intermission V: Skeggi

Daz

Po bitwie nad Wirem Mathlaana, w trakcie sztormu
Trzymał się kurczowo steru, balansując na rozbujanym pokładzie, utrzymując kurs o halsując to na prawą to na lewą burtę płynąc pod wiatr. Nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Płyńmy w sztorm! Aż do końca świata!
Płyńmy w sztorm! Rozpalmy ogień aż do nieba!
Płyńmy w sztorm! Przeciwstawiając się prądom wody!
Przemierzając morza w poszukiwaniu zemsty
Pod znakiem Dekappiana do świata poniżej,
Płyniemy w sztorm, Aż do końca świata.
By przeciąć firmament, ponad krawędzią ciemności
Mathlaan wskaże drogę przez Morze Chaosu!
- zadeklamował do wtóru błyskawic.

Oderwał wzrok od czarnego horyzontu i rozejrzał się po mostku i pokładzie poniżej. Załoga robiła swoje, a kto był zbędny schodził z drogi. Barierki obok trzymała się Drummond. Nie mógł odczytać jej wyrazu twarzy, zniekształconego błyskiem piorunów i strugami deszczu.
- Jak tu nie cieszyć się, gdy dobry plan się sam realizuje! - krzyknął do niej z uśmiechem, ale zaraz dodał poważnie. - Doceniam to, co zrobiłaś. Znam twoją niechęć do korzystania z wiatrów magii, ale dzięki temu Skeggi udało się wyrwać ze szponów wiru, a i nam było łatwiej, nie musieliśmy dociskać Khasi by się oddalić. Ale przede wszystkim te asurańskie kurwia obrastają w muszelki. Thrall ma gada pod kontrolą, możesz iść do kajuty odpocząć. Pogoda prędko nie odpuści, więc zmień go za parę godzin.
Przyjrzał się jeszcze przez chwilę swojej pierwszej oficer, po czym skupił wzrok na horyzoncie. Nie puścił steru, póki pogoda się nie uspokoiła.

Po spotkaniu ze Skeggi, w trakcie żeglugi wzdłuż wybrzeża Straits of Fear
Zamknął drzwi do kajuty i odłożył szklaną butelkę z płynącym okrętem zombie na półce, tak, by nawet w trakcie sztormu nie spadła i nie rozbiła się. Może warto dać Strażnikowi szansę? pomyślał, wracając myślami do krótkiej rozmowy sprzed paru minut.
- CAEDE! - wrzasnął, a gdy bosman wsadziła swoją brzydką głowę do środka poprosił. - Potrzebuję Drummond i Remkela.
Nalał sobie rumu i pociągnął łyk, siadając wygodniej w fotelu. Pierwsza pojawiła się Drummond. Nie wiedząc ile miał czasu, polał jej alkoholu i wskazał miejse za biurkiem. Przeszedł od razu do rzeczy.
- Coś się dzieje na Lipali. Syndra ma jakieś wątpliwości co do ich treserki, Serany. Raz, że nie integruje się z załogą, a dwa nie jest za bardzo szczera, jeśli chodzi o zakres jej umiejętności. Przez co, nie można jej ufać i stanowi to najsłabsze ogniwo w naszej flotylli. Wiesz doskonale, że kapitan powinien móc polegać na swojej załodze i znać jej możliwości. Możesz ją wyczuć? Jak morska wiedźma morską wiedźmę? Obawiam się, że moje zaangażowanie w tą sprawę będzie bezproduktywne, ale z drugiej strony nie mogę tego zignorować. - poczekał na odpowiedź lub przemyślenia swojej pierwszej.

Do drzwi zapukał Remkel. Daz gestem poprosił Drummond by została, po czym wpuścił krasnoluda, który rozglądał się podejrzliwie po pomieszczeniu, jakby szukał usterki, którą kapitan zaraz każe mu usunąć. Dekappian tymczasem wrócił na swoje miejsce i polał rumu również inżynierowi oraz uzupełnił pozostałe naczynia.
- Jak ciebie zwą właściwie? - zapytał krasnala, jeszcze bardziej wprowadzając go w zamieszanie.
- Remkel Shiphammer, kapitanie - padła odpowiedź.
- Widzisz, drogi Remkelu, obawiam się, że ty także nie byłeś z nami do końca szczery. - zaczął przyjaźnie Daz, a na lico krasnala wystąpiły krople potu. - Pancerz dziobowy Dumy to majstersztyk. MAJSTERSZTYK. Wybacz moją bezpośredniość, ale zwykły krasnoludzki ex-niewolnik z kamraterią sobie podobnych "z za krótkimi nogami do ucieczki", nie odstawiłby tak dobrej roboty
Remkel zamarł, prawdopodobnie dawno nikt nie chwalił go obrażając go jednocześnie. Kapitan kontynuował.
- Nie jedno, nie dwa, a trzy zderzenia, z czego dwa praktycznie dziób w dziób. Ani jednej rysy. A efekty po drugiej stronie? No tego majster ze szwagrem nie wyklepią. Co skłania mnie do postawienia tezy, że trafiła się nam perełka. C'nie pierwsza? - odwrócił się do Drummond i spojrzał na krasnoluda. - Co oznacza dla ciebie nowe wyzwania. Co ty na to?
- Wyzwania? - zaczął niepewnie Remkel.
- Witaj w korpusie oficerskim floty Dekappiana, Główny Inżynierze Shiphammer. - przerwał mu kapitan. - Wszystko, co jest związane z utrzymaniem, modyfikacją, ulepszaniem i rozwojem zdolności bojowej tej floty to twój obszar odpowiedzialności. Jako zaplecze badawcze masz Imrę z Kresem i Cirarą, alchemiczką, zespół wsparcia to twoi pobratymcy wraz z ekipą pomagierów od Macrona, co do logistyki to Riin i Caede są gotowi do pomocy. Natomiast zespół techniczny, twój zespół, cóż to właśnie pierwsze wyzwanie: musisz go skompletować sam. Proponuję porozmawiaj z Nesalą i z Ziggim. Co do elfki, spróbuję z nią porozmawiać, by cię od razu nie zbyła z niczym. Co do człowieka, cóż obiecałem mu, że go zostawię w pierwszej ludzkiej osadzie, nawet spalonej do ziemi. Spróbuj go przekonać do pozostania: większe uposażenie, ciekawsze zajęcie no i te widoki - zatoczył ręką krąg po wyimaginowanym horyzoncie. - Oczywiście, twoje uposażenie również się zwiększy. A o twoją nową rolę ogłoszę podczas odprawy kolejnej odprawy. Oczekuję kompletnej lojalności.
- To jak, wchodzisz w to? - Daz wstał i spojrzał na krasnoluda wyczekująco, nie dając mu za bardzo alternatyw.

Gdy zamknęły się drzwi za krasnoludem poczuł na plecach oceniające spojrzenie Drummond.
- Będę używał najlepszych narzędzi, jakie mam do dyspozycji, do realizacji tej misji. Ponowne fiasko jest niedopuszczalne - powiedział do niej, nie odwracając się.
Podszedł do szafy w rogu pokoju słuchając co pierwsza ma do powiedzenia, jeśli zdecydowała się odezwać. Z szafy wyciągnął pakunek i położył go na biurku. Spojrzał Drummond w oczy.
- Strażnik wraz z Boschem przesortowali się przez złupione dobra z Asiura 1. Wybrałem coś, co może ci się przydać.
Rozwinął zawiniątko i oczom pierwszej ukazał się pięknie zdobiony kostur przepełniony magią oraz połyskujący magiczny diadem.
- Chciałaś koronę - mrugnął do niej. Wyciągnął jeszcze księgę. - I jeszcze to. Niewiele z tego rozumiem, poza faktem, że jest to księga zaklęć. Może się przydać.
Czekał na reakcję swojej oficer.

Popołudniem postanowił porozmawiać z Nesalą. Słyszał, że saperka chętnie by się z nim napiła. Przede wszystkim chciał zrobić dobry grunt Remkelowi, ale i porozmawiać z kimś, kto jak on doceniał kuche piękno wybuchów oraz subtelne tony eksplozji. A nuż dowie się czegoś nowego.

Po wizycie Felicion, w trakcie żeglugi wzdłuż wybrzeża Straits of Fear
Pojawienie się tak znamienitej osobistości na pokładzie Dumy Khaine'a wywołało niemałe poruszenie. Admirał Dekappian z dumą prowadził gościa, gdzie ten sobie zażyczył, a gdy wizyta dobiegła końca, zwołał załogi swojej już oficjalnej floty na odprawie.
- Lustria przed nami moi drodzy. Cel tej wyprawy staje się w zasięgu. Jeszcze kilka dni żeglugi i staniemy twarzą w twarz z dżunglą i wszelkim cholerstwem jakie ona skrywa. Dlatego musimy być gotowi. Musimy być skoncentrowani. Nie ma miejsca na słabości. Więc, kto jeszcze nie przeszedł podstawowego szkolenia niech zgłosi się do Huriofa i Sarge'a. Dalej. W skład korpusu oficerskiego włączony zostaje Główny Inżynier Shiphammer. Jego zadaniem będzie dbanie i rozwijanie naszej zdolności bojowej od strony technicznej oraz implementacja rozwiązań dostarczonych przez zespół Imry. Ostatnia rzecz, ucinając spekulacje: zostaje na Dumie, która będzie moim okrętem flagowym, nadal jestem jej kapitanem, pod tym względem póki co, nic się nie zmienia. Pytania? Rozejść się
- Vaas, przyjacielu - Daz ruszył za kapitanem w stronę Lipali. - Jak morale? Jakieś problemy, o których powinienem wiedzieć? - zaczął krążyć, lecz przeszedł do sedna. - To jak, bracie. Formalizujemy nasze relacje? Muszę wiedzieć na czym stoję.
Vaas zatrzymał się i obrócił w stronę admirała.

Po odnalezieniu skarbu Robespierra, w trakcie żeglugi wzdłuż wybrzeża Straits of Fear
Skrzynie uderzyły ciężko o pokład, lecz dźwięk zagłuszył okrzyk załogi, gdy wieko odskoczyło do góry ujawniając różnorodność złotych monet. Zgodnie z kapita... admiralskim zarządzeniem, każdy członek ekspedycji dostał równowartość 18 golda udziału w pryzie. Nad sprawiedliwą dystrybucją dóbr czuwał Kuskus z Ganeshem oraz pozostali korsarze.
- Remkel! - zawołał inżyniera Daz, a gdy świeżo mianowany oficer pojawił się na pokładzie pokazał mu karabin maszynowy Ratlinga. - Twoje pierwsze zadanie. Znajdź sposób, by ta maszyna znowu robiła daka daka. Jak jeszcze nie rozmawiałeś z Nesalą, zrób to.

Zaczepił też Kaletha, jak go spotkał na pokładzie i poprosił o chwilę rozmowy.
- Wiem, że nie pałamy do siebie uczuciem, ale nie musimy się lubić. Z kolei wiem też, że jak trzeba, to dobrze razem pracujemy. Może skupmy się na tym, a nasze różnice zostawmy na boku. Zawieszenie broni, Lordzie Bloodblade? - wyciągnął dłoń do Kaletha.

Żegluga w stronę Grey Rock Point
Od rana pogoda dopisywała, a ocean był gładki jak stół. Duma pruła przodem na wyścigi z Lipali, a za nimi podążał Lantash, wspierany przez oba gady. Daz rozważał rozkazy dla załogi w najbliższym porcie. Norskańskim porcie. Z norskańskim burdelem. Wstrząsnął się.
- Kwestię uzupełnienia zapasów zostawiał Imrze i Riinowi, a do ochrony przydzielił im Tiraka i Andalora.
- Kwestię zamówienia kolejnej partii mundurów - 32 sztuk - zlecił Caede wraz z Ithisem.
- Kwestię uzupełnienia amunicji powierzył Ziggiemu i Ganeshowi, gdzie korsarz miał uważnie obserwować człowieka.
- Kuskus i Norlar mieli chronić jego wraz z drużyną lądową. Pozostali korsarze mieli pilnować statków.

Zaczął przygotowywać woreczki z wypłatami dla swojej załogi oraz uzupełniając dziennik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:08, 15 Kwi 2020    Temat postu:

Kaleth

Stał oparty o burtę okrętu i obserwował zbliżające się szybko zabudowania portowe. Ciekawe, czy i ugadani Skeggi skorzystali z dobrego wiatru, i dopłynęli przed nimi. Nie miał specjalnie ochoty na bycie przywitanym ostrzałem garnizonowym, ale w sumie zmitrężyli parę dni na szukaniu skarbu. Postanowił spędzić chwilę na poukładanie w myślach ostatnich wydarzeń na wypadek, gdyby miał zdać raport. Nie znał jeszcze swojej nowej sytuacji związanej z funkcją Lorda, ale na jego rozumowanie nie podlegał już pod Mistrza Strażników.

Bitwa o wir
Dotychczas był przekonany, że od czasu zadźgania urzędnika, zbombardowania ambasady i akcji z Hiatlem, Dekappian nie wymyśli nic bardziej lekkomyślnego. Miał więc podwójne powody do wkurwienia widząc, że oba statki właśnie wpłynęły nie tylko w oko cyklonu, ale też nieopodal wiru. Niewiadomą były zamiary statków norskan, stąd też pozostawił Sarga do pilnowania Lantasha (który wycofał się poza strefę zagrożenia). Najwyżej chłopaki przestrzelali by nowe balisty.

Głównymi przeciwnikami były dwa statki Asurów. Jeden został w zasadzie rozstrzelany artylerią Lipali, gdzie znajdowała się większość jego ekipy. Podjęli jeńców więc oraz nieco jego ładunku. Vaas zdecydował się opuścić strefę wiru. Polin zachłysnęła się wiejącą esencją magii i od niechcenia spopieliła drugi okręt zdrajców, przy okazji niemal sama się paląc przy następnym czarowaniu.
Duma z kolei rozjechała dwa okręty umarlaków, a Gustaw poznał kojące działanie magii ognia i rzucał szkieletami gramolącymi się na pokład. Kapłanka podobno zakomunikowała, że Gustaw został awatarem Khaina, co jest moim zdaniem naprawdę rozkoszne i zabawne.

W międzyczasie pojawiły się z dupy z wody trzy statki nieumarłych piratów szalonego Luthera Harkona. Skorzystali więc z chujowego portalu od Lipali i liny, lądując na statku dowodzącym. Grizzelle malowniczo się wypierdoliła na jakiejś stercie kości przy lądowaniu. Starcie szybko zakończyło się posiekaniem przez Demiena ichniego kapitana na kotlety. Z wrażenia aż upuścił dwie rafandynki, które w środku się ruszają. Szkoda że Demien zepsuł moment, wypadając za burtę i gubiąc całkiem niezły miecz. Gustaw wyciągnął go siecią, prawie jak tuńczyka na kolację.

Skeggi byli zmizerniali i nastawieni przyjaźnie, widząc pozostawiony za nami rozpierdol. Poprosili o trochę żarcia, na co się zgodziliśmy. Wymieniliśmy się niektórymi danymi wywiadowczymi, dzięki czemu poznaliśmy z grubsza lokalizację ekspedycji pedałków i zyskaliśmy przyjazny port oraz chyba pakt o swobodnej żegludze i niełupieniu się nawzajem. Przydatna rzecz, jeśli mamy przyjmować i wysyłać transporty handlowe. Dekappian chyba wziął sobie moją ostatnią radę do serca i zaczął wreszcie myśleć strategicznie. Biorąc więc to pod uwagę, oraz wynik bitwy - z uznaniem przekazałem Dekappianowi jedną z butelek, na pamiątkę starcia, jako symbol woli zakopania topora wojennego. Z kolei ta jego wiedźma wykonała kawał roboty trzymając wir w ryzach, może i dobrze, że jej nie zostawiliśmy w lochu Clar Karond.
Polin zareagowała bardzo entuzjastycznie na propozycję posmarowania jej ran maścią w mojej kajucie. Pierwszy raz widziałem, żeby kobieta miała włosy tylko na głowie. Ciekawe, czy był to efekt uboczny wypalenia zawodowego, czy szczególnej pielęgnacji. Nie musiałem kazać zmieniać prześcieradła, musiałem zamówić nowe. Dziewczyna była wyjątkowo gorąca, więc następnego dnia siedziałem przy stole szerzej niż zwykle.


Skarb
Mylił się ten, kto uważał za bezsensowne żeglowanie w te i wewte wzdłuż tak samo wyglądających skał przez kilka dni. Odkrywca pospołu z żaczką zidentyfikowali inaczej ułożoną kupkę kamieni, która okazała się zbombardowaną latarnią morską otoczoną klifami. Zasypane wejście udrożniłby Gor z Gustawem, ale głównie skoordynowane użycie dwóch zaklęć do pozbycia się żwiru zrobiło robotę. Dobre wrażenie szybko uciekło, gdy cała ekipa pognała do środka, nie zauważając najwyraźniej toksycznych oparów wypełniających te hermetycznie zamknięte przez dekady lochy. Cóż to by było za zakończenie tej opowieści - bohaterzy zagazowani szczurzym gównem! Skrzynie złota i artefaktów były warte wysiłku i czasu. Szkoda, że kapitan wyskoczył z dzieleniem złota względem nieswoich podwładnych, ale chyba zrozumiał błąd, widząc rozpasany wzrok ekipy. Grzecznego psa też czasem trzeba skarcić.

Podróż
Okazało się, że oprócz sowitego łupu złapaliśmy VIP-czarodziejkę Avelornu, przydupaskę samej Alarielle. I że świat jest niezwykle mały, bo że odważny młodzik-ochroniarz wyrywający się do bycia torturowanym to syn Silverblade'a, któremu nieco spiłowałem ząbki. Kapłanka zaczęła używać swoich talentów i namieszała czarodziejce we łbie, dlatego tak sprawie to poszło tym razem. I dobrze, bo pewnie sam bym kurwę rozrywał kawałek po kawałku. Szybka konferencja z Felicion poskutkowała jej osobistym pojawieniem się na pokładzie. Rozdała zasłużone awanse, zabrała więźniów, i zniknęła. Dotyk Felicion był o tyle elektryzujący, co mrożący krew i stawiający włosy na sztorc. Szkoda, że nie zdążył przedstawić jej śmierdzącego rybą pierwszego akolity Ariadne. Zaszczytem ale też zaskoczeniem była możliwość wybrania sobie nazwiska rodowego. Marzył o tej chwili od wielu lat, spodziewając się jakiejś uroczystości albo uścisku ręki, ale tutaj przynajmniej wyszło naturalnie. Dobrze chociaż, że nazwisko miał zawczasu przygotowane.

***

Korzystając z względnego spokoju, Kaleth tresował harpię, która okazała się być nawet pojętna mimo skąpych umiejętności pana.

Kontynuował też swoje treningi z Missisi i Melvą. Po tym jak kilka razy dostał, także przestał się krygować. Może one też czegoś się nauczą. Zawsze mogą wpaść do jego kajuty na nasmarowanie pleców kojącą maścią. Dziewczyny były nieco ostre jak na jego gust, ale w końcu ma być odważny.

Robił przegląd stanu zbrojowni i spotkał tam szampierza przymierzającego się do zdobycznego falchiona. - Zastanów się nad swoją metodyką pojedynkową. Chcę, żebyś poobserwował treningi i sposób, w jaki instruktorzy prezentują wiedzę. Widząc jego minę, wyjął z pochwy świeżo zdobyty artefakt - oślepiający miecz i rzekł: -. Niech to Cię zmotywuje do wysiłku umysłowego. Jeśli ten też zgubisz, będziesz po niego nurkował. - zagroził. Klepnął oniemiałego podarunkiem człowieka po ramieniu i odszedł kawałek. W kolejce miał te frustrujące sparingi z Demienem, więc zanotował w pamięci żeby sprawdzać najpierw, czy ten korzysta z miecza treningowego.
- A, wieczorem popijawa za awanse.

***

Wezwał do siebie Huriofa i Sarga. Wyznaczył im za zadanie przygotowanie planu szkoleniowego, gotowego do wdrożenia w momencie zbudowania przyczółku w Lustrii.
- Przygotujcie też listę niezbędnych zakupów i personelu, oraz kalkulację kosztów per jednostka. Rozejrzyjcie się za kowalem, logistykiem i kwatermistrzem. Użyjcie znajomości, jeśli będzie okazja.
Zaznaczył też kwestię identyfikacji jednostki pod nowym, jego sztandarem.
Polał też do naczyń po solidnym łyku zdobytego alkoholu i wzniósł krótki toast - Bloodblade!

Nakazał Sargowi pozostanie po wyjściu Huriofa i rzekł:
- Doceniam, że opanowałeś swoje problemy. Chcę żeby było jasne - dla mnie możesz być i kadłubkiem skaczącym dookoła na kuśce, dopóki jesteś przydatny. Będziesz wykonywać rozkazy i zadania najlepiej jak potrafisz. Nie jesteś wyjątkowy, takie podejście mam i będę mieć wobec każdego w ekipie. Rozumiemy się?

***

Następny w kolejce był Gustaw.
- Opowiedz, co się stało podczas bitwy, gdy szkielety zaczęły wchodzić na pokład. - wyciągnął się na fotelu, polewając po porcji sobie i jemu.

***

Upewnił się, że pistolety z ruin są rozładowane i wyczyszczone z kurzu przez giermka.
Zapukał do pracowni Naessali i wszedł, jeśli nie słyszał szczególnie głośnego przeklinania poprzedzonego pierdolnięciem. Standardowo spytał o postępy prac, powinna chyba zajmować się zwijlinką. Zbliżył się do inżynierki i gdy mówiła, wyjął pistolet i prezentując go jej, zaczął gładzić jej szyję metalem, przechodząc powolnym ruchem do ucha, i z powrotem, szyją, przez obojczyk aż na mostek. Kierował jej ciało ku swojemu. Poddała się i zbliżyła, gdy spostrzegła że wyjął drugi, którym dotknął jej pleców i bioder, zręcznie rozsznurowując i zsuwając jej ubrania. Teraz ona zainteresowała się jego pistoletem, patrząc na niego zza okularów opartych na zadartym nosku.

Później, inżynierka ubrana tylko w swój fartuch zaczęła oglądać szczegółowo sprezentowane artefakty, wypinając tyłek w kształcie jabłuszka: - Muszę pogadać z Syndrą o optyce. - skomentowała.
Kaleth siedział za nią na taborecie i ubierając się mruknął: - Dla mnie, ta optyka jest całkiem niezła.

Po chwili, gdy zaspokoiła swoją pierwszą ciekawość, zajął jej uwagę toastem przyniesioną butelką, po czym wrócił do przyziemnych spraw związanych z wyprawą.
- Chcę, żebyś zrekrutowała sobie pomocników, najlepiej spoza załogi. Masz stworzyć zespół, który poza bieżącą inżynierią wojskową, byłby w stanie zająć się wykorzystaniem znalezionej technologii. Nie mam nic przeciwko zleceniom ze strony floty, ale pamiętaj, żeby kolejność i efekt prac ustalać najpierw ze mną. Mamy tą zwijlinkę, oraz zardzewiałego ratlinga. - obserwował jej uwagę, czy nie odpłynęła myślami z powrotem do pistoletów. - Tak, możesz się najpierw nimi pobawić. - westchnął, widząc jej ręce z powrotem na mechanizmach.
- Poza tym, będę budował korpus logistyczno-kwatermistrzowski, więc szukamy też zdolnego kowala i mechanika do urządzeń precyzyjnych. Tutaj zapewne też będzie udział Dekappiana. - zafrasował się.

***

Gora i Grizelle, Demiena, Cienie zaprosił osobiście na popijawę urozmaicaną grą w karty na pieniądze, śpiewem Jaskra przekonanego przez Gora, oraz żarciem specjalnie przygotowanym przez Felię (której przekazał kilkanaście sztuk złota za dodatkowy wysiłek). Zanim pozostali dołączyli, mieli okazję chwilę luźno porozmawiać. Kaleth miał zamiar z każdym członkiem swojej ekipy wypić toast za swój awans, oraz obgadać bieżące sprawy. Awansowanym zakomunikował o należnej podwyżce żołdu. Reszta jego ekipy z którymi już pił i rozmawiał, oraz ekipy Ariadne czy Dekappiana, została zaproszona przez giermków.

***

Awans na admirała chyba został przetrawiony przez Dekappiana, ten bowiem zwrócił się do niego z szacunkiem odnośnie dalszej współpracy. Kaleth silnie uścisnął podaną dłoń, po czym wydał rozkaz giermkowi, który pognał gdzieś pod pokład.
- Słuszna koncepcja. Żeby uniknąć nieporozumień powinniśmy ustalić wpierw kilka rzeczy. Pierwsza - podział łupów. Druga - ekipa badawcza Naessali. Trzecia i chyba najbardziej paląca - potrzeba kowala i mechanika precyzyjnego. Czwarta - stosunki dyplomatyczne z sąsiadami, oraz traktaty handlowe do wypełnienia.
Odebrał zawiniątko od zdyszanego giermka który podbiegł w międzyczasie, i podał Dekappianowi artefakt znaleziony w szczurzym podziemiu - Zwierciadło duszy (przeglądający się może wykonać test Siły Woli by dowolnie zmienić swój wizerunek na k4 tury. Im bardziej wygląd odbiega od prawdziwego, tym Stopień Trudności jest wyższy. Nie można nałożyć iluzji istoty wzbudzającej strach lub terror).
- Prezent z okazji awansu - bo admirałowi nie wypada przebierać się w kobiece ciuszki, przynajmniej poza sypialnią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Sob 20:50, 18 Kwi 2020, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:46, 20 Kwi 2020    Temat postu:

Zawirowania

Sama nie wiedziała, czy była zadowolona z bitwy czy też nie. W sumie za wiele nie zdziałała, poza teleportem granatu i podniesieniem morele całej załogi. Co do tego drugiego, miała nadzieję, że Khain nie miał jej za złe wykrzyknięcia, że Gustaw stał się jego awatarem, gdy Polin go podpaliła... W sumie dzięki temu bitwa została wygrana, więc chyba nie było tak źle? Aczkolwiek Polin za bardzo się "napaliła" podczas walki, więc może tutaj Khain okazał swoją dezaprobatę... Jak będzie chwila spokoju, planowała spotkania z Gustawem, aby porozmawiać z nim na temat awansu na akolitę. Miała nadzieję, że nie zaszkodzi sobie tym, że człowiek awansuje w hierarchii kościoła Khaine'a. Ale gdyby bóg miał coś przeciwko, to chyba zareagowałby wcześniej? A przy objawieniu miał za złe tylko pewien rodzaj nabożeństw, więc może wszystko jest okej?

Skeggi, żegluga, wizyta Felicion

Nie interesowała się zbytnio kontaktami ze Skeggi, to już nie była jej robota i zostawiła tą sprawę kapitanowi. Doszło do niej, że wymieniono sztandary i rozpoczęto jakąś współpracę. A może by tak stworzyć własny sztandar? pomyślała.

Razem z oprawcami i "pomocą" strażnika zajęła się jeńcami. Zaryzykowała z czarodziejką i trochę namieszała jej w głowie podając się za jej boginię, co, o dziwo, dało sukces. Jak się okazało, mieli na pokładzie czarodziejkę Avelornu oraz dwóch z rodu Silverbladów - ojca i syna. Po przesłuchaniach od razu zwołała władających magią, aby połączyć się z Felicion. Jakie było jej zdziwienie, gdy ta zjawiła się obok niej. Heartkeeper była zadowolona z postępów, a przede wszystkim z jeńców, których w dość ciekawy sposób teleportowała. Powiedziała też coś ciekawego o skinku - jest kapłanem, klucznikiem piramid. Musi skupić się nad naprawą relacji z nim... A co najważniejsze, każdemu nadała nowe tytuły, a kapłankę dodatkowo zaprosiła na spotkanie konklawe. A, przepraszam. NAJWYŻSZĄ kapłankę. Teraz tylko trzeba wymyślić, jak znaleźć się na konklawe. Teleport? Projekcja astralna?

Bańka + teleport = skarb

W trasie do Grey Rock Point zatrzymali się na jakiejś wysepce, na której miał znajdować się skarb. I był, ale przysypany mnóstwem kamieni. Faceci jak zwykle zabrali się do ciężkiej pracy, ale kapłanka stwierdziła, że ich wyręczy - zawołała Dustoin, kazała mu nałożyć bańkę na blokadę, po czym bańkę teleportowała. Czuła, że niektórym zaimponowała pomysłowością, ale zachowywała się jakby to nie było nic szczególnego.

Ze skarbów (tych zdobytych teraz, jak i tych z jeńców) otrzymała biżuterię, dzięki której na pewno robiła lepsze pierwsze wrażenie na nowo spotkanych osobach, ale też sztylet z kamieniem mogącym przechowywać manę, jak i szkatułkę z różnego rodzajami kamieniami oraz złota nicią. Chyba czas zwerbować zaklinacza. Poza tym do podziału było wiele broni, którą planowała potem rozdysponować między swoich ludzi.

Dekappian dodatkowo zaszalał i każdemu załogantowi dal 18g. W tym jej niewolnikom. Nie miała mu tego za złe, a nawet była z tego zadowolona. Dzięki temu jej plan, aby z niewolników stworzyć w miarę lojalną straż przyboczną, stawał się coraz bardziej realny.


Żegluga w stronę Grey Rock Point

Kapłanka miała w planach:
- rozmowę z Gustawem i dogadanie jak wyglądać ma nabożeństwo, na którym oficjalnie zostanie akolitą (dodatkowo liczyła, że może uda się tej przy tej okazji zwerbować kolejnych)
- rozmowa z magami i stworzenie, po zgodzie kapitana, Admiralskiej Loży Władających Magią [chyba, że ktoś ma inny pomysł na nazwę?], która wspierałaby flotę, a później stanowiła podstawę kościoła Khaine, który miała zamiar stworzyć w Lustrii
- znalezienie sposobu, by jak najmniejszym kosztem uczestniczyć w konklawe
- naprawę relacji ze skinkiem (chyba będzie trzeba dać mu niewolnika do zabawy)
- szkolenie Asmodeusa
- nawiązanie relacji z Puszkiem

Co do nabożeństwa, miała już wstępny plan:
- wprowadzenie przez Jaskra, który mógłby zaśpiewać o ostatnich wydarzeniach, ku czci Khaine, ale i w podzięcie Mathlannowi
- potem część oficjalna nabożeństwa, można poświęcić jednego z nowych jeńców, Melva albo Missisi pewnie chętnie to zrobią
- po części oficjalnej przemowa odnośnie kościoła i mianowanie pierwszego akolity z nadzieją, że uda się zwerbować kolejnych
- może jakaś wypowiedź Gustawa, o ile podoła
- na koniec rozluźniająco znowu Jaskier bądź opowieść Sarge


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Wto 19:52, 21 Kwi 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:16, 21 Kwi 2020    Temat postu:

Daz Dekappian

Drummond zakręciła szklanką z alkoholem namyślając się nad odpowiedzią.

- Serana jest dużo potężniejsza ode mnie, to nie ulega żadnej wątpliwości. Emanacje jej energii są ostre i precyzyjne jak żyletki, ale o sile kuli armatniej. Sam widziałeś, do czego zmusiła Nessie. Ten kharibdyss stanął dęba! Jak jakiś kucyk na wystawie! Mając za jeźdźca cały okręt!

Napiła się w końcu i odetchnęła głęboko, gdy alkohol ściekał w dół gardła.

- Jeśli mam poznać jakiejś inne jej talenty, to musiałabym ją mieć zwyczajnie na oko cały czas. A i to nie wiem czy by cokolwiek pomogło, jeśli jest ostrożna. Największa szansa przyłapania jej na czymkolwiek jest w trakcie jatki, ale... no umówmy się. Mam wtedy bardziej palące problemy.

Drummond przerwała wypowiedź gdy do pomieszczenia wszedł krasnal. Oboje wysłuchali przemowy o awansie, wykazując sprzeczne względem siebie emocje. Remkel z radości odmeldował się stuknięciem obcasów, zaś Wiedźma kręciła głową z niezadowoleniem.
Nie zmieniwszy pozycji wydała z siebie pełne dezaprobaty westchnienie.
- Was wszystkich doszczętnie popierdoliło - podsumowała. - Najpierw strażnik się mizdrzy i daje sobie wejść na głowę każdej dziewce z odrobiną ikry. Potem kapłanka pospołu z pojebaną piromanką, ku uciesze i czci plebsu, wmawiają wszystkim, że okrętowy idiota stał się emanacją boga wojny. A teraz ty. Mianujesz kolejną podrzędną rasę do roli decyzyjnej. I ty chcesz mieć szacunek?

Zauważalnie przeszła na płynne "ty", pozwalając sobie na nieco więcej w cztery oczy.

- Rozumiem, że cel uświęca środki, ale to już przesada. Co będzie następne? Goblin kapitan? A może od razu harpia? Zresztą, poczekaj aż Neasalla się dowie, że on miałby nią dowodzić. - wybuchła śmiechem kończąc zdanie.

Widząc rozkładane przed nią prezenty, czujnie zwęziła oczy.
- Próbujesz mnie przekupić - skwitowała oglądając przedmioty. - Żebym była publicznie przychylna twojej decyzji, pomimo, że jej nie akceptuję - przewertowała kartki księgi kciukiem, odsuwając ją na bok bez wyraźnego zainteresowania. Pogładziła dłonią pozostałe przedmioty, a na głowę założyła diadem. - Jeszcze nie wiem czy to na mnie działa.

Zgrabnym ruchem odpięła znajdujące się na żebrach guziki półgorsetu.
- No? - ponagliła.

***

Pospiesznie oddalający się krasnolud z fajczącą się jeszcze brodą nie zwiastował nic dobrego. Bliżej niezidentyfikowane kobiece wrzaski z pracowni inżynieryjnej pełnej materiałów wybuchowych nie poprawiały rokowań.
Po wejściu Daz zobaczył Naesallę tak wściekłą, jakby była norskańską wojowniczką w fazie berserku. Z PMS. Zacisnęła zęby widząc przybyłego i pohamowała się przed dalszym wybuchem. Albo jedynie opóźniła zapłon.
- Jak to... - cedziła przez zęby - Wydałeś polecenie. Żebym. Pracowała. Pod... PIERDOLONYM POKURCZEM?! - wrzasnęła. - PRZECIEŻ TO KWICZĄCY JAK ŚWINIA NIEWOLNIK! TYLKO JEBIE OD NIEGO GORZEJ!

Ariadne

Dowiedziawszy się o możliwości formalnego wstąpienia w szeregi kościoła, Gustaw nieomal zapomniał języka w gębie. Informację o mianowaniu go na stopień akolity przyjął z taką radością, że nogawki spodni podciągnęły mu się do połowy wysokości łydek. Kapłanka zrozumiała tym samym, dlaczego Felia wyraziła zgodę na ślub ze swoim byłym klientem.
- Akolita Gustaw... - mamrotał. - Nie. Gustaw, Pierwszy Akolita Kultu Wielkiego Khaine'a pod Wezwaniem Kapłanki Ariadne. - wyrecytował z wzrokiem zawieszonym w dali, ściskając przy tym oburącz swoją rybacką czapkę przy piersi.
- Felia musi mi to wyhaftować na szacie mszalnej.


Wszyscy, po wizycie Felicion

Po zniknięciu Felicion Heartkeeper zapadła niezręczna cisza. Podwładni najwyraźniej trawili co się właśnie stało.
- Urra! - zaczął Bosch.
- Urra! Urra! Urra! - podchwycili wszyscy.
- Gorr! - dopowiedział norskanin.

- No to się nam trafiło. - zagwizdał z uznaniem Vaas, z nogami przewieszonymi przez balustradę mostka.
- Gorzała na pokład! - wydarła się Caede.
Nawet Missisi i Melva wydawały się uśmiechnięte. A przynajmniej tak wskazywały ich maski. Siostra rzezi strzeliła batem o pokład wywołując ciszę.
- Wybatożę każdego - odezwała się wśród milczącego tłumu. - Kto zbezcześci dzień święty herezją... - przeszła się wśród marynarzy gładząc bicz - Nie oddając czci należnej... - podsunęła trzonek broni pod brodę Jaskra - I zasłoni się abstynencją.

Spanikowany bard przełknął ślinę tak głośno, że wszyscy słyszeli. Dopiero po chwili dotarł do nich żart Siostry i wszyscy ryknęli śmiechem.

- Czego się szczerzycie? Polewać! - krzyknęła Grizelle.
- Czyli teraz to będzie... - zamyślił się rybak. -Gustaw, Pierwszy Akolita Kultu Wielkiego Khaine'a pod Wezwaniem Najwyższej Najwyższej Kapłanki Ariadne....
W tle rozległ się krzyk rozpaczy Felii, wyrzucającej za burtę szatę ze skończonym już haftem.
- E! A znacie ten dowcip? - krzyknął Aramis. - Do baru wchodzą admirał, lord i najwyższa kapłanka... - resztę dowcipu zagłuszył przedwczesny śmiech obecnych.

Admirał Daz Dekappian

Oznajmienie wszystkim o mianowaniu krasnoluda oficerem spotkało się z mieszanymi reakcjami, w większości jednak neutralnymi. Ewidentnie najmniej zadowolone były Naesalla i Imra.

- Obrosło się w piórka, co? - odpowiedział pytaniem na pytanie Vaas w kwestii "formalizowania związku". - Nie wiem czy jestem na to gotowy. Szczerze, nie chce psuć tej przyjacielskiej relacji jaką mamy, a taka zmiana może wywrócić wszystko do góry nogami. Obaj jesteśmy słabi w przyjmowaniu rozkazów - mrugnął. - No i zawsze marzyła mi się własna bandera.

Lord Kaleth Bloodblade

Demien przyjął nowy miecz z wdzięcznością, jednak nie był wylewny.
- Jeśli mam być nauczycielem, to przekażę jedną mądrość, którą potrafię - odezwał się swoim chropowatym głosem. - Nigdy nie należy polegać na mieczu, bardziej niż na własnej ręce. Nawet najtwardsza klinga potrafi pęknąć w najmniej spodziewanym momencie. Dopiero wtedy okazuje się, kto potrafi zrobić z tego okazję, a kto przyjmie to za przewagę wroga.
Zakręcił młynek ostrzem, przerzucił broń z ręki do ręki, a potem zrobił ósemkę obracając ostrze za swoimi plecami w trakcie niskiego cięcia. Miecz przeskakiwał z dłoni do dłoni niczym moneta w rękach iluzjonisty.
- No przyznaję. Lepsze niż arenowe okładaki.

***

Huriof i Sarge przytaknęli na pomysł organizacji konkretnego planu szkoleń.
- Mogliśmy jednak o tym pomyśleć wcześniej - podsumował Sarge. - Chyba, że liczymy na niewiarygodne szczęście w porcie Skeggi, że jakikolwiek niewolnik będzie zdatny do czegokolwiek.
- Im dalej na południe, będzie tylko trudniej. - dodał Huriof. - Jedynym wyjściem może się okazać plądrowanie osad ludzi. Mają w zwyczaju przywozić ze sobą całą infrastrukturę.
- Tylko pytanie - zamyślił się Sarge. - Czy chcemy eliminować naszego jedynego potencjalnego sojusznika w tamtym rejonie?

Po krótkiej chwili obaj uznali, że dalsze gdybanie pozbawione jest sensu. Potwierdzili, że przygotują stosowne listy, które będą adaptować do zastanych warunków.

Zostawszy sam na sam, Sarge wysłuchał monologu, w trakcie którego nie drgnęła mu nawet powieka.
- Tak jest, lordzie.
Słowa wypowiedział w sposób całkowicie pozbawiony emocji, toteż ciężko było cokolwiek wywnioskować. Po wszystkim ukłonił się zgodnie z etykietą i wyszedł.

***

Gustaw stał przed nim mnąc róg kapłańskiej szaty, na której napisane było "Pierwszy Akolita Kultu Wielkiego Khaine'a pod Wezwaniem Kapłanki Ariadne". Nieco ukośnie doszyte było słowo "Najwyższej". Z niewiadomych przyczyn, ściekała z niego woda.
- To jest nie do opisania ludzkimi słowami, lordzie. - odparł międląc róg. - Jak ruszyliśmy do ataku, czuł żem się jak najprawdziwszy z prawdziwych wojów. Wpadłem śród szkarady jak tur jaki, rozgramiając je o pokład. Wtem, nie wiem skąd... Poczułem się jakby coś mnie opętało. Poczułem w ustach smak krwi, jakbym szarpał mięso, ręce drżeć mi przestały. W ramiona moje zstąpiła siła jaka nieznana... I płomienie! Oblekły me ciało najgorętsze płomienie jakie kiedykolwiek dane mi było czuć! - uniósł w górę ręce, przejęty własnymi słowami. - Ale nie spaliły mnie! Krzywdy najbardziej tyciutkiej mi wyrządzić nie raczyły! A poczwary trzeszczały jak chrust w ognisku od samego przestępowania z nogi na nogę przy mnie! Jak mi to ducha nie dodało, jak żem nie podniósł jednego... Jak żem nie pizdnął nim w ławicę kolejnych co do nas pokracznie człapały... Jak ich nie rozsypało na wszystkie strony! Panie lordzie! Głowa tam, noga tam! - gestykulował wskazując wszystkie kierunki świata. - No nie poskładają się po tym, pomyślałem. Jak żem nie ryknął jak... jak... no, jak Gorr chociażeby. I wtem cały ich przepotworny okręt skruszał i w zgniłe drzazgi poszedł. I zatonął. Plum. - rybak dla zaakcentowania wydał z siebie dźwięk poprzez złożenie ust w dzióbek. - Ale to ostatnie to już raczej nie moja zasługa, a pana admirała chyba. Bo kotwicy rzucić wcześniej nikomu nie cedował iśmy się wjebali w nich jak kuśka w piczkę naszym dziobem.

***

W oczach Naesalli zapłonęła nienawiść, gdy usłyszała o współpracy z Admirałem.
- Jeśli masz zamiar mi powiedzieć, że mam przyjmować rozkazy od krasnoluda... - zapowietrzyła się i odruchowo przeładowała broń.

***

Pijatyka z załogą udała się wyśmienicie. Każdemu humor dopisywał, a najbardziej Cieniom, które lorda nigdy nawet nie widziały na oczy. Każdy też z jakiegoś niezrozumiałego powodu chciał się sprawdzić na rękę z Gorrem, co w pewnym momencie wywołało lawinę "kurew" i wymianę stołu na improwizowany z tarczy. Nikt nie myślał wówczas o porannej wściekliźnie Dekappiana za kolejne uszkodzenia na okręcie.

- Szefie... - zaczął już nieco wypity jeden z Cieni - Ale jak to tak... Mamy sami sobie wybrać do-wódceeee? Zawsze to nam wybierano. Poprzedniego Kruchego też. - zasmucił się żołnierz. - Kruchy był dobry. Daliśmy mu to imię bo ciągle się łamał i żaden z niego harpagan, ale myśli miał jak te nasze działko na dziobie. Zawsze miał wszystko obcykane. Kopytko, temu tam co właśnie pod stołem już leży - wskazał schlanego do nieprzytomności elfa z odciśniętą podkową na czole. - Kruchy mawiał mu, że jak go zabraknie, to Kopytko ma nas zawsze wyciągać z tarapatów. Nie od parady mu taką czachę matula dała, że kopnięcie konia wytrzymał, tak mawiał. To to co ma w głowie miało go uratować, tak mawiał. Bo Kopytko zawsze spada na cztery łapy jak kot jaki, ale zawsze najpierw myśli o innych. Nie wiem ile razy Kopytko darł ryja żebyśmy spierdalali, a on będzie nas osłaniał. Taki to jest Kopytko, a Kruchy to widział. Ale nie dożył Kruchy żeby zobaczyć jak nam Kopytko tratwe chciał oddać żebyśmy przeżyli przed lewiatanem. Musieliśmy Kopytce w łeb zajebać wiosłem bo się głupi chciał poświęcać na daremno. Taki to właśnie jest Kopytek nasz. - dokończył i położył głowę na blacie. Po chwili dało się słyszeć chrapanie.

W międzyczasie dało się zaobserwować, że Jaskier począł grać skoczniejsze rytmy a przybyły na miejsce Sarge, poniekąd niechętnie, dał się porwać do tańca Grizelle. Do wypitego już towarzystwa dołączyli Naesalla, giermek, kilku korsarzy oraz Dustoi z Imrą. Rozmazany wzrok Kaletha zauważył również kręcącą głową Drummond, która najwyraźniej przyszła skontrolować towarzystwo.
- Pijoki - podsumowała ze śmiechem.

Jeden z korsarzy przyszedł na ratunek Sarge'owi, który najwyraźniej miał już dość kręcenia oberka wokół protezy. Deklarując odbijanego, przechwycił partnerkę do tańca, zaś kawalerzysta zasiadł obok Lorda, uprzednio przesuwając naprutego do granic Cienia.
- To nie tak, że mam jakieś pretensje - zaczął po chwili milczenia i wypiciu duszkiem pierwszej szklanki. - Po prostu już to przerabiałem.
Uniósł karcącą palec do góry, widząc że nachlanemu lordowi chciało się protestować.
- Będę robił co do mnie należy, bo tak. Ale uprzedzam. Jakiekolwiek faworyzowanie z uwagi na kalectwo, to nie ręczę za siebie. Jestem w pełni, kurwa, sprawny. Dopóki mi się o tym nie przypomina.

Dalszy wywód przerwała wpadająca z drugiej strony Grizelle, kładąc się jednocześnie na kolanach Gorra i Kaletha.
- E, chłopcy. Wy się jeszcze nie siłowaliście.
- Tak! Lord i Gorr!
- Walczyli ramie w ramie na arenie, ale tam Gorr pozamiatał.
- Oj przecież wiadomo, że tylko dobijał.
- Nie dowiemy się, dopóki nie spróbują.
- Kaleth! Kaleth!
- Gorr! Gorr!

Norskanin wzruszył ramionami z uśmiechem i przełożył półelfkę w całości na kolana Lorda.
- No chyba się go nie boisz? - szepnęła zaczepnie.

Gorr rozsiadł się po drugiej stronie improwizowanego stołu z tarczy. Przełożył rękę do siłowania i skinął głową.
Gdy skleili chwyty, Kaleth zauważył, że norskanin ma łapę jak niedźwiedź, a jego rączka wyglądała mizernie.
Przez chwilę siłowali się zawzięcie, aż pod łokciami obu chłopów pojawiły się wgłębienia w tarczy. Po chwili jednak, Gorr zaczął wygrywać przeginając dłoń elfa. Przedramiona zaczynały Kaletha rwać wściekłym bólem, ale norskanin powoli, acz jednostajnie, zdobywał prowadzenie.
- No pokaż mi tego lorda! - krzyknęła Grizelle.
Gorr mrugnął do Kaletha. Szala zaczęła się ponownie przechylać, tym razem do pionu a norskanin warknął wściekle. Teatralnie uderzył drugą dłonią w tarczę na chwilę wprawiając w osłupienie wszystkich skandujących w tle.
- Kaleth! Kaleth! - zdało się słyszeć tylko jedno imię.
Pięść Gorra gruchnęła wierzchem o blachę, dając Lordowi zwycięstwo.

- No proszę. Kto by pomyślał. - odezwała się znad ucha Grizelle, przewieszając się ramionami przez kark Kaletha.

Gorr wstał od stołu i chodził w kółko warcząc. W ten sam sposób, w jaki podjudzał publikę na arenie. Zwrócił się w stronę Lorda i pokazał mu gestem uniesiony kciuk, ale kryło się za tym coś więcej.
- Zawsze jest ktoś lepszy - rzucił jeden z korsarzy podając berserkerowi szklanicę gorzały.

Poszła również kolejka dla Kaletha, z którym każdy chciał wypić. Świat zaczynał się rozmazywać.

***

Rzyganie przez burtę.

***

- Pokaż mi tego lorda jeszcze raz!
- Gorr!
Ból na policzku.

***

Rzyganie w bliżej nieokreślonym miejscu.

***

Śmiech Grizelle i zapach liści szaleństwa.

***

- Gorr?
- Też nie wiem czemu jest tam tak włochaty. Coś mu się stało tam na arenie, że i tu się smarował tą maścią?

Admirał Dekappian & Najwyższa Kapłanka Ariadne

- Czy ktos może mi powiedzieć... - Thrall trząsł się ze wściekłości - KTO TO KURWA ZROBIŁ?!

Na każdej macce kharibdyssa wisiała chusta z koślawym napisem "Thrall to pizda".

- Czego się tak drzecie? - spytała wychodząca na pokład Drummond. - Łeb mi pęka jak... Nie wiem co ci ludzie Kaletha chleją ale... - urwała widząc przedmiotowe zjawisko. Zaniosła się śmiechem.

Najwyższa Kapłanka Ariadne

Zawezwany na rozmowę Gustaw miętolił w dłoniach róg kapłańskiej szaty. Drugi już przemienił się w plątaninę luźnych nitek. Kapłanka dostrzegła wyhaftowany napis, włącznie z doszytym krzywo dodatkowym słowem "Najwyższej".

- P-p-p-pani... Ja bym wolał to mianowanie tak... Karmelajnie. Bez tłumów. Albo najlepiej, z innymi, jeśli zamierza Pani jakichś jeszcze mianować.



Wszyscy





[SOUNDTRACK CLICK CLICK]

Port Skeggi w Grey Rock był widoczny z daleka. Najpierw zwiastowały go słupy dymu, a później wieża strażnicza otoczona rogami lub żebrami jakiegoś gigantycznego stworzenia. A może to były mamucie kły? Dopiero z bliskiej odległości okazało się, iż na wzgórzach znajduje się mała forteca, zaś sam port to liczne domki na palach usilnie przedłużające nabrzeże w kierunku głębszej wody. O ile było to uciążliwe dla miejscówki handlowej, o tyle z perspektywy obrony, było wyśmienite. Jednostki o większym zanurzeniu były zmuszone zakotwiczać same w znacznej odległości, a podpływanie odbywało się na szalupach albo wynajętych szerokich katamaranach.

W samym porcie, pierwsze co się rzucało w oczy, była tablica z dwoma kategoriami. W pierwszej, oznaczonej jako "bić!" widniały bandery Lotherny, Alith Anara, Averlornu, a także kilka nieznanych. Drugą kategorią było "nie bić (zbyt mocno)". Od razu dało się zauważyć banderę Dekappiana i herb Bloodblade. Oprócz nich widoczne były herby Ssil'dra Tor, charakterystyczny pegaz sił Morathi, a także niedawno poznana bandera ekspedycji Wulfharta i szczurzych korsarzy.

- E! - krzyknął na powitanie norskanin z irokezem. - Wódz was chce obejrzeć. Na górze - wskazał palcem wieżę. - Wódz Rengar, bo pewno nie znata go. Wychodzicie z doka, w prawo przez stragan z niewolnikami, bo po lewej jest stragan z kurwami, mijacie łupowisko i na polanę. Wydeptanym pod górę do bramy, bo w dół to stocznia. Za bramą po lewej jest chata szama, po prawej totem. Idzieta do wieży i tam czekata. Zrozumieli?

Po bliższym obejrzeniu dok i forteca stanowiły dwa odrębne małe wsie. Dok składał z domów na palach, a także olbrzymiego jarmarku na lądzie, za którym z kolei ciągnęły się dziesiątki namiotów, ognisk i prowizorycznych altan z warsztatami.

Stragan z niewolnikami, jak nazwał to "przewodnik", był niczym innym jak wielkim dołem z zaostrzonymi palami po bokach i opuszczanymi na linach schodami do jego środka. We wnętrzu kłębili się niczym chmara owadów stłoczeni niewolnicy. Maniera handlu przypominała tutaj po prostu określenie płci i kilku dodatkowych cech okazu, który akurat wpadł w oko, a obsługa wyciągała właściwego jak rybę z garnka.

"Stragan z kurwami" stanowiły przywiązane jak na smyczy ładniejsze kobiety różnych ras, które wypożyczało się na godziny i oddawało. Z obserwacji wynikało, że kto przybył do portu i wrzucił jakiś towar na stragan niewolników albo inne łupy, mógł korzystać do woli ze straganu uciech.

Łupowisko natomiast stanowiły wydzielone faktyczne stragany lub namioty z niewolnikiem, który miał za cel sprzedawać towar swojego właściciela bez żadnych negocjacji. Wyjątek stanowiła tu wyliniała i bliznowata gęba skavena, widzianego ostatnio w korsarskim przyczółku na środku oceanu. Pozbawiony oka i większości zębów szczur zdawał się uśmiechać na widok przybyłych elfów.

To co przewodnik określił mianem polany, było w rzeczywistości pustym skwerem odpadków między dokami, fortecą, a zauważalną stocznią w innej części wyspy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:49, 22 Kwi 2020    Temat postu:

Lord Kaleth Bloodblade

Ryknął śmiechem razem z innymi z udanego żartu siostrzyczki. Komentarz, że Jaskier byłby pierwszy chętny w kolejce do batożenia przez nią, zostawił dla siebie.

***

Obserwował pracę rąk i balans miecza migającego w rękach szampierza.
- Na pięści bić się trochę umiem. Walczyłem na miecze, topory, noże, młoty, halabardy, dzidy, pięściami, tarczami, a nawet w razie potrzeby - zębami. W szeregu, ramię w ramię też. Wiele bitew za mną. Ale żeby zmieniać szermierkę w tawernianą napierdalankę... Mało szlachetnie, ale pewnie skutecznie. Przyjmuję Twoją radę pod rozwagę. Widzimy się wieczorem.
Zaczął myśleć o zasadzie zachowania pędu. Gdy wirował z ciężką bronią w wyprostowanej ręce, ruch był powolny i przewidywalny. Natomiast gdy broń jest lżejsza, i w dodatku na zgiętym ramieniu, ruch obrotowy z korpusu jest o wiele szybszy... Zaczął myśleć o swoich barkach jako dźwigni, gdzie broń w ręce dawała energię przy obrocie pięści z drugiej strony. A gdyby mieć jako przeciwwagę tarczę, i z niej generować ruch?... rozmyślał dalej.

***

Wysłuchał spokojnie zdania oficerów, dzisiaj najwyraźniej tylko Sarge miał przemyślenia.
- Teoretycznie - tak, mogliśmy zacząć wcześniej rekrutację. Praktycznie - zżarli by wszystko na pokładzie, włącznie z deskami, zanim byśmy dopłynęli. odparował na uwagę wiarusa.

- Przypominam, że za kilka dni spotykamy się z trzema okrętami wsparcia od Blacklight Tower. Na miejscu otworzymy punkt werbunkowy i koszary, a wszystkimi dostępnymi kanałami roześlemy wici o nowej faktorii i bogactwach czekających za miedzą na zebranie. tutaj uśmiechnął się sadystycznie. - No a jaka jest prawda, to się okaże na miejscu.

- W porcie spróbujemy zrekrutować jednostkę grasantów konnych do pierwszego zwiadu i rozpoznania walką, najlepiej z własnym transportem. Sarge, to temat dla Ciebie, weźmiesz Grizelle i Gorra do pomocy.

- W temacie osady natomiast, zniewolenie ludzi ma swoje dobre i złe strony. Pierwsze, to gotowa infrastruktura, którą możemy przejąć. Druga - ja nie zamierzam pocić się na karczowaniu dżungli, sadzeniu plonów, wożenia krowiego gówna, pakowaniu towarów na statki, albo przy budowie fortu. Nie sądzę, żeby jaszczurki był chętne zginać karku za miskę strawy. Poza tym, ekspedycja Wulfharta będzie spodziewać się dostaw z kontynentu, które możemy przejmować. Chyba, że oprócz ekspedycji łowczego, są tam jeszcze inne frakcje ludzkie...
Zabębnił palcami po stole. - Huriof, postaraj się czegoś dowiedzieć w porcie na ten temat, zaprzęgniesz też do tego Cienie.

-. Aha, zwerbujcie mi też dwóch nowych giermków. Potrzeba będzie nam też kowala, kwatermistrza lub logistyka, oraz więcej inżynierów. Kogoś z precyzyjną mechaniką. Wątpię, że w tym zapyziałym porcie ktoś się nada, ale widziałem już dziwniejsze ciekawostki na targach niewolników.


Kiwnął głową wychodzącemu Huriofowi, potem Sargowi.


***

Korzystając z wolnej chwili, spytał Dekappiana, ilu żołnierzy może wziąć dodatkowo na pokład, jeśli mają najedzeni dopłynąć do celu, a ilu w przypadku gdyby ci byli konno.

***

Z kamienną twarzą słuchał kwiecistej wypowiedzi rybakolity. Cóż, przynajmniej entuzjazmu mu nie brakuje. - pomyślał. Gdy Gustaw zakończył, polecił wezwać swoich oficerów. Gdy przybyli, kazałim stanać obok siebie. Oparł ręce na blacie i dłonie złożył w trójkąt przed twarzą.

- Cóż, w kwestii łaski Khaina, decydujące zdanie ma oczywiście Ariadne. Obdarzyła Cię też najwyraźniej swoją łaską. Z mojego punktu widzenia, sprawdziłeś się jako jej ochroniarz, więc zamierzam wyznaczyć ci funkcję Templariusza. Będziesz osobiście strzegł kapłanki przed niebezpieczeństwami. W tym celu będziesz także zdawał do Sarga lub Huriofa co tydzień sprawozdania z tego, co zaobserwujesz w jej otoczeniu, zwłaszcza o tym, czego ja mogłem się nie dowiedzieć. Ogólne informacje, a także rzeczy które wydają Ci się nienaturalne, niespodziewane, straszne, tajne, niezrozumiałe. Jeśli będziesz potrzebował pomocy organizaycjnej, zgłosisz się do Huriofa lub Sarga po radę. Nie kłopocz kapłanki tymi przyziemnymi sprawami, niech skupia się na krzewieniu wiary Khaina. A jeśli będzie okazja, zwerbujemy Ci giermka do pomocy. Wstał zza biurka i sięgnął po stojącą w kącie kitajską włócznię. - Gustawie, uklęknij.
Liczył, że on i jego oficerowie zachowają powagę.

***

Ogłoszenie nowej pozycji kurdupelka przyjął obojętnie. Nie mój cyrk, nie moje małpy. - pomyślał, widząc Pierwszego Inżyniera dogaszającego brodę w beczce z deszczówką. Zgodnie z oczekiwaniami, smród spalonych włosów przywiódł go do drzwi pracowni inżynierki.
- Zaraz... co?! Spytał Naessali szczerze zdumiony. Chwilę łączył fakty i wybuchnął szczerym śmiechem. Po chwili otarł łzy rozbawienia z oczu. - Naprawdę, nie wiem co jest zabawniejsze... To, że Admirał próbuje wydawać polecenia moim podwładnym, czy to, że spodziewał się od Ciebie posłuchu w takiej sprawie.
Zaczekał na jej reakcję, i w razie możliwości kontynuował rozmowę o tym, jak widział jej rolę w stworzeniu armijnej komórki badawczo-inżynieryjnej. - Przez współpracę z nimi, rozumiem na przykład podpieprzyć im z ładowni Lantasha Ratlinga do wiwisekcji, bo i tak wała z tym zrobią. Sprzedać im kopię dokumentacji zwijlinki. Brońcie bogowie - żadne realizowanie zachcianek! Pogadaj z Ziggim z Nuln, jest na kończącym się kontrakcie i może szukać nowej roboty. No i sama możesz rekrutować, uzgodnisz to z Sargem albo ze mną. Pasuje Ci taki układ? spytał proforma.

***

Słysząc gadanie Cienia stwierdził, że faktycznie trzeba im będzie znaleźć dowódcę, jeśli Kopytko jest faktycznie tak tępy, jak go kompan przedstawił, a nazwa wskazuje. Kiwnął tylko głową i upił alkoholu z kubka. Witał nowoprzybyłych na imprezę, a Drummond kurtuazyjnie pocałował w dłoń i polał od serca, na szczęście trafiając w naczynie.

Stuknął się kubkami z Sargem, któremu odpowiedział:
- Jak się czułeś faworyzowany, to mogę Ci dać w ryj Ci dać, tak dla równowagi. zaśmiał się i klepnął go serdecznie po kolanie. - To kiedy się ścigniesz Darksteedem z Grizelle na Zimnym? spytał z niewinną miną. - Chcę zrobić zakłady... O! O wilku mowa! podrapał Griz po głowie jak kotkę, po czym dał się porwać szaleństwu nocy...

***

Wrócił do żywych, gdy zwymiotował za burtę, chyba trafił w małego Kharibdyssa. Jacy żeglarze, taka ofiara dla Mathlanna... - podsumował w myślach.
Wypił klina z butelki turlającej się po pokładzie koło jego stóp i z ulgą przyłożył zimne szkło do obolałej głowy i spuchniętych oczu. Miał nadzieję, że inne partie jego ciała nie będą równie tkliwe. Przypomniał sobie gdzie są, i przestał wypatrywać w wodzie brył lodu do wyłowienia jako okładu, po czym udał się na śniadanie i doprowadzić do należnego ładu. Gdy mijał Gorra i miał jego uwagę, ledwo dostrzegalnie kiwnął mu głową w niemym podziękowaniu... Próbując sobie przypomnieć urywki z nocnych wydarzeń.

***

Zbliżające się zabudowania portowe dały pretekst do zbiórki i przekazania rozkazów załodze, tym razem za pośrednictwem Huriofa. Dotyczyły obowiązku pojawienia się na okręcie w danej godzinie, oraz daty i godziny wypłynięcia, a także pozostawania w co najmniej trzyosobowych grupach. Naessala i oficerowie mieli swoje zadania. Zastanowił się nad opcją zwerbowania norskańskiego kowala. Czy ich wyroby były warte uwagi? Okaże się na miejscu. Może Demien będzie miał coś do powiedzenia, więc przekazał odpowiedni rozkaz przetestowania wyrobów i przedstawienia kowala, jeśli okaże się zbyt zdolny na to wypiździejewo. Dustinowi nakazał dodatkowo rozejrzeć się za rzemieślnikiem, który będzie w stanie przygotować emblematy rodu Bloodblade dla korpusu oficerskiego. Myślał o amulecie, sygnecie, chuście, symbolu na broń lub pelerynie, no i kilku flagach czy proporcach.

Kaleth skorzystał z rzadkiej ostatnio okazji żeby zaprezentować się w swojej zdobnej zbroi i konno. Miejscowi raczej nie docenią kunsztu jego szat wyjściowych, za to zdobienia ciężkiej zbroi i broni powinny nadać odpowiedni ton rozmowom.

Sarge wypłacił należny żołd, dzień wcześniej niż należało, ale żeby ekipa miała rozrywkę. Nie sądził, że po ostatnich ekscesach ktoś jeszcze będzie miał ochotę się napić, a norskańskie burdele na trzeźwo... Cóż, sama myśl wzdrygała.

***

Próbował sobie przypomnieć urywki z dzieciństwa, parę lat chyba jeszcze spędził z matką w północnych krainach zanim wrócili do Naggarothu. Ciekaw był, czy ten port się różni znacznie od tego, co pamiętał.

Zrobił sobie w głowie notatkę odnośnie lokalnych flag i ich stosunków ze Skeggi, nakazał też giermkowi je przerysować i rozpytać przy okazji w jakiejś tawernie o ich szczegóły i najlepiej źródło.

***

Zmarszczył się słysząc "powitanie" i z rewerencją odrzekł:
- Wódz Rengar z góry widzi nas dobrze, o ile nie jest stary i ślepy. Jak chce z nami porozmawiać, to zapraszam, chętnie go ugoszczę. Pozostawił sa sobą irokeza i dostojnie udał się w kierunku targowiska.

Widząc dół z niewolnikami i wypożyczalnię dziurek spojrzał, czy są tam druchii. Jeśli byli, zwrócił na to uwagę kapłance i admirałowi. Należałoby ich wykupić.

Zamierzał spędzić trochę czasu objeżdżając stragany na łupowisku, szukając interesujących broni, zbroi, albo ksiąg czy urządzeń, które Naessala uzna za warte zakupu.

Udał się też do znajomego już szczura. - Szybko biegasz, szczurku. Eshin słabo się stara.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Śro 21:09, 22 Kwi 2020, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:44, 22 Kwi 2020    Temat postu:

Daz

Do Nesali

- Może i jebie od niego świniakiem, ale talentu rzemieślniczego nie można mu odmówić. I lojalności. - odparował. - Jako inżynier, rozumiesz chyba konieczność używania najlepszych dostępnych narzędzi - zaakcentował ostatnie słowo, po czym wyciągnął flaszkę. - A odrobina współpracy, powtarzam, współpracy, jeszcze nikogo nie zabiła. Jeżeli ta misja ma zakończyć się sukcesem, każdy musi odrobinę opuścić swoją strefę komfortu. Pijemy?

Do Drummond
- W porcie spróbuję z nią porozmawiać, ale ty też miej na nią oko. Przypuszczam, że jednym z jej problemów jest Vaas i jego maska... - zaśmiał się, zamykając temat Serany.

- Oczywiście, że cel uświęca środki. Nie zamierzam popełnić błędów z poprzedniej wyprawy do Lustrii. Sama wiesz, jak się to skończyło. A krasnal jest z nami od samego początku. Jest lojalny, jest użyteczny. Nie mam problemu z wyeksponowaniem go na formalnym stanowisku, które de facto nie zmienia nic w jego obecnym statusie na pokładzie. - odparł w kwestii Remkela.

- Były takie przypadki, że konia elektorem mianowali na starym kontynencie. A Khasia niebawem wejdzie w dorosłość - zażartował w kwestii kapitanowania. Nie chciał mówić pierwszej, że jest... pierwsza, ale póki był na okręcie, nie zamierzał rezygnować ze steru. - Oczywiście, że liczę na twoje poparcie. Jesteś u mego boku od zawsze i wiele razem przeszliśmy. A to dopiero początek.

Słysząc zapraszające ponaglenie uśmiechnął się z zimną satysfakcją przechodzącą w pożądanie.

Do Vaasa
- Bracie - ścisnął kapitana z uśmiechem, zgadzając się z jego słowami. - Zatem sojusz dwóch bander, po kraniec czasów! Pijemy! - zakrzyknął.

Do Kaletha
- Podział łupów, kwestie traktatowe i dyplomatyczne, to trzeba usiąść z kapłanką i jej prawnikami, żeby zebrać to w logiczną całość. Kowala mamy, urodzonego kowala nawet. Jedynym ograniczeniem jest kuźnia, póki na morzu, mamy to co mamy - odpowiedział i podziękował za prezent.

Skeggi

Jeszcze na pokładzie zwołał posiedzenie oficerów floty. Obecni byli: Bosch, Vaas, Syndra, Drummond, Thrall, Remkel, Imra, Riin, Caede, Muskaat, Kuskus i Ganesh oraz ku zdziwieniu wielu, także Jaskier. Admirał pierwotnie planował inaczej podzielić zadania, lecz po przemyśleniu sprawy zdecydował pozmieniać przydziały.
- Bosch, Muskaat, zatowarujcie Lantasha, na kolejne dni rejsu. Kuskus, do eskorty przydziel im Tiraka i Andalora. - polecił.
- Vaas, Syndra, uzupełnijcie proch i amunicję. Zobaczcie czy przypadkiem na targu nie będzie do kupienia bełtów do balist na Lantasha. Weźcie ze sobą pomagierów z Dumy, a do eskorty niech idzie Norlar. - powiedział, a Kuskus pokiwał głową.
- Caede, Imra, Riin, Remkel, waszym celem jest targowisko. Zróbcie przegląd, co tam mają i po ile, szczególnie rzeczy, jakie są potrzebne do waszych projektów. Riin, Imra, może znajdziecie na tej skale mapy okolicy, mapy Lustrii bądź też informacje na temat sieci geomantycznej jaszczurek lub ich piramid, a nuż norskanie złupili coś ciekawego, czego nie rozpoznali. Caede, zorientuj się, czy ktoś by nie odkupił fragmentów lewiatana i po ile, a także czy nie mają jakiegoś speca, coby potrafił z kości urzeźbić broń. Zamówicie też mundury dla nowej załogi, weźcie ze 30 sztuk. Do eskorty Ithis i Ganesh. - rozkazał.
- Thrall, ty i reszta korsarzy, pilnujecie okrętów i gadów. Żadnego kozaczenia na arenie - powiedział do tresera.
-Jaskier, użyj swojego srebrnego języka i zasiej dobrą famę o nas. Rozejrzyj się także wśród niewolników, czy nie ma tam potencjału do zwerbowania. Może też uda ci się też usłyszeć coś ciekawego. - rzekł do barda.
-Ja i pierwsza idziemy na ląd. Kuskus z nami. Zostajemy maksymalnie do wieczora następnego dnia - w zależności jak będzie szło uzupełnianie prowiantu. Załoga na meldunku w południe. A tak, to mogą iść ruchać co złapią, tylko niech pamiętają, że jak któryś zaginie, to jego problem. - zakończył odprawę.

Wyszedłszy na pokład usłyszał pytanie Kaletha o zakwaterowanie kawalerii.
- Obawiam się, że nie będzie to za bardzo możliwe, już teraz zaczyna być ciasno. Musimy zdobyć jeszcze jeden okręt, wtedy będziemy mieli większe pole do manewru.

Na lądzie spojrzał zadowolony na powiewającą banderę. Postarał się zapamiętać pozostałe, szczególnie te z kategorii "nie bić". Przyjaciel przyjaciela czy coś w ten deseń. Wysłuchał powitania i kiwnął głową. Skinął na Drummond i Kuskusa, po czym ruszył w stronę wieży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:34, 23 Kwi 2020    Temat postu:

Ariadne

Widząc chusty z napisami o Thrallu zaśmiała się, ale jednak zwróciła się do admirała:
- Mam nadzieję, że to tylko żart, a nie, że ktoś próbuje stworzyć konflikty we flocie... Biorąc pod uwagę ile mamy teraz osób, a i że nie wszyscy są godni zaufania - spojrzała znacząco w kierunku Lipali, mając na myśli tamtejszą morską wiedźmę - wszystko jest możliwe. Ale oby moje czarnowidztwo nie było jakkolwiek związane z rzeczywistością. Przy okazji, ka... Admirale - kiedy urządzimy nabożeństwo? Proponowałabym jeszcze przed zejściem na ląd. - miała nadzieję na pozytywną odpowiedź. Nie wspominała na razie nic o werbowaniu akolitów.

Zdziwiła ją prośba Gustawa, ale przystanęła na nią:
- Dobrze, będzie kameralnie albo z innymi, ale to wyjdzie na bieżąco. Albo pod koniec nabożeństwa zbiorowe mianowanie, a jeśli nie, to po nabożeństwie, w grupce najbliższych. Przy okazji omówmy Twoje obowiązki... W związku z tym, że służysz Ka... LORDOWI Kalethowi, to nie wymagam od Ciebie w pełni poświęcenia Kościołowi... Umówmy się, że aktualnie Twoim zadaniem będzie pomoc w nabożeństwach i szerzeniu wiary wśród załogi - porozmawiam z Vestanem, może jakieś kółko religijne stworzymy, gdzie każdy będzie mógł się dzielić swoim świadectwem wiary. Jeśli znajdziesz kogoś godnego zostania akolitą - od razu mnie informuj. Prawdopodobnie jak dotrzemy do celu, Twoje obowiązki się zmienią. Teraz budujemy kościół zbierając wiernych, ale tam już będzie trzeba zbudować go realnie, jako budynek. Jeśli też dowiesz się, że ktoś działa przeciwko naszej wspólnocie, bądź też coś knuje za moimi plecami - będę wdzięczna za informację. A tymczasem bywaj i do zobaczenia na nabożeństwie! Niech Khaine będzie z Tobą!

Gdy zbliżali się do portu rozejrzała się po okolicy i wezwała swoją świtę. Dwóch naganiaczy miało zostać z niewolnikami, ale kolejna dwójka miała udać się na targ w celu poszukiwania nowych dusz. Melva i Mississi miały im pomóc, aby znaleźć kogoś, kto będzie nadawał się do walki. Vestana wysłała w celu znalezienia ciekawych artefaktów, ogólnie wszystkiego związanego z religią. Polin i oprawcy mieli czas dla siebie, za zasługi w bitwie i przesłuchaniach. Shifu miał rozejrzeć się za jakimiś gadżetami potrzebnymi przy kocie i żmiju. Rerinara poprosiła o towarzyszenie jej, a prawnicy mieli pomyśleć nad statutem Kościoła oraz jakimiś pomysłami na regulaminy i innego typu pisma, które mogą się aktualnie przydać. Poszła również do Skinka, biorąc ze sobą wcześniej jakieś jedzenie dla niego. Obrazami spytała go czy chce z nią iść na ląd, ale z małą groźbą, że ma być grzeczny - jeśli dołączył, to RR miał mieć na niego oko. Przekazała mu również informację, że wie, iż jest on kapłanem i ma jej szacunek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Czw 9:36, 23 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:36, 25 Kwi 2020    Temat postu:

Lord Bloodblade

Demien pokręcił głową.
- Nie zrozumiałeś, ale to nic. Przyjdzie z czasem.

***

Gustaw oniemiał. Tyle zaszczytów w tak krótkim czasie nie potrafiło przeniknąć na chłodno do świadomości człowieka, który całe dotychczasowe życie spędził na rzucaniu sieci w wodę i wyciąganiu ryb.

Obecny Huriof pochylił głowę, jakby próbując ukryć uśmiech pomimo zasłonięcia twarzy maską. Sarge zacisnął powieki.

Mianowanie na templariusza przebiegło szybko, głównie dzięki temu, że chłop może w szoku był.

***

Norskańskie obozy z północy niewiele różniły się od tego zastanego pod flagą Skegii. Na pewno zauważalny był brak bieli śniegu ustępujący zielonej roślinności i to, że woda była ciepła. Dostrzegalnie mniej też było ognisk oraz straganów sprzedających skóry dzikich zwierząt.

Admirał Dekappian

Naesalla skrzywiła głowę i spojrzała spode łba.
- Mów co chcesz, ale to podrzędna rasa. Może być narzędziem, ale dając im tytuły, dajesz wiarę i siłę. Tak upadały imperia - ignorowały zagrożenie ze strony maluczkich, bo dawano im nadzieje. A nie ma nic gorszego, kretyni bez instynktu samozachowawczego wiedzeni nadzieją. Za to nie wypiję.

Najwyższa Kapłanka Ariadne

Osiągnęła to, o czym wewnątrz cały czas marzyła. Kapłanka miotała z palców niewyobrażalną mocą, dzięki której skały się topiły, morza parowały, a z nieba powstawały cyklony. Czuła swoją potęgę czytając cudze umysły jak zapisane na papirusie słowa, ale było to i tak zbędne, bo doskonale znała przyszłość i ścieżki czasu. Gdy otworzyła oczy i zobaczyła, że jest w swojej kajucie, zrozumiała że to był tylko sen. A może... nie tylko? Czuła w sobie buzującą energię wiatrów magii, mimo że nie rzucała żadnego zaklęcia. Czuła się... Potężniejsza.

Zobaczyła siedzącego na smyczy w rogu pokoju skinka, który z otwartymi oczami obserwował każdy ruch Wiedźmy. Ariadne mogła przysiąc, że choć gadzia twarz nie potrafiła wyrazić emocji, tak teraz patrzyła na nią kpiąco.

***

- Niech nie trapią cię inne problemy niż krzewienie wiary, Pani - ukłonił się Gustaw. - Lord Kaleth o tym doskonale wie i nawet nakazał mi dbać o dobrostan Najwyższej Kapłanki jako jej strażnik i obrońca, a wszelkie problemy rozwiązywać za jego pośrednictwem tak, by Jej uwaga została niezmącona. Tak więc, sam Lord wskazuje, że poświęcenie wobec kościoła śmie wykazać, choćby moją osobą.

Były rybak ukłonił się taktownie i odwrócił w stronę wyjścia. Na jego szacie Ariadne dostrzegła nowy napis, zapewne również spod ręki Felii o treści "Templariusz".

Lord & Admirał

Po przyjrzeniu się bliżej flagom można było dostrzec to co uznali pierwotnie za ozdobę. W kategorii "bić" widniała jeszcze niewielka wysuszona jaszczurka, którą przybito nożem.

Niestety, ani Lord ani Admirał nie byli na tyle obeznani w kulturze innych krain by rozpoznać flagi. Mogli się jedynie domyślać, wnioskując po stylach graficznych, że niektóre bandery należały do pirackich lub korsarskich band, a niektóre stylizowane były na elfie herby. Pozostałe były zagadką.

Kaleth

Mijając norskanina, który go powitał, usłyszał splunięcie i mamrotanie. Najwyraźniej odpowiedź została potraktowana jako nietakt.

Ariadne

Załoga przyjęła rozkazy i rozeszła się w swoich kierunkach. Skink natomiast najwyraźniej nadal chował urazę ostentacyjnie udając, że śpi.

Wszyscy

W ramach poszukiwań wymienionych rzeczy przez załogę, na efekty należało poczekać co najmniej do wieczora. Zwłaszcza kwestia niewolników widziała się jako czasochłonna, ponieważ sposób ich przetrzymywania nie ułatwiał oglądania towaru.

Kaleth

Nie miał tyle cierpliwości by uczestniczyć w sortowaniu niewolników, zwłaszcza że podwładni Ariadne odwalali czarną robotę. W kwestii przeglądu towaru Atos i Etos wraz z duetem Misisii i Melvą robili niesamowity raban, a widząc nabywców którzy nie skąpią złotem, obsługa próbując pospiesznie im dogodzić narobiła tylko większego bajzlu. Jeden niewolnik, który rzucił się Kalethowi w oczy, był prawdopodobnie ogrem. W obecnej chwili jednak aby się do niego dostać, były Strażnik musiałby wywołać jeszcze większy chaos.

Przechadzając się miedzy straganami dostrzegł niemal zupełny brak rzemieślników. Praktycznie wszystko co wystawiano na sprzedaż było powojennymi łupami. Co więcej, stoiska nie były w żaden sposób podzielone tematycznie, a każdy zwyczajnie wystawiał to co miał. Kaleth musiał zdecydować czy poświęcić najbliższe godziny na szukanie czegoś konkretnego, czy zmienić strategię.

- A ty unikasz mroku-ciemności, białowłosy - odpowiedział doświadczony wszystkim co możliwe gryzoń. - Słuchy o was krążą. I wkurwiliście tyle osób, że was zabić-zabić chce prawie tyle samo co mnie. A łaska-ochrona się skończyła jak słyszałem - wykrzywił drgawkami gębę w czymś co przypominało uśmiech. - Daj coś rzadkiego-unikalnego a powiem co wiem.

Daz

Przejście pod górę stromymi ścieżkami było swego rodzaju wyczynem przy próbie wstrzymywania wdechu od smrodu odpadków rozrzuconych na "polanie". Niewolnik przywitał ich przy wielkich drzwiach małego bastionu, w całości zmontowanego w jednakowych proporcjach z metalu, kamienia, drewna i kości. Wychudzony człowiek odziany tylko w przepaskę biodrową patrzył płochliwie na Admirała z kompanią.

- De Kappa? - zapytał w ramach potwierdzenia a następnie ruchem ręki nakazał podążanie za sobą.

Admirał dostrzegł, że opis pierwotnego przewodnika był może ubogi, ale wystarczający. Po prawej od wejścia stał totem w kształcie jakiegoś wielkiego ptaka, któremu niedawno złożono coś krwistego w ofierze. Po swojej lewej natomiast coś co nazwano "chatą szama" musiało być chyba domkiem ze strzechą należącym do "szamana". Jego ściany i większość poddasza udekorowano różnego pochodzenia i wszelkiej maści wisiorkami, figurkami, piórkami i koronkowymi ozdobami.
- Łapacze snów, odpędzacze demonów, pułapki na duchy... - komentowała Drummond - Albo znachor, albo guślarz, albo wariat. Albo wszystko na raz.

Wnętrze fortecy stanowiły w zasadzie tylko plac z dziesiątkami namiotów, stajnie z wybiegiem oraz wejścia na mury. W część muru znajdującą się bezpośrednio nad klifem znajdowała się szeroka, aczkolwiek niska, wieża. Do jej wnętrza prowadził właśnie niewolnik.

Na parterze przedmiotowej wieży znajdowały się schody, prowadzące wzdłuż ściany na górne kondygnacje, duże ognisko dookoła którego rozstawiono drewniane ławy oraz małe podwyższenie przy tylnej ścianie z quasi tronem. Najwyraźniej pojęcie przepychu nie istniało w języku Skegii, a wszystko co mieli opierało się na pragmatyzmie.

Na tronie zasiadał niesamowicie barczysty norsmen, przy którym nawet Gorr mógłby struchleć. Mężczyzna miał przepaskę na lewym oku i z tej samej strony brakowało mu również ucha. Rengar najwyraźniej się z tym obnosił, gdyż nie zakrywał tej rany swoimi długimi czarnymi, miejscami siwymi, włosami, a specjalnie zaczesał je na drugą stronę. W ogólnym wyglądzie mężczyzny kontrastowała kruczoczarna broda, której warkocze były zdobione złotymi obrączkami.
- Ja witać was - odezwał się ze swojego tronu łamanym elfim językiem. - Ja słyszał wy pomóc moje żołnierz. Ja szczęśliwy.
Akcentując te słowa złożył dłoń w pięść i przyłożył do serca jednocześnie pochylając głowę.
- Ja mieć pytać. Co robić wy w my morze rejon?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:24, 25 Kwi 2020    Temat postu:

Lord Kaleth Bloodblade

Wzruszył ramionami nad nieznanymi banderami. Pewnie okoliczne pirackie bandy, a jaszczurka była dosyć jednoznaczna. Może Dustoi coś rozpozna, trzeba będzie go rozpytać.

Poczuł smród bijący od dołu z niewolnikami, i zdecydował się pozostawić ich we własnym sosie póki co, podobnie jak niekompetentnych sprzedawców.

Z dezaprobatą pokręcił głową, słysząc propozycję. - Ach, gdybym miał miedziaka za każdym razem gdy to słyszałem... Wyjął jeden zestaw zdjęty z elfiego mistrza miecza. - No, zaskocz mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:59, 26 Kwi 2020    Temat postu:

Daz

Większość drogi do wieży wodza szedł zamyślony. Do rzeczywistości chwilowo powrócił na słowa Drummond.
- Ja myślałem, że to jakaś karczma - rzucił pod nosem mijając chatę szama.

Rozejrzał się po surowym wnętrzu 'sali tronowej' i docenił jej ascetyczne piękno. Lekko skinął głową z szacunkiem do wodza.
- Przepływamy tędy, by przyczółek w Lustrii założyć, by jebać jaszczurki. Siejąc rozpierdol wsród napotkanych wysokich elfów, przy okazji. No, a potem będziemy tędy pewnie co jakiś czas latać, góra dół, z Lustrii do Naggarondu i z powrotem. - odpowiedział w dobrej wierze, trzymając się prostego i zrozumiałego dla wodza słownictwa. - Tymczasem jednak liczymy na handel, burdel i napitek - uśmiechnął się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:02, 02 Maj 2020    Temat postu:

Ariadne

Zawołała do siebie jeszcze na chwilę Shifu:
- Trzymaj sakiewkę, przejdź się po okolicy, kup zapasy dla zwierzaków, może jakieś ciekawe akcesoria. I prośba, znajdź coś dobrego do jedzenia dla skinka, muszę go jakoś udobrucjać... Chyba, że na targu rzuci Ci się w oczy wśród niewolników jakaś samica ich gatunku... Czy tam samiec. W sumie nie wiem jako jaka płeć się postrzega.

Po słowach Gustawa ciut się zdenerwowała, ale stwierdziła, że nic więcej nie będzie mu mówić, rybak, jak widać, nie umiał dotrzymać tajemnicy. Postanowiła jednak podzielić się tą informacją z Dazem. Jak tylko go spotkała, rozpoczęła rozmowę, upewniając się, że mieszańca nie ma w okolicy:
- Admirale - uśmiechnęła się i skłoniła- Stała się rzecz mnie niepokojąca, a że na Twoim statku, to uznałam, że warto abyś się dowiedział. Nasz strażnik, ostatnio odmieniony i miły dla Ciebie, z tego co mnie słuchy doszły, właśnie kazał mnie szpiegować Gustawowi. Co prawda może i ja go awansowałam na akolitę, ale pan lord mianował go templariuszem i kazał załatwiać wszystkie me "problemy" poza moją wiedzą, zgłaszane bezpośrednio do niego. Już myślałam, że mamy wspólny cel, ale chyba pewne rzeczy się nie zmieniają.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Sob 14:15, 02 Maj 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:29, 02 Maj 2020    Temat postu:

Daz

Skłonił się widząc pochodzącą Kapłankę.
- Pani, doceniam twe wieści. Ani na chwilę nie uwierzyłem w nowego Kaletha. Lecz Felicion wyniosła go na wysokie stanowisko, co trochę ogranicza możliwości. I przez co zapomniał pewnie o swojej głównej powinności względem Ciebie. Być może powinnaś trochę mu to lordowanie... ukierunkować, by służyło Twojej sprawie? - odrzekł slyszac słowa Ariadne. - W końcu społeczeństwo nasze matriarchalne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:36, 03 Maj 2020    Temat postu:

Ariadne

- Hmm... Admirale, rodzi mi się pewien pomysł, ale jeszcze muszę go doszlifować i poczekać na odpowiednią okazję. Do tej pory proponuje pana lorda nie uświadamiać o naszej wiedzy, a wręcz go utwierdzać go w wspaniałości jego postępowania, ale oczywiście wszystko z głową.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:20, 03 Maj 2020    Temat postu:

Lord Bloodblade

Szczur skrzywił się widząc podarek, ale przyjął go.
- Następnym razem weź monety-pieniądze. Ale nie zwykłe-ordynarne. Zbieram rzadkie i stare-stare. Dublony, dukaty, korony, felsy... Nie muszą być ze złota.

Na potwierdzenie słów wyjął coś przypominające brązową kopertę, które po rozłożeniu było dużym arkuszem wyprawionej skóry z licznymi kieszonkami. Z każdej z kieszonek wystawała inna moneta z innego zakątka świata.

- Takiej szukam, tylko całej-pełnej.

Wyjął i położył na dłoni duży okrąg ze złota z pustym środkiem. Na okręgu był wygrawerowany smok, którego ogon ciągnął się po całym obwodzie, zaś koniec znajdował się gdzieś w jego paszczy. Pomiędzy poszczególnymi falbankami stwora ktoś wygrawerował również dosyć oryginalne znaczki lub litery, które Kaleth pierwszy raz widział na oczy.

- Kitajski piniądz. Starszy od ciebie, siwy. Złodziej-kradziej nie wiedział co ma, bo wypchnął tylko klejnot-błyskotkę z samego środka. A kruszec też inny, więc pewnie wziął go za tombak-imitację.

Zwinnym ruchem szczur obrócił monetą po wszystkich palcach, a następnie zacisnął ją w pięści. Gdy otworzył dłoń, pieniądza już nie było.
- Puff. Hokus pokus, czary mary, hajsu ni ma, bieda stary. - zarechotał składając kopertę. - Umowa to umowa. Wieści-plotki waszego świata do mnie dotarły, że wielka mama się pokłóciła z synkiem-szczeniakiem, i w niełaskę popadła. Na południe ją zsyła. Ja bym się cieszył, bo u was to zimno-piździ. Quintex się miasto nazywa, gdzie ona teraz będzie. A raczej, ruina-rudera. Zła ponoć. Zabójcy szczęśliwi. Tretch Czarny Ogon szczęśliwy. Dwie pieczenie-ofiary przy jednym ogniu. Tretch zapłacił Eshin za nią i za was. Idą lądem za wami i płacą za każdą informację o was. O mnie też-też.

Szczur przygarbił się i dziwnie zatrząsł drgawkami. Po chwili wrócił do rozmowy jakby nic się nie stało.

- Chodzą też słuchy-plotki, że wasz łysol i czorna lalka też nabroili. Jakaś stara wiedźma straciła pracę-fuchę i chce się zemścić. Jakaś, której ambasadę wysadziliście-boom-boom i sojusz rozbiliście. Chyba z Ssi'ldra Tor, bo oni też chcą łysego. Ponoć wiedzą, że płynięcie do jaszczurów i albo już czekają na was, albo są tuż za wami. Dużo gadali moim uszom. Ci od wiedźmy chcą waszą wiedźmę żywą-całą, ale łysego boom-boom. Głośno i widowiskowo. Tak-tak. Ma być dobry widok. Cirerah imię tego co płaci za informację o was. Nie wiem tylko od którego z tych złych-wkurwionych on jest. Wszystkie szpiczastouche wyglądają dla nas tak samo.

Szczurem ponownie wstrząsnęły drgawki.

- Pamiętaj-nie zapomnij. Monety następnym razem.

Admirał Dekappian & Najwyższa Kapłanka Kultu Khaine'a

Wódz Rengar wybałuszył oczy słysząc słowa Daza.
- Jebać... jaszczurki? - powtórzył z niedowierzaniem. Z cienia za tronem wyłonił się elfi niewolnik, który szepnął norskaninowi coś na ucho.
- A - pokiwał głową, najwyraźniej rozumiejąc prawdziwe znaczenie słów. - Wy duże mieć słowo na zabić. Bić. Mordować. Rzeź. Ja zapomnieć, wy lubić bunga bunga i bić takie samo. I użyć takie samo słowo. Ja przeprasza.

Niewolnik najwyraźniej próbował się odezwać do swojego wodza, ale jego zapał został stłumiony natychmiastowym uderzeniem dłoni Rengara na odlew. Wodzowi nie drgnęła nawet brew.

- Handel tak. Ja handel bardzo. Ja chcieć kości. Chcieć metal. Chcieć broń. Ja dać niewolnik. Ja dać skóry. Ja dać prezent za życie syn. Syn wódz drakkar. Wy dać syn... - zastanowił się chwilę szukając słowa. - Wy dać syn am-am - wspomógł to gestem wsadzania czegoś do ust. - Syn szczęśliwa wrócić. Ja dziękować. Prezent niewolnik. Nie trzeba burdel. Burdel biedny. Burdel śmierdzi.

Ruchem palca przywołał chwilę temu zdzielonego niewolnika i coś mu szepnął. Elf natychmiast się zerwał po usłyszeniu polecenia i wybiegł, kłaniając się po drodze obecnym.

- Napitek ja chcieć was wieczorem. Cały drakkar. Syn dziękować, ja dziękować.

Wódz wstał z tronu i szybkim krokiem, widzianym często u "siewców rozpierdolu", podszedł do przed nim zgromadzonych. Chwilę się zawahał z wyciągniętą ręką.
- Ja nie wiedzieć. Pierwsza my witać mężczyzna. Elf dziwna. Pierwszy baba?

Za plecami usłyszeli chrzęst metalu. Elf powrócił z dwoma niewolnicami z łańcuchami przypiętymi do obroży. Jedna była asurem, druga zaś człowiekiem. Ludzka kobieta według elfich standardów była mocno przeciętna, choć pewnie u niższej rasy uchodziła za piękność. Ta pierwsza z kolei, pomimo bycia wysokim elfem, przykuwała oko na tyle, że nawet Drummond wyrwało się krótkie "łał". Prawdopodobnie jedyne co szpeciło elfkę, to oślepiająca bladość skóry oraz... przycięte uszy.

- Prezent - powtórzył Rengar.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 17:20, 03 Maj 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:22, 03 Maj 2020    Temat postu:

Lord Kaleth Bloodblade

Obejrzał dokładnie zaprezentowaną monetę, i przyjrzał się też z zaciekawieniem reszcie kolekcji. Może rozpoznał starożytny bilon norskan albo elfów? A nuż widział podobne, na przykład wśród skarbów zombiaków, albo w latarni bretończyka? Pogrzebał też w swojej torbie złota, może przy okazji miał coś ciekawego ze sobą. Najlepiej byłoby użyć Dustina do przegrzebania, może byłby w stanie znaleźć coś ciekawego ze skarbów.
- Clar Karond nas nie lubi, to jasne, i żadna informacja warta metalu. Tretch z kolei się zesrał, bo mu tunel przejęliśmy, zaskoczenia nie ma. Dowiedz się, dla kogo Cirerah pracuje, i czy oraz ewentualnie gdzie siedzą na miejscu. - skomentował rewelacje szczura. Zastanowił się też, czy szczur przedawkował coś, czy jest po prostu stary i spaczony.
Przeglądając monety, rzekł:
- Wygląda na ciekawe zajęcie. Ja zbieram trofea z pokonanych przeciwników. Kilka skarbów też trafiliśmy, między innymi kitajską włócznię, więc przejrzymy, to co mamy. No i będziemy mieć na oku niezwykłe albo stare monety. A gdyby się nie trafiły? - spytał niewinnie.
/rozmowa na priv/

***

Gdy skończył rozmawiać ze Szczerbkiem, stwierdził, że nie będzie tracił czasu na sortowanie śmieci ze straganów. Użył więc swojego potężnego głosu, zwracając uwagę okolicznych sprzedawców i/lub niewolników, rozkazując przynieść mu do okazania ze straganów najlepsze towary jakie mają.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Nie 23:23, 03 Maj 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin