Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Intermission II: Paszczak

 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 1:43, 28 Sty 2020    Temat postu: Intermission II: Paszczak



[SOUNDTRACK]

Wszyscy

Opuszczenie Slavers Point i dusznej atmosfery tego miejsca nie przywróciło humorów załodze, za wyjątkiem skinka, dotychczas ukrytego w zakamarkach okrętu. Większość obecnych na pokładzie milkła na widok swojego kapitana, mając w pamięci wydarzenia z pożegnania Hiatla. Wyraźnie mieli obawy, czy ich dotychczas srogi, acz sprawiedliwy socjopata, nie zwariował do reszty. Krótkie wizyty w podrzędnych portach, następnie zła pogoda i nagabujące ich syreny również nie sprzyjały morale. Czarę goryczy niemal przelało utopienie się dwóch członków załogi. Drummond próbowała dociekać powodów, czy było to samobójstwo, wypadek czy też wewnętrzne trzymanie porządku, jednak nikt z załogantów nie chciał puścić pary z gęby.

Zarówno marynarze jak i korsarze domagali się zawinięcia do jakiegoś porządnego portu na dłużej. Oczywiście, roszczenia były przekazywane do kapitana poprzez oficerów, jednak Strażnik i Kapłanka sami byli świadkami wymiany zdań, że kapitan ignoruje znaki w postaci burz i rozbitków. Nikt nie chciał mówić głośno o klątwie Hiatla, ale załoga między wierszami łączyła te fakty.

Imra, po początkowym wybuchu furii na bretońskiego maga, który ukrywał swoje pochodzenie zamiast się na coś przydać, ruszyła w końcu z kopyta z tłumaczeniami. Na przestrzeni dwóch dni ukończyła elfią wersję Sztuki Wojny autorstwa Repanse z Lyonesse, którą Sarge mógł wdrożyć w życie. Oczywiście, z uwagi liczne ryciny, były kawalerzysta musiał operować na dwóch księgach, jednak nie przeszkodziło mu to samemu szybko przypomnieć sobie podstawy, jak i przekazywać je innym. W wolnych chwilach pomiędzy burzami oraz na postojach w misternych portach prowadził szkolenia, ucząc wszystkich podstaw cięcia mieczem a także trzymania gardy w postawie Wołu, Pługu czy Głupca. Nie było to dużo, ale w przypadku niewolników Ariadne - różnica drastycznie biła po oczach. Sama książka była w praktyce adresowana właśnie do takich jednostek, które z mieczem miały mało wspólnego. W samym wstępie Repanse zaznaczała, że zbiór jej myśli ma wesprzeć chłopstwo, zwane przez bretońską szlachtę "biedną pierdoloną piechotą".

Ariadne

Dwa dni od swojego poprzedniego snu, Khaine nawiedził Kapłankę ponownie. We śnie widziała rycerza w elfiej zbroi. Twarz miał przykrytą hełmem, na którym wyryto wykrzywioną w wojennym okrzyku twarz wściekłego wojownika. Cała jego sylwetka wraz z mieczem obleczona była ogniem, którym palił zbliżające się do niego demony. Walka trwała przez cały sen, a kończyła się, gdy wojownik tracił cierpliwość i z wrzaskiem wybuchł tornadem ognia palącym na popiół otaczające go hordy. Po przebudzeniu Ariadne przepełniało uwielbienie dla Khaina, który wypalił ją z wątpliwości. Niestety, nie na długo. Trzy noce później jęki rozkoszy pieściły jej uszy a zapach spoconych ciał przepełniał powietrze. Całe grupy ludzi próbowały zaspokoić swoje wyuzdane potrzeby na fioletowych prześcieradłach, niektórzy umierając brutalnie realizując cudzą fantazję. W oczach wszystkich widać było ekstazę i obłęd, by próbować coraz to nowszego i dziwniejszego. Wszyscy obecni wychwalali Kapłankę za kolejny spektakl jakim uczyniła swoje nabożeństwo, obsypując ją złotem i komplementami, obiecując zjawić się ponownie. Gdy się obudziła, przepełniało ją podniecenie.

Wszyscy

Na horyzoncie zamajaczyła wysepka. Załogant z nieskrywaną radością oznajmił, że przed zmrokiem dotrą do portu trzepiącego flagą Matki Króla Wiedźm. Po pokładzie rozległy się radosne "urra!" jakby już przed kapitanem postanowili, że tam cumują.
Zakołysało okrętem, jakby fala wielka fala uderzyła o burtę. Za chwilę to samo spotkało Lipali.

Drummond wyszła na mostek i zamknęła oczy, zaś wszystkie inne otwarte były skierowane na nią.
- Oba gady są wściekłe - oznajmiła. - Wściekłe i przerażone. Nie jesteśmy sami.
Nastała nieznośna cisza. Nawet wszędobylskie mewy odleciały. Miało się wrażenie, że cały ocean wstrzymał oddech.

Wówczas rozległ ryk wydobywając się niemal z trzewi całego świata. Niski, basowy i jednostajny pomruk grozy aż łaskotał wnętrzności wszystkich obecnych. Po chwili, zdecydowanie ciszej, odpowiedziały mu kharibdyssy. Mniej doświadczona załoga odruchowo podbiegła do burt by spojrzeć co się dzieje.
- Wszystkie ryby spierdalają! - oznajmił jeden z patrzących.
- KRYJ RYJ! - wydarł się Thrall, a korsarze natychmiast zaczęli rozciągać asekuracyjną linę przez oś statku. W razie jakby przechyliło statek, była szansa że ktoś się jej złapie, a w przypadku gdyby się na nią przewrócił to przynajmniej nie rozbije głowy. Podobne ruszenie dało się zaobserwować na sąsiednim okręcie.

Woda zaczęła się pienić, a pod jej powierzchnią migotały gigantyczne cienie.
I wtedy rozpętało się piekło na morzu.



Gigantyczny lewiatan wyskoczył ponad powierzchnię wody jak delfin. Jeden kharibdyss został przez niego rzucony lądując tuż obok burty Lipali, chwiejąc okrętem na boki. Drugi z potworów oplątał się dokoła nowego wroga, siłując się z ogonem i szczęką lewiatana. Kharibdyssowe macki wydawały niesamowicie wątłe w porównaniu z pancernym cielskiem i czterema umięśnionymi łapami. Morska toń zabarwiała się na czerwono, gdy wszystkie cztery zestawy szponów i cztery macko-szczęki drapały cielsko kharibdyssa, zajętego trzymaniem uzbrojonego w szczypce ogona i gigantycznej szczęki lewiatana. Dwa monstra wirowały w walce niemal przy samej powierzchni wody pomiędzy dwoma okrętami.

- To Paszcza! - dobiegł histeryczny krzyk jednego z marynarzy, przywołujący mitycznego stwora na punkcie którego obsesję miał Luthor Harkon.
- Nie sraj żarem, to po prostu lewiatan - rzuciła Drummond, jak gdyby miało to kogokolwiek uspokoić.
- Ładować działa! - krzyknął Bosch. Morze niosło podobną komendę z Lipali, tylko oznajmianą przez Syndrę.
- Wiem o czym myślisz kapitanie, ale to może nas słono kosztować. - odezwał się Thrall widząc kurwiki w oczach Dekappiana.

Lewiatan posiadał cztery pary oczu znajdujące się na bokach czaszki. Pomimo bycia zajętym walką, każdą źrenicą był skupiony na czym innym, tworząc obleśnego, ale skutecznego zeza. Zauważalnie i przerażająco inteligentnie badał powierzchniowe zagrożenie, a jednocześnie szukał skąd nadejdzie atak drugiego kharibdyssa, którym rzucił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:10, 28 Sty 2020    Temat postu:

Kaleth

Powoli wypuścił powietrze przez zęby, gdy wypływali Slaver's Point. Gdzieniegdzie dobywające się jeszcze ze szczelin w skałach zielone dymy przypominały o surrealistycznych wydarzeniach z tego miejsca, a z nowego ołtarzyka ku czci Mathlanna przebijały się smugi przymglonego światła...

Coś co zaczęło się mało ciekawie, a miało ziścić się katastrofalnym zjebaniem przydzielonej misji, jakimś pierdolonym cudem skończyło się wręcz... dobrze?
O ile dobrym można nazwać podłe ujebanie zasłużonego dla Druchii admirała pod nieobecność Strażnika na statku, spowodowane irracjonalną chciwością o parę sztuk złota. Jeszcze nie wiedział, co o tym sądzić, gdy myślał o realizacji powierzonego celu.

W oczach Strażnika, rzekoma reputacja Łysego jako kapitana i persony legły kompletnie w gruzach, gdy niczym stara kurtyzana próbował grzebać w kieszeniach żywego namiestnika i zdychającego parszywą śmiercią, otrutego Hiatla.

Śmierć żołnierzy w jego otoczeniu nie było niczym nowym, jednak pierwszy raz był w sytuacji, gdzie musiał pomścić swojego... podopiecznego? Nie czuł się winny, zwłaszcza że wypalił kurwich synów do głębin, ale szkoda dzieciaka. Cóż, życie uczy, że ochotnicy giną pierwsi.

Na osobności porozmawiał chwilę z kapłanką:
- Nie spodziewam się publicznego obciągania w nagrodę za wyciągnięcie durnia z kotła do którego sam wlazł i dolał oliwy do ognia, ale mógł przynajmniej przystopować z głupimi tekstami i generalnym olewactwem powierzonej misji. Zamiast budować reputację, szacunek i kontakty, wychodzi z niego mentalność portowego szczura próbującego wyszarpać najmniej zgnite resztki. Ciebie mogę próbować zrozumieć, omamić legendę, zabrać mu artefakt... Ale czy Hiatl zasłużył na taki los? Od wieków wierny Druchii, i gdy wreszcie mógł odpocząć, dostaje kosę w plecy od kogoś, któremu ponoć uratował życie? Przecież i nam gotów ten dureñ wsadzić granat pod poduszkę, bo mu się spodoba trzewik.

Sprawca całego tego burdelu, czyli Dekappian (nie Ariadne, której orgie najwyraźniej były i dochodowe, i respektogenne), wyglądał na zadowolonego i sam dowcipkował do załogi (której nastroje były daleko odmienne) podczas zrzucania z pokładu fragmentów ciał żeglarzy Hiatla, którzy mieli więcej honoru i chwalebnej historii niż on.

Z rozmowy w kapitanacie wychodzi, że Vaas i jego oficer najwyraźniej uważali podobnie jak Strażnik.

Na chwilę wrócił myślami do nadanej w Slaver's Point przesyłki. *do wiadomości MG*

Kaleth obrócił się i idąc do swojej kajuty, wymierzył potężny cios w ścianę statku, tuż obok łysej głowy. Syknął do niego, gdy ten podskoczył zaskoczony: - Okazujesz słabość i przynosisz wstyd tradycjom. Módl się, żebym nie uznał cię za zagrożenie dla misji.

Zszedł pod pokład wśród ciszy spowodowanej wyczekiwanym przez wszystkich zamknięciem się łysego (którego mamrotania pod nosem nikt nie bral powaznie), i poszedł obejrzeć menażerię.
Może pogada z Grizelle o północnych krainach i ucieknie myślami od ostatnich wydarzeń... Dawno nie mial norskanskich wiesci.

---

Zakołysał się próbując złapać równowagę po bujnięciu statku. Przeciągłe buczenie słyszane głośno i wyraznie we wnętrzu pokładu niczym rozpędzony czołg imperialny, bynajmniej nie sugerowało dalszej spokojnej żeglugi.
Domknął klatkę ze skrzeczącą, przestraszona harpią i skoczył po halabardę.

Dobrze, że nie noszę zbroi podczas żeglowania. - pomyślał.

W dwóch skokach wynurzył się na pokład, usłyszał krzyki i komendy załogi.

Widząc sytuację, ryknął:
- Dustin, rzucaj sieć na skurwysyna!
Miał tylko nadzieję, że wskutek tego Dekappian nagle nie przestanie się ruszać.
Przypiął halabardę na plecy i pomógł z zawiązaniem lin.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Wto 3:37, 28 Sty 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:44, 29 Sty 2020    Temat postu:

Daz

Szerokie morze powitał z ulgą. Nareszcie mógł odetchnąć pełną piersią. Rozumiał nastawienie załogi, nie miał nic przeciwko niemu, tak długo jak byli mu posłuszni. Nie traktował ich ani lepiej, ani gorzej, wszak nic się nie zmieniło. A potem pogorszyła się pogoda. Sztormy przychodziły i odchodziły, a on trwał na mostku pilnując steru i kierując załogą. Mimo niepogody udało im się utrzymać tempo żeglugi - co samo w sobie powinno wzbudzac podziw - bez większych strat.

Ale marynarze i tak gadali. Dekappian kręcił tylko głową, gdy Drummond przekazywała mu raporty, ale czego się spodziewał po najbardziej przesądnej grupie zawodowej. Gdy zaginęło dwóch członków załogi, stwierdził, że miarka się przebrała.
-Slavers point prawie mnie złamało, ale z nimi chyba zwariuje. Hiatl nie był wszak żadnym nad-elfem, tylko zwykłym kapitanem, który miał fart, że dożył starości. To, że miał zasługi względem druchii, to nie prestiż, to był jego zasrany obowiązek. Taka celebra, bo jaśniepan uznał, że jego obowiązki się skończyły. A całe życie to służba. To, tamto miejsce i okoliczności, może nie tłumaczą mojego zachowania, ale rzucają na pewno jakieś światło. Wiem, że popełniłem błąd, ale też nie oczekujcie, że będę każdego płatka śniegu za niego przepraszał. Natomiast to, co wydarzyło się dalej, no cóż, to już było poza moim zasięgiem; my byliśmy gotowi do wypłynięcia. Lecz będąc już w tej sytuacji, nie żałuję, że pomogłem kapłance. Zrobił bym to jeszcze raz - powiedział swoim oficerom i korsarzom, na zwołanej przez siebie naradzie. - Liczę na was, że pomożecie utrzymać mi ich w ryzach do czasu, aż wróci im wiara we mnie.

Zaczepki Strażnika ignorował, a gdy ten spróbował konfrontacji fizycznej, rzucił tylko: Zawsze możesz wysiąść - i zatoczył ręką półkrąg po horyzoncie. Akurat słońce wysoko świeciło nad spokojnym morzem. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zdawało mu się, że coś mu zamajaczyło w oddali. Zaniepokoił się, choć nie dał tego po sobie poznać. Ostentacyjnie odwrócił się od Kaletha i poszedł na mostek, zmienić bosmana u steru. Wydobył lunetę i co chwilę skanował horyzont. Dostrzegł wyspę chwile przed Sokolim Okiem, ale to nie ona przykuła jego uwagę. Mógłby przysiąc, że dostrzegł falę, zmarszczkę na tafli oceanu. Gdy marynarze cieszyli się z przyjaznego portu, na mostek wpadła Drummond. Dekkapianowi wystarczyła sekunda, by zrozumieć, co się dzieje.

Mocniej zacisnął dłonie na sterze.
- Spuścić Gada, nadać na Lipali! - polecił Thrallowi i sygnaliście.
Ten pierwszy błyskawicznie puścił Khasię luzem. Sygnalista potwierdził otrzymanie meldunku przez Vaasa. Kątem oka obserwował, w którą stronę zmierza jego kharybdiss i odbił sterem prostopadle doń, tak, by w momencie zwarcia morskich stworzeń mieć możliwość oddaniu strzału z prawej burty i wykonania zwrotu na lewą, by mieć cel przed dziobem, a następnie na lewej burcie.

Oblizał spierzchnięte usta i uśmiechnął się widząc walczące bestie. Zaczął wykrzykiwać rozkazy.
-Bosch, armaty. Ładuj śrutem. Czekać na mój rozkaz. Ziggi na hellblastera. W gotowości.

-Kuskus, granaty zaczepne, są w kwaterze, rozdaj i czekaj. Kapłance też daj, jak będzie chciała.

-Drummond, pilnuj gadów, oceń, kiedy możemy strzelać, by nie trafić naszych. Zaczerpnij wiatrów i bądź gotowa do rzucenia piany na kadłub.

-Sygnał na Lipali, armaty w gotowości, strzelać po naszej salwie.

Widząc Strażnika z halabardą na plecach zastanowił się, czy zamierza on tego lewiatana tym kijkiem szturchnąć, czy co, ale bardziej ucieszyło go że Dastą przymierza się do rzucenia czaru.

-Thrall, to stworzenie jest dla nas cenne martwe, ale cenne i przydatne żywe, więc jak mam te dwie opcje, to rozważę. Co potrzeba, by go złamać?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Śro 19:04, 29 Sty 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:00, 30 Sty 2020    Temat postu:

Ariadne

Nieprzyzwyczajona do długich morskich podróży kapłanka z radością przyjęła informację o wyruszeniu w dalszą podróż. Slavers Point na pewno nie zostało jej ulubionym miejscem. Cała ta sytuacja z Hiatlem, zachowanie Dekappiana, ale i niej... Czy to wpływ tego miasta? A może chaos maczał w tym palce? Wzięła do ręki swój nowy naszyjnik, przypomniała sobie nabożeństwa - Przynajmniej było warto... pomyślała.

Podróż na początku zapowiadała się na przyjemną i bezproblemową, więc skupiła się na nauce tresury od Shifu i próbach komunikacji ze Skinkiem. Kolejne dni przyniosły jednak kolejne sny i koszmary, złą sytuację na morzu, stratę załogantów... Starała się swoimi nabożeństwami poprawiać sytuację wśród załogi. Światełkiem w tunelu okazała się wiadomość, że zbliżają się do portu nadzorowanego przez panią Morathi. Światełko jednak szybko okazało się potworem, a dokładnie lewiatanem, który nagle wynurzył się w okolicy statków.

Pobiegła po Vestana i Skinka, a nuż coś wymyślą i pomogą, ale wezwała też na pokład Shifu. W końcu był treserem, może okiełzna jakoś bestię? Spytała go o poradę i pomysły co robić, po czym od razu udała się do kapitana, aby przekazać mu czego się dowiedziała. Spytała go od razu jak może pomóc i zaproponowała wywołanie furii, aby wzmocnić ataki. Nie była jednak pewna kto lub co ma być celem zaklęcia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aenyee dnia Czw 11:26, 30 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 2:52, 31 Sty 2020    Temat postu:

Wszyscy

Rzucona wcześniej o taflę wody niczym szmaciana lalka, Khasia wracała do walki ze zdwojoną siłą i potrojoną kurwicą. Na oślep uderzała swoimi mackoszczękami w gargantuiczne cielsko Lewiatana. Raniąc koleżankę z sąsiedniego okrętu, a nawet samą siebie od tępych uderzeń o gruby pancerz wroga, lecz nie baczyła na to w najmniejszym stopniu. Woda przyjmowała czerwony kolor z mieszanką zieleni, pochodzącą od jadu kharibdyssów, który zdawał się nie robić wrażenia na wielkim przeciwniku. Przeciwniku, który pastwił się nad Nessi. Trzymając macki potworzycy Lipali swoimi rękoma oraz ogonem, próbował ją rozszarpać z niezadowalającym skutkiem dla obu stron. Kharibdyss zdołał się wyrwać oprawcy, ale był odczuwalnie ranny.

- RETE ANTINOKI! - przebrzmiało powietrze, gdy bretoński mag wykrzyczał zaklęcie, zrzucając święcącą oślepiającym blaskiem sieć na wszystkie potwory. Monstra kotłowały się we wściekliźnie, której nie szło już opisywać słowami.

Gustaw wbiegł na pokład w jednej dłoni dzierżąc wyrzutnię harpunów, w drugiej zaś poprawiając czapkę.
- Do kroćset, co tu się dzieje?! - próbował zrozumieć, gdy przebiegający Kuskus wcisnął mu granat do ręki.

Jakąkolwiek odpowiedź zagłuszyła Drummond, która wychylając się przez reling trzymała się lin masztu i oceniała sytuację.
- Ta magiczna sieć sprawia, że idą pod wodę! Jak teraz go nie odpalimy to może nas wywrócić! Albo on, albo my!

Daz nie mógł w takiej sytuacji liczyć na lepszą okazję, skoro czarodziejka twierdziła, że mogli jej nie dożyć.

Prawa burta przebrzmiała salwami. Ostrożne chłopaki, bojąc się ranić kharibdyssy, pierwszym deszczem śrutu spienili tylko wodę. Druga armata miała więcej szczęścia - grad metalowych kul ranił lewiatana, aczkolwiek tylko powierzchownie. Śrut wydawał się nieskuteczny na tak gruby pancerz stwora. Po oddanych wystrzałach bestia wydawała się każdym ze swoich oczu namierzać innego członka załogi. Groźby wzrokowe przerwała kolejna salwa. To Lipali podjęła dyskusję, dorzucając argumenty w postaci swoich armat.

Vaasowi okrętowi oddali dwa strzały kulami armatnimi, z których oba były celne. Lewiatan wydał z siebie ryk bólu i wściekłości, który prawdopodobnie było słychać wiele kilometrów od miejsca bitwy.

Na pokłady obu załóg wdarła się panika. Stwór siał terror swoją wytrzymałością i groźbami losu jaki miał spotkać załogę. Gorr wbiegł na pokład wraz z Grizzel, ale to co zobaczyli - przeraziło nawet ich. Kaleth, Daz i Ariadne poczuli się malutcy i nic nieznaczący. Kolana im dygotały na myśl o tym, że za chwilę stwór wtargnie na pokład, który prawdopodobnie przepołowi się pod jego gargantuicznym cielskiem. W najlepszym wypadku mieli umrzeć szybko, a w najgorszym... Jeśli nie nastanie żaden cud, to za chwilę mogła pozostać im tylko ucieczka. A i ta wcale nie gwarantowała sukcesu.

Zjawiający się na pokładzie Shifu, omal nie zabił się o własne nogi. Nagły zwrot okrętu sprawił, że tylko dzięki rozciągniętej po pokładzie linie nie wyleciał za burtę. Linie, którą chwilę wcześniej pomógł naciągnąć Kaleth.

Vestan zrobił to, co każdy nie mający dotychczas styczności z bitwą zrobiły na jego miejscu. Posrał się i poryczał.
- Pani! Uczyń coś! - wył do Ariadne. - Błagam! Ocal nas! Masz zaklęcia! Teleportuj nas stąd! Albo chociaż odbierz mi rozum, żebym nie cierpiał!

Sarge zachowywał powagę, trzymając się przy samym maszcie, daleko od burt. Spojrzał pusto na Kaletha.
- To będzie mało bohaterska śmierć, prawda?

- A ten co odpierdala? - spytał Thrall wskazując na skinka, który stał uczepiony pazurami stóp na mostku za Dazem. Dłońmi wykonywał dziwne gesty a język latał mu na wszystkie strony przed gadzim pyskiem.
- Oh putain merde! - odezwał się Dustoi. Patrząc na skinka, przeniósł wzrok na niebo. Bardzo wysoko chmury zdawały się rozstępować pierścieniem. Daleko za niebiosami coś zamigotało punktowo. - Przerwijcie mu! PRZERWIJCIE MU NATYCHMIAST!

Ariadne zobaczyła obraz jakiegoś kamienia pośród gwiazd. Był bardzo daleko, ale z niesamowitą prędkością pędził właśnie w stronę małej planety. Przemieszczał się tak szybko, że zaczynał płonąć w locie. Zbliżał się w stronę jakiegoś przestworu oceanu i dwóch małych kropek, które po nim pływały...

Duma wykonała zamierzony zwrot, jednak stało się tak jak mówiła Drummond. Spętany lewiatan i kharibdyssy zniknęły pod powierzchnią wody. Przed dziobem Daza znajdowała się pusta toń. Po chwili z wody wyłoniły się drobne nitki zanikającej sieci. Lipali w tym czasie wykonała lustrzany manewr.

Z morskiej toni rozległy się ponownie ryki potworów. Zawodnicy wychodzili ze swoich narożników gotowi do rundy drugiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:27, 31 Sty 2020    Temat postu:

Daz

-Czort zajebany, glista przerośnięta, kurwa - kapitan pobłogosławił stworzenie zaciskając ster tak mocno, aż pobielały mu kłykcie. - Drummond, na twoją komendę granaty do wody! Nadać na Lipali: granaty do wody! Armaty, gotowość do kolejnej salwy! Ognia, gdy cel się wynurzy. - - wykrzykiwał rozkazy, wkładając w nie resztki siły woli i autorytetu jakie mu pozostały. Wiedział, że nie może podkulić ogona, bo nigdy już by nie pozbył się hiatlowego cienia.

Liczył, że granaty, jeżeli nie zranią, to chociaż wykurzą lewiatana na powierzchnię, a Drummond i Serena tak pokierują kharybdissami, że nie dostaną odłamkami. Celował także, by to hellblaster oddał strzał.

-I niech ktoś uciszy tego skinka, zanim znowu mu zgaszę światło! - wrzasnął jeszcze, ale zmieszał się widząc kapłankę i wzruszył przepraszająco ramionami. Po czym rzekł do niej. - Pani, możesz jakoś spróbować obezwładnić tę bestię? - miał na myśli zarówno lewiatana jak i skinka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:27, 31 Sty 2020    Temat postu:

Ariadne

Mimo przerażenia, chyba zadziałała adrenalina, bo na szybko wysłała do skinka obrazy.



Miała nadzieję, że to go przekona do zaprzestania rzucania zaklęcia.

Skupiła się, zaczerpnęła magii, a potem rzuciła kradzież rozumu na potwora... To była ich jedyna nadzieja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:02, 31 Sty 2020    Temat postu:

Kaleth

Jedynym jego pomysłem było przytroczenie kilku granatów do niewolnika i wyrzucenie go za burtę, ale póki co
, Lewiatan by go zignorował.

Wziął granat błyskowy celem rzucenia lewiatanowi koło oczu gdyby pojawiła się okazja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Pią 15:02, 31 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:58, 31 Sty 2020    Temat postu:

Wszyscy

Skink wytrącił się ze swojego transu i przeniósł oczy na Ariadne. Zasyczał, lecz strzepnął łapami rozwiewając wiatry magii. Kometa Cassandory została przyzwana, jednak przeleciała lotem koszącym kilka kilometrów na północ od nich pozostawiając za sobą płomiennożółtą smugę. Na morskim horyzoncie doskonale było widać jak w miejscu uderzenia wzbiła się woda na nieokreśloną z tej odległości wysokość, a fale zaczęły pędzić w każdym kierunku. Jeśli taki efekt osiągał zwykły przyzwany meteoryt, to co zrobi widoczna od kilku tygodniu na niebie kometa o dwóch ogonach, jak w końcu uderzy o ziemię?

Skink skinął i w oczekiwaniu przysiadł podpierając się przednimi łapami.

Wielka paszcza wyskoczyła z wody pomiędzy skierowanymi ku sobie okrętami, jednak rzuciła się prosto na dziób Dumy. Załoga na froncie okrętu widziała zbliżające się ku nim gigantyczne kły niosące pewną śmierć.
- Aegis aqueror! - warknęła przesączonym magią głosem Drummond i pochyliła się jakby mocowała się ze stworem. Z wody wzbiła się w górę piana otaczając okręt jak kloszem.
Załoganci przetarli oczy ze zdumienia, gdy wściekła bestia odbiła się od magicznej tarczy.

Khasia czekała jak rasowy drapieżca. Rzuciła się na potwora od spodu atakując szaleńczo. Seria ugryzień okazała się niewiarygodnie skuteczna. Kharybdiss przypłacił to ułamaniem zęba, ale urwał Lewiatanowi grubą łuskę odsłaniając wrażliwe cielsko. Nie spoczęła na laurach i jak wściekłe zwierzę (którym była) wyrywała bestii fragmenty ciała grubymi kęsami.

Rozległ się huk. I kolejny. I kolejny. I po nich jeszcze pół tuzina następnych. Bańkowa tarcza przesłoniła się rozbryzgami krwi jakby ktoś chlapał po szkle.
Lewiatan zawył, jednak nie był to już ten ryk co wcześniej. Brzmiał... słabo.

- Gotuj broń! Puszczam tarczę! - krzyknęła Drummond i spojrzała na Ariadne. Skinęła jej głową by ta przygotowała zaklęcie, gdy strzelcy zebrali się przy hellblasterze, a pozostali trzymali w rękach gotowe granaty.
- Teraz! - krzyknęła.

Piana rozstąpiła się a strzelcy przyłożyli pochodnie do luf hellblastera.
- Przerwij ogień! - wydarł się Bosch.
Jeden z załogantów kopnął wielolufowe działo na bok by wypaliło w powietrze, a nie w znajdującą się przed nimi Lipali. Przed nimi stał sojuszniczy okręt, na którym radość nie miała końca. Vaas dumnie stał na swoim hellblasterze i wskazywał swoją maskę.

Lewiatan wierzgał dryfując na boku, podczas gdy kharibdyssy pastwiły się nad jego ledwo żywym ciałem. Nessie, najwyraźniej pamiętliwa za zadaje rany, wgryzła się w gardło stwora, aż nie zgasło w nim doszczętnie wszelkie życie.

- O kurwa. - odezwał się Vestan. - Chyba się posrałem.

Nastała chwila ciszy, gdy do załogi docierało co się stało.
- Klątwa Hiatla została przełamana! Chuj mu w dupę! - krzyknął ktoś z załogi. Reszta podniosła okrzyki radości.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pią 17:06, 31 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wania
Grafoman



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:19, 31 Sty 2020    Temat postu:

Daz

- Tak, kurwa! Whooo! - wrzasnął kapitan z radością. - To była jazda!
Przekazał ster jednemu z żeglarzy, polecając zatrzymanie się przy truchle,
- Drummond, Thrall, opanujcie gady. Bosmanie, wyślij ludzi, zabieramy łuski z truchła. Przytwierdźcie go do burty, oporządzimy go w porcie. Zrobimy z niego pancerz. Nadajcie sygnał do Vaasa. W porcie świętujemy.

Zwrócił się też do załogi.
- Jako, że przed nami powiewa flaga znakomitego Kultu Rozkoszy, każdy z was dostanie ode mnie 25 złotych koron premii do standardowego żołdu. Tylko nie przywleczcie żadnego spaczenia ze sobą. Wystarczy, że strażnik rąk nie myje - zażartował. - A teraz przebrać się i posprzątać mi to gówno z pokładu!

Po zakończeniu operacji przytwierdzania truchla, nakazał postawienie żagli i obrał kurs na widoczną na horyzoncie wyspę. Może warto będzie się tam zatrzymać na kilka dni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:09, 31 Sty 2020    Temat postu:

b]Kaleth[/b]

Jeśli truchlo nie zaczęło ciągnąć łajby na dno, poszedł pomóc wykrawać łuski i mięso z rybki. Wziął sobie jakieś trofeum z potwora, luske albo zęba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Aenyee
Spamer.



Dołączył: 30 Mar 2016
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:49, 31 Sty 2020    Temat postu:

Ariadne

Trochę żałowała, że nie zdążyła rzucić kradzieży rozumu, ale i tak wszystko dobrze się potoczyło. Wysłała skinkowi okejke w myślach i lekko dygnęła w podziękowaniu za zaprzestanie rzucania zaklęcia. Musiała przyznać, że gad jej zaimponował.

Jeśli dało radę, wzięła trochę mięsa z lewiatana dla żmija i ewentualnie jakieś części z niego, które mogłyby nadawać się do sporządzenia mikstur. Miała już nadzieje, że nic więcej ich nie spotka i zaraz będą mogli chwilę odpocząć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:46, 31 Sty 2020    Temat postu:

Wszyscy

Humor zaczął dopisywać wszystkim, a Caede wyturlała spod pokładu butelkę rumu, wskazując Drummond jako tą, która dała zgodę.

Lipali zrównało się z Dumą, a Vaas przeskoczył na linie z okrętu na okręt jak rasowy korsarz.
- I co, kurwa? - zagaił zaczepnie, wyraźnie dumny z siebie. Szybko jednak zmienił wyraz twarzy. - Będziemy potrzebować kilka dni odpoczynku, albo jakiegoś czarownikoznachora. Nessie porządnie oberwała i Serana mówi, że inaczej bez odpoczynku może się pogorszyć. No chyba, że kapłanka tam jakieś hokus pokus, kutas w dupas, czy inne czary mary uskuteczni i nam się kharybdiss orzeźwi.

Słysząc o premii w porcie, załoga ryknęła chóralne "hip hip hurra!" a najgłośniej - Gustaf i Jaskier.

Gdy wszyscy zajęli się oprawianiem zdobyczy, bard zaczął wygrywać skoczną melodię pod nową piosenkę.

[SOUNDTRACK][

-Nasz diament prawie gotów już,
W cieśninach nie ma kry,
Na kei piękne panny stoją
A w oczach błyszczą łzy!
Kapitan w niebo wlepia wzrok,
Ruszamy lada dzień,
Płyniemy tam gdzie słońca blask
Nie mąci nocy dzień!

A więc krzycz o-ho!
Odwagę w sercu miej!
Lewiatanów cielska groźne są,
Lecz dostaniemy je


Spojrzał na załogę i poczekał aż podchwycą rytm.

-A więc krzycz o-ho!
Odwagę w sercu miej!
Lewiatanów cielska groźne są,
Lecz dostaniemy je!

Ej panno po co łzy?
Nic nie zatrzyma mnie!
Bo prędzej w lodach kwiat zakwitnie
Niż wycofam się!
No nie płacz wrócę tu
Nasz los nie taki zły,
Bo da dukatów wór
I lewiatana kły!


Załoga na chwilę przerwała robotę i zanuciła chórem refren.

-A więc krzycz o-ho!
Odwagę w sercu miej!
Lewiatanów cielska groźne są,
Lecz dostaniemy je!


- Chyba mamy okrętowy talizman - odezwał się Thrall. W dłoniach trzymał ułamany ząb Khasi.


***

Pomimo, że rozmiarami nie grzeszył, Port Meranic wszyscy przywitali z nieskrywaną radością. Oba okręty słychać było z daleka. Im bliżej znajdowali się doków, tym bardziej nozdrza pieścił znajomy zapach palonych liści szaleństwa - popularnego i niegroźnego narkotyku, często używanego w burdelowych kadzidłach.

- Komitet powitalny! - krzyknął Bosch i wskazał gromadzące się na nabrzeżu kobiety.
- I żadna brzydka! - krzyknął jakiś załogant.
- Patrząc po braku jakiegokolwiek statku w porcie, to chyba będą nam tu wdzięczni za tego lewiatana. Chłopaki się tu odwodnią za swoje bohaterskie zasługi. - skomentował trzeźwo Sarge, który chyba pierwszy raz się uśmiechał.

Ariadne poczuła znajome uderzenie teoretycznie dozwolonego spaczenia, który otaczał wszystkie służki Matki Króla Wiedźm.

Dziewczyny na nabrzeżu poganiały niewielu obecnych mężczyzn, by szybciej przynosili kosze z owocami i innymi darami. Dokerzy czekali z gotowymi cumami, również zauważalnie zadowoleni. Kilku nawet klaskało, pokazywało uniesione kciuki, a ten który wydawał polecenia powitania - z uśmiechem uderzał kantem dłoni w kark, zapraszając na wiadomy sposób podziękowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Arka Khaina / Zamknięte epizody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin